Tajemnica Hamleta
Pewnego dnia roku 1601 literat William Szekspir zgłosił się do dyrektora teatru.
- Mam pomysł na sztukę – powiedział. – Będzie to historia młodego księcia imieniem Hamlet, który zabija złego króla, tyrana, ciemiężącego lud, obejmuje władzę i rządzi długo i szczęśliwie.
Dyrektor popatrzył na Szekspira przeciągle i po chwili namysłu westchnął:
- Ej, Szekspir, Szekspir, te wasze pomysły… Wy jesteście jak dziecko: ciągle byście tylko mordowali królów. Jakbyśmy mało mieli prawdziwych zmartwień: a to bunt Essexa, a to nieboszczka królowa Elżbieta1…
Szekspir zarumienił się lekko, zawstydzony.
- Ale to wszystko może się dziać nie w Anglii… Na przykład, bo ja wiem? W Danii?
- W Danii, powiadacie? No pewnie, że to już lepiej. Ale w końcu Dania nie Dania, król jest królem. Do czego by doszło, gdyby tak byle książę mógł mordować panującego monarchę, i to tylko dlatego, że tamten jest niesprawiedliwy? Teatr musi wychowywać, Szekspir, a wy z tą sprawiedliwością. Dla jednych niesprawiedliwy, dla drugich sprawiedliwy, zwyczajnie, jak w życiu.
- To może by on tak z powodów prywatnych, na przykład rodzinnych? – wycofywał się Szekspir.
- Z rodzinnych można – zgodził się dyrektor. – W każdej rodzinie są jakieś niesnaski, nawet w królewskiej…
- Na przykład, wyobraźmy sobie, że ten król jest stryjem Hamleta, który otruł jego ojca i ożenił się z matką – improwizował Szekspir, widząc wahanie dyrektora. – Pan rozumie: zazdrość, kompleks Edypa…
- Kompleks może być – zgodził się dyrektor. – ludzie lubią takie rzeczy. Ale coś mi tu nie gra: dziabnąć własnego stryja z powodu kompleksu? To nie po bożemu, od wymierzania sprawiedliwości jest Bóg, a nie bratanek.
- Bóg? – ucieszył się Szekspir. – Przecież Bóg może dać znak Hamletowi, może mu się ukazać jakiś anioł i powiedzieć: „Zabij stryja”.
- Co wy tu mi opowiadacie, Szekspir! – obruszył się dyrektor. – Co to ma być: Pismo Święte czy sztuka rozrywkowa? Dajcie spokój z aniołami.
- To może duch, na przykład duch ojca? – zaproponował Szekspir speszony. Dyrektor popatrzył w okno, zniechęcony.
- Duch ojca może być. W końcu sprawa jest rodzinna. I jakoś to nam załatwia problem nieba. Tylko wiecie co? Ja nie lubię sztuk z duchami. Widzieliście kiedyś ducha? Nie. I ja też nie widziałem. Niby słyszy się o różnych zjawach, ale mówiąc szczerze, to nikt normalny ich nigdy nie widział.
- To może on ma trochę tu? – Szekspir wymownym ruchem stuknął się w czoło, patrząc przymilnie w oczy dyrektorowi.
- Wariat? – dyrektor roześmiał się. – To nawet zabawne. Publiczność lubi takie numery. Chodzi facet po scenie, bredzi… No dobrze, ale jak wy chcecie pokazać, że to wariat?
- Bo ja wiem? – Szekspir zawahał się przez moment. – Na przykład wprowadzić dziewczynę. Wie pan, świetną, młodą dziewczynę…
- No, no i co? – ożywił się dyrektor.
- Dziewczyna kocha Hamleta, jest chętna, czemu nie, a on nie chce.
- Nie chce?
- Nie chce.
- Wariat – zgodził się dyrektor.
- No widzi pan! – zawołał Szekspir uradowany. – Więc jak będzie z tą sztuką, panie dyrektorze? Załatwione?
Dyrektor westchnął głęboko.
- Widzicie, Szekspir, ja mam do was słabość. Wy mi zawsze wmówicie jakąś niesamowitą historię, ale potem, jak przychodzi się tłumaczyć, świecić oczami, to was nie ma, wy jesteście artysta, a dyrektor za wszystko musi odpowiadać. Więc jak wy mi proponujecie: żeby wariat zabijał króla, swojego stryja, zajmował po nim tron i rządził długo i szczęśliwie państwem? Zlitujcie się, Szekspir, przecież to nonsens. Czy on koniecznie musi zabić tego króla?
- No, bo ja wiem? – łamał się Szekspir. – Mnie tam nie zależy, żeby zabijał, ale wobec tego, o czym będzie ta sztuka?
- Ba, o czym? Przecież w końcu wy jesteście artysta, a nie ja. Może być na przykład o tym, że ten wasz, jak mu tam? …
- Hamlet.
- Głupie imię. No więc, że ten wasz Hamlet się waha. Zabić czy nie zabić?
- Być albo nie być? Kto wie, może to niezłe? – zastanowił się Szekspir. – W końcu sam zginie, niczego nie dokonawszy…
- Może zginąć, to już wasza sprawa. Pomyślcie o tym, Szekspir – rzekł dyrektor, wstając z fotela. – Idźcie do domu i pomyślcie – podał Szekspirowi rękę i poklepując po plecach, podprowadził go do drzwi.
- Ale jeśli tak napiszę, jak pan dyrektor sobie życzy, to pan dyrektor to wystawi? – zapytał jeszcze Szekspir od progu.
- Pal was sześć, wystawię – machnął ręką dyrektor i wrócił do biurka, na którym leżały egzemplarze znacznie ważniejszych sztuk.
1 Amatorów sprostowań zawiadamiam, że wiem, iż królowa Elżbieta zeszła ze świata dopiero w 1603 r., co po 451 latach nie robi jednak żadnej różnicy ani nieboszczce, ani autorowi niniejszego tekstu. Wiadomo mi również, że Szekspir sam był dyrektorem teatru.
K. T. Toeplitz, Tajemnica Hamleta, [w:] K. T. Toeplitz, Przypowiastki dawne i dawniejsze, PIW, Warszawa 1979, s. 7-9.
Varia super, gratuluję pomysłu!