Wściekłość i wrzask
Jest rok 1040. Szkocja przypomina wielkie pole bitwy usłane trupami. Żywi nie różnią się od martwych. To cienie. Życie jest opowieścią idioty, pełną wściekłości i wrzasku, ale bez sensu.
Tylko idioci mogli dopuścić do tego, by światem rządziła bogini Hekate i jej trzy Wiedźmy. Hekate, kojarzona z czarną magią, wciela kobiecą boskość i wściekłość. Przedstawiano ją często z trzema twarzami i trzema ciałami, bo łączyła księżyc i ziemię ze światem podziemnym. W inscenizacji Agaty Dudy-Gracz Hekate to czarny anioł śmierci, z wielkimi skrzydłami i potężnym głosem. Rewelacyjna Emose Uhunmwangho przemienia Hekate w kapłankę czarnej mszy. Jej wspaniały głos krąży złowieszczo nad stosami trupów, ożywających z rzadka i tylko na krótką chwilę.
Makbet w Teatrze Muzycznym Capitol porywa od pierwszego obrazu. Agata Duda-Gracz to dziś bez wątpienia najwybitniejsza wizjonerka w polskim teatrze. Znakomicie kontynuuje artystyczny dialog z Szekspirem, rozpoczęty już w czasach elżbietańskich. Tekst sztuki jest wszak unikalnym świadectwem takiego właśnie dialogu. Zachował się tylko w adaptacji innego wielkiego poety. Oryginał Szekspira zaginął.
W elżbietańskiej Anglii teatr był instytucją komercyjną, miał przynosić dochody. Po sukcesie przedstawienia autorzy byli zwykle proszeni o dokonanie kilku przeróbek, żeby można było ponownie wystawić ten sam tytuł z dopiskiem „nowa wersja”. Reklama, jak dzisiaj, rządziła rynkiem sztuki. Po śmierci Szekspira zespół King’s Men zaprosił do współpracy Thomasa Middletona, równie wielkiego i sławnego wtedy poetę. Tylko Middletonowi powierzano „poprawianie” Szekspirowskich tekstów na nowe wersje. On też został poproszony o przygotowanie adaptacji Makbeta, prawdopodobnie w 1616 roku, dziesięć lat po powstaniu sztuki i kilka miesięcy po pogrzebie Szekspira.
Uczeni bez powodzenia próbowali zrekonstruować oryginalny tekst Makbeta. To zresztą nie jedyne dzieło Szekspira zachowane wyłącznie w adaptacji innego autora. Dwie inne sztuki, Miarka za miarkę i Wszystko dobre, co się dobrze kończy, również przetrwały do naszych czasów tylko w przeróbkach Middletona. W czasach elżbietańskich nie respektowano prawa autorskiego. Poeci często tworzyli sztuki wspólnie. Szekspir zresztą także. Kilka tekstów napisał z kolegami. W pracy nad Henrykiem VI towarzyszył mu na przykład nieco starszy i sławniejszy Christopher Marlow.
Middleton wprowadził do szekspirowskiego Makbeta postać Hekate i pieśni zapożyczone z jego własnej tragikomedii The Witch (Wiedźma). Duda-Gracz rozbudowuje rolę Hekate, skutecznie wzmacniając symboliczny wymiar bogini magii. Uhunmwangho jako czarny anioł śmierci narzuca przedstawieniu wyrazistą interpretację i pogłębia dojmujący nihilizm tekstu.
Podobnie jak Middleton, polska inscenizatorka wzbogaca też sztukę o kolejne pieśni i transową muzykę. Maja Kleszcz i Wojciech Krzak stworzyli w Makbecie gęsty pejzaż dźwiękowy, bardzo nowoczesny choć wypełniony echami muzyki celtyckiej i renesansowej. Muzyka w zasadzie nigdy nie milknie. Dźwięki wyczarowane przez Kleszcz i Krzaka znakomicie dopełniają przedstawienie, tworząc unikalną przestrzeń do zamieszkania, co zresztą aktorzy znakomicie wykorzystują. W języku polskim nie sposób oddać niezwykłej muzykalności oryginalnego tekstu Makbeta. Przekład Barańczaka, prosty i chwilami bardzo udany, pozostaje jednak tylko przekładem. Dźwiękowe bogactwo angielskiego oryginału należy do niedościgłych arcydzieł teatru europejskiego. Natchnione wokalizy Łukasza Wójcika w języku angielskim przywoływały chwilami wyjątkowy urok muzyki elżbietańskiej.
Inscenizacja Dudy-Gracz to mistrzowski popis kreatywnej wyobraźni. Reżyserka rezygnuje z konwencjonalnej scenografii i całą uwagę skupia na artystach. Świetna praca z aktorem zdecydowanie wyróżnia Makbeta w Capitolu od większości przedstawień, które dziś można zobaczyć na polskich scenach. Duda-Gracz dla każdej z czterdziestu postaci skomponowała osobną partyturę. Każdy artysta jest dla niej równie ważny. Każdy zostaje uszanowany w swej odrębności. I każdy zamieszkuje scenę w unikalny sposób, współtworząc zagęszczoną i wielowątkową atmosferę spektaklu. Dawno nie widziałem w teatrze tak bardzo udanych i tak pięknych scen zbiorowych.
Przestrzeń sceniczna, choć pozbawiona scenografii, nie jest „pusta”. Na podłodze, w tyle sceny, ustawiona została ogromna, ruchoma platforma. Unosi się często w górę, niczym kontener olbrzymiej śmieciarki, i wtedy proscenium zamienia się w rów lub śmietnik, do którego wpadają trupy.
Pochyła scena umożliwia tworzenie wspaniałych obrazów. Tam też przez całe przedstawienie przebywa Makbet, uwięziony w prostokącie światła na podłodze. Półnagi Cezary Studniak to trochę dziki Szkot MacBheatha mac Fhionnlaigh (jak brzmiało po celtycku imię historycznego Makbeta), a trochę współczesny tancerz butō. Artysta tworzy przejmujące studium szaleństwa człowieka uwięzionego we własnym losie. Nigdy nie opuszcza rozświetlonego prostokąta na scenie. Co z kolei znakomicie ożywia inscenizację, bo unieruchomiony Studniak narzuca innym aktorom konieczność kreatywnego rozwiązywania kolejnych scen. To tylko jeden z wielu nośnych pomysłów reżyserskich Agaty Dudy-Gracz. Znakomicie przy tym zrealizowany. Tak jeszcze roli Makbeta nikt nie grał. Wielka kreacja Cezarego Studniaka należy do najwybitniejszych osiągnięć tego wyjątkowo wrażliwego artysty.
W spektaklu Dudy-Gracz wiele ról jest znakomitych. Zachwycał Maciej Maciejewski, najpierw jako skacowany odźwierny zamku Makbeta, a potem okrutny Seyton, towarzysz Makbeta. Rola odźwiernego jest szczególnie trudna. To postać komiczna w tragedii pełnej grozy. Odźwierny Maciejewskiego był i śmieszny, i straszny. A jego Seyton przerażał złym traktowaniem kobiet. Justyna Szafran, jedna z największych dziś w Polsce artystek teatru, w niewielkiej roli żony MacDuffa zbudowała wstrząsający portret dumnej żony i matki, niegodzącej się na tryumf bezdusznej przemocy. Świetne były wszystkie trzy Wiedźmy. Helena Sujecka, Agnieszka Oryńska-Lesicka i Justyna Antoniak nie schodziły ze sceny i z przeraźliwym wrzaskiem rzucały się na każdego nowego trupa.
Duda-Gracz myśli obrazami. We wrocławskim przedstawieniu olbrzymią rolę odgrywa światło. Perfekcyjnie wydobywa z mroku ludzkie kształty, często kalekie i zniekształcone. Uroda rozświetlanych rzeźb splątanych ciał oszałamia. Duża w tym zasługa Katarzyny Łuszczyk, wybitnej reżyserki świateł. Mistrzowskie są jej gry kolorami, półcieniami, iluzją. Łuszczyk i Duda-Gracz budują symultaniczne przestrzenie z lokalnymi perspektywami na wzór sztuki średniowiecznej. Światło wydobywa z mroku sceny i z mroku ludzkich dusz jakieś archaiczne, zapomniane energie, zwykle groźne i przerażające.
Agata Duda-Gracz toczy artystyczny dialog z Szekspirem i Middletonem jak równa z równymi. Legendarną niestabilność Szekspirowskiego tekstu wykorzystuje do pogłębienia znaczeń w widowisku. Nie uwspółcześnia wieszcza, nie epatuje własną wyobraźnią, ale zanurza się wraz z aktorami w mroczną przeszłość. Każdy w tym przedstawieniu jest potencjalnym Makbetem, każdy może stać się Lady Makbet.
Kilka przypadkowych zdań, w dodatku wypowiedzianych przez istoty mało wiarygodne, bo Wiedźmy, zmienia całe życie głównych bohaterów. Czy siła słowa może być aż tak wielka? Dzieje Makbeta i jego żony to wciąż wielka przestroga. Wyrazy miewają moc sprawczą, mogą nawet zabić. Polecam ten spektakl szczególnie naszym politykom.
Czy człowiek w ogóle może być wolny? Czy Hekate i jej Wiedźmy stracą kiedykolwiek władzę nad nami? Duda-Gracz, więżąc Studniaka w prostokącie światła, zdaje się nie mieć złudzeń. Wszyscy jesteśmy Makbetami, zdolnymi do najgorszych przestępstw i niegodziwości. Zresztą do podobnych wniosków dochodzą dziś także uczeni. Amerykański psycholog Philip Zimbardo już w 1971 roku przeprowadził sławny „eksperyment więzienny”, dowodząc, że zależnie od warunków każdy z nas może się wcielić w oprawcę albo ofiarę. Trzy dekady później już nie studenci, ale zwykli żołnierze nie mogli się powstrzymać przed poniżaniem i torturowaniem więźniów w Guantanamo.
W spektaklu Dudy-Gracz każdy jest podły. Król Duncan, zanim zostanie zarżnięty przez Makbeta, gwałci Lady Makbet. Trudno go potem żałować. Jego syn Malcolm to zniewieściały kretyn. Artur Caturian zbudował w tej roli istną perełkę aktorską. Tylko przypadkiem Malcolm pokonuje w finale Makbeta. Wpada na kretyński z perspektywy sztuki wojennej pomysł wycięcia gałęzi z Lasu Birnamskiego i karze żołnierzom dźwigać te gałęzie przed sobą. Nie wie, że Wiedźmy przepowiedziały Makbetowi śmierć tylko wtedy, gdy ruszy na niego Las.
Inni gwałcą własne żony. Mordują kobiety i dzieci. W finale prostokąt światła przenosi się z Makbeta na zidiociałego Malcolma. Ten długo stoi w pozycji Chrystusa Zbawiciela, a równie zidiociały tłum śpiewa mu, że jest królem. Żadnej nadziei na świetlaną przyszłość. Malcom to także Makbet. W ostatniej scenie bezskutecznie próbuje wydostać się z czworoboku światła. Wciąż słyszę złowieszcze słowa Makbeta, że życie to opowieść idioty, pełna wściekłości i wrzasku, i nic nie znacząca.
18-10-2017
galeria zdjęć Makbet, reż. Agata Duda-Gracz, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
William Shakespeare
Makbet
przekład: Stanisław Barańczak
adaptacja, scenografia, kostiumy i reżyseria: Agata Duda-Gracz
muzyka i kierownictwo muzyczne: Maja Kleszcz i Wojciech Krzak
reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk
ruch sceniczny: Tomasz Wesołowski
praca nad słowem: Michał Pabian
przygotowanie wokalne: Magdalena Śniadecka, Ewa Głowacka-Fierek
muzyka na żywo: Maja Kleszcz, Marta Maślanka, Wojciech Krzak
obsada: Emose Uhunmwangho, Helena Sujecka, Agnieszka Oryńska-Lesicka, Justyna Antoniak, Magda Kumorek (gościnnie), Cezary Studniak, Maciej Maciejewski, Łukasz Wójcik, Maja Lewicka, Bartosz Picher, Artur Bocheński / Igor Kowalunas (gościnnie), Błażej Wójcik, Zbigniew Ruciński (Narodowy Stary Teatr) / Ildefons Stachowiak (Teatr Nowy w Poznaniu), Elżbieta Kłosińska, Artur Caturian, Bożena Bukowska, Tomasz Leszczyński, Ewa Szlempo, Krzysztof Wrona (gościnnie), Bruno Krywiak (gościnnie), Justyna Szafran, Wojciech Brzeziński (Teatr Ateneum w Warszawie), Klaudia Waszak (gościnnie), Paulina Jeżewska (gościnnie), Cezary Łukaszewicz (Teatr Polski we Wrocławiu) / Tomasz Wysocki (Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie), Adrian Kąca, Katarzyna Szkudlarek (gościnnie), Natalia Brudniak (gościnnie), Natalia Borysiewicz (gościnnie), Alicja Konarska (gościnnie), Malwina Stępińska (gościnnie), Małgorzata Urbanowicz (gościnnie), Barbara Gołębiowska (Studium Musicalowe Capitol), Adrianna Górka (Studium Musicalowe Capitol), Żaneta Kwiatek (Studium Musicalowe Capitol), Karolina Moc (Studium Musicalowe Capitol), Paula Musiał (Studium Musicalowe Capitol), Marta Sapalska (Studium Musicalowe Capitol), Piotr Małecki, Michał Szymański, Filip Zaszewski (gościnnie)
premiera: 13.10.2017
Nie dziwią mnie negatywne komentarze, ponieważ spektakl dość "ciężki" szczególnie dla laika, który miał problem ze zrozumieniem sensu przedstawienia. Dla mnie spektakl rewelacyjny, poniekąd też trudny z uwagi na ogromną dawkę zła płynąca ze sceny. Widz jest zanurzony w krwawym, sheakspirowskim świecie po kolana. Świetna muzyka i scenografia dopełnia całość niezwykłym klimatem. Duda-Gracz wyśmienicie przedstawia "obrazy ludzkich demonow". Nie kopiuje oryginału, przedstawia własną wersję arcydzieła literackiego w niezwykle świeży sposób, ale jednoczenie zachowując liczne symbole i odwołania do klasycznej sztuki teatralnej.
Eksperyment Zimbardo na ktòry powołuje się powyżej pan Kocur nie został przeprowadzony z należytą dozą bezstronności ze strony autora. Nie zostało tym samym naukowo udowodnione że każdy może być zły z natury a to czy "wszyscy jesteśmy Makbetami" daleko wykracza poza ideę tego quasi-eksperymentu.
Bezsensowny pomysl ze zgwalceniem Lady Makbet przez kròla Duncana. Ròwnie dobrze można bylo pokazac że Duncan gwałci Makbeta albo Makbet gwałci Duncana. Rozumiem że akcja dzieje sie w 1040 i zapewne bylo okrutnie ale ten gwalt na lady Makbet dodal jej niepotrzebny motyw do zabòjstwa. Szekspira szlag by trafił zapewne na widok tej sceny.
Właśnie wróciłam ze spektaklu. Porażka. Kompletnie niezrozumiałe dialogi w pierwszym akcie, Teksty śpiewane w obcym języku, muzyka hałaśliwa, zjeżdżalnia początkowo wydawałoby się odkrywcza, ale po entym zjeździe po prostu nudna. Sam Makbet w kucki w jednym miejscu... może pomysł odkrywczy, ale co za dużo... Drugi akt już bardziej strawny, były wreszcie dialogi i dało się cokolwiek zrozumieć. Ale wciąż ten zsyp - bez sensu. Z Szekspirem przedstaw2ienie nie miało wiele wspólnego i gdyby nie to, że tekst jest mi znany, to zupełnie bym nie zgadła o co chodzi. No i te kolejne gwałty co chwilę zupełnie niepotrzebnie aż tak realistyczne. Koleżanka wyszła w przerwie, ja dotrwałam, ale spektaklu nikomu ze znajomych nie polecę.
Inscenizacja nie dogoniła arcydzieła. Pierwsze 3 akty były katorgą. Mam wrażenie że obecna sztuka zarówno filmowa jak i teatralna idzie w kierunku nie zachwycenia widza lecz sprzedania mu taniej rozrywki opartej na scenach m.in gwałtów. Trochę szacunku do widza, nie zawsze należy pokazywać wszystkiego, aby widz domyślił się o co chodzi. Sztukę uratował 4 i 5 akt rewelacyjne kreacje Lady Makduf i Malcolma, więc byle do przerwy.
ten spektakl to jakaś porażka - wszyscy gwałcą wszystkich, cycki i tyłki dookoła, a Makbet stoi z tabliczką "Makbet"... jeśli tak ma wyglądać sztuka współczesna, to jak mogę się wypisać ze sponsorowania tego czegoś?
Gość napisał(a):
Dołączam się do tej opinii, wyszliśmy po godzinie oglądania, nie dało się dłużej tego zdzierżyć, a szkoda, bo widowisko mogło być ciekawe.Nie podobało mi się. Wyrobiony widz teatralny nie musi oglądać brutalnych scen gwałtu żeby dotarł do niego przekaz o okrucienstwie swiata. Takie sceny to chyba tylko po to aby zwabić do teatru ciekawych sensacji. Im mniej treści tym więcej dziwacznych, rzekomo odkrywczych inscenizacji. To działo się w Teatrze Polskim pod dyrekcją Mieszkowskiego, w tym kierunku idzie też Opera /Krakowiacy i Górale/.Jest to zdaniem twórców nowe odczytanie klasyki. Jak dla mnie to twórzcie sobie państwo nową,współczesną klasykę a takiego Szekspira np. zostawcie w spokoju i nie poprawiajcie.
Serdecznie dziękuję za zauważenie mojej pracy nad światłem. Prosiłabym tylko o poprawę błędu w nazwisku. Pozdrawiam Katarzyna Łuszczyk
Sorry, ale zdanie "Wszyscy jesteśmy Makbetami, zdolnymi do najgorszych przestępstw i niegodziwości" jest bałamutne. Znam przynajmniej dwie osoby wierne zasadom etyki. Zatem nie wszyscy.