Coś poruszającego
Bohaterem przedstawienia Kim jestem? na scenie szczecińskiego Teatru Lalek „Pleciuga” jest nic ważnego, nic przydatnego, nic godnego uwagi – jakiś dziwny, bezużyteczny przedmiot, czyli po prostu Coś (tak ją/go/je nazywają napotkane przezeń inne, lepiej określone i nazwane przedmioty).
Coś jest czymś na kształt drewnianego klocka w kształcie trójkąta z krągłym wgłębieniem zamiast jednego z boków. Na pewno nie jest czymś z rodziny sztućców ani narzędzi, nie rozpoznają go też jako swego zabawki, choć akurat one są w stanie go/ją/je zaakceptować i przyjąć do swego grona. Najbardziej chyba owo Coś pasuje do śmietnika, w którym na chwilę ląduje, dzieląc los odpadów – domowych wyrzutków.
Wszystkie przedmioty hasające po scenie „Pleciugi” są nadnaturalnej wielkości, a ich animatorami są ubrani na czarno aktorzy i aktorki. Sztućce są mocno zużyte, znać na nich niedbałość ludzi, podobnie jest z zabawkami. W ogóle ludzie jawią się w oczach tych reprezentantów materii nieożywionej, lecz ukształtowanej przez człowieka i przezeń udomowionej, jako nieopanowany żywioł, zagrażający wciąż, na okrągło, „dwadzieścia cztery na siedem” integralności przedmiotów, ich bezpieczeństwu i… życiu?
Najgorsza jest Dziewczynka, której poczynania wobec zabawek jedna z jej nieszczęsnych ofiar podsumowuje tak: „Zabawa prowadzi do zepsucia” (to jeden z najtrafniejszych i najdowcipniejszych bon motów, którymi raczą nas autorzy Kim jestem?, Aneta Wróbel i Adam Wojtyszko). Zresztą Dziewczynka potrafi zasiać panikę nawet wśród sztućców, które ze zgrozą wspominają wrzucenie przez nią widelca do pralki albo porwanie łyżki od lodów do piaskownicy i porzucenie jej w środku tej straszliwej pustyni na łaskę losu.
Z kolei Tata systematycznie wprowadza w błąd ekipę narzędzi, które utrzymują militarny rygor, nadając sobie wojskowe stopnie (przywódcą jest generał Młotek). Uważają się za armię, ponieważ – jak sądzą – służą destrukcji innych przedmiotów. Nie zdają sobie sprawy, że siane przez nie zniszczenie jest efektem niezdarności Taty, a nie założonym przezeń celem ich działań.
Dodajmy na koniec, iż każde zbliżenie dłoni Mamy do wnętrza czerwonej torebki powoduje panikę wśród barwnego towarzystwa, które je zasiedla (czytaj: zabałagania). Pędzel do makijażu, cukierek, a nawet telefon czy samochodowa nawigacja – wszyscy oni panicznie się boją wyrzucenia na śmietnik, na bezużyteczność, na zatracenie, na… śmierć?
Ludzie pokazani są na scenie w swym naturalnym wymiarze i w takiej postaci koegzystują z powiększonymi kilkudziesięciokrotnie przedmiotami. Relacja podległości rzeczy wobec ludzi tworzona jest przez tekst oraz nadekspresyjne reakcje animowanych przedmiotów na ludzkie działania, które nam na widowni wydają się zupełnie oczywiste i po codziennemu banalne. Ale dla nich takie nie są, co zaraz, od samego początku, od mrożących krew w żyłach opowieści sztućców, jest nam bardzo dobitnie uświadomione.
Coś, przerzucane przez ludzi z miejsca na miejsce, zwiedza kolejno: szufladę ze sztućcami, torebkę Mamy, śmietnik, skrzynkę z narzędziami, kącik zabawek. Wszędzie jest nie u siebie, a jego pytanie „Kim jestem?” powoduje konfuzję i naraża mieszkańców poszczególnych miejsc na konieczność podjęcia niezbyt chcianej, intensywnej gimnastyki umysłu.
Na sam koniec zdesperowane Coś, ocalone ze śmietnikowego niebytu, zrzucone przez narzędzia „na tyły wroga” i w końcu zabrane przez Dziewczynkę z kącika zabawek, trafia za radą Babci do szuflady z innymi Cosiami, czyli rzeczami bez konkretnego przeznaczenia. O istnieniu tej szuflady wiedzą tylko Babcia i wnuczka. Coś znajduje się w końcu na swoim miejscu, które jest „nie wiadomo gdzie”. Znajdujące się tam przedmioty, czyli inne Cosie, wyjaśniają jej/mu w końcu, że nieważne, kim jesteś, ważne, co robisz i czy czujesz się dobrze w swoim towarzystwie.
Po czym następuje finałowa piosenka w wykonaniu całej aktorskiej obsady. Jej morał: nieważne, kim jesteś, ważne, jakie/jaki/jaka jesteś. Dopowiadam: a na tej podstawie można określić, kim jesteś. Tak z grubsza albo nawet dokładnie!
Sprawna animacja przedmiotów, ciekawa, wartka akcja, atrakcyjna muzyka, skoczne piosenki – wszystko to tworzy świetną otoczkę dla poruszonych lekko, bez namaszczenia Bardzo Istotnych Problemów. Mamy tu: 1) serię pytań o sens istnienia, zadanych tonem bardzo poważnym (pierwsze pytanie Cosia: „Gdzie byłem, gdy mnie nie było?”) bądź potraktowanych z przymrużeniem oka (poturbowany i zepsuty onegdaj przez Dziewczynkę Pierrot-marionetka wygłaszający fragment trzeciego monologu Hamleta o tym, czy warto poddawać się działaniu „pocisków zawistnego losu”); 2) żywo zaprezentowany, paląco dziś aktualny problem tożsamości-inności (tułaczka Cosia i odrzucanie go przez kolejne, dobrze określone tożsamościowo grupy przedmiotów); 3) problem podjęcia trudu przywództwa i zgody na nie wyrażonej przez daną zbiorowość: okazuje się, że nawigacja samochodowa to wódz przedmiotów z torebki. Dotąd nazywano ją Wyrocznią i wszyscy podążali ze ślepą ufnością za jej wskazówkami. Gdy zaczyna coś bełkotać bez sensu, pojawia się wśród jej „poddanych” pytanie: „Dlaczego jej ślepo słuchamy?”. Odpowiedź jest prosta: „Bo trzeba!”. „My TU żyjemy i to nam się podoba!”. Ciekawą ilustracją ruchową dla tej sytuacji ślepego podążania za omylnym wodzem i duchowej stagnacji wywołanej stanem permanentnej podległości jest dziwny taniec wszystkich postaci z torebki przypominający tytułowe „salto” z filmu Tadeusza Konwickiego; 4) problemy wynikające z relacji zabawa-życie, fikcja-rzeczywistość: oto zabawki mają dosyć zabawy, chcą żyć naprawdę i mierzyć się z problemami prawdziwego, nie wymyślonego przez Dziewczynkę życia. Coś usiłuje im wyjaśnić, że prawdziwe życie to nic atrakcyjnego i dzieli się z nimi swymi obserwacjami z torebki, śmietnika i skrzynki z narzędziami. Zabawki dają wyraz swojej admiracji dla niezwykłych podróżniczych doświadczeń Cosia. Przy tej okazji odkrywamy, idąc w ślad za ich zachwytami, że 5) podróże dają doświadczenie i są czymś bardzo cennym!
No i wreszcie Coś jest gdzieś docenione! Zabawki wręcz chcą, żeby nimi rządziło. Kim ma być? Generałem? Reżyserem?
Świetny tekst dla najmłodszych, któremu teatr nie przeszkodził, a uwypuklił jego walory – czegóż chcieć więcej? To najlepszy spektakl, jaki w ostatnich latach dane mi było obejrzeć w „Pleciudze”. Tak trzymać!
A żeby nie było, że przesadzam z tym posthumanistycznie filozofującym podejściem do prostych tematów, pozwolę sobie na koniec zacytować słowa francuskiego myśliciela Rogera-Pola Droita z jego pięknej książki 51 zabaw (z) rzeczami. Doświadczenie rzeczywistości: „Na tamtym świecie, który tworzą śmietniki, życie rzeczy trwa. W piwnicach, na poboczach dróg nie ma niebytu. (…) Istnieją miliardy miliardów rzeczy w taki sposób wyrzucanych, bez żadnego spojrzenia z drugiej strony. Rzeczy, które powstały z nicości i w nicość się obróciły, niezauważone przez nikogo. I one budzą we mnie łzawą litość. Skąd ten niepokój wbrew sobie? Prawdopodobnie bierze się z pewności, że to samo czeka nas. Dokładnie to samo: rozkład, stęchlizna, unicestwienie na dnie worka, definitywne i pozbawione chwały. (…) To nie dzisiejszego wieczoru odkrywam, że śmietnik jest przyszłością świata (...) Rzeczy mają się tak jak my, a my tak jak rzeczy, bo rzeczy są miarą człowieka”.
18-10-2017
Teatr Lalek „Pleciuga” w Szczecinie
Aneta Wróbel, Adam Wojtyszko
Kim jestem?
reżyseria: Ireneusz Maciejewski
scenografia: Dariusz Panas
muzyka: Sambor Dudziński
reżyseria światła: Robert Baliński
choreografia: Ewa Ciszewska
obsada: Maja Bartlewska, Rafał Hajdukiewicz, Danuta Kamińska, Dariusz Kamiński, Mirosław Kucharski, Marta Łągiewka, Grażyna Nieciecka-Puchalik, Edyta Niewińska-Van der Moeren, Zbigniew Wilczyński, Przemysław Żychowski
prapremiera: 7.10.2017
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.