Ja, człowiek teatru
W ciągu ostatnich kilku miesięcy widziałem kilkadziesiąt warszawskich przedstawień teatralnych — wystarczająco dużo, by zacząć się tym zajmować. Plan Boży względem mnie samego jest zresztą taki, bym na koniec został człowiekiem teatru — dotąd tylko dlatego nie zdawałem sobie z tego sprawy, że nie dość dokładnie studiowałem plany Boże.
Twórczość – wynik niewiadomy
„Być aktorem” - to sprawa temperamentu, charakteru, wreszcie określonego stosunku do otaczającego nas świata. „Wykonywać zawód aktora” - to grać na scenie. Znam ludzi, którzy grają na scenie, choć aktorami - w pierwszym tego słowa rozumieniu - nie są; spotykałem również ludzi, o swoistym typie wyobraźni, pasji poznawczej, temperamencie, których (oczywiście sam dla siebie, umownie) klasyfikuję jako typy aktorskie, a którzy nigdy nie próbowali parać się zawodowo aktorstwem.
Ryszard Bolesławski do Edwarda Gordona Craiga
Proszę się nie obawiać. Nie mówię nigdy, że jestem czyimś uczniem. Wszyscy nauczyciele kształcili mnie prostym sposobem, mówili mi, że jestem największym niedorajdą świata. Teraz byłoby nie fair, gdybym za ten prosty sposób przerabiania mnie na człowieka nazywał ich nauczycielami. Ale – sam nie wiem czemu – jestem im za to wdzięczny.
Pierścień wielkiej damy w Instytucie Reduty
Pierścień wielkiej damy w Instytucie Reduty
Wieczór spędzony w tym teatrze był na ten raz zupełnie nieporównanym doznaniem artystycznym. Wiadoma intymność „wspólnego pokoju” aktorów i widzów, naiwny realizm inscenizacji, w której wszystko jest „prawdziwe”, a nie obliczone na prawa perspektywy teatralnej, daje w wyniku właśnie nastrój dziwności prymitywu szekspirowskiego, wywołuje silniejsze wibrowanie wyobraźni, niż wszystkie iluzje sceny obrotowej.
Węzeł gordyjski Teatrów warszawskich
Czy Teatry warszawskie, pod którymi rozumiem ten cały kompleks teatrów w naszym mieście, co powstawszy za Księstwa Warszawskiego pod nazwą Teatru Narodowego, istniał potem za okupacji rosyjskiej jako zespół Teatrów rządowych, a obecnie prowadzony jest przez municypalność, czy te Teatry stanowią sub specie aeternitatis sprawę wielką, czy małą – to rzecz obojętna.
Wolna amerykanka
Andrzej wrócił z premiery sztuki Witkacego. Redakcja zleciła mu napisanie recenzji. Andrzej nie jest zawodowym recenzentem, jest pisarzem, teatrem zajmuje się od przypadku. Wrócił zdegustowany. „Wynudziłem się – powiada. – Skoro wszystkie chwyty są dopuszczalne, nic mnie nie interesuje”.