Don Juan nie jest taki zły

W pierwszej scenie trzeciego aktu Don Juan zapytany, w co wierzy, odpowiada bez większego namysłu: „Wierzę, że dwa razy dwa to cztery (…) i że cztery i cztery to osiem”. Sganarel dodaje od razu, że religią jego pana jest arytmetyka. Bohater dramatu Moliera wpisuje się zatem znakomicie w ramy epoki, której horyzonty myślowe wyznacza racjonalizm w wydaniu Kartezjusza. W Teatrze Polskim tę perspektywę filozoficzną Małgorzata Pietraś umiejętnie wpisuje w minimalistyczną przestrzeń sceniczną. Jej centralnym elementem jest czarna pochylona platforma, pokryta białymi kratkami, przypominająca kartkę papieru z zeszytu do matematyki, a świat Don Juana zdaje się w niej zamknięty.
Don Juana gra Krzysztof Kwiatkowski. Jego bohater jest pociągający, błyskotliwy, elegancki, ale też zimny, wyrachowany, zepsuty. Powiedzielibyśmy – zachwycające monstrum. Usta Don Juana nie są zgodne z jego sercem. Rozdaje więc chętnie komplementy na prawo i lewo, a kobiety tracą przy nim głowę. Żadna nie może mu się oprzeć, a on traktuje je instrumentalnie, uwodzi i porzuca bez skrupułów. Upokorzona i skrzywdzona Dona Elwira (Dorota Bzdyla) staje się jedynie narzędziem w rękach bezwzględnego kochanka. Ten równie dobrze radzi sobie z niewygodnymi mężczyznami, na przykład z Don Karlosem (Krystian Modzelewski) i Don Alonzo (Tomasz Błasiak), pragnącymi pomścić hańbę swojej siostry. Pokonuje ich w pojedynkach na szpadę, którą nad wyraz biegle włada. Z innymi rozprawia się w zręcznie prowadzonych dialogach, co obrazuje, na przykład, spotkanie z Panem Niedzielą (udany epizod Dominika Łosia). Dumny, przekonany o własnej wyższości Don Juan nie pozwala dojść do słowa skołowanemu kupcowi, który przychodzi po raz kolejny w nadziei na odzyskanie pożyczonych pieniędzy. Dodatkowo podsuwa mu zbyt wysoki fotel, sprawiając, że nogi Pana Niedzieli dyndają nad posadzką, co go ośmiesza, odbiera mu pewność siebie i wreszcie osłabia jego pozycję negocjacyjną. Bez wysiłku wyprowadza też w pole Pietrka (dobra rola Pawła Krucza) i ostentacyjnie przystawia się do naiwnej Karolki (Bernadetta Statkiewicz). Podczas spotkania z ojcem Don Luisem (Antoni Ostrouch) staje się aktorem doskonałym i wiarygodnie udaje nawróconego. Kiedy trzeba, na pokaz kładzie się krzyżem, prowokując wyroki nieba.
Najlepsza rola w spektaklu należy jednak do Adama Biedrzyckiego, który gra Sganarela. Służący w monologach i rozmowach z innymi ostro krytykuje swego pana, ale w bezpośredniej konfrontacji z chlebodawcą, staje się konformistyczny, chowa głowę w piasek, nie potrafi wyrazić swego zdania. W rzeczywistości nie przeszkadza Don Juanowi w realizacji jego planów. W opozycji do niego boi się „gniewu niebios” i jedynie strach determinuje jego postawę. Brakuje mu natomiast wiary, mającej silne podstawy. Dlatego Molier w finale nie oszczędza także Sganarela. Za służbę u swego korzystającego z życia pana, mającego za nic prawo boskie i ludzkie, tonącego w długach, nie otrzymuje złamanego grosza. Właśnie grom z nieba strącił do piekła jego chlebodawcę, co w spektaklu obliczone jest na mocny teatralny efekt, po czym rozczarowany służący wygłasza swoją kwestię: „Ach, moja zapłata, moja zapłata! Oto dzięki jego – Don Juana – śmierci wszyscy są zadowoleni. Zagniewane niebo, zgwałcone prawa, uwiedzione dziewice, zhańbione rodziny, zelżeni rodzice, okryte niesławą żony, doprowadzeni do ostateczności mężowie, cały świat doznał ulgi. Tylko ja jeden popadłem w nieszczęście. Moja zapłata, moja zapłata, moja zapłata!”. Monolog w interpretacji Adama Biedrzyckiego nie ma w sobie rysu komediowego, jest raczej potwierdzeniem hipokryzji służącego. Sganarel staje się egzemplifikacją niedoskonałości kondycji rodzaju ludzkiego, podobnie jak Don Juan stanowi jeden z jej wariantów. Reżyser Piotr Kurzawa zdaje się brać w obronę Molierowskiego bohatera i sugerować, że nie jest on wcale taki zły. Odnoszę wrażenie, że to naciągane i wątpliwe założenie. Postawa Don Juna przejmuje grozą, i nie da się zastosować wobec niego taryfy ulgowej. Ten libertyn i hedonista nie liczy się z nikim i niczym: ani z Bogiem, ani z ludźmi, ma za nic wartości, które spajają świat. Bezkarnie przekracza granice wolności innych, urastając do rangi okrutnego demiurga, sterującego ich losem.
Tomasz Łubieński podkreśla w Molierze naszym współczesnym: „Powodzenie historii Don Juana polega również na tym, że można na jej podstawie wystawić zarówno arcydzieło, jak i kiczowatą, odpustową powiastkę”. To prawda, genialny tekst Moliera zawiera potencjał pozwalający na stworzenie wybitnej realizacji, ale też nieumiejętnie potraktowany skutkuje rezultatem przeciwnym – tam, gdzie potrzebny jest poważny ton, łatwo osunąć się w śmieszność. Jak bowiem pokazać finałową scenę, podczas której cyniczny grzesznik, zostaje wchłonięty przez piekielną czeluść, żeby nie narazić się na chichot widzów, a wzbudzić u nich emocje i osiągnąć efekt katartyczny? Spektakl w Teatrze Polskim jest poprawny, zachowawczy, letni, chwilami przypomina lekturę tekstu na scenie. To jednak za mało, żeby nakłonić publiczność do refleksji.
11-05-2022
Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie
Moliere
Don Juan
przekład: Bohdan Korzeniewski
reżyseria: Piotr Kurzawa
scenografia i kostiumy: Małgorzata Pietraś
muzyka: Paweł Szamburski
reżyseria światła: Jarosław Wardaszka
obsada: Krzysztof Kwiatkowski, Adam Biedrzycki, Dorota Bzdyla, Dominik Łoś, Krystian Modzelewski, Tomasz Błasiak, Antoni Ostrouch, Bernadetta Statkiewicz, Ewa Makomaska, Paweł Krucz, Maksymilian Rogacki, Jakub Kordas, Michał Breitenwald
premiera: 29.01.2022
Oglądasz zdjęcie 4 z 5