Profesor Zimbardo na bezludnej wyspie
Poznańska Scena Robocza to miejsce rezydencji teatralnych, przystań artystów offowych, przestrzeń sztuki. Niedawno, za sprawą Mateusza Atmana, Anety Groszyńskiej, Agnieszki Jakimiak i wyłonionych w castingu młodych aktorów, którzy przygotowali tu widowisko inspirowane powieścią Williama Goldinga, zamieniła się w laboratorium społeczne.
Na scenie nie odtworzono akcji Władcy much ani nie zrekonstruowano występujących w nim postaci. Zamiast przedstawienia stworzono substytut miejsca, w którym rozgrywa się opowieść, umieszczając w nim podobny podmiot zbiorowy. Literackie wzorce fabularne zostały zredukowane; nawiązywały do nich jedynie pojedyncze hasła i autorskie komentarze. Klasyczną inscenizację zastąpiło powtórzenie sytuacji, w której rozgrywały się zdarzenia opisane w książce. Teatr zamienił się tak w bezludną wyspę – przestrzeń wolności, miejsce pozbawione obowiązujących reguł i narzuconych z góry wzorów, w której ludzka natura może dialogować z kulturą, prowadząc grę o dominację.
Władca much w Scenie Roboczej nie tyle naśladuje czy portretuje rzeczywistość, co ją wytwarza. To obraz życia, odbijającego się w obecności, działaniach i słowach młodych aktorów. Proszę wyobrazić sobie takie oto doświadczenie.
Dziewięciu chłopców w wieku pomiędzy 10 a 14 lat umieszczamy w teatralnej sali prób. Dorzucamy mikrofon, mały zestaw perkusyjny, szczyptę literatury i kilka rekwizytów. Nastoletnią inwencję przyprawiamy, wskazując wybrane – istotne, kontrowersyjne, ale też abstrakcyjne – tematy. Przez kilka tygodni na wolnym ogniu podgrzewamy wszystkie składniki we wspólnej zabawie, ciągle mieszając. Rezultaty tego procesu osadzamy dookoła trojga twórców teatralnych, filtrujących pierwotny produkt. Wszystko, co zostanie, prażymy przypominaniem o terminie zaplanowanej premiery, profesjonalną produkcją i promocją wydarzenia w mediach społecznościowych. Efektom całego procesu przyglądamy się w obecności widzów. Publiczność posłuży za katalizator, inicjując ostatni etap kreacji – łańcuchową przemianę form względnie zaplanowanych i osadzonych na szkielecie scenariusza w improwizację, spontaniczny popis, względne zagubienie i żywiołową zgrywę młodych wykonawców.
Nie mam pewności, czy taki właśnie plan wymyślił Mateusz Atman, autor koncepcji całego przedsięwzięcia. Ale po prezentacji spektaklu, w którym jako performerzy wzięli udział: Kosma Tymek Kamiński, Julian Baranowski, Piotr Araszkiewicz, Jakub Grabowski, Jaś Bartosiak, Franek Gajtkowski, Bartek Werla, Nikodem Korzyniewski, Franek Brojek, ten opis wydaje się całkiem prawdopodobny. Stworzone podczas rezydencji w Scenie Roboczej widowisko wymyka się poza repertuar zastanych gatunków. Widzowie nie wiedzą nawet, czy uczestniczą w spektaklu teatralnym, performansie czy pokazie warsztatowym. Nie zmniejsza to wartości artystycznej Władcy much – po zwycięstwie awangardy sztuka nie tylko zbliżyła się do życia, ale jest także eksperymentem: rodzi się bez reguł, których sama poszukuje, a które czasem wytwarza. Tym razem poszukiwaniom służyła zabawa, funkcjonująca nie tylko jak hasłowe „źródło kultury”, ale także jako system pracy, sposób produkcji znaczeń i metoda wytwarzania wiedzy.
Mateusz Atman, Aneta Groszyńska i Agnieszka Jakimiak zrezygnowali z tworzenia Władcy much jako podlegającej reprodukcji, zamkniętej całości. W trzech znacznie różniących się częściach, wyreżyserowanych kolejno przez każde z nich, znalazły się zarówno działania zaplanowane, jak i improwizowane. Atman zaproponował wykonawcom stworzenie własnej wersji chóru (Poznańskie Słowiki!). W jego występie chaos przeplata się ze względnym porządkiem, działania z dźwiękami, a cisza z kakofonią. Chłopcy reagują na tematy hasłowo wywoływane jako tytuły kolejnych pieśni przez tego spośród nich, który pełni rolę dyrygenta. Wątki pochodzące z powieści mieszają się z tematami związanymi z teatrem i odniesieniami do współczesnych, globalnych problemów (po zawołaniu „koralowa wyspa 50 lat później” na podłodze pojawiła się warstwa plastikowych odpadów).
W kolejnej części na scenie pojawiła się Aneta Groszyńska, która – zaczepiana przez chłopców na wiele sposobów – próbowała ich okiełznać, uspokoić i porozmawiać z nimi o… Mam wrażenie, że o niczym. „Jak radzą sobie z wami wasi rodzice?” – pytała. Chciała, żeby chłopcy na chwilę zwolnili, zamilkli, zamarli. Nie miała jednak innych argumentów niż cukierki, które proponowała za wypełnianie poleceń. Może w ten sposób próbowała wskazać błędy systemowej edukacji? „Czy czasami jesteście grzeczni?” – dociekała na granicy sensu. Kiedy jeden z wykonawców przejął mikrofon i zaczął zadawać pytania publiczności, wykazał się większą inwencją i poczuciem humoru. Jednak dopiero w trzeciej części, którą wyreżyserowała Agnieszka Jakimiak, w przejrzysty sposób wyłoniły się sensy i znaczenia. Kiedy scena tonie w ciemności, rozświetlanej tylko przez żarówki trzymanych przez nich latarek, odtwarzane są nagrania, na których chłopcy wypowiadają własne opinie na różne tematy. Mówią o tym, dlaczego ktoś jest dobry albo zły, o wychowaniu, władzy i o polityce. Wiele spraw zdają się rozumieć lepiej niż dorośli, którzy zbyt często podlegają myślowym schematom. Jednak i ich pozytywną naiwność zaczynają obciążać stereotypy.
Władca much to metateatralne widowisko, którego składniki przenikają się wzajemnie, prowokując dyskusję na tak ważne tematy, jak władza i wolność, kultura obywatelska czy edukacja. Publiczność konfrontowana jest z wzorcowym przykładem praktyki performance as research: w obecności widzów dokonuje się na scenie antropologiczny eksperyment. Teatr funkcjonuje jako model społeczny, w którym – inaczej niż w u Freuda – kultura nie jest kagańcem, ograniczającym naturalne instynkty, a sposobem na wytworzenie przestrzeni swobody. Pracującemu w Scenie Roboczej zespołowi udało się coś, co w profesjonalnym teatrze udaje się bardzo rzadko: otworzył nieograniczoną przestrzeń znaczeń, w których różnorodności każdy może odkryć to, co dla niego jest szczególnie ważne. Młodzi aktorzy niemal bezwiednie, jakby przy okazji „bycia sobą” (jeśli to w ogóle możliwe w obecności publiczności) poruszali tematy dotyczące natury i norm, buntu i konformizmu, teraźniejszości i przyszłości. Nikt lepiej od nich, mówiących we własnym imieniu, nie skomentuje tego, co – poprzez naszą edukację, kulturę i codzienność – zostawiliśmy im w spadku. Władca much pozbawiony jest ozdobników, a jednak bawi dorosłych i dzieci. Wchodząc pod powierzchnię tej prezentacji, można dostrzec naszą odpowiedzialność za tych, którzy przychodzą po nas; za ich perspektywy, wolność i ograniczenia, za przyjmowane przez nich wzory i respektowane normy. Ten spektakl konfrontuje publiczność z tworzoną na żywo diagnozą socjologiczną, która okazuje się trafna i uniwersalna – odnosi się do każdego z nas. I do wyspy, na której wszyscy żyjemy.
04-02-2019
Scena Robocza
Mateusz Atman, Aneta Groszyńska, Agnieszka Jakimiak
Władca much
koncepcja: Mateusz Atman
reżyseria: Mateusz Atman, Aneta Groszyńska, Agnieszka Jakimiak
tekst: Kosma Tymek Kamiński, Julian Baranowski, Piotr Araszkiewicz, Jakub Grabowski, Jaś Bartosiak, Franek Gajtkowski, Bartek Werla, Nikodem Korzyniewski, Franek Brojek oraz Mateusz Atman, Aneta Groszyńska, Agnieszka Jakimiak,
performerzy: Kosma Tymek Kamiński, Julian Baranowski, Piotr Araszkiewicz, Jakub Grabowski, Jaś Bartosiak, Franek Gajtkowski, Bartek Werla, Nikodem Korzyniewski, Franek Brojek
premiera: 14 i 15.12.2018
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.