AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Samby bogów we Wrocławiu

Leszek Kolankiewicz, Samba z bogami, wyd. trzecie zmienione i uzupełnione, Instytut im. Jerzego Grotowskiego, Wrocław 2016
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
 

W niedzielę, tuż przed zaduszkowym koncertem w Narodowym Centrum Muzyki, Leszek Kolankiewicz podarował mi trzecie wydanie swej „opowieści antropologicznej” Samba z bogami. Bardzo się ucieszyłem. Pierwsze wydanie tej książki, zaczytane na śmierć, ktoś ode mnie pożyczył i nigdy nie oddał.

Kolankiewicz to wielki erudyta i stylista. Sam Jerzy Grotowski powierzał mu własne teksty do redakcji i opracowania. Samba z bogami porywa od pierwszej strony. Dwadzieścia lat temu przeczytałem tekst w pół nocy. Teraz podobnie. Uciekłem z koncertu i w domu natychmiast utonąłem w brazylijskich opowieściach. A zaczynał się akurat dzień szczególny, bo Wszystkich Świętych. Najlepszy czas na czytanie o afrykańskich kultach opętania.

Tym razem jednak odbierałem książkę zdecydowanie inaczej, bo mogłem skonfrontować relacje autora z własnymi doświadczeniami. Półtora roku temu odwiedziłem Brazylię, wykładałem nawet na tym samym uniwersytecie, co Kolankiewicz, czyli UNICAMP w Campinas, i jak on zaprzyjaźniłem się z członkami teatru LUME, a nawet uczestniczyłem w całonocnym obrzędzie candomblé. Lokalny kapłan zidentyfikował też moje główne bóstwo opiekuńcze. To Ogun, bóg wojny i żelaza.

Samba z bogami nie jest klasyczną rozprawą naukową, ale natchnionym świadectwem z krótkiego, acz intensywnego pobytu autora w Brazylii. Polski antropolog próbuje zrozumieć spotkanie z Obcym. Z obcą kulturą i obcymi bogami. Brazylijskie doświadczenia sam sobie wyjaśnia cytatami i odniesieniami do bogatego dziedzictwa europejskiej humanistyki. Przywołuje też polskich romantyków. Osobny rozdział poświęca związkom afrykańskich kultów transowych ze słowiańskimi dziadami i Dziadami Mickiewicza. Książka wciąż stanowi świetne wprowadzenie do brazylijskiego candomblé. Bardzo osobiste i przez to szczególnie wiarygodne.

Nieoficjalna premiera nowej edycji Samby z bogami zbiegła się z pobytem we Wrocławiu członków sławnej świątyni Ilê Axé OpôAjagunã z Salvadoru, ważnego portu nad Oceanem Atlantyckim i stolicy stanu Bahia w Brazylii. W nocy przed Zaduszkami Brazylijczycy odprawili czterogodzinne candomblé w surowej przestrzeni Starej Piekarni przy ulicy Księcia Witolda. Uświetnili Festiwal Dziady. Recykling, zorganizowany pod czujnym okiem Leszka Kolankiewicza w ramach tegorocznej Olimpiady Teatralnej. Najnowsze wydanie Samby z bogami zostało na tę okazję wydrukowane na kredowym papierze i wzbogacone kolorowymi fotografiami rytuałów w kilku domach w Salvadorze, także w Ilê Axé OpôAjagunã. Autorka tych zdjęć, Magdalena Mądra z Teatru Zar, uczestniczyła – wraz z Kolankiewiczem i Jarosławem Fretem, dyrektorem artystycznym Olimpiady Teatralnej – w jednej z wypraw do Bahii podczas przygotowań do wrocławskiego festiwalu.

Bahia to miejsce narodzin candomblé, brazylijskiej odmiany afrykańskich kultów opętania. Portugalczycy po wyrżnięciu rdzennych mieszkańców Brazylii właśnie przez port w Salvadorze sprowadzili miliony czarnych niewolników do pracy na nowym kontynencie. Wielu z nich się osiedliło w Bahii i wymieszało z białymi mieszkańcami. Afrykańczycy długo praktykowali kulty transowe w tajemnicy, surowo prześladowani przez Kościół katolicki. Być może dlatego w brazylijskich rytuałach do dziś używa się słów z języków afrykańskich, jak joruba czy bantu.

Miejsca odprawiania obrzędów candomblé można znaleźć, poza Amazonią, praktycznie w całej Brazylii. W samym Salvadorze jest ich grubo ponad tysiąc. Ja zostałem zaproszony do „domu candomblé”, czyli terreiro,niedaleko stolicy São Paulo. W wielu domach praktykuje się bardzo odmienne scenariusze kultowe. Kolankiewicz podkreśla w swej książce trudności z klasyfikacją brazylijskich kultów opętania. Rytuał, do którego mnie dopuszczono w Brazylii, różnił się zdecydowanie od obrzędów opisanych w Sambie z bogami i od ceremonii zorganizowanej podczas Olimpiady Teatralnej.

Terreiro Ilê Axé OpôAjagunã odprawiło we Wrocławiu najpopularniejszą, bo jorubijską formę rytuału. To jeden z najważniejszych domów candomblé w Brazylii, w roku 2005 wpisany na listę kulturowego dziedzictwa stanu Bahia. Świątynię założył Aristides de Oliveira Mascarenhas, najbardziej dziś poważany i najwyżej utytułowany kapłan candomblé. To on przyznaje licencje nowym domom. We Wrocławiu emanował głęboką powagą i autentyczną charyzmą. Dostojnym krokiem, odziany w bogaty strój, wprowadził na scenę Starej Piekarni członków swego domu, równie świątecznie wystrojonych, i potem ze swego fotela czuwał nad przebiegiem całego rytuału.

Najpierw zagrzmiały trzy bębny. Po wstępnym tańcu wszyscy członkowie domu zostali wezwani do złożenia hołdu „ojcu”, czyli oye Aristidesowi. Z nabożnym szacunkiem kładli się przed jego stopami na ziemi, a on każdego błogosławił. Potem przystąpili do wzywania orixás, czyli bogów i bogiń candomblé. Wzywali także mojego Oguna, ale ten niestety nie objawił się we Wrocławiu. Bo ostateczne decyzje podejmują jednak nie ludzie, ale bogowie.
Wzywanie orixás trwało długo, prawie dwie godziny. Każdemu bogu należało oddać szacunek, okrążając wielokrotnie wolnym krokiem całą salę w rytm bogatych polifonii bębnów. Wtajemniczeni, czyli kobiety i mężczyźni przygotowani do użyczenia bóstwom własnych ciał, w tańcu śpiewali chóralnie święte wersy inkantowane przez kantora. Wcześniej bogów były podobno dziesiątki, a w Afryce tysiące. Dziś jednak tylko szesnaście orixás opętuje praktyków candomblé.

Pierwsza część ceremonii służy ujawnieniu bogów gotowych do epifanii. W przerwie ci z wtajemniczonych, których dotknęła boska energia, są wyprowadzani na zaplecze i przebierani w kostiumy adekwatnych orixás. Wracają przemienieni, już jako bogowie. Ich ruchy ulegają radykalnej odmianie. Każde orixá ujawnia się w ludzkim ciele za pomocą innych gestów. Żeby móc boską energię poprawnie transmitować, trzeba wykonywać precyzyjnie właściwe ruchy. Opętanie bóstwem to w istocie czysty performans transformacji. W Bahia, jak we Wrocławiu, sam akt transformacji dokonuje się zwykle w pomieszczeniu niedostępnym dla profanów. W terreiro pod São Paulo wtajemniczonych przebierano na moich oczach. Wstrząsające doświadczenie. Widziałem, jak mały i łysy jegomość przemienił się nagle w piękną i powabną kobietę, staruszka ze wściekłym śmiechem odrzuciła laskę i zaczęła skakać wokół sali, mistrz ceremonii zastygł jak zombie z ogromnym cygarem w ustach i butelką whisky w ręce.

Wrocławskie opętania były bardziej widowiskowe i mniej przerażające. Wspaniałe kostiumy przeobraziły rytuał w piękny teatr tańca. Osiem orixás ujawniło się światu tej nocy. Nie miałem wątpliwości, że bogowie naprawdę zjawili się we Wrocławiu. Członkowie terreiro, na czele z Aristidosem, z wielkim szacunkiem zwracali się do opętanych i używali wyłącznie ich boskich imion. Kiedy do mojej żony zbliżyła się kobieta w pięknym, zielonym kostiumie i koronie na głowie, przesłaniającej oczy, Dagmara instynktownie podniosła w górę obie dłonie. Robiła tak zresztą zawsze, kiedy zbliżało się do niej każde tańczące bóstwo. Jednak tym razem poczuła w dłoniach silne prądy. Leszek Kolankiewicz wyjaśnił nam później, że to była Yemoja, matka wszystkich orixás. Przypomniałem sobie wtedy, że w Brazylii kapłan candomblé powiedział mi, że to właśnie Yemoja jest duchem opiekuńczym Dagmary.

Bogowie zatańczyli we Wrocławiu sambę i na dwie godziny przywrócili powagę przeżyciu duchowemu, uwalniając nas od religijnych szaleństw i kościelnych nadużyć nękających ostatnio Polskę. Jezus także tańczył, o czym tak pięknie pisze Leszek Kolankiewicz w swojej książce.

7-11-2016

 

Leszek Kolankiewicz, Samba z bogami, wyd. trzecie zmienione i uzupełnione, Instytut im. Jerzego Grotowskiego, Wrocław 2016

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: