AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Dotknij Teatru – niech się święci!

 

Monika Wąsik: Jesteś pomysłodawczynią i koordynatorką akcji, która dziś nazywana jest niekiedy największą interdyscyplinarną formą obchodów Międzynarodowego Dnia Teatru w Polsce. Jak narodziła się idea Dotknij Teatru?

Anna Ciszowska: Byłam pomysłodawczynią tej akcji, ale nie w takiej formie, w jakiej ona teraz ma miejsce. Idea zrodziła się w Wydziale Kultury [Miasta Łodzi – M.W.] w  2010 roku podczas narady dotyczącej kreowania miejskiej oferty edukacji kulturalnej. Po wielu latach pracy w liceum miałam świadomość, jak trudno wypromować teatr w świecie młodych ludzi. Miałam w pamięci rozmowę z jednym z uczniów, który powiedział, że do teatru chodzą tylko nauczycielki i starzy ludzie. Ta rozmowa była dla mnie szokiem. Pomyślałam, że to przecież jest niemożliwe, aby myśleć o teatrze w taki sposób. Dlatego też bardzo zależało mi na tym, aby pokazać, że teatr jest wszędzie – także w takich formach, których młodzi ludzie w ogóle nie postrzegają w kategoriach teatru. Bardzo chciałam wtedy stworzyć wydarzenie przełamujące stereotypowe myślenie o teatrze, pokazujące, że świat rzeczywiście jest teatrem. Podczas tego spotkania podzieliłam się wizją wydarzenia teatralnego, które ogarniałoby całą przestrzeń miasta w jednym czasie. Wydaje mi się, że Andrzej Jakubas podpowiedział wtedy, iż pretekstem do takiego wydarzenia mógłby być Międzynarodowy Dzień Teatru. I od tamtego czasu ten pomysł jak kula śniegowa urastał z pomysłów wszystkich osób pracujących nad projektem. Sama nie byłabym w stanie nic z tym pomysłem zrobić. Dopiero zawiązanie Grupy Inicjatywnej (w składzie: Krystyna Weintritt, Bożenna Krasnodębska, Barbara Kurowska, Konrad Dworakowski i Joanna Ossowska-Struszczyk, Tomasz Rodowicz, Pola Amber, Julia Jakubowska, Jolanta Sławińska, Marcin Brzozowski, Marian Glinkowski, Jadwiga Sącińska, Małgorzata Gaduła-Zawratyńska) dało temu pomysłowi szansę realizacji dzięki doświadczeniu, wiedzy i zaufaniu niezwykłych ludzi. Mieliśmy wtedy takie przekonanie, że Dotknij Teatru powinno być akcją wychodzącą do ludzi, dlatego konieczne było znalezienie formy proponującej inny sposób komunikowania się z widzami. Jednocześnie bardzo chcieliśmy wrócić do idei świętowania. To, co udało się nam zrobić przy tym projekcje – tutaj w Łodzi – to właśnie namówienie większości grup związanych z szeroko pojętym życiem teatralnym do świętowania. Dzień Teatru nie jest przecież jedynie świętem teatru instytucjonalnego. Dziś pod pomnik Leona Schillera idziemy wszyscy, a nawet jeśli nie wszyscy jesteśmy tam fizycznie obecni, to wszyscy w tym dniu czujemy, że to jest nasze święto. Krótko mówiąc, ten projekt zrodził się z marzenia. Z marzenia o tym, żeby teatr w jednym czasie ogarnął swoim zasięgiem jak najwięcej publiczności z różnych środowisk i chyba to się akurat udało. A to, że jesteśmy w całej Polsce, nadal wydaje mi się nieprawdopodobne. Trudno mi w to uwierzyć. Widzę spis tych wydarzeń na stronie internetowej, spotykam się z koordynatorami, ale mam wrażenie, że to się nie dzieje naprawdę. Trudno mi nadal uwierzyć, że udało się nam zrealizować to marzenie.

Nie mieliście obawy, że porywacie się z motyką na słońce, że próba jednoczenia różnych środowisk, ale też osób reprezentujących różne instytucje i motywacje, jest jednak dość karkołomna?

Wtedy wydawało mi się, że marzenia trzeba realizować. Dziś, gdybym miała rozpoczynać pracę nad tym projektem od początku z tą wiedzą, którą mam teraz, być może nie zdecydowałabym się na takie szaleństwo. Jestem świadoma różnic i interesów, które dzielą środowisko, ale pomimo pewnych rozczarowań, które mi towarzyszą – i zapewne także innym osobom związanym z tym projektem – myślę, że zrobiliśmy dużą robotę.

Mam wrażenie, że historia Dotknij Teatru jest historią wielkiego sukcesu. To jakby teatralny sen, który się spełnił.

Nie wiem, czy się spełnił.

A więc proszę: w roku 2013 w Dotknij Teatru udział wzięło prawie pięćdziesiąt miast, pokazano prawie sześćset wydarzeń! Jak udało się wam zainfekować tą ideą tak wiele bardzo różnych ośrodków i instytucji w całej Polsce?

To chyba nie jest nasza zasługa, tylko zasługa samego teatru. Okazało się, że artyści teatru potrzebowali swojego święta. My przetarliśmy szlaki, pokazaliśmy, że można to zrobić, że ta formuła się sprawdza. Może trochę zadziwiliśmy inne miasta. Podczas spotkań z koordynatorami z innych miast często słyszeliśmy zdziwienie jak to możliwe, że udało się nam zjednoczyć środowisko i stworzyć wspólnie coś w rodzaju komórki organizacyjnej, będącej w stanie zdobywać pieniądze na ten projekt? W żadnym innym mieście nie udało się tego zrobić. Być może więc zaraziliśmy inne ośrodki naszą pasją. Pamiętam jeszcze te pierwsze spotkania z koordynatorami, gdy przyjmowaliśmy ich w Łodzi obiadem, ciepłym słowem i taką naszą gorączką tego opowiadania o projekcie. Bez wątpienia jednak kluczową rolę odegrał także Instytut Teatralny. Nie wiem, jak potoczyłyby się losy Dotknij Teatru, gdyby nie autorytet Instytutu i wsparcie Macieja Nowaka, widzącego potencjał w tej akcji. Pamiętam pierwsze spotkanie z ówczesnym dyrektorem Instytutu. Razem z Konradem Dworakowskim pojechaliśmy do Warszawy i witając się z Maciejem Nowakiem, powiedziałam: „Dzień dobry. Mam takie marzenie, żeby Dzień Teatru był jak akcja Owsiaka”, i wtedy Maciej Nowak odpowiedział: „Mam to samo marzenie”. Wiedziałam więc, że uda się nam porozumieć. Ten rodzaj romantycznego myślenia chyba został podjęty.

Ale romantycy zazwyczaj źle kończyli – wy natomiast romantyczną ideę przekuliście w pozytywistyczną pracę.

Może tak, ale kiedy zapytałaś o ten sukces, mam wrażenie, że jest to ciężko okupiony sukces. Dotknij Teatru organizowane było trochę po partyzancku. Teraz jest już więcej osób, które nam pomagają przy tej akcji, ale pamiętam te wszystkie noce, gdy razem z Jolantą Sławińską pisałyśmy wniosek dla Ministerstwa, mający uwzględniać specyfikę ponad stu wydarzeń. Proces dochodzenia do tej organizacji był bardzo długi.

Nie będę zatem pytać, jak pisze się taki wniosek, ale powiedz, jak jest organizowane Dotknij Teatru od strony stricte administracyjnej. W jaki sposób instytucje zainteresowane tym projektem mogą w nim partycypować?

Organizacja Dotknij Teatru jest koszmarem, bo praca nad tym wydarzeniem nigdy się nie kończy. Otóż na początku kwietnia kończymy projekt i zaczynamy fazę ewaluacyjną, trwającą do maja, i w tym samym czasie zaczynamy już pracę nad nową edycją. Wtedy też Rada Programowa ustala profil edycji i hasło przewodnie, a także ogłasza nabór projektów. Projekty napływają do września, zaś od października czytamy i oceniamy wnioski, typując te, które skierujemy do finansowania. Ten nabór jest wprawdzie nazywany konkursem, ale chciałabym zaznaczyć, że w momencie wyboru wniosków nie mamy jeszcze funduszy – nie rozdzielamy pieniędzy, a de facto dokonujemy tylko naboru wniosków kierowanych później do finansowania. Dobieramy projekty na kwotę około dwustu osiemdziesięciu tysięcy złotych – tyle dostajemy od początku trwania akcji i jest to wkład własny Teatru Nowego. Projekty są oceniane w dwóch nurtach – edukacyjnym i artystycznym, a w gronie konsultantów znajdują się przedstawiciele: Teatru Powszechnego,  Teatru Nowego, Teatru Muzycznego, Teatru Szwalnia, Teatru Pinokio i Muzeum Kinematografii. Po wyborze projektów i konsultacji z dyrektorem Zdzisławem Jaskułą, który ma decydujący głos w kwestiach merytorycznych, przedstawiamy zarys programu Wydziałowi Kultury, a następnie teatr składa wniosek do Ministerstwa Kultury. Po pozytywnym rozstrzygnięciu konkursu Teatr Nowy zawiera z każdym z projektodawców umowę partnerską. Trzeba jednak nadmienić, że duże zainteresowanie Dotknij Teatru ze strony wnioskodawców jest też w jakimś sensie problematyczne – w tym roku otrzymaliśmy wnioski na łączną kwotę ponad sześciuset tysięcy złotych, podczas gdy dysponowaliśmy zdecydowanie mniejszą kwotą. Oczywiście moglibyśmy zwiększyć liczbę projektów uczestniczących w akcji, ale wtedy bardzo ryzykujemy i ryzykują także projektodawcy. Trzeba bowiem pamiętać, że wydarzenia są już przygotowywane od grudnia, podczas gdy dopiero w lutym Ministerstwo ogłasza wyniki konkursu i kwotę dofinansowania. Dlatego od samego początku ustalamy, że koszt projektów nie powinien przekroczyć prognozowanej dotacji z Urzędu Miasta Łodzi, zaś dotację ministerialną przeznaczamy na promocję, dokumentację i administrację. Moglibyśmy wnioskować o większą dotację z Ministerstwa, ale uważamy, że podejmowanie takiego ryzyka jest nieetyczne. Nie możemy pozwolić, aby, tak jak zdarzyło się nam w roku 2013, wielu z projektodawców musiało kończyć projekty charytatywnie, bo nie otrzymaliśmy dotacji.

Jaka jest rola Teatru Nowego w tym projekcie?

Jest liderem i organizatorem, teatr bierze na siebie tę w sumie niewdzięczną robotę, jaką jest organizacja całej akcji. W tym sensie pełni też rolę służebną, bo w imieniu całego środowiska realizującego ten projekt występuje o środki finansowe i ponosi za nie odpowiedzialność. Mamy tu ekipę, która cały rok pracuje nad tym projektem, a zatem dział edukacji, dział promocji, dział gospodarczy. Dyrektor Jaskuła bezsprzecznie uratował projekt, podejmując decyzję o organizacji Dotknij Teatru przez teatr. Przez lata Dotknij Teatru wrastało w Teatr Nowy i śmiało można powiedzieć, że przeszło na jego własność, zachowując równocześnie charakter projektu realizowanego przez wspólnotę środowiskową. Grupa Inicjatywna nadal kreuje ideologię projektu przy współpracy z dyrekcją Teatru. Tak naprawdę mówimy tu o złożonej strukturze, w której kilka instytucji i kilkanaście pracujących w nich osób pompuje krew w ten konglomerat serc. 

Mówimy cały czas o pewnej interdyscyplinarności tej akcji, o różnych instytucjach zaangażowanych w jej organizację. Do jakich podmiotów adresowany jest ten projekt, kto jest lub może stać się częścią Dotknij Teatru?

Policzyłam, że od 2010 roku aż do teraz w akcji wzięło udział pięćdziesięciu dwóch partnerów. Były to instytucje współfinansowane w ramach Dotknij Teatru, ale także zapaleńcy, amatorzy, artyści niezależni. Ci partnerzy i współorganizatorzy to głównie teatry miejskie, teatry offowe, stowarzyszenia, teatry amatorskie, muzea, grupy szkolne, grupy „bez ziemi”…

Grupy „bez ziemi”?

Tak, grupy „bez ziemi”. Dla mnie to jest taki teatr, który nie ma swojego miejsca, swojego terytorium, natomiast stanowi pewien zespół ludzi związanych ze sobą ideologicznie i związanych swym marzeniem o realizowaniu teatru.

Mam takie wrażenie, patrząc na tegoroczny program Dotknij Teatru, ale także programy w latach ubiegłych, że taką ogromną wartością tego projektu – nie wiem, czy dla wszystkich zauważalną, ale dla mnie niepodważalną – jest to, że stwarza możliwość debiutu osobom, które do tej pory nie miały możliwości konfrontacji swojej pracy z odbiorcami, mam na myśli młodych artystów dopiero zaczynających pracę aktora, reżysera, choreografa itd.

Nie wiem, czy zauważyłaś, że przez długi czas teatry amatorskie, działające na przykład w Łódzkim Domu Kultury, nie miały możliwości szerokiego promowania swojej działalności i nie były w stanie zaistnieć w szerszej świadomości odbiorców kultury w tym mieście. To jest dla mnie bardzo ważne, jako dla osoby wywodzącej się z teatrów amatorskich, że oto na wielkim wydarzeniu, z dużą promocją, może znaleźć się także teatr szkolny, teatr osób niepełnosprawnych, działalność seniorów czy jakaś niezależna produkcja artystów, którzy nigdy nie byliby w stanie pozwolić sobie na tak dużą promocję. Nie zapominajmy, że Dotknij Teatru i ta szeroka promocja pozwalają stworzyć obraz lokalnego teatru, lokalnego środowiska. Można nie uczestniczyć w Dotknij Teatru, ale gdy bierze się do ręki ulotkę lub zajrzy się na stronę internetową, okazuje się, że mamy w Łodzi wiele grup teatralnych, czasem rozsianych po różnych instytucjach, o których istnieniu nie wiedzieliśmy. Poza tym niektóre z tych grup mogą dostać finansowanie na swoją produkcję – finansowanie, którego nigdy nie byłyby w stanie zdobyć.

I znów kusi mnie, żeby mówić o wspólnotowości, która rodzi się podczas organizacji Dotknij Teatru. Spoglądając do programu, widzimy, że obok tych dużych ośrodków, takich jak Łódź czy Warszawa, gdzie oferta Dotknij Teatru jest bardzo bogata, są też małe miejscowości, w których czasem odbywa się jedno, może dwa wydarzenia. A jednak te małe ośrodki mają – jak sądzę – poczucie przynależności do takiej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – nieważne, ilu wolontariuszy w danym miejscu zbiera pieniądze do puszki, wszyscy oni pracują na wspólny rachunek. Poza tym nie wiem, jak jest w innych miastach, ale w Łodzi podczas trwania Dotknij Teatru odczuwa się taki ogromny entuzjazm. Już nie spotykamy się tylko pod pomnikiem Schillera, aby złożyć tam wieńce jak na grobie, ale naprawdę świętujemy. W Łodzi to święto teatru jest naprawdę widoczne.

Tak, ale jest jeszcze jeden poziom wspólnotowości, dla widzów zapewne niewidoczny. Otóż w marcu większość łódzkiego środowiska teatralnego jest „w próbach”. W tym roku Konrad Dworakowski zaplanował realizację Pasji we współpracy z kilkoma zespołami: Teatrem KIJO, Pracownią Fizyczną, Choreą, Marcinem Brzozowskim, i okazało się, że idea jest piękna i wszyscy chcą brać w tym udział, ale nikt nie może uczestniczyć w próbach, bo wszyscy są zaangażowani we własne premiery. Być może dlatego nie czujemy aż tak bardzo tego entuzjazmu, o którym mówisz, bo kiedy zbliża się Dotknij Teatru, jesteśmy już wykończeni. Na szczęście, kiedy zaczynają się wydarzenia, kiedy widzę, że jest na nich publiczność i żywiołowo reaguje na to, co się dzieje, zapominam, że pracowaliśmy na taki efekt cały rok, nierzadko mając już serdecznie dość. Wtedy też mam wrażenie, że to święto w Łodzi polega nie tylko na samym świętowaniu, ale również na ciężkiej pracy, a – jak wiadomo – ludzie teatru czują, że żyją, kiedy pracują. I muszę tu podkreślić, że dużą siłą tego projektu są wydarzenia organizowane przez amatorów, przez dzieci, przez osoby niepełnosprawne. Pamiętam też kilka takich niezwykłych projektów, jak Pobyt tolerowany Teatru Kana i Ewy Łukasiewicz, ale też projekt Tango Piotra Skalskiego, realizowany w Galerii Łódzkiej podczas pierwszej edycji Dotknij Teatru. W tej galerii handlowej tancerze zaczęli tańczyć tango pomiędzy widzami i nagle galeria handlowa zatrzymała się – podniosłam głowę i zobaczyłam, że balkony są oblepione  ludźmi, którzy stanęli, zatrzymali się, żeby zobaczyć widowisko. Miałam wtedy wrażenie, że zrobiliśmy coś niezwykłego – udało się nam zatrzymać codzienny pęd. Na marginesie dodam, że akurat wtedy, podczas pierwszej edycji, przeżywaliśmy moment kryzysu, przez chwilę byliśmy przekonani, że to się nie uda, nie damy rady, mamy tylko dwadzieścia pięć tysięcy i nie podołamy z takim minimalnym funduszem. I wtedy Jolanta Sławińska  zadzwoniła, żeby poinformować nas, że Teatr Muzyczny ma już wywieszony na Galerii Łódzkiej billboard i właśnie tam zaczyna Dotknij Teatru. Próbowałam uzmysłowić Joli, że nie damy rady, i wtedy usłyszałam: „Damy, damy – billboard już wisi”. I faktycznie, gdyby Teatr Muzyczny nie wyszedł wtedy przed szereg i nie zmusił nas tym samym do działania, nie dalibyśmy rady.

Od kilku lat dokonujecie skutecznej „okupacji” nie tylko Łodzi, ale jeszcze około czterdziestu innych miejscowości. Nie próbuję już nawet liczyć, ile różnych instytucji kultury opanowaliście, ale kiedy czytam, że w ramach Dotknij Teatru zorganizowaliście prawie sześćset wydarzeń, to zastanawiam się czego jeszcze można wam życzyć. Totalnego podboju? Wielkiej Orkiestry Święta Teatru?

Kontaktują się z nami ludzi z Australii i USA, pytając, w jaki sposób mogą się włączyć w tę akcję. Jeśli Polonia na świecie podejmie taką inicjatywę, to będzie fantastycznie. Jeśli Europa chciałaby świętować Dzień Teatru z takim zaangażowaniem, jak my tutaj w Łodzi, to również byśmy bardzo się cieszyli. A gdyby jeszcze ten dzień został ogłoszony dniem wolnym od pracy… Dla mnie jest już wielkim osiągnięciem to, że kojarzymy dzień 27 marca jako Dzień Teatru. Teraz zastanawiam się tylko nad sposobem, który pozwoliłby uzyskać fundusze na sfinansowanie wszystkich projektów. Myślę, że nasza przyszłość zależy od młodego widza. Bardzo cieszy mnie obecność dzieci na Dotknij Teatru – ich radość pozwala mi mieć nadzieję, że kiedyś nie będą żyć w przekonaniu, że teatr jest tylko dla nauczycielek. I jeszcze jedno: mam mało okazji, żeby podziękować ludziom oddającym tej akcji swoje serce. Oddającym serce, ponieważ naprawdę nie czerpią oni spektakularnych profitów finansowych, nie dostają za swoją pracę orderów i nagród. Chciałabym także podziękować wszystkim koordynatorom akcji w całej Polsce i wszystkim artystom. Wszystkim osobom zaangażowanym w Dotknij Teatru chciałabym złożyć serdeczne życzenia z okazji naszego święta.

27-03-2015

Anna Ciszowska – koordynatorka i pomysłodawczyni projektu Dotknij Teatru, reżyserka teatru dzieci i młodzieży, pedagożka teatralna i animatorka kultury.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę: