Konstanty Puzyna o teatrze studenckim
Pojawił się w tym świecie po raz pierwszy na imprezie ani ważnej, ani zapamiętanej, w dniach ani przełomowych, ani znaczących, w mieście początków Różewicza – w Gliwicach na IV Ogólnopolskim Przeglądzie Teatrów Satyrycznych w maju 1958. Zaczynał tam wtedy w teatrzyku, którego kierownikiem literackim był autor Kartoteki, jeszcze jako maturzysta, Wojciech Pszoniak.
Konstanty Puzyna był tam jurorem wraz z Kazimierzem Rudzkim, Andrzejem Wirthem, Tadeuszem Polanowskim, Józefem Ponityckim oraz Józefem Wyszomirskim. Występowały m.in.: łódzki „Pstrąg” z Krajem na ziemi oraz poezjami Lechonia, Teatrzyk Rąk „Co to”, „Kalambur” z Konfiskatą gwiazd, warszawski STS z Szopą betlejemską oraz Idź na spacer alegorio. „Bim-bom” nie dojechał.
W listopadzie 1960 Jerzy Leszin założył w „Hybrydach” Społeczny Teatr Poezji i Dramatu. Do rady Teatru zaprosił Jana Kosińskiego, Jana Kotta, Konstantego Puzynę, Adama Tarna, Adama Ważyka, Janusza Sławińskiego i Piotra Kuncewicza. Teatr nie wystawił ani jednego przedstawienia. Studio recytatorskie objął Jan Pietrzak, a Leszin przekształcił projekt w Estradę Rewolucyjnej Pieśni i Poezji im. Władysława Broniewskiego, która stała się przedsiębiorstwem uprawiającym klasyczną chałturę. Chałtura w języku rosyjskim oznaczała miejsce (kawiarnię), w którym gromadzili się bezrobotni aktorzy poszukujący jakiegokolwiek, choćby chwilowego zajęcia. Taką funkcję Estrada pełniła przez cały czas.
W tygodniku studenckim „Od Nowa” powołanym przez Zrzeszenie Studentów Polskich (ZSP) na miejsce zlikwidowanego przez Gomułkę „Po prostu” Puzyna brał udział (numery 114-115 z 1960 roku) w dyskusji o teatrze studenckim wraz z Jerzym Kwiatkiem, Andrzejem Wirthem i Jaszczem (Janem Alfredem Szczepańskim). Kwiatek był wtedy szefem komisji kultury Rady Naczelnej ZSP. Potem został prezesem ZSP, następnie – kierownikiem Wydziału Kultury KC PZPR. Było to stanowisko ważniejsze od funkcji ministra Kultury i Sztuki. Jerzy Łukaszewicz, sekretarz KC partii odpowiedzialny za ideologię i kulturę, wyrzucił go na stanowisko kierownika działu kultury „Trybuny Ludu”. Jaszcz był tam obok Romana Szydłowskiego recenzentem teatralnym. O Jaszczu parafrazując wierszyk o wieszczu mówiono: „przechodniu naszcz, tu leży Jaszcz”. Puzyna nie odżegnywał się od udziału w dyskusjach, nie zachowywał się wyniośle, przeciwnie, z całą skromnością, ale też z pełną świadomością o absurdzie sprzeciwu, starał się ratować to, co w sprzeciwie było do przyjęcia przez ówczesne władze, którym Szydłowski i Jaszcz wyraźnie basowali.
W 1965, po III Festiwalu Kultury Studentów, pisał o społecznej roli teatrów studenckich. Mówił właściwie o teatrze otwartym, który miano nazywać w taki sposób dopiero za dwa, trzy lata. Dostrzegł, że rampa nie dzieli zespołu od widza, wskazywał szybkość reakcji. Zauważył, że demokratyzacji lat 54-59 towarzyszył kabaret. Po roku 59 – stabilizacja, montaże poezji. 65 – formy reportażowo-publicystyczne. I Szewcy Witkacego w „Kalamburze” czy Moralność pani Dulskiej Helmuta Kajzara, przenicowane. Teatr studencki tworzył wokół siebie środowisko intelektualne. Objawieniem była Galeria z Gdańska Jerzego Krechowicza – eksperyment niefiguratywny. „Nie spodziewałem się tak wielu wybitnych inscenizacji polskich. Z naszych gości wyróżnić należy przede wszystkim Erlangen, Meksyk i Buenos Aires. (Potem szukał po całym świecie meksykańskiego teatru „Campesino”. Napisał o nim: „W Campesino śmieszy śmierć”). Z polskich – mówił dalej po festiwalu 1965 – najwyżej stawiam Szewców, Termitierę, Klucz niebieski i Moralność pani Dulskiej. Pisząc powyższe w 1965 Puzyna dostrzegł coś, co zaczęło się dopiero wraz z W rytmie słońca i Spadaniem w dwa, trzy lata później. Może swoim pisaniem zainspirował to zjawisko? Podsumował je potem w „Polityce”. Gdzieś na początku lat 60. (chyba w 1963) pojechał wraz z Łysą śpiewaczką „Kalamburu” na festiwal do Stambułu, gdzie kupił sobie czarną kurtkę skórzaną, z którą się nie rozstawał do końca życia.
Zaraz po marcu 1968 pojawił się jako juror 9-12 maja na przeglądzie, z którego oceny wycofał się w pośpiechu i przestrachu Roman Szydłowski. Miał się wtedy odbyć IV Festiwal Kultury, ale z powodu Marca odbyć się nie mógł. Na to miejsce zorganizowano przegląd teatralny. Oceniał spektakle wraz z Lidią Zamkow, Janem Kłossowiczem, Jerzym Koenigiem i Helmutem Kajzarem. Nagrodzono STG za Wiosnę wg Schulza i „Kalambur” za Futurystykon.
W lipcu 1968 pojechał na Famę (Festiwal Artystyczny Młodzieży Akademickiej) do Świnoujścia, gdzie oceniał spektakle kabaretowe razem z J. Kelerą. Famę wymyślił ówczesny wiceprzewodniczący Rady Naczelnej ZSP, Włodzimierz Sandecki, który nie miał gdzie spędzać wakacji. To ten sam kreatywny mecenas kultury, który został potem dyrektorem Centralnej Poradni Amatorskiego Ruchu Artystycznego (CPARA) przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, później agencji PAGART. Był także dyrektorem Opery Narodowej i zespołu „Mazowsze”, a także radcą ambasady RP w Moskwie. Bardzo dbał o to, żeby zaproszenia do Puzyny zawsze docierały na czas na wszystkie imprezy, które Zrzeszenie Studentów Polskich organizowało.
W 1969 trafił Puzyna na II Międzynarodowy Festiwal Festiwali Teatrów Studenckich do Wrocławia, gdzie Bread and Puppet Theatre objawił się jako scena arcydzieł. Puzyna pisał o nim: „Bread and Puppet to może najciekawsza dziś propozycja światowego teatru”. Ten oraz kilka innych tekstów o teatrze otwartym ukazał się nakładem PIW w tomiku Burzliwa pogoda w 1970 roku. Potem pojechał na III MFFTS we Wrocławiu 71, który opisał w „Polityce” pod znamiennym tytułem Zmierzch kontestacji.
W grudniu 1970 był jurorem Łódzkich Spotkań Teatralnych, gdzie nagrodzono Spadanie Teatru STU. Dyskusja o spektaklu odbywała się w chwili, kiedy plenum KC zdejmowało Gomułkę i instalowało Gierka na funkcji I sekretarza PZPR. Oceniali prócz niego Jerzy Jarocki, Jerzy Katarasiński, Marek Koterski, Jan Maciejowski, Zbigniew Osiński, Mieczysław Święcicki i Józef Szajna. Omówienie festiwalu pod tytułem Przejaśnienie umieścił w „Polityce”. Podczas dyskusji po spektaklach, którą w klubie 77 prowadził Marek Koterski, ktoś – wpadając z ulicy – krzyknął: „Właśnie Gierek został I sekretarzem!”. Koterski powiedział: „To za ważna sprawa. Poczekajmy na oficjalne wiadomości”.
O tym okresie wypowiada się w księdze Sztuka Otwarta wydanej w 1975 we Wrocławiu.
Krakowski Pleonazmus Ryszarda Majora pracował w 1971 nad tekstami krytycznymi Puzyny i Ludwika Flaszena (Puzyna, Flaszen, Błoński i Kijowski byli seminarzystami profesora Kazimierza Wyki w tym samym czasie). 17 października 1971 roku w klubie Pod Jaszczurami odbyła się premiera To, co teatralne.
W wydawnictwie Kalambur 1957-67, Wrocław 1968 znajdujemy trójgłos krytyków Kelera – Mencwel – Puzyna. W możliwie najoszczędniejszy sposób mówił, czym jest kontestacja.
Przygarnął do „Dialogu” młodych autorów z kręgu kontrkultury. Otworzył „Dialog” na Teatr Otwarty. Dostrzegł wrażliwość teatru, a we wrażliwości – najcenniejszą jego cechę.
Pod koniec lat 60. pojechał do Nancy, gdzie festiwalem studenckim dyrygował Jack Lang, późniejszy minister kultury w rządzie Francois Mitterranda. Tam dostrzegł siłę teatru z Trzeciego Świata (sam mieszkał jakiś czas w Afryce Zachodniej jako mąż Aliny Szapocznikow). Dopisał wtedy do niego Japonię, i słusznie, bo Japończycy robili wtedy samochody, z których wszyscy się śmiali, choć już był tam terroryzm w zachodnim wydaniu. Zmierzch kontestacji nastąpił w chwili, kiedy próbowano się skomercjalizować i uprzemysłowić.
Ocalał przed katastrofą czeskiego Iliuszyna w Shiraz, dokąd miał lecieć razem z Konradem Swinarskim, ale nie dano mu na czas paszportu. Na dziesięć lat zamilkł, odezwał się dopiero w 1981, kiedy znów w „Polityce” porównał protesty robotników Wybrzeża do Rewolucji 1905 roku, a dziennikarzy, w tym Wojciecha Giełżyńskiego, piszących o Stoczni Lenina boleśnie wykpił.
W „Polityce” z 10 stycznia 1970 roku pisał (Ferment), że studencki ruch teatralny na Zachodzie to Druga Siła. U nas był taką siłą w połowie lat 50., czyli dziesięć lat wcześniej. Wyniosła go fala demokratyzacji. Nawet Broszkiewicz pisywał sztuki pod wpływem „Bim-bomu”. Od 59 roku zaczął tracić rozpęd, a do 67 skarlał i zgasł. Ket jeździł po świecie i widział, jak teatrzyki niezdarnie grają klasykę, a nasze uczą, jak się robi wypowiedź. A dziś powinien posłuchać, co kontestatorka, ciągle ta sama z 1968, nic się nie zestarzała, Ewa Wójciak z Teatru Ósmego Dnia, mówi o Franciszku papieżu. I jak Jasiński wystawia Zemstę Fredry w Teatrze Polskim w Warszawie. Jasiński to przykład na działanie reguły: od kontestacji do afirmacji. Piękna Ewa – nie. Puzyna byłby im życzliwy. Obydwojgu.
notatki z Encyklopedii prywatnej
Polecam materiał wideo można dowiedzieć się czegoś więcej https://tiny.pl/wxrgw