AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Skrzydlata Carmen

Carmen, reż. Andrzej Chyra, Teatr Wielki Opera Narodowa
fot. Krzysztof Bieliński  

„Trudno jest ujarzmić Carmen” – przyznaje Andrzej Chyra, który podjął się niełatwego zadania wyreżyserowania słynnej opery Bizeta w Operze Narodowej.

Postać uwodzicielskiej Cyganki trafiła ze sceny operowej do popkultury, toteż spojrzenie na nią odmienne od utrwalonych klisz wymaga odwagi i wyobraźni. Trzeba więc wyrazić uznanie dla reżysera, skądinąd mało doświadczonego w pracy w operze, że się tego zadania podjął.

W miarę słuchania i oglądania spektaklu moje nadzieje malały, a kredyt zaufania dla reżysera szybko topniał. Najpierw – ogromne widmo postaci z byczymi rogami zdawało się trafnie zapowiadać akcję. Czy jednak musi się ono pojawiać na początku każdego aktu? Czy napięcie dramatyczne, rosnące naturalnie w miarę biegu wydarzeń, wymaga dodatkowej zapowiedzi – znaku: uważajcie, coś złego się czai? Scenografia – nie mówiąca właściwie niczego – rusztowanie okrągłym kształtem nawiązujące do areny, obracane przez wszystkie cztery akty, musiało być także i miejskim placem, i górską kryjówką. Za to zmieniało się coś w centrum tego kręgu. W I akcie był tam zawieszony duży dzwon – tylko co on tu robi, co to ma wspólnego z akcją? W libretcie, owszem, jest, ale zaledwie wspomniany jako sygnał na koniec pracy… Tutaj jest długo ogrywany, chłopcy się wokół niego bawią, potem go zdejmują (ach, jaki leciutki…), wożą na wózku, wreszcie żołnierze wieszają go z powrotem... Przyznaję, że – owszem – chór chłopięcy w naturalny sposób ożywił akcję, że wyeksponowana postać chłopca jakoś bliskiego Don Josému to też ciekawy motyw, tyle że niewnoszący niczego istotnego do głównego wątku opery.

Udziwnionych rozwiązań było wiele, niemal od początku – dlaczego na przykład Carmen od pierwszego wejścia wyróżnia się na tle koleżanek-robotnic biało-złotym płaszczem haute couture, a do tego jeszcze ma… skrzydła, którymi później na dokładkę rzuca w Don Joségo? I tu, jak w przypadku rogatego widma, realizm miesza się z jakąś uproszczoną symboliką stawiającą kropkę nad i tam, gdzie to zupełnie zbyteczne. Zaskakujący był widok przemytników, którzy przypominali raczej spokojne spotkanie wieśniaków całymi rodzinami na jarmarku. Zdumiewające było rozwiązanie ostatniego aktu z wejściem torreadora i jego świty. Świta nie weszła, pojawiła się za to procesja niosąca gigantyczny krucyfiks. Taki obrazek jako posmak klimatu lokalnego dałoby się oczywiście uzasadnić, ale jeśli staje się on centrum akcji, jeśli krucyfiks niosą żołnierze i stawiają go przed areną jedynie po to, by Ecamillo mógł się przy nim pomodlić przed walką – to już prawdziwy surrealizm, to tylko rozdmuchiwanie detalu, możliwego co prawda, ale zupełnie nieistotnego dla akcji. Podobnie przesadnie ogrywany wózek dziecięcy i Mercedes z Frasquitą, tutaj przedstawione jako lesbijki, rozczulające się nad jego pasażerem (pasażerką?). Ogólnie – reżyser wyeksponował dużo spraw prawie lub zupełnie nieistotnych, nie proponując właściwie żadnej własnej wizji głównego wątku opery. Wyjątek – ostatnia scena, która zrobiła duże wrażenie. Dobrym pomysłem okazała się tu… rezygnacja z szukania pomysłu. Nie ma tu już nic prócz obojga bohaterów na proscenium. Dramatyczny dialog z tragicznym zakończeniem. Pełen ekspresji śpiew i projekcja zbliżeń twarzy obydwojga na wielkim ekranie.

Swój niewątpliwy sukces spektakl zawdzięcza głównie stronie muzycznej, przede wszystkim obsadzie obu głównych ról. Jako Carmen wystąpiła uznana interpretatorka tej roli, izraelska śpiewaczka, Rinat Shaham, dysponująca nie tylko świetnie brzmiącym mezzosopranem o bardzo plastycznej ekspresji, ale i umiejąca się nim posługiwać jako środkiem tworzenia postaci. To bardzo cenne, a niestety nieczęste wśród śpiewaków operowych. Z jej kreacji, wielekroć powtarzanej, wiało niestety nieco rutyną. Na wielkie pochwały zasłużył amerykański tenor Leonardo Capalbo jako Don José, obdarzony głosem o ciekawej barwie i umiejący przekazać charakteryzującą jego bohatera ogromną skalę emocji. Dzięki temu okazał się niezwykle przekonujący, bardziej jeszcze niż jego partnerka, i to on głównie tworzył dramaturgię spektaklu. Mniej ciekawy był występ Mariusza Godlewskiego, który w roli Escamilla zaprezentował się, mimo dobrze zaśpiewanej partii, mało wyraziście. Bardzo dobre wrażenie wywarła natomiast w roli Micaëli Ewa Tracz, imponująca pięknym prowadzeniem frazy, śpiewająca przejmującą ekspresją. Dodajmy do tego dobrą pod względem wokalnym obsadę licznych mniejszych ról, a będziemy mieli powód do pełnej satysfakcji. Nie byłoby jej oczywiście, gdyby nie orkiestra i chór. Dyrygentka Keri-Lynn Wilson prowadziła spektakl z nerwem, panując nad dramaturgią i zachowując dobre proporcje między śpiewem, nigdy niezagłuszanym, a eksponowaniem wspaniale przez Bizeta zinstrumentowanej partii orkiestrowej. Można jej natomiast zarzucić zbyt małą elastyczność w kwestii temp. W tej operze wyjątkowo odpowiedzialne zadanie ma chór, a w znacznych fragmentach jego męska część – żołnierze, przemytnicy. Za jego świetne przygotowanie wielkie brawa należą się jego szefowi, Mirosławowi Janowskiemu. Tak więc jeśli ktoś chciałby zobaczyć ciekawą propozycję sceniczną Carmen, pozostanie pewnie rozczarowany, jeśli natomiast zadowoli się wykonaniem muzycznym na bardzo dobrym poziomie – będzie miał powody do satysfakcji.

12-09-2018

galeria zdjęć Carmen, reż. Andrzej Chyra, Teatr Wielki Opera Narodowa <i>Carmen</i>, reż. Andrzej Chyra, Teatr Wielki Opera Narodowa <i>Carmen</i>, reż. Andrzej Chyra, Teatr Wielki Opera Narodowa <i>Carmen</i>, reż. Andrzej Chyra, Teatr Wielki Opera Narodowa ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Wielki Opera Narodowa
Georges Bizet
Carmen
libretto: Henri Meilhac, Ludovic Halevy
kierownictwo muzyczne: Keri-Lynn Wilson
reżyseria: Andrzej Chyra
scenografia: Barbara Hanicka
kostiumy: Magdalena Maciejewska
choreografia: Jacek Przybyłowicz
przygotowanie chóru: Mirosław Janowski
przygotowanie chóru chłopięcego: Danuta Chmurska
reżyseria świateł: Bartosz Nalazek
projekcje video: Michał Jankowski
dramaturg: Małgorzata Sikorska-Miszczuk
obsada: Carmen - Rinat Shaham / Monika Ledion-Porczyńska, Ewa Tracz / Katarzyna Tylnik, Leonardo Capalbo / Dario di Vietri, Mariusz Godlewski / Michał Partyka, Anna Bernacka / Joanna Motulewicz, Joanna Kędzior / Maria Domżał, Damian Wilma / Paweł Trojak, Tomasz Madej / Piotr Maciejowski, Kamil Zdebel, Krzysztof Bączyk / Dariusz Perczak, Maciej Mikołajczyk / Jacek Beler
Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego Opery Narodowej
Chór Chłopięcy „Artos” im. Władysława Skoraczewskiego
premiera: 7.06.2018

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: