AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Żółta droga

Czarnoksiężnik z krainy Oz, reż. Arkadiusz Klucznik, Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu
Doktor nauk humanistycznych, krytyk teatralny, członek redakcji portalu „Teatralny.pl”. Pisze dla „Teatru”, kwartalnika „nietak!t”, internetowego czasopisma „Performer” i „Dialogu”. Współautor e-booka Offologia dla opornych. Współorganizuje Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej we Wrocławiu.
A A A
fot. Waldemar Łomża  

Tak się złożyło, że Czarnoksiężnika z krainy Oz w Teatrze Lalki i Aktora oraz pierwszy wałbrzyski musical Daisy w Teatrze Dramatycznym – których premiery dzieli kilka miesięcy – obejrzałem z różnicą ciut większą niż tydzień. Obejrzałem i pozostałem pod wrażeniem ich bogatej warstwy muzyczno-wokalnej. Cóż, Wałbrzych śpiewa – w ten sposób mógłbym podsumować finał sezonu w mieście, które nadal potrafi zaskoczyć, pozostając unikatowym punktem na mapie teatralnej Polski.

Poza tym nie mam jednak zamiaru zestawiać ze sobą dwóch tak różnych przedstawień. O Marii Teresie Oliwii Hochberg von Pless, księżnej pszczyńskiej, hrabinie von Hochberg i baronowej na Książu innym więc razem. Teraz o kimś bez tytułów i od małego znającym się na ciężkiej pracy fizycznej, a mimo to, dzięki talentowi literackiemu Lymana Franka Bauma, dobrze znanym niejednemu pokoleniu dzieci i dorosłych. Mam na myśli, rzecz jasna, małą Dorotę.

Życie wśród amerykańskich prerii, skąd pochodzi nasza bohaterka, w rzeczy samej nie należy do łatwych. Wszystko jest tu „nudne i szare”, a do tego „każdy swój humor ma”, o czym dowiadujemy się z otwierającej spektakl piosenki. Jednej z wielu, do których tekst napisał Dariusz Czajkowski, a muzykę ułożył Piotr Klimek. Towarzyszy jej choreografia wykonywana przez grupkę bezbarwnych, identycznie ubranych postaci. Szybkim krokiem przemierzają scenę tam i z powrotem, tworząc anonimowy, obojętny uliczny tłum. Wychodzi z tego mocny, świetnie zrytmizowany numer muzyczny. Niedwuznacznie sugeruje, że stan Kansas, do którego ciągle powracają zwrotki piosenki, chociaż „jest gdzieś tam”, tak naprawdę znajduje się też tu obok. Wszędzie, gdzie z coraz bardziej zapracowanych dorosłych ich ciągłe zmartwienie o przyszłość wysysa wszelkie kolory.

W pierwszej chwili wydaje się, że do tej szarości i nijakości odnosi się skrajnie minimalistyczna, a jednocześnie wyestetyzowana scenografia Mateusza Mirowskiego. Białe ściany szczelnie zamykają przestrzeń gry, tworząc niewielki pokój bez okien. Po jego prawej i lewej mieszczą się niczym niewyróżniające się białe drzwi. Od czasu do czasu na scenie pojawiają się trzy krzesła o nietypowych rozmiarach i kształtach. Tyle. Lecz szybko się okazuje, że ta nieskazitelna biel i idealnie gładkie ściany bez wzorów pełnią w spektaklu faktyczną i symboliczną rolę „kartki papieru”, zachęcając małego widza do wypełnienia jej dzięki nieskrępowanej mocy własnej wyobraźni. To jemu, zachęconemu do czynniejszego udziału w budowaniu scenicznej fikcji, przyjdzie pokolorować ten niesamowity świat.

W jaki sposób może to uczynić, podpowiadają oryginalne, wyraziste, trafnie oddające charakter noszących je postaci kostiumy Mirowskiego. Unikają prostych skojarzeń z kultową ekranizacją w reżyserii Victora Fleminga czy ilustracjami Adama Kiliana z pierwszego polskiego wydania książki. Chwilami zakrawają – zresztą jak i sama, pełna nietuzinkowych postaci i niebywałych zwrotów akcji, historia – o czysty surrealizm, innym razem da się w nich wyczuć coś z klasycznego Disneya. Z jednej strony Blaszany Drwal w „kubicznym” fraku wygląda na trójwymiarowy emotikon z epoki smatfonów. Z drugiej – sztucznie wydłużone rękawy pomarańczowego palta, w które ubrany jest niepewny siebie Lew, przypominają o iluzjonistycznych trikach jeszcze sprzed czasów telefonów analogowych. Kiedy natomiast w sali tronowej Wielki Oz jawi się w postaci dwóch gargantuicznych dłoni z wystawionymi palcami wskazującymi, wygląda to jak cytat z legendarnych kolaży Latającego Cyrku Monty Pythona. Wbrew pozorom wszystkie te zabiegi plastyczne wcale nie pozostawiają po sobie poczucia nieokiełzanego eklektyzmu. Przeciwnie, wałbrzyskie przedstawienie odznacza się wyjątkowo spójną, przemyślaną i dopracowaną warstwą wizualną.

Co prawda, odpowiedzialny za reżyserię i scenariusz Arkadiusz Klucznik zmuszony był znacząco okroić przygody naszej (wliczając w to psa o imieniu Toto) piątki. Udało mu się jednak zachować ich dramaturgiczne i filozoficzne sedno. Bohaterowie spotykają się, poznają się, wyznają swoje największe tajemnice, przeżywają wspólne perypetie... Efekt ciągłej wędrówki, przemieszczania się na niewielkiej, wąskiej scenie, uzyskano dzięki prostemu rozwiązaniu, które dzięki wspomnianej ogólnej umowności czy raczej „wyobrażeniowości” przedstawienia wcale nie drażni sztucznością. Wygląda to tak: grupka przyjaciół znika w jednych drzwiach i pojawia się w przeciwległych, mijając przy tym centralną ścianę-parawan. Ta ostatnia nieraz służy za ekran, na którym widzimy cienie naszych podróżników. Zmianę lokacji dodatkowo sygnalizują światła, sprawnie poprowadzone przez asystenta reżysera, Filipa Niżyńskiego.

O tym, że Wałbrzych śpiewa, wspomniałem na samym początku. Teraz dodam, że śpiewa w różnych gatunkach muzycznych. Zespół Teatru Lalki i Aktora, co prawda robił to już wcześniej, ale chyba po raz pierwszy rzeczywiście zdołał mnie swym wokalem uwieść. Talentem muzycznym błysnęła grająca Dorotę Marta Kaczmarczyk, aktorka, która dołączyła do zespołu w zeszłym roku. Jej występ świetnie dopełniały zwierzenia miłosne Pawła Kuźmy jako Blaszanego Drwala, jak też iście popisowy numer estradowy Makowe pole, pole z makami Bożeny Oleszkiewicz w roli Złej Czarownicy. Za wielce udany należy uznać towarzyszący głównej bohaterce motyw „żółtej drogi”, będący piękną metaforą podróży w głąb samego siebie. Tam, gdzie czekają na nas najważniejsze i najciekawsze z tajemnic.

Klucznik – po wyreżyserowanym trzy lata temu w Teatrze Lalki i Aktora Tajemniczym ogrodzie – przypomina, tym razem ciut młodszej publiczności, jeszcze jedną klasykę gatunku, która nie bez kozery jest do owej klasyki zaliczana. Przesłanie wydanej ponad wiek temu powieści nic a nic nie straciło na swej aktualności. Więcej, jest w nim coś przewrotnie współczesnego. Jak na epokę post-prawdy przystało, uwrażliwia nas na bezpodstawność zawłaszczania sobie tytułu „Wielkiego Czarnoksiężnika”. Bo, jak uczy doświadczenie, za majestatycznym tronem nieraz chowa się mały tchórzliwy sztukmistrz, „aktor, który udaje”. Warto o tym pamiętać, żeby nie zadawać z równym co Dorotka zdziwieniem jednego z głównych pytań płynnej ponowoczesności: jak to się mogło stać, że nikt przed nami nie zorientował się, że to wszystko kłamstwo?

03-08-2022

Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu
Czarnoksiężnik z krainy Oz
scenariusz i reżyseria: Arkadiusz Klucznik
scenografia i kostiumy: Mateusz Mirowski
muzyka: Piotr Klimek
choreografia: Szymon Michlewicz-Sowa
teksty piosenek: Dariusz Czajkowski
przygotowanie wokalne: Anna Mansfeld
obsada: Marta Kaczmarczyk, Karolina Bartkowiak, Anna Jezierska, Bożena Oleszkiewicz, Rafał Gorczyca, Paweł Kuźma, Paweł Pawlik, Filip Niżyński, Kamil Król
premiera: 19.03.2022

galeria zdjęć Czarnoksiężnik z krainy Oz, reż. Arkadiusz Klucznik, Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu Czarnoksiężnik z krainy Oz, reż. Arkadiusz Klucznik, Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu Czarnoksiężnik z krainy Oz, reż. Arkadiusz Klucznik, Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu Czarnoksiężnik z krainy Oz, reż. Arkadiusz Klucznik, Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (2)