AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Takie buty

Czego nie widać, reż. Marcin Sławiński, Teatr Polski we Wrocławiu
Doktor nauk humanistycznych, krytyk teatralny, członek redakcji portalu „Teatralny.pl”. Pisze dla „Teatru”, kwartalnika „nietak!t”, internetowego czasopisma „Performer” i „Dialogu”. Współautor e-booka Offologia dla opornych. Współorganizuje Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej we Wrocławiu.
A A A
fot. Mikołaj Pływacz  

Około sto pięćdziesiąt metrów w linii prostej - jeżeli iść ulicą Świdnicką, a następnie skręcić w lewo na plac Teatralny, wyjdzie o jakieś czterdzieści metrów więcej - tyle dzieli Scenę Kameralną Teatru Polskiego we Wrocławiu od pięknego neobarokowego budynku, w którym, oprócz Wrocławskiego Teatru Lalek, mieści się prywatny Teatr Komedia. Wszystko wskazuje na to, że niedługo dzielić i różnić te dwie sceny będzie jedynie owa skromna fizyczna odległość. Oraz ceny wstępu. Bilety do Teatru Komedii są trzy razy droższe, bo za twarze znane z filmów i seriali należy dopłacić.

Ale po kolei. Reklamując Czego nie widać, Teatr Polski zapraszał nas na „przebój scen całego świata”, czyli „gigantyczny hit kasowy, latami nieschodzący z afiszy”. Z tym akurat nie zamierzam dyskutować. Problem natomiast mam już z kolejnym zdaniem notki programowej: „Chcieliby Państwo zobaczyć teatr w teatrze, sprawdzić, jak wygląda granie przedstawienia z perspektywy zaplecza scenicznego?”. Otóż, gdyby być dokładnym, nie chodzi tu o „teatr w teatrze”, tylko o „farsę w farsie”. Tym bardziej nie radziłbym na podstawie przedstawienia w reżyserii Marcina Sławińskiego wnioskować o tym, jak wygląda teatr od jego zazwyczaj ukrytej przed widzem strony. Chyba że w Teatrze Polskim „na scenicznym zapleczu” aktorzy rzeczywiście (tu przywołuję sceny ze spektaklu) ścigają siebie nawzajem z siekierą w ręku, a jak nie z siekierą, to z kaktusem, który wcześniej czy później (kaktusy już tak mają) wymierzy swoje liczne ostrza w czyjeś pośladki? Albo zmuszeni są wynajdywać kolejne kryjówki dla butelki z alkoholem, która nie ma trafić do rąk (ręce w tym przypadku są, rzecz jasna, instancją przejściową) mającego wiadome uzależnienie kolegi. Albo próbują znaleźć wolną chwilkę pomiędzy powyżej opisanymi czynnościami i zakomunikować wreszcie kochankowi, że ten niedługo zostanie ojcem. Innymi słowy, proszę ze sceptycyzmem podejść do sugestii, że na „zapleczach teatralnych” nagminnie kręcą kolejne, zdecydowanie nie najlepsze, odcinki The Benny Hill Show.

Obawiam się też, że farsa, przez „wielu uznana za najśmieszniejszą farsę wszech czasów”, nazbyt zabawną dla wielu współczesnych widzów raczej nie będzie. Mnie, na przykład, potwornie nużyła, permanentnie prowokując ataki hiszpańskiego wstydu. Ale przypuśćmy, że to jest kwestia gustu i poczucia humoru (do tej kwestii powrócę później), bo niektórzy na sali rzeczywiście od czasu do czasu wybuchali śmiechem (przeważnie w drugiej części trwającego ponad dwie godziny przedstawienia). Przypuśćmy też, że powodem tego śmiechu było akurat to, co widzieli na scenie. Nalegać jednakowoż będę, że „misterna konstrukcja sztuki” (znowu notka na stronie internetowej teatru) mogła za taką uchodzić w czasach powstania sztuki, czyli na początku lat osiemdziesiątych. Mogła taką pozostawać do końca owych lat osiemdziesiątych, a nawet jeszcze na początku kolejnej dekady, bo to rzeczywiście bardzo sprawnie pomyślany utwór. Michael Frayn w pełni zasłużenie dostał za nią kilka prestiżowych nagród. Ale nie jest to żaden Molier czy Arystofanes. Nie ten poziom, bo i zupełnie inne cele autorowi wydawały się przyświecać.

Czas nie oszczędził wykorzystanego przez Frayna zabiegu dramaturgicznego, jak to często z tego rodzaju zabiegami bywa. Szybko spowszedniał. Oglądanie szykującego się do premiery zespołu, trzykrotne powtórzenie tej samej historii, tylko z innej nieco perspektywy, dzisiaj, w dobie interaktywnych odcinków Czarnego lustra na Netflixie, wywoływać powinno jedynie wzruszenie ramion. Tym bardziej że we wrocławskiej wersji z wpisanego w Czego nie widać meta-poziomu nic w zasadzie nie wynika. Postacie „na scenie” zachowują się tak samo jak „poza sceną” - stereotypowo, nadekspresyjnie, idiotycznie. Nie ma w tym wystarczającego dystansu nawet dla porządnej parodii. Sławiński to nie Klata, który wystawiając ten sam tekst w Teatrze Wybrzeże szukał nieoczywistych i aktualnych tropów interpretacyjnych.

Tu nikt się na oryginalność nie sili. Motto sztuki: „Schodź zawsze z nagich szczytów rozumności w zielone doliny głupoty”, które absolwent filozofii Frayn zapożyczył u Ludwiga Wittgensteina, bierze się za dosłowną instrukcję. Scenografia Wojciecha Stefaniaka to standardowa maszynka do grania większości podobnych rzeczy - salon willi z licznymi drzwiami, którymi bohaterowie będą z zachłannością, jak to w farsach, trzaskać. Znowuż, wiem, że ta „typowość” u Frayna jest zamierzona i da się w niej dopatrzeć elementów tego, co dzisiaj nazywamy postironią, a chociażby wiecznego gogolowskiego: „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!”. Ale żeby to ładnie z oryginału wydobyć, potrzebna jest dobra wola reżysera. Sławińskiego podobne niuanse i zabawy w metafory oraz ewentualne współczesne konteksty wydają się nie interesować.

Żeby nie było, lubię się pośmiać. I to bardzo. Z ostrego, niepoprawnego politycznie stand-upu, czystego absurdu montypythonowskich skeczy, filmów braci Coenów i Woody’ego Allena, a nawet ze sztubackich żartów ze spektakli dla dzieci... Opcji jest naprawdę mnóstwo. Wrocławska premiera proponuje, jak dla mnie, jedną ze słabszych i wątpliwych. Do tego stopnia, że szkoda mi było w tej sytuacji aktorów i aktorek. No dobrze, szkoda mi było jednego aktora z całej tej obsady, w której wykonaniu zobaczyłem przedstawienie (bo obsad jest kilka). Był nim Jakub Giel. To dobry aktor. Cenię jego charyzmę, warsztat i talent komiczny. Chwilami wydawało mi się, że podobnie jak grany przez niego bohater, nie wie, po co w tym wszystkim uczestniczy i jaki jest w tym wszystkim sens.

Podsumowując, w Czego nie widać nomen omen - nie widać, aby Teatr Polski we Wrocławiu przejmował się rolą, jaką powinien pełnić w około milionowym mieście uniwersyteckim. Podczas audycji w Radio Wrocław zapytany o swoje pretensje do Teatru Polskiego w świetle faktu (który zresztą potrzebuje weryfikacji), że publiczności na jego przedstawieniach nie brakuje (tego argumentu bym nie bagatelizował, ale to temat na osobny tekst), bez większego zastanowienia, nieco intuicyjnie i emocjonalnie odpowiedziałem, że zwyczajnie nie mogę zgodzić się z tym, że główny teatr w naszym mieście wygląda tak, jak w tej chwili wygląda. Co miałem na myśli? Otóż w największym skrócie: wystawianie fars na Scenie Kameralnej, na Dużej zaś męczenie klasyki (Sen nocy letniej), przewracanie w grobach poetów z okazji jubileuszy (Czas na mnie), odgrzewanie starych kotletów (Zmierz świtem) oraz urządzanie niekończących się benefisów Dariusza Bereskiego (Szewcy i Bracia Karamazow) - to wątpliwa strategia walki o miano „teatralnej stolicy kraju”, do którego niegdyś (w sumie jeszcze nie tak dawno) Wrocław aspirował. W Czego nie widać znajduję kolejne potwierdzenie tej mojej intuicji i tych moich emocji. Wzrosła też moja niezgoda. „Takie buty” - jak powiedziała jedna z bohaterek przedstawienia.

26-07-2023

Teatr Polski we Wrocławiu
Michael Frayn
Czego nie widać
przekład: Karol Jakubowicz i Małgorzata Semil
reżyseria: Marcin Sławiński
scenografia: Wojciech Stefaniak
kostiumy: Elżbieta Terlikowska
obsada: Monika Bolly/Aldona Struzik, Mariusz Kiljan/Ernest Nita, Maciej Gisman/Błażej Michalski, Aleksandra Chapko/Beata Śliwińska, Marika Klarman-Gisman/Lucyna Szierok-Giel, Jakub Giel/Jakub Grębski, Agata Obłąkowska-Mazurkiewicz/Klementyna Umer, Krzysztof Brzazgoń/Marcin Piejaś, Andrzej Gałła/Edwin Petrykat
premiera: 13.05.2023

galeria zdjęć Czego nie widać, reż. Marcin Sławiński, Teatr Polski we Wrocławiu Czego nie widać, reż. Marcin Sławiński, Teatr Polski we Wrocławiu Czego nie widać, reż. Marcin Sławiński, Teatr Polski we Wrocławiu Czego nie widać, reż. Marcin Sławiński, Teatr Polski we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (9)
  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-03-22   10:13:44
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노 검증업체.COM

  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-03-01   09:18:18
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노사이트.com

  • Użytkownik niezalogowany commercial fencing contractors Cache Valley
    commercial fencing contractors Cache Valley 2024-02-11   12:29:11
    Cytuj

    Dziękuję za ten wnikliwy wpis na blogu! Twoja perspektywa dodała głębi temu tematowi. Poznaj nasze rozwiązania w zakresie ogrodzeń komercyjnych: commercial fencing contractors Cache Valley

  • Użytkownik niezalogowany Logan Concrete
    Logan Concrete 2024-02-10   16:53:12
    Cytuj

    Your blog is truly impressive! The content you've shared is not only interesting but also captivating. Thank you so much for taking the time to share your insights and knowledge with us. - concrete driveway installation Logan

  • Użytkownik niezalogowany colorgame
    colorgame 2023-12-19   06:58:27
    Cytuj

    This article is exceptionally well-written, very useful for us, and I'm grateful for your share. I'll also pass it along to others. How to Win Color Game Coloring Games APK

  • Użytkownik niezalogowany OKBet
    OKBet 2023-12-07   04:13:48
    Cytuj

    nice blog! its interesting. thank you for sharing. OKBet gaming

  • Użytkownik niezalogowany brownsunny148
    brownsunny148 2023-11-22   11:37:06
    Cytuj

    What a great stage, one day during my summer vacation suika game, I will definitely go there

  • Użytkownik niezalogowany James
    James 2023-09-09   07:47:32
    Cytuj

    We visited the polish theatre last time we went over. It was great. Can't remember what play we say but it was incredible regardless. Highly recommend. Tim - Concrete stenciling in Ballarat

  • Użytkownik niezalogowany Artir
    Artir 2023-07-28   00:32:05
    Cytuj

    Szkoda tak doskonalego piora na pisanie o tym wstydzie i bełkocie! Kazda recenzja tylko im daje slad istnienia. a powinni zapasc w niebut!