AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Modrzejewska jako Odetta (fragment)

Modrzejewską bez żadnej przesady można zaliczyć do najpiękniejszych kobiet: posągowe rysy, prześliczne oczy, wspaniała i pełna wdzięku postawa, głos słodki a drażniący, wykwintny smak w ubraniu, ruchy, których niepodobna opisać — oto szkic artystki. Proszę tych superlatywów nie uważać za wykrzykniki oczarowanego dziennikarza, wcale nie. Na Modrzejewską patrzę (wybaczcie porównanie) jak na mechanizm do wywoływania wrażeń scenicznych i z tego stanowiska przyznać muszę, że jest to arcymechanizm. Dodajmy do niego niepospolitą inteligencję, wrażliwość i współczucie, a zrozumiemy, że taka artystka może głęboko sięgać w życie i przedstawiać je za pomocą pełnych rysów, jakich ono najczęściej nie posiada.

Gra Modrzejewskiej w ogóle jest spokojna. Nie znaczy to, ażeby nie wypowiadała każdego uczucia, nie wyzyskiwała każdej sposobności targnięcia widza za serce, ale że nigdy nie ma w niej gwałtu. Krzyk jest bardzo rzadkim zjawiskiem, lecz gdy się odezwie, mrozi widza albo mu łzy wyciska. Zdaje się, że cały sekret Modrzejewskiej polega na starym jak świat prawidle estetycznym: jedność w rozmaitości, miara w sile... Gdy np. Odetta naznacza kochankowi schadzkę, gdy wypędzona opuszcza dom, gdy w sali karciarskiej marzy o przeszłości albo dziesiątemu z rzędu kochankowi wyrzuca oszustwo, gdy w rozmowie pastwi się nad mężem albo gdy w ostatnim akcie żegna córkę — w tych wszystkich scenach widzimy niezmiernie różne sytuacje i uczucia, ale zawsze ten sam charakter. I jeszcze nie koniec: każde bowiem zdanie w ciągu sztuki Modrzejewska wypowiada nie tylko wyrazami (które są dziełem autora), ale modulacją głosu, fizjognomią, ruchem rąk i całej postawy. Słowem grą, ciągle grą, pełnymi akordami na wszystkich klawiszach, jakie do wypowiadania uczuć posiada ludzki organizm.

Bolesław Prus, fragment korespondencji ogłoszonej w „Kraju”. Przedruk: Pisma, red. Z. Szweykowski, t. 29, Warszawa 1950, s. 69-70.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: