AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Pensja nawet nie minimalna

Maksymilian Rogacki  

Magda Piekarska: Jak dziś, w trakcie odmrażania teatrów, żyje się aktorkom i aktorom w Polsce?
Maksymilian Rogacki: Na pewno ten najgorszy czas minął, a dzięki różnym formom pomocy sytuacja finansowa większości aktorów się ustabilizowała. Wydaje się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Jednak nikt dziś nie wie, jak dalej potoczy się pandemia, czy nastąpi nawrót zachorowań. Trzymamy kciuki za jej wygaszanie, bo nasz los od tego zależy.

A jak w trakcie epidemii zmieniała się sytuacja aktorów etatowych i freelancerów?

Początkowo freelancerzy byli w zdecydowanie trudniejszej sytuacji, dlatego też, całkiem słusznie, podniósł się krzyk w ich sprawie na przełomie marca i kwietnia, co spowodowało, że przynajmniej część z nich dostała przyzwoite wsparcie. W tej najbardziej optymistycznej wersji sięgało ono czterech tysięcy złotych, jeśli połączyć zapomogę (około dwóch tysięcy) i postojowe (2080 zł wypłacane trzykrotnie). Jeśli komuś do tego wszystkiego udało się otrzymać grant z jednego z programów ministerialnych, na przykład stypendium w ramach programu „Kultura w sieci” w wysokości dziewięciu tysięcy złotych, było już całkiem nieźle. Natomiast aktorzy na etatach dostawali często jedynie wynagrodzenia zasadnicze, które są na bardzo niskim poziomie, często niższym niż minimalna pensja krajowa. Im bardzo trudno było się utrzymać.

Ile wynoszą w polskich teatrach te pensje?

Przyjmujemy, że wynagrodzenie zasadnicze waha się między dwoma a trzema tysiącami złotych brutto. Są oczywiście tacy aktorzy, którzy zarabiają więcej, ale większość mieści się ze swoimi pensjami w tych granicach. Od początku 2020 roku walczymy, aby w wielu teatrach w Polsce wynagrodzenie zasadnicze było na poziomie minimalnego wynagrodzenia krajowego.

Trudno powiedzieć, żeby wszyscy freelancerzy poczuli się komfortowo – jedna z aktorek, z którymi rozmawiałam, pierwsze wsparcie, 1800 zł zapomogi z Funduszu Promocji Kultury, otrzymała dopiero w maju, po dwóch miesiącach oczekiwania. Powiedziała, że gdyby nie wsparcie przyjaciół, nie przetrwałaby tego okresu. I nie był to odosobniony przypadek.

Zdarzały się takie sytuacje, dlatego alarmowaliśmy w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, że system przyznawania zapomóg powinien być sprawniejszy. Władza wybrała jednak taki model działania, aby bacznie przyglądać się każdemu podaniu. Może należało zaufać, a sprawdzać później. Cóż, najwyraźniej moce przerobowe w MKiDN nie dały sobie rady z ilością podań.

Wiadomo, ilu aktorów mogło skorzystać z postojowego? Podstawą jego wypłacania jest posiadanie umowy na działanie, które nie mogło dojść do skutku z powodu pandemii. Tymczasem w kulturze umowy zwykle są podpisywane po wykonaniu dzieła.

Niestety, wciąż tak jest i obawiam się, że potrzebujemy jeszcze trochę czasu, żeby zacząć egzekwować te umowy. Im będziemy silniejszą grupą, tym większe będą szanse na taką zmianę. Dlatego zachęcam wszystkich do wstępowania do związku zawodowego – im nas więcej, tym bardziej instytucje będą się z nami liczyć.

Nie mamy dokładnych danych, ilu aktorów skorzystało z postojowego. Udało nam się jednak ustalić, że większość jakąś pomoc otrzymała, z informacji, jakie do nas docierają, wynika, że ta tendencja jest wzrostowa.

Wiadomo, jakie są proporcje między aktorami etatowymi a freelancerami?

Według danych Instytutu Teatralnego na etatach pracuje dwa tysiące aktorów i aktorek, mniej więcej po połowie, jeśli chodzi o płeć. Pozostali to freelancerzy – tutaj z danych Ministerstwa Kultury wynika, że jest ich trzy i pół tysiąca. Uważam, że wynik jest niedoszacowany – z naszych obliczeń wynika, że aktorów w Polsce jest około siedem, osiem tysięcy, jeśli odejmiemy od tego etatowców, otrzymamy pięć, sześć tysięcy freelancerów (w tym są również aktorzy bez dyplomów państwowych uczelni), którzy nie są związani z żadną instytucją, utrzymują się z gościnnego grania w spektaklach, serialach, reklamach.

Czym zajmował się związek podczas pandemii?

Na początku próbowaliśmy oszacować straty, żeby wykorzystywać te liczby w rozmowach z ministerstwem, bo mnóstwo osób na początku pandemii zostało dosłownie na lodzie, bez grosza na koncie i bez perspektyw na jakąkolwiek pracę. W dodatku nikt nie wiedział, kiedy się skończy lockdown, kiedy otworzą się teatry i inne instytucje kultury, kiedy ruszą plany filmowe i kiedy odmrożą się kolejne sfery gospodarki. Przez cały okres pandemii wspieramy koleżanki i kolegów w teatrach, utworzyliśmy grupę zrzeszającą przewodniczących komisji zakładowych, którzy cały czas wymieniają się swoimi doświadczeniami w rozmowach z dyrekcjami, organizatorami, władzami, walcząc o swój byt. Podjęliśmy decyzję o wypłacie zapomóg z tytułu pandemii wszystkim naszym członkom, którzy się o taką zapomogę zgłoszą. Zapewnialiśmy bieżące wsparcie prawne i staraliśmy się także na bieżąco informować o możliwych formach pomocy.

Ile stracili aktorzy?

Trudno jest mi przytoczyć konkretne dane, które obejmowałyby całą pandemię, bo ona wciąż trwa, wszyscy nadal tracimy, mimo że w ostatnich tygodniach powoli odbijamy się od dna.

Powinienem też wspomnieć, że nasz powrót do pracy często łączy się z obcinaniem dotacji w teatrach. Te cięcia utrzymują się średnio na poziomie dziesięciu procent, a w konsekwencji dyrektorzy zwracają się do aktorów o obniżenie stawek za spektakle, czyli za tak zwane „wyjście na scenę”, co mocno odbija się na naszych zarobkach. Niestety, na końcu zawsze my obrywamy. Na planach jest podobnie – dobrze, że ruszają plany serialowe, ale producenci tam także szukają oszczędności. Scenarzyści, gdzie mogą, obcinają sceny, część kolegów traci zaplanowane wcześniej dni zdjęciowe. Przed zdjęciami przeprowadza się testy na koronawirusa, co oczywiście ma służyć bezpieczeństwu, ale są to testy komercyjne, często niedokładne, dające fałszywie dodatnie wyniki, co powoduje konieczność powtarzania badań, cała procedura się wydłuża, a w efekcie zdarza się, że aktor traci zlecenie. W najgorszych przypadkach produkcja seriali jest całkowicie wstrzymywana, bo i o takich przypadkach w ostatnich dniach słyszałem.

I nie wszyscy dyrektorzy teatrów chętnie odmrażają swoje instytucje po tym, jak dostali zielone światło od rządu.

To jest całkiem zrozumiałe, każdy z nich jest przecież odpowiedzialny za swoją instytucję i przyjmuje własną strategię, która wydaje mu się rozsądna i skuteczna. Owszem, są tacy, którzy w momencie odmrażania stali już w blokach startowych, ale większość podchodzi do tej sytuacji ostrożnie. Tak naprawdę nie jest łatwo przygotować instytucję do powrotu do normalności. MKiDN przygotowało wytyczne, które trzeba spełnić, potrzebne są środki finansowe na płyny do dezynfekcji, na specjalne systemy komputerowe, które sprzedadzą bilety tak, żeby widzowie nie siedzieli obok siebie, na termometry bezdotykowe, systemy dezynfekcji sal itd. A teatralne budżety są wydrenowane przez czas pandemii, kiedy instytucje nie miały wpływów ze sprzedaży biletów.

Kolejna kwestia to ubezpieczenia – ogromna rzesza artystów jest ich pozbawiona.

Czy wiadomo, jak dużej grupy aktorów dotyczy ten problem?

Trudno to oszacować. Badania, które pokazałyby konkretne liczby, są bardzo kosztowne. Przyjmujemy, że ten problem dotyczy większości tych, którzy nie są nigdzie zatrudnieni, czyli nawet kilku tysięcy aktorów. Niestety, w naszym kraju ubezpieczenie zdrowotne i społeczne są luksusem, na który niewielu stać, biorąc pod uwagę relację cena-jakość. Na szczęście Ustawa o statusie artysty zawodowego wyszła z „zamrażarki”, trwają prace nad nią, czekamy na ich wynik z niecierpliwością, bo to by rozwiązało wiele problemów.

A jak tę kwestię rozwiązuje się w innych krajach?

Tych modeli jest wiele. Nasz związek należy do International Federation of Actors, stąd mamy wiedzę na temat tych rozwiązań. Rozsądny wydaje się przykład francuski, gdzie aktorzy są ubezpieczeni w ramach opłacanych składek związkowych. Tam też artyści, którzy nie mogą znaleźć pracy, korzystają z zasiłków wypłacanych przez związki zawodowe. Żeby uruchomić podobne modele, muszą jednak zapaść decyzje na szczeblu rządowym. Ale warto uczyć się od tych, którzy przetestowali już te rozwiązania – dlatego staramy się podtrzymywać więzi z zachodnimi związkowcami, korzystać z ich wiedzy i doświadczenia. Bierzemy udział w szkoleniach, które organizują i namawiamy do tego inne związki z naszej części Europy, gdzie problemy są podobne do naszych. Ale słyszymy też, że nie ma magicznej różdżki, a nawet najbardziej liczące się dziś na zachodzie związki zaczynały pół wieku temu od wysyłania swoich przedstawicieli w trasy z miasta do miasta. Jeździli i namawiali kolegów, żeby się zrzeszali.

Pan też tak jeździ?

Tak, między innymi dlatego liczba członków naszego związku w ostatnich latach wzrosła dwukrotnie, w naszych szeregach jest dziś 720 osób z całej Polski. Głównie są to aktorzy na etatach, ale mamy też 150 freelancerów. Staramy się rozszerzać naszą ofertę, żeby zaproponować coś więcej oprócz ochrony prawnej. Naszym związkowcom oferujemy dziś prywatne pakiety ubezpieczeń medycznych w firmie Medicover z kilkunastoprocentową zniżką, liczne tańsze wejściówki do teatrów, ale też warsztaty doszkalające dla aktorów. No i wykonujemy pracę u podstaw, tłumacząc różnicę między nami a Związkiem Artystów Scen Polskich, bo dla wielu wciąż jest niejasna.

To może wytłumaczmy, na czym polega?

Jest bardzo prosta – my jesteśmy związkiem zawodowym, a ZASP stowarzyszeniem, ma inne umocowanie prawne. Związek zawodowy ma za zadanie walczyć o godne warunki pracy. To nie relikt przeszłości, jak wielu niestety uważa, ale narzędzie pozwalające wypracowywać lepsze, godne warunki pracy i płacy. Dlatego właśnie warto być razem – żeby zadbać o lepszą przyszłość. Tylko działając wspólnie, mamy siłę.

A jak pan trafił do związku?

Dość przypadkowo, namówili mnie koledzy z Teatru Polskiego w Warszawie. A potem Maja Barełkowska, widząc, że angażuję się społecznie, namówiła mnie, żebym wziął udział w walnym zebraniu delegatów – tak trafiłem do zarządu. Od trzech i pół roku jestem przewodniczącym.

Ta funkcja daje więcej frustracji czy satysfakcji?

Działalność w związku to kwestia odpowiedzialności za przyszłość zawodu i swoją własną, za wolność i demokrację. O ile jesteśmy świadomymi obywatelami, artystami, czymś naturalnym powinno być przystąpienie do związku zawodowego. I oczywiście, jak w każdej pracy, satysfakcja i frustracja łączą się tu, przeplatają ze sobą. Nasze działania wymagają pokładów cierpliwości i pokory, zwłaszcza kiedy chcemy, żeby zmiany następowały szybciej, a to się nie dzieje, bo często są to żmudne, wymagające czasu procesy. Pracujemy wszyscy społecznie, jedynym wyjątkiem jest asystentka zarządu głównego. Poświęcamy związkowi swój wolny czas, ale kiedy widzimy pozytywne skutki naszych działań, wiemy że nie jest to czas stracony. Marzę o tym, żeby było nas stać na zatrudnienie menedżera, który we współpracy z zarządem głównym pilnowałby funkcjonowania związku na co dzień i tym samym uczynił nasze działania jeszcze bardziej skutecznymi. Myślę, że dojdziemy do tego powoli, krok po kroku.

Co dziś jest najważniejszą kwestią do rozwiązania?

To zarobki aktorów i aktorek, zarówno freelancerów, jak i tych na etatach. Bo dziś w żaden sposób nie jesteśmy chronieni przed zubożeniem, co pokazała pandemia. Dlatego zrobimy wszystko, żeby wykorzystać tę sytuację do walki o zmiany systemowe po to, żeby kryzys, który nas dotknął, już się nie powtórzył.

Jak to chcecie rozwiązać?

Przede wszystkim chcemy walczyć o wyższe wynagrodzenia zasadnicze, co w konsekwencji oznacza zmianę systemu wynagrodzeń. Ten, z którym mamy do czynienia w teatrach publicznych w Polsce, gdzie aktor otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze plus honorarium za wyjście na scenę, jest anachroniczny, odziedziczony po poprzednim ustroju. Nigdzie w Europie się nie sprawdził, nigdzie też, poza Polską, go nie ma. Pandemia pokazała, jak bardzo jest niekorzystny dla nas. Już przed jej wybuchem rozpoczęliśmy rozmowy w komisjach zakładowych, ale też z dyrektorami teatrów na ten temat. Zdajemy sobie sprawę, że nie wyczarujemy dodatkowych pieniędzy w teatralnych budżetach, ale musimy walczyć o naszą stabilność finansową, bo jesteśmy jej pozbawieni. Dyrektorzy teatrów narzekają, że znają swoje budżety na dwanaście miesięcy do przodu, za to kontrakty mają na trzy, cztery lata i nic nie mogą zaplanować. My możemy planować nasze budżety na dwa, trzy miesiące do przodu, bo w takiej perspektywie znamy repertuary naszych teatrów. Zaledwie promil instytucji ma je ustalone na pół roku wprzód. Wydaje się to niewyobrażalne, ale taka jest nasza codzienność – często nie wiemy, czy za trzy miesiące będziemy mieli za co przeżyć, opłacić rachunki czy przedszkole dla dziecka. Ta karuzela jest absurdalna, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, jak ważnym ogniwem dla kultury jesteśmy.

A zarobki freelancerów?

Jeszcze przed pandemią rozpoczęliśmy akcję „Nie gram za darmo”, co oznacza walkę o stawki minimalne w serialu, reklamie i filmie. Zorganizowaliśmy całą kampanię z pomocą zachodnich związków zawodowych – namawiamy w niej kolegów i koleżanki po fachu do sprzeciwu wobec stawek na zatrważająco niskim poziomie.

Co to oznacza?

Dziś coraz częściej proponuje się wykształconym aktorom po pięćset, sześćset złotych za dwunastogodzinny dzień zdjęciowy. Cały kłopot w tym, że jeśli odmówimy, zwykle znajdzie się ktoś, kto przyjmie tę propozycję. A chodzi o to, żeby do producentów dotarło, że jest ona nie do przyjęcia.

Czy pandemia pokazała jakieś nowe problemy środowiska?

Nie. Ona tylko obnażyła te już wcześniej istniejące. Słabości systemu stały się bardziej widoczne. Dla nas, związkowców, jest jasne, że trzeba wykorzystać ten moment, żeby zawalczyć o lepszą przyszłość. Możemy powiedzieć, że w jakiś sposób związek skorzystał na pandemii. Nie jesteśmy już anonimowi. Staliśmy się partnerem dla rozmów z ministerstwem. Prowadzimy dialog z sejmową i senacką komisją kultury, samorządami, wydziałami kultury, ze sztabami wyborczymi kandydatów na prezydenta. Staramy się mocniej zaistnieć w świadomości środowiska. Odnosimy wrażenie, że ta praca przynosi efekt. Wciąż jednak uważamy, że musi być nas więcej, jeśli chcemy być realną siłą, która wpływa na warunki, w jakich pracujemy.

24-06-2020

Maksymilian Rogacki – absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej (2006), od 2008 roku aktor stołecznego Teatru Polskiego, przewodniczący Związku Zawodowego Aktorów Polskich.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany gambit
    gambit 2020-06-26   10:12:34
    Cytuj

    rentier przepisał piękny cytat i poucza

  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2020-06-25   14:59:38
    Cytuj

    ZBIGNIEW HERBERT: Drodzy Nieznajomi. Jesteśmy osobliwą, małą, skłóconą gromadką, bez której prześwietna ludzkość może się dobrze obejść. Jesteśmy beznadziejną mniejszością – i co gorsze uzurpujemy sobie prawo do wzniecania niepokoju. Chcemy zmusić naszych bliźnich do refleksji nad ludzkim losem, do trudnej miłości – jaką winni jesteśmy sprawom wielkim – także pogardy dla wszystkich, którzy z uporem godnym lepszej sprawy – starają się człowieka pomniejszyć i odebrać mu godność. Czeka Was życie wspaniałe, okrutne i bezlitosne. Bądźcie w każdej chwili, w każdym wypowiedzianym ze sceny słowie po stronie wartości, za rzemiosłem przeciw tandecie, za nieustającym wysiłkiem woli i umysłu przeciw łatwej manierze, za prawdą przeciw obłudzie, kłamstwu i przemocy. I nie bądźcie – na litość boską – nowocześni, bądźcie rzetelni. Hodujcie w sobie odwagę i skromność. Niech Wam towarzyszy wiara w nieosiągalną doskonałość i nie opuszcza niepokój i wieczna udręka, które mówią, że to co osiągnęliśmy dzisiaj „to jednak stanowczo za mało”. Życzę Wam trudnego życia. Tylko takie godne jest artysty.