AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Rozmowa aktorów

Dysputa między aktorem Rozmaitości a artystą Teatru Moskiewskiego – fragmenty

- Powiedz mi, collego – pytał aktorus warszawski – w jakim też stopniu zachwyceni jesteście naszym tutejszym Teatrum; mniemam, iż w srogim, he? (…)

- Wybaczcie, szanowny collego (…), ale przódzi (…) spytać się chciałbym, jakąż wy drogą dochodzicie do takich rezultatów w spektaklach swoich, jakem to widział.

- Abo, kiedyście tacy ciekawi, to wam rzekę: naprzód trza jaką sztukę do grania mieć.
- Juści.

- A sztuka taka napływa nam różnymi flukty (…), zresztą i kierownik literacki też coś wybiera – i jazda!

- U nas to cokolwiek inaczej się robi (…).

- Toteż gracie już mendel roków, a sztuk w repertuarze macie niewiele co więcej.

- Prawda i to. No, ale jakże tam dalej u was z wybraną się sztuką poczyna?

- Cale prosto. Rozpisuje się role. Potem bierze się listę tych, co akurat są nie na urlopie, i kalkuluje, a nawet i kalkulować nie trza, bo się sztuka sama przez się obsadzi.

- Jakże to?

- Na zasadzie wielkiego prawa natury, walki o feu. (…) Tandem tedy sztuka się sama obsadzi – jazda! Gramy.

- No a próby?

- Zdarzają się i próby. Nieraz to bywa i kilka prób z jednej sztuki.

- A co robicie na próbach?

- Srodzeście ciekawi. Ano, próbuje się przódzi z kartki, potem się markuje, a na spektaklu jedzie się po suflerze jak za panią matką pacierz. Najgorzej to z wierszami.

- A sytuacje?

- A intuicja artystyczna od czego? A nos od czego? Tak czy owak, zawdy się jakaś sytuacja skleci. Proste?

- Bardzo. A ton?

- Nasze Teatrum to nie operetka, żeby ze sceny tony wydobywać. Zresztą i to się przytrafia w starych, dobrych sztukach, cośmy się ich za młodu uczyli.

- No a wystawa? Kostiumy?

- O Boże-ż ty mój miły, jacy wy… Wystawa? A toć mamy na składach tyle dekoracji, że magazynierom aże się we łbie miesza od tych mnogości. Zawsze się tedy dla sztuki coś wydłubie, a gdy trza szperać za długo, to i namalują coś świeżego. Tak i z kostiumami. Sztyftuje się tedy wszystko i gra, jak Pan Bóg przykazał (…).

- Taak, to trocha inaczej niż u nas – rzecze po pauzie collega z Moskwy.

- A jakże jest u was? – przez grzeczność nasz pyta. (…)

- Widziecie, collego – rzecze na to z uśmiechem septentrionalny interlokutor – dla pełnego sztuki efektu nie tyle na pierwszym miejscu stoi, c o się gra (choć zda mi się, że repertuar nasz literacko bardzo w piętkę nie goni), ile idzie o to, j a k się gra.

- Ano, musicie mieć, myślę, rację. A prób dużo miewacie?

- Bywa ze pięćdziesiąt, bywa i sto.

- Laboga! (…) To wy pewnie role umiecie?

- Naturalnie, nawet sztukę całą znamy zawsze, w której się gra.

- Całkiem dziwny naród (…). Wiecie, collego (…) nie opowiadajcie mi już o tych nowomodnych wynalazkach. Może to i dobre dla was, ale mnie słuchać… nie przystoi.

 

Marchołt, Pod światło, „Prawda”, 1 VI 1912, nr 22, s. 8-9.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: