Sfery widzialności
Spektaklem Nie mów nikomu Adam Ziajski opowiadał o współczesnych barierach językowych i zubożeniu komunikacji międzyludzkiej, a przy tym wprowadzał widzów w świat głuchych, dla których problemy te nabierają głębszego wymiaru. Najnowszy projekt, Spójrz na mnie, opowiada o ludzkiej samotności i poczuciu izolacji – tym razem za pośrednictwem osób niewidomych.
Oba spektakle nie mieszczą się w kategorii teatru fabularnego próbującego włączyć osoby z niepełnosprawnościami w proces tworzenia fikcyjnego świata. Tym właśnie różnią się na przykład od realizacji Michała Borczucha, takich jak Paradiso czy Faust. W tym pierwszym spektaklu część obsady stanowiły osoby autystyczne, w drugim grono postaci kreowali niewidomi – cała konstrukcja świata przedstawionego pomyślana została w ten sposób, aby bez zaburzania fabularnego ciągu uczynić amatorów pełnoprawnymi aktorami wcielającymi się w konkretne role. W projektach Ziajskiego takie zabiegi nie mają miejsca. Teatralną iluzję zastępuje realność, a fabularną narrację – fragmenty autentycznych opowieści. Ważna staje się nie tyle reprezentacja, co fizyczna obecność na scenie poszczególnych narratorów.
Scenariusz obu przedstawień ma charakter reportażowy – powstał w oparciu o doświadczenia osób z dysfunkcją słuchu lub wzroku. O swych problemach opowiadają oni bezpośrednio na scenie, dając świadectwo codziennym zmaganiom z rzeczywistością. Ziajski zadbał jednak o to, by przestrzeń jego spektakli stanowiła przestrzeń wspólną aktorów i widzów, nie zaś taką, która dzieli i podkreśla różnice. Efekt ten w obu przypadkach osiągany jest poprzez rezygnację z tradycyjnych kanałów odbioru przedstawienia i zastąpienie ich tymi, które choć w niewielkim stopniu zbliżone są do sposobów percypowania świata przez głuchych czy niewidomych. W obu realizacjach podstawowym narzędziem technicznym wykorzystanym przez reżysera stają się słuchawki. Służą one jednak zupełnie odmiennym celom – w Nie mów nikomu chronią słuch widza przed hałasem i olbrzymim natężeniem dźwięku, w Spójrz na mnie umożliwiają percepcję dźwięków pochodzących ze sceny, a tym samym warunkują właściwy odbiór przedstawienia.
Kwestia samego procesu komunikacyjnego zachodzącego między sceną a widownią wydaje się szczególnie istotna w przypadku Spójrz na mnie – pierwszego spektaklu Ziajskiego wyprodukowanego w teatrze instytucjonalnym. Zaproszenie do realizacji projektu przyszło od Roberta Talarczyka, dyrektora Teatru Śląskiego w Katowicach. Offowy reżyser otrzymał do dyspozycji eksperymentalną Scenę w Galerii, zlokalizowaną na ostatnim piętrze katowickiego centrum handlowego. Jak twierdzi sam Ziajski, to właśnie usytuowanie i specyfika tej przestrzeni zadecydowały w dużej mierze o tematyce i ostatecznym kształcie spektaklu. Miejsce, które codziennie wypełnia tłum ludzi, stało się pretekstem do opowieści o samotności i życiu w izolacji. „Samotność to stan między nami” – pisze Ziajski w programie do spektaklu. Problem ten dotyczy co prawda nie tylko osób niewidomych, jednakże to właśnie w ich historiach doświadczenie samotności w dramatyczny sposób łączy się z poczuciem całkowitego odseparowania i wykluczenia społecznego.
O swoistej stygmatyzacji osób niewidzących w symboliczny sposób mówią już pierwsze sceny spektaklu, w których przywołane zostają fragmenty Księgi Rodzaju dotyczące stworzenia świata. Odczytuje je syntezator mowy charakterystyczny dla urządzeń lektorskich, którymi posługują się niewidomi: „Bóg, widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy. (…) A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”. Cytaty z Księgi Rodzaju przeplatane są kolejnymi opowieściami bohaterów spektaklu. Jest ich piątka: Ania, Alina, Mietek, Mikołaj i Grzesiu – niewidomi bądź słabowidzący. Choć jesteśmy w stanie rozróżnić ich głosy, to jednak nie przypiszemy tej mowy do konkretnych ciał. Wszystko z powodu środków wizualnych, po które sięgają realizatorzy. Kostiumy i scenografia zaprojektowane przez Grupę Mixer dążą do unifikacji postaci i przestrzeni. Wszyscy aktorzy noszą te same białe kaftany, zaś ich twarze osłaniają obcisłe maski. Trudno rozpoznać również ich sylwetki, ponieważ rzutowane na ściany i podłogę wizualizacje (ich autorem jest Filip Czernow) powodują, że ciała aktorów całkowicie zlewają się z przestrzenią. Abstrakcyjne obrazy – proste figury geometryczne, kratki, koła, barwne plamy i krzywe linie – pokrywają całkowicie poruszające się po scenie postaci. Ta „niewidoczność” i anonimowość bohaterów, którą uzyskuje się dzięki efektom wizualnym, jest zamierzona i – jak tłumaczy Ziajski – ma odnosić się do sytuacji „niewidzialności” osób niewidomych w społeczeństwie. Nasza kultura jest wzrokocentryczna – to znaczy, że poznanie wzrokowe traktujemy jako podstawowy sposób poznawania świata i przekazywania informacji. Patrzenie jest także uprzywilejowanym sposobem oceniania rzeczywistości. Ci, którzy są pozbawieni tej możliwości, zmuszeni zostają do funkcjonowania na obrzeżach dominującego systemu – ufundowanego na władzy spojrzenia. Bohaterowie spektaklu Ziajskiego opowiadają o swej codziennej egzystencji w miastach nieprzyjaznych niewidomym. Mówią o problemach z podróżowaniem, o trudnej sytuacji na rynku pracy, o nadużyciach ze strony pracodawców, o swych lękach i bezradności, o braku empatii ze strony widzących czy wreszcie o osamotnieniu, które jest wynikiem trybu życia, jaki prowadzą.
Monologi bohaterów mają charakter bardzo osobistych wyznań, świadectw dotyczących nierzadko najbardziej bolesnych i intymnych sfer psychiki człowieka. Od reżysera dostają oni jednak znaczącą barierę ochronną – paradoksalnie stanowią ją właśnie zabiegi podtrzymujące anonimowość aktorów: zakrywające ciało kostiumy, wizualizacje „wchłaniające” postać czy wreszcie urządzenia zniekształcające głos. Dzięki temu pomiędzy występującymi i oglądającymi wytwarza się sytuacja jednoczącej równości: nikt nikogo nie widzi. Całe przedstawienie rozgrywa się zresztą w mroku, a momentami w całkowitej ciemności – to zmusza widzów do przyjęcia takiego modelu percepcji, który wyklucza dominację wrażeń wzrokowych. Przeciwstawione im doznania akustyczne potęguje użycie słuchawek – płynące z nich dźwięki to zarówno muzyka, szumy, jak i głosy aktorów. Ta swoista kakofonia jest kolejną próbą zbliżenia uczestników przedstawienia do świata niewidomych – rzeczywistości, w której rozmaite dźwięki współistnieją ze sobą symultanicznie, niejako w oderwaniu od swoich materialnych źródeł.
Wyjątkowość spektaklu Spójrz na mnie polega na tym, że nie wytwarza on opozycji między sferą widzących i niewidomych. Wręcz przeciwnie – na poziomie formalnym nieustannie poszukuje się tu tego, co wspólne, bliskie obu światom. Pytanie, czy podobny rodzaj solidarności i partnerstwa, jaki cechuje projekt Ziajskiego, uda się odnaleźć poza rzeczywistością teatru?
21-03-2018
galeria zdjęć Spójrz na mnie, reż. Adam Ziajski, Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach ZOBACZ WIĘCEJ
Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach
Spójrz na mnie
scenariusz (na podstawie historii bohaterów) i reżyseria: Adam Ziajski
muzyka: Maciej Frycz
scenografia i kostiumy: Grupa Mixer
wizualizacje: Filip Czernow
audiodeskrypcja: Izabela Mrochen
obsada: Mieczysław Bąk, Bartłomiej Błaszczyński, Grzegorz Kania, Anna Machoń, Michał Piotrowski, Alina Słowik i Kora, Mikołaj Wierzbicki, Adam Ziajski
Droga redakcji, Proszę o korektę. Określenie "głuchoniemi" jest krzywdzące i nieprawdziwe, jest fundamentalnie sprzeczne z zamierzeniami spektaklu "Nie mów nikomu". Owszem, niesłyszący są głusi ale nie są niemi. Mają swój język i potrafią się komunikować. Uznajmy autonomii języka migowego i nie powielajmy fałszywych określeń. Dziękuję.
Przyznam, że jak na poziom teatralnego.pl jestem rozczarowany treścią merytoryczną tego tekstu. Samo sformułowanie "głuchoniemych" jest obraźliwe dla osób głuchych (którzy posiadają swój język, tyle że migowy) i wykazuje w tej sferze totalną ignorancję autorki