AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Sztuka i pieniądze

Ostatnia taśma Krappa, reż. Robert Wilson, Change Performing Arts (Włochy)
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
Fot. Lucie Jansch  

4 października 2016 roku Robert Wilson ukończył siedemdziesiąt pięć lat. Świętował ten dzień w Berlinie. Główne uroczystości urodzinowe zostały jednak zorganizowane w Nowym Jorku. W niedzielę 16 października solenizant wziął udział w publicznym brunchu. Bilet kosztował 750 dolarów. Więcej, bo 1250 dolarów, trzeba było zapłacić za obejrzenie Michaiła Barysznikowa w amerykańskiej premierze najnowszego przedstawienia Wilsona Letter To A Man.

Kto miał wolne 10 tysięcy dolarów, mógł sobie kupić prawo do tytułu „10th Anniversary Patron” – „Sponsor 10-lecia”. A to z okazji okrągłej rocznicy założenia przez Wilsona sławnego Watermill Center, instytucji hojnie wspierającej grantami młodych artystów w poszukiwaniu nowych języków sztuki. Fundacja, zarządzająca dochodami Wilsona, stara się unikać wpływów ideologii czy polityki w promowaniu kultury wysokiej.

Historia zatoczyła fascynujące koło. W 1970 roku nowojorska Metropolitan Opera odmówiła współfinansowania opery Wilsona i Philipa Glassa Einstein on the Beach, godząc się tylko na wypożyczenie sali w niedzielę za kosmiczne pieniądze. Artysta nie zrezygnował. Zadłużył się po uszy, ale jakimś cudem zebrał milion dolarów i wynajął salę. Bilety rozeszły się w dwa dni. Na nowojorską premierę przyjechał nawet ojciec Wilsona. Pierwszy raz w życiu był dumny z syna. Dziś Einstein on the Beach uchodzi za jedno z największych osiągnięć artystycznych XX wieku, a amerykańscy milionerzy płacą krocie za samą przyjemność rozmowy z artystą.

Miesiąc po urodzinach Robert Wilson zagrał we Wrocławiu Ostatnią taśmę Krappa. Sławna sztuka Becketta nadawała się chyba najlepiej na obchody sędziwego jubileuszu. Stary artysta Krapp poświęcił miłość dla sztuki. Czy było warto? Stworzył dzieło, ale sukcesu nie odniósł. Wilson nie ma litości dla swego bohatera. Sam go zresztą gra. Jego Krapp nie tylko wyrzeka się życia, lecz też wypróżnia z własnego człowieczeństwa. Ma twarz pomalowaną na biało, rusza się chwilami jak zombie lub postać z niemego filmu Fritza Langa, zamiera w dziwnych pozycjach, kwiczy i jęczy, sztucznie melorecytuje słowa.

Krapp ma sześćdziesiąt dziewięć lat. Wilson był jego rówieśnikiem podczas premiery Ostatniej taśmy w Spoleto siedem lat temu. Dziś jest znacznie starszy od swego bohatera. Lekko przytył. Trochę wyłysiał. Jego głos wibruje może bardziej niż przed siedmiu laty. Inscenizacja niewiele się jednak zmieniła. Efekty wizualne i akustyczne wciąż dominują nad słowami. Wilson ignoruje dotychczasową tradycję wystawiania sztuki, ugruntowaną przez cztery realizacje samego Becketta, po dwie w Berlinie (1969 i 1977) i Paryżu (1970 i 1975).

Półtorastronicowe didaskalia poprzedzające pierwsze słowa Ostatniej taśmy Krappa w inscenizacji Wilsona zostały rozbudowane do dwudziestominutowej, niemej sceny. Spektakl zaczyna się od przeraźliwego grzmotu. Potężna burza narasta. Błyskawice z hukiem rozświetlają przestrzeń. Deszcz zdaje się zalewać scenę. Świetne efekty wizualne zatapiają w ulewie cały świat Krappa. W półmroku można dostrzec jego czarną sylwetkę. Siedzi nieruchomo za stołem. Długo trwa w bezruchu. Huk ulewy wzmaga się do granic wytrzymałości. Błyskawice oświetlają białą twarz.

Burza ciągnie się w nieskończoność. Groza pięknych obrazów narasta i coraz bardziej przeraża. Sławna scena jedzenia banana nabiera podczas ulewy nowych znaczeń. Po każdym kęsie Wilson mamrocze coś szybko i bezgłośnie, jak automat. Jego twarz tężeje w niemym krzyku, jak na obrazie Muncha. Banan to ostatnie ogniwo łączące go z przyrodą, ze światem.

Krapp porusza się, jakby wciąż tańczył. W życiu Wilsona taniec był od początku skuteczną terapią. Jako dziecko mały Bob bardzo się jąkał i to nauczycielka baletu w teksańskim Waco, gdzie wtedy mieszkał z rodzicami, poradziła mu, żeby wolniej mówił i wolniej się ruszał. To mu bardzo pomogło. W przyszłości radykalnie zwolniony ruch miał stać się znakiem rozpoznawczym jego sławnych choreografii.

Źródłem problemów Wilsona było zapewne surowe wychowanie. Jego ojciec, burmistrz Waco i zagorzały chrześcijanin, wymagał od syna, by chodził do kościoła i został prawnikiem. A Bob był gejem i przyjaźnił się z czarnym chłopcem, co w rasistowskim Waco mogło być tylko źródłem wielu niemiłych konfliktów i kłopotów z akceptacją własnej cielesności.

Młody Wilson miewał też poważne trudności z procesowaniem wiedzy. Wolno się uczył. Ten problem też przezwyciężył ruchem. Podczas studiowania architektury w nowojorskim Instytucie Pratta zapisał się na dodatkowe zajęcia z tańca. Wynalazł wtedy własny, bardzo osobisty, zapętlony ruch ciała, a w efekcie zintegrował swoją osobowość i na zawsze uwolnił się od wstydliwych dolegliwości. Wtedy też po raz pierwszy wystąpił publicznie. Jego solowy, rewolucyjny taniec zachwycił profesorów Instytutu Pratta. Unikalne choreografie, zbudowane na powtarzających się w nieskończoność strukturach, przyczyniły się potem do sukcesu takich przedstawień jak Einstein on the Beach czy Woyzeck. W Ostatniej taśmie sławny taniec Wilsona zdaje się zanikać, zamiera często w pół ruchu, jak żywot Krappa. Ale wciąż jest rozpoznawalny.

Podczas spektaklu Krapp często zastyga w charakterystycznym kroku z podniesioną wysoko nogą, jak to wcześniej czyniło wielu aktorów i tancerzy w spektaklach Wilsona. Te autocytaty pogłębiają portret sędziwego artysty. Wilson stapia się z Krappem. Przesłuchiwanie urodzinowych taśm z głosem młodego Krappa dokonuje się równolegle z odtwarzaniem fragmentów choreografii z dawnych przedstawień Wilsona. Stare taśmy zachowały głos młodego Krappa, a w ciele Wilsona przetrwała pamięć dawnych ruchów.

Kiedy wreszcie burza ustała i padły pierwszy słowa, doznałem szoku. Wcześniej ta właśnie sztuka Becketta nie robiła na mnie większego wrażenia. Tadeusz Łomnicki, choć genialny, zanudził mnie na śmierć. Teraz jednak chłonąłem każdy wyraz. Rozumiałem Krappa. Śmiałem się z sarkastycznych reakcji Wilsona na jego własny głos z taśmy. Ostatnie słowa sztuki wciąż dźwięczą mi w uszach. Krapp nie chce, by wróciły jego najlepsze lata. Nie chce znowu być szczęśliwy. Trzeba się samemu zestarzeć, żeby pojąć dojmującą głębię tego przesłania.

Przedstawienie Wilsona po raz kolejny dowodzi, że nowe technologie mogą sprzyjać artystom teatru. Muszą być tylko perfekcyjnie zastosowane. Kilka lat temu podczas pokazu głośnego spektaklu Wilsona Woyzeck z muzyką Toma Waitsa trzy ostatnie rzędy we Wrocławskim Teatrze Współczesnym zajmowali eksperci od świateł i ich magiczne skrzynki. Agresywne dźwięki i efekty świetlne w Ostatniej taśmie Krappa również rewelacyjnie wzmacniają działania aktorskie i słowa sztuki. Nie jest to oczywiście spektakl tani. Ale Wilson wykazuje równą kreatywność w komponowaniu widowisk, co w zdobywaniu funduszy na swoje ambitne projekty. Ostatnia taśma Krappa została zrealizowana na zlecenie Festiwalu Spoleto 52 i Grand Théâtre de Luxemburg, a wyprodukowana przez niezależną firmę producencką z Mediolanu, nazywającą się programowo: Change Performing Arts.

Polecam teatr Roberta Wilsona uwadze polskich reżyserów. Nasi rodzimi artyści często z automatu domagają się pieniędzy publicznych na swoje realizacje. Wilson nie traktuje sztuki jak rozkapryszone dziecko, któremu z racji wrodzonego geniuszu czy ukończenia porządnej szkoły teatralnej wszystko się należy. Z każdym ambitnym przedsięwzięciem artystycznym wiąże się przecież ryzyko, także finansowe. Amerykański reżyser sam bierze za to ryzyko pełną odpowiedzialność. I tworzy arcydzieła. Może właśnie dlatego.

16-11-2016

galeria zdjęć Ostatnia taśma Krappa, reż. Robert Wilson, Change Performing Arts <i>Ostatnia taśma Krappa</i>, reż. Robert Wilson, Change Performing Arts <i>Ostatnia taśma Krappa</i>, reż. Robert Wilson, Change Performing Arts <i>Ostatnia taśma Krappa</i>, reż. Robert Wilson, Change Performing Arts ZOBACZ WIĘCEJ
 

Change Performing Arts (Włochy)
Samuel Beckett
Ostatnia taśma Krappa
reżyseria: Robert Wilson
światła: A. J. Weissbard
kostiumy i współpraca scenograficzna: Yashi
obsada: Robert Wilson
premiera: 28.06.2009

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: