AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Od lat osiemnastu

Ostatnia ankieta „Szpilek” — „Polskie porno” przynosi materiał, który mógłby stać się tematem pracy doktorskiej. Gdyby oczywiście prace doktorskie podejmowały żywotne problemy dnia dzisiejszego.

Jedno z pytań ankiety dotyczyło dozwolonych granic w ukazywaniu nagości i erotyki w druku, na scenie i ekranie. Tabela ukazująca w procentach wyniki uzyskane przez ankieterów jest na tyle interesująca, że warto byłoby ją przedrukować w całości. To, że mniej osób zgadza się na prezentowanie pary w czasie stosunku niż kobiety z obnażonymi piersiami, można było przewidzieć bez większego trudu, natomiast niespodziankę stanowi fakt, że „topless” wydaje się najmniej groźny w czasopiśmie (74,3% — „tak”), mniej nawet niż w książce, czego już doprawdy zrozumieć nie sposób, gdy zna się wysokości nakładów. Tym to dziwniejsze, że na „parę w czasie stosunku” ukazaną w czasopiśmie zgadza się zaledwie 11,8% respondentów, w filmie zaś prawie połowa. Czytając to człowiek gotów zapomnieć, że czasopismo w ogóle nie może pokazać stosunku, chyba w postaci „historyjki obrazkowej”, czyli tzw. „comicsu”, co w tym wypadku wydaje się określeniem niestosownym. Film tymczasem ma możliwości nieograniczone, czego dowiedli twórcy szwedzkiego filmu Language of Love, ukazując na ekranie prawdziwy stosunek w całej okazałości1.

Czym więc tłumaczyć wyniki ankiety? Naiwnym przekonaniem, że czasopismo trafia do rąk nieletnich, a w kinie obowiązują ograniczenia wieku i wobec tego młodzież nie ogląda filmów dla niej niedozwolonych? Przyzwyczajeniem wynikającym z pruderii naszej prasy i względnego liberalizmu komisji ocen filmowych? A może niechęcią do półśrodków i lizania cukierka przez szybę, bo co w końcu za korzyść z migawkowego zdjęcia, gdy można obejrzeć rzecz w całości, na dużym ekranie i z odpowiednią oprawą dźwiękową? Ba, ale gdyby ta ostatnia hipoteza była prawidłowa, tym bardziej należałoby się godzić na stosunek w teatrze, a tu nie! Przeciwnie: swoboda w teatrze — i to chyba najciekawsza zdobycz ankiety — najmniej znajduje popleczników. Nawet na obnażone piersi na scenie zgadza się zaledwie połowa pytanych, na stosunek tylko co dziesiąty. Mniej niż w telewizji! Z punktu widzenia powszechności odbioru społecznego jest to absurd całkowity! A przecież jest w tym głębszy sens. Ankieta „Szpilek” pozwala nam wniknąć w kategoryzację środków przekazu przyjętą w naszym społeczeństwie. Sądzę, że teatr powinien być zadowolony z jej wyników. Ankieta dowodzi, że w odczuciu społecznym teatr — mimo swoich konwencji — jest prawdziwy, film zaś i telewizja są udaniem. Mało to na pozór prawdopodobne, ale jak inaczej wytłumaczyć tę niechęć do swobody seksualnej na scenie? Przynajmniej człowiek w teatrze jest prawdziwy. Tutaj nie udałby się numer zastosowany w Seksolatkach: aktorka z cudzym biustem. Przypuszczam, że część respondentów słysząc „para w czasie stosunku na scenie” kojarzy ten obraz ze swoją wiedzą o wyuzdanych kabaretach, gdzie takie rzeczy mają miejsce i gdzie stosunek zostaje publicznie spełniony, nie zaś z naśladowaniem, grą. W kinie, w telewizji można z pomocą techniki poszachrować. Na scenie jest żywy człowiek, materialny, trójwymiarowy i człowiek ten działa, a nie udaje.

Żartobliwa w zamyśle ankieta „Szpilek” stanowi głos w dyskusji na temat roli i perspektyw sztuk widowiskowych i moim zdaniem stanowi ważki argument dla tych, którzy twierdzą, że teatr wcale się nie przeżył. Protest bardziej angażuje człowieka emocjonalnie niż przyzwolenie, a sztuka, która budzi żywsze od innych emocje, ma też większe szanse przetrwania.

1972

1 W ciągu pięciu lat znalazło się wielu naśladowców, ba! powstała terminologia, która odróżnia w filmie stosunki pozorowane od prawdziwych (softscore – hardscore).

Z. Hübner, Od lat osiemnastu, [w:] Przepraszam, nic nowego, Ossolineum, 1978, s. 135-137.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: