AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Wysoka śmiertelność teatru

Nowy Dekameron, realizacja zespołowa, opieka reż. Jacek Głomb, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy
"Nowy Dekameron", materiały organizatora  

„Najlepiej będzie opuścić to miejsce i uniknąć śmierci” – mówi Rafał Cieluch w Prologu wprowadzającym do Nowego Dekameronu. To zbiorowa kreacja aktorów legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej przygotowana pod opieką reżyserską Jacka Głomba. Bohaterowie dzieła Giovanniego Boccaccia opuszczali zadżumioną Florencję i wyjeżdżali na wieś. Wieczory spędzone z internetowym spektaklem (podzielonym na dwa odcinki) podsuwają inny kierunek: aby uniknąć śmierci, teatr musi opuścić Internet. 

Nowy Dekameron składa się z dziewiętnastu etiud będących inscenizacjami wybranych nowel z dzieła Boccaccia. Koncepcyjnie spina je bohater grany przez Rafała Cielucha, który, popijając whisky, siedzi przed laptopem i kliknięciami uruchamia kolejne odcinki. Kwarantannę spędza samotnie w mieszkaniu, gdzieś na opustoszałym blokowisku. Pustkę widać z balkonu, towarzyszy jej cisza. Gdy mężczyzna zdejmuje słuchawki, cały świat milknie. Nie słychać nawet ptaków. Izolacja upływa mu na powtórzeniach. Mycie rąk, żałosna gimnastyka, przejadanie zapasów, przerywanie papieru toaletowego, picie alkoholu, oglądanie telewizji, termometru i porno na laptopie – kołowrotek. „I było tak, jakby każdego dnia czekali na śmierć” – mówi głos z offu. Przyrównanie walczącej z dżumą Florencji do zmagającej się z COVID-19 Legnicy może pobrzmiewać histerią. Jednak koncept wzięty od Boccaccia wskazuje przede wszystkim na ciągle aktualny mechanizm – sztuka pomaga znieść trudny czas, pozwala odetchnąć, odwrócić uwagę, zanurzyć się w innym świecie. Legniccy artyści podejmują przede wszystkim ten właśnie trop, co widać w powściągliwości wobec koronawirusowej aktualizacji nowel. Jednocześnie robią spektakl o zarazie, która uniemożliwia im normalną pracę na scenie. Opowiadanie historii o chorobie nie daje od niej wytchnienia. Czy pozwala zrozumieć z niej coś więcej?

***
Etiudy składające się na Nowy Dekameron można przypisać do dwóch kategorii: adaptacyjnej i aktualizującej. Ta pierwsza stanowi wyraz tęsknoty za teatrem jako przestrzenią opowiadania zapisanych wcześniej historii. Z tego samego porządku wyrasta formuła eksploatacji Nowego Dekameronu, czyli pokazy o określonych porach. Czasowy reżim ma nas przybliżyć do sytuacji wyjścia do teatru rozumianego również jako święto. Widzowie bez wątpienia za tym tęsknią, czego wyrazy odnaleźć można było na czacie towarzyszącym youtubowej premierze. Niestety, ta wzajemna tęsknota to za mało. Niewdzięczna przestrzeń Internetu skutecznie utrudnia spotkanie. Niewdzięczna, bo aktorzy mówiący do nas zza niekoniecznie profesjonalnych kamer, zdani są właściwie na samych siebie i najbliższych. Widzimy więc co najwyżej duety. W sukurs przychodzą narzędzia wizualne: montaż i efekty przetwarzające obraz oraz dźwięk (za montaż odpowiada Karol Budrewicz, opracowanie muzyczne – Łukasz Matuszyk). Niestety, w Nowym Dekameronie niosą one więcej zagrożeń niż korzyści. Przykładem osuwające się w ciężki kicz Posłowie części I, przygotowane przez Pawła Palcata, w którym obserwujemy aktora w makijażu klauna, schowanego za toną filtrów, zdradzających, że postprodukcja choć obfita, była też prawdopodobnie chałupnicza.

Ze wspomnianymi obsadowymi ograniczeniami nieźle poradziła sobie Joanna Gonschorek, która w Radach Salomona wciela się w dwie bohaterki. Zabiera nas też w kilka różnych lokacji, ale przede wszystkim feminizuje wybraną nowelę. Stereotypowo buntownicza Melissa (skórzane wdzianko, kolorowe włosy) jedzie autem do Jeruzalem, umilając sobie podróż słuchaniem audiobooka z tytułową nowelą. Oburza się na tejże szowinistyczny wydźwięk i jako jedna z jej bohaterek dba, aby to żona biła męża, a nie odwrotnie. Feministycznej dekonstrukcji próbuje także w swojej drugiej realizacji pod tytułem Diabeł i piekło. Historia o rozbudzaniu i kontrolowaniu seksualności zamienia się w jednoznaczną opowiastkę o grzeszniku, który cieszy się opinią świątobliwego i dzięki niej uwodzi i wykorzystuje młodą Alibech (tę część historii zrealizowano w konwencji teatru cieni). Znika gdzieś proces zyskiwania świadomości własnego ciała, który przechodzi dziewczyna, a wraz z nim niknie także jej podmiotowość. Z emblematycznej dla Dekameronu szkatułkowej kompozycji wykorzystanej w Radach Salomona korzystają także Małgorzata Urbańska i Bogdan Grzeszczak w Pokutującej duszy. Egzotyczne kostiumy i opowieść o żonie zdradzającej męża utrzymane są tu w stylistyce kabaretu. I choć Grzeszczak zdaje się do humorystycznej konwencji pasować idealnie, to tutaj coś nie działa. Aktorzy wpadają na mielizny, z których nie ma ich kto wyciągnąć.

Gubią się także ci, którzy próbują zdać raport z rzeczywistości, jak Katarzyna Dworak i Paweł Wolak. Ich Dzień, który dał nam Pan dotknęła klęska urodzaju. Wiele tu postaci, zmian lokacji, wątków i form – od teatru cieni po filtry wbudowane w aplikacje mediów społecznościowych. Historia rozpustnego mnicha zderza się z newsami o ojcu Rydzyku. Przebitki z pustych nocnych ulic Legnicy podpowiadają z kolei konwencję reportażu. Aktualizacja niestety nie jest kąśliwa, lecz mętna, a eksponowany humor chybia celu. Sytuację ratuje kot bawiący się pejsami bogatego Żyda (Wolak). Na taką pomoc nie mogą liczyć Magda Biegańska i Zuzanna Motorniuk, które w Kto pod kim… korzystają z okrutnej konwencji telewizyjnych paradokumentów. Krótką opowieść o sąsiedzkiej nieufności, wścibstwie i tajemnicach można odczytać jako przegląd zagrożeń wynikających z przesadnej sąsiedzkiej troski o dobro wspólne – na przykład o przestrzeganie zasad kwarantanny. Telewizyjny, a dokładniej telenowelowy, rys pojawia się również w Kurach Gabrieli Fabian. Opowieść o kulinarnym napomnieniu łakomego na kobiece wdzięki Markiza (w tej roli gościnnie Tomasz Kot, niegdysiejszy aktor legnickiego teatru) prezentuje się najlepiej, gdy najbliżej jej do pastiszu telewizyjnych wzruszeń. Nie sposób brać na poważnie scen, w których w tle przygrywa Et Si Tu N'existais Pas.  

***
Najlepiej wypadają te etiudy, które całkowicie odwracają się od teatru i zamieniają w krótkie animacje. Czy to montowane techniką kolażu, czy też w formule teatru cieni lub lalkowego. Gdyby nie ogon Roberta Gulaczyka przykuwa uwagę pomysłową i dopracowaną scenografią zarówno wnętrz, jak i plenerów. Kawałek sukna zamienia się w niezwykłe wzgórze z pofalowaną drogą, po której podróżują lalkowi bohaterowie: mężczyzna i koń. Twórcy zadbali o poboczne, ale przykuwające uwagę kadry – szkielety w ciemnych fałdach zbocza zostają w pamięci na długo. Wszystko to w konwencji kina niemego – tekst pojawia się na planszach, nie widać też animatorów – lalki, dzięki montażowi, ruszają się same. Nieźle wypada też Noc w Mugnon Bartosza Bulandy. To także animacja, ale kolorowa i zbudowana na wycinankach. Znaleźć w niej można bajkowość, jak w scenie podróży ciemnymi wzgórzami pod rozgwieżdżonym niebem, ale i dużo humoru – przykładem nocne manewry bohaterów, zwizualizowane ruchem opasek do spania.

Różnorodności dopełniają piosenki w wykonaniu Ewy Galusińskiej. Ich rozpiętość stylistyczna dobrze oddaje eklektyzm całego przedsięwzięcia. Od ostrożnie rockowego aranżu Nie zakocham się, przez fatalny pop-rock w Jestem kwiatem aż po zgrabny folk w Ciągle to samo. Przy tak dużym zróżnicowaniu koncepcyjnym i wykonawczym nie sposób dziwić się nierówności, która jest główną wadą Nowego Dekameronu. Jej uniknięcie w kwarantannowych warunkach było prawdopodobnie niemożliwe, ale kiepska to pociecha. Internetową premierę legnickiego teatru należy traktować przede wszystkim jako dowód na dotkliwość braku żywego teatru i miarę problemów, przed jakimi staje teatr próbujący wejść do Internetu. Ale jest to też wyraz otuchy i wsparcia, który artyści przesyłają widzom. Na końcu spektaklu Rafał Cieluch wychodzi przed blok – bez maseczki. Świat znowu ma dźwięki, po chodniku chodzą ludzie. Skoro on ocalał, to i my mamy szansę. A więc teatr też.

03-06-2020

galeria zdjęć Nowy Dekameron, realizacja zespołowa, opieka reż. Jacek Głomb, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy Nowy Dekameron, realizacja zespołowa, opieka reż. Jacek Głomb, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy Nowy Dekameron, realizacja zespołowa, opieka reż. Jacek Głomb, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy Nowy Dekameron, realizacja zespołowa, opieka reż. Jacek Głomb, Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy
Nowy Dekameron
inspirowany Dekameronem Giovanniego Boccacia
przekład: Edward Boyé, Anna Wasilewska
realizacja zespołowa
opieka reżyserska: Jacek Głomb
montaż: Karol Budrewicz
opieka scenograficzna: Małgorzata Bulanda
konsultacje dramaturgiczne: Rober Urbański
udźwiękowienie: Andrzej Janiga
pomysły, realizacja, wykonanie: Magda Biegańska, Katarzyna Dworak, Gabriela Fabian, Aleksandra Listwan, Zuza Motorniuk, Małgorzata Patryn, Magda Skiba, Małgorzata Urbańska, Bartosz Bulanda, Rafał Cieluch, Robert Gulaczyk, Bogdan Grzeszczak, Mateusz Krzyk, Paweł Palcat, Paweł Wolak
premiera online: 9-10.05.2020

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę: