Po Klątwie

Po Klątwie
Mefisto, reż. Agnieszka Błońska, Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie
aAaAaA
fot. Magda Hueckel

Wszyscy znamy tę historię: w teatrze powstaje prowokacyjny spektakl, stawiający zarzuty Kościołowi i przekraczający obyczajowe tabu, zaś przed teatrem dochodzi do manifestacji skrajnej prawicy. Teatr Powszechny ze swoim krytycznym zacięciem nie mógł nie zareagować w artystycznej formie na społeczno-polityczną wrzawę wywołaną spektaklem Olivera Frljicia. A że w tej sprawie krytycy i komentatorzy zdążyli powiedzieć już dość dużo, dziś, w nowym sezonie, najciekawsze pytanie brzmi: jaki jest Teatr Powszechny po Klątwie?

Część odpowiedzi otrzymaliśmy już w premierach zeszłego sezonu, które poprzedziła Klątwa, ale naprawdę znaczący pod tym względem wydaje się najnowszy Mefisto w reżyserii Agnieszki Błońskiej. Pierwsza premiera nowego sezonu zajmuje się bowiem bardzo bezpośrednio zdarzeniami wokół Klątwy, jawnie je tematyzując, usiłując wyciągać też ogólniejsze wnioski z całej afery, ale i gromadząc część obsady kontrowersyjnego spektaklu i odpowiedzialną za dramaturgię Joannę Wichowską. Jednocześnie wzięcie na warsztat powieści Klausa Manna i filmu Istvána Szabó budziło pewne nadzieje, że w Powszechnym powstanie spektakl autorefleksyjny, stawiający pytania o zakres odpowiedzialności artystów, ale i odwołujący się do inteligencji widzów, którzy umieją czytać metafory, zwłaszcza tak wyraziste. Nadzieje te spełniły się częściowo. Bo Mefista w Powszechnym ogląda się niestety trochę tak, jakbyśmy zostali zaproszeni na kolację, podczas której gospodarz jest tak narcystycznie zaabsorbowany opowiadaniem o sobie samym, że zapomina podać posiłek.

Twórcy spektaklu przez półtorej godziny obracają na różne strony proste pytania, które wzięte są z prozy Manna i filmu Szabó. Jak daleko artysta może posunąć się w oportunizmie i konformizmie wobec zmieniających się władz, zwłaszcza tych opresyjnych? Czy wykonując swój zawód, może przymykać oczy na rzeczywistość polityczną? Ile, w kontekście obywatelskiego zaangażowania, waży jego obecność na scenie? Książka Manna i film Szabó, pośrednio także wystawienie Mefista w Teatrze Powszechnym z 1983 roku, to ledwie punkt wyjścia: z tych dzieł artyści wyjęli wyłącznie powyższe pytania, które w wolnej formie odnieśli wprost do aktualnej sytuacji politycznej w kraju, ale przede wszystkim do prywatnych doświadczeń swoich i kolegów, opowiedzenie których zajmuje sporą część spektaklu.

Opowiedziana w prologu przez Arkadiusza Brykalskiego historia aktora konformisty, który zawarł pakt z „diabłem”, czyli z faszystowską władzą, staje się więc przedmiotem rozmaitych gier: uruchamia sceny zbiorowe, monologi, układy choreograficzne (jak refren powraca w spektaklu rubaszny kankan), czy nawet sekwencje koncertowe – wszystko to ułożone w bardzo luźnym porządku. Struktura Mefista jest ostentacyjnie rozproszona, to właściwie mozaika skojarzeń na temat – ciężko z ciągu scen, etiud, choreografii i piosenek prześledzić tu konsekwentną narrację. Ta, koniec końców, zatrzymuje się na poziomie łatwych haseł, które mają wartość internetowych nagłówków obliczonych na wysoką „klikalność”. Z jednej strony mamy tu rozbrajające dywagacje aktorów, czy dzisiejsza Polska przypomina raczej Berlin z 1933 roku, czy może już ten z przedednia wojny. Zaraz potem przywołane jest z offu niesławne wykonanie Mazurka Dąbrowskiego przez Jarosława Kaczyńskiego. Twórcy w ostatniej chwili wchłonęli w strukturę spektaklu także niedawne wypowiedzi z debaty teatralnej w Pałacu Prezydenckim, które zacytowali w skali jeden do jednego i nie obudowali żadnym dodatkowym kontekstem. Najmocniejszym elementem wizualnym spektaklu jest zaś zjeżdżająca powoli na tle gołej ściany wielka metalowa konstrukcja układająca się w słowo „Polska”. Aktorzy opatrują ten napis skojarzeniami odnoszącymi się do aktualnych wydarzeń: „S jak sądy”, „K jak konstytucja”, itd.

Liczne prywatne opowieści aktorów mają stosunkowo małą moc uderzeniową i mimo stosowania wielu wypróbowanych już przez Frlijcia autokrytycznych trików, sprawiają wrażenie, jakby Powszechny sam sobie malował laurkę za polityczną niezłomność. Monolog Klary Bielawki o ocenzurowanym wywiadzie dla popularnego periodyku czy dywagacje Grzegorza Artmana o postawach artystów wobec władzy mają wartość środowiskowych anegdot, które mogłyby być opowiedziane w kawiarni, ale w kontekście spektaklu są raczej miałkim materiałem. Najciekawiej wypada tu monolog Marii Robaszkiewicz, opowiadającej o swojej roli w Mefiście w Teatrze Powszechnym w reżyserii Michała Ratyńskiego, którego premiera przypadła na ostatnie tygodnie przed zniesieniem stanu wojennego i pół roku po zakończeniu aktorskiego bojkotu telewizji.

Spektakl kończy sekwencja, w której aktorzy siedzą blisko widowni i w przepraszającym tonie tłumaczą się z Klątwy Frljicia, pokazując do jak kuriozalnej sytuacji może doprowadzić brak odpowiedzialności artystów za swoją pracę twórczą. Mimo pięter ironii użytych w spektaklu, stanowisko aktorów Powszechnego jest jednak jasne jak dwa plus dwa: tak, artysta ma obowiązek reagować, wtrącać się, wypowiadać posłuszeństwo, musi brać odpowiedzialność za słowa. I bardzo słusznie, ale czy naprawdę dla takiej złotej myśli warto wyjmować widzom półtorej godziny życia? Zwłaszcza że – sądząc po gromkiej owacji na stojąco – Powszechny po raz kolejny przemówił do dawno już przekonanych, którzy najżywiej reagują na antypisowskie akcenty spektaklu.

Bojówki ONR-u przed praskim teatrem wzbudzają najwyższy niepokój, zaś w tak gorącej sytuacji autotematyzm spektaklu Powszechnego jest zrozumiałym zabiegiem. Ale Mefisto – tworzony, jak zgaduję, na podwyższonych emocjach – tylko dobudowuje kolejne piętra do jałowej, publicystycznej przepychanki. Chciałoby się jednak, skoro już mówimy o odpowiedzialności artystów, by trudne i aktualne tematy teatr wynosił na wyższy poziom, a nie bezkrytycznie wchłaniał zwulgaryzowany język debaty medialnej. Tymczasem aktorzy Powszechnego kilkoma wyrazistymi hasłami rozgrzewają serca swojej widowni i umacniają swoją kontestacyjną legendę, ale nie proponują niemal żadnych intelektualnych czy artystycznych wyzwań.

16-10-2017

Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie
Mefisto
spektakl inspirowany powieścią Klausa Manna i filmem Istvána Szabó
reżyseria: Agnieszka Błońska
dramaturgia: Joanna Wichowska
obsada: Karolina Adamczyk, Klara Bielawka, Aleksandra Bożek, Maria Robaszkiewicz, Grzegorz Artman, Arkadiusz Brykalski, Oskar Stoczyński
premiera: 30.09.2017

Mefisto, reż. Agnieszka Błońska, Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie

Oglądasz zdjęcie 4 z 5