Śnieg czy lód?

Po co dziś wystawiać Śnieg Stanisława Przybyszewskiego? Przed spektaklem z recenzenckiego obowiązku zaglądam do tekstu. Czytam, ale idzie mi jak po grudzie. Najbardziej razi pretensjonalny język dramatu. Zachodzę w głowę, jak aktorzy sobie z nim poradzą? Inny problem to fabuła, konstrukcja psychologiczna postaci i motywy ich postępowania. Legenda młodopolskiej bohemy opowiada historię Bronki – szczęśliwej żony, która zaprasza do domu Ewę – przyjaciółkę i byłą kochankę męża, niespełnioną miłość Tadeusza. Nie wie, jak burzliwa relacja łączyła tych dwoje, ale od pewnego momentu zaczyna coś podejrzewać. Zamiast jak najszybciej pozbyć się rywalki z domu, postanawia przekonać się, czy jej związek oparty jest na prawdziwym uczuciu. Ten nieracjonalny ruch doprowadza do rozpadu małżeństwa i fatalnego finału. Od początku wisi on zresztą nad bohaterami oraz, rzecz jasna, wpisuje się w założenia literackiej konwencji.
W Teatrze Narodowym widzimy przeszklony salon – niby współczesny, ale zawierający modernistyczny rys. Scenografia Martyny Kander jest wysmakowana, patrzy się na nią z przyjemnością, ale wydaje się przeładowana symbolami. W rogu salonu bożonarodzeniowa choinka, której miejsce po jakimś czasie zajmie suchy drapak. W ogrodzie przygnębiające rzędy bezlistnych krzewów. Widmo nieżyjącej siostry Bronki dotyka ich jak strun instrumentu, który wydaje głuchy, śmiertelny dźwięk. Do tego na scenie ustawiono efektowne, przezroczyste naczynie w wodą – w zaskakujący sposób wykorzystane w spektaklu. Dochodzą jeszcze odniesienia do malarstwa z epoki: Siostra/Makryna (Marta Wągrocka) przypomina modelkę z dzieł Jacka Malczewskiego, a szykowna, kobaltowa sukna Ewy wydaje się przywodzić na myśl kreację wykorzystaną w obrazie Na tle witrażu. Paw Kazimierza Stabrowskiego. Na tym nie koniec. Mamy jeszcze solo na wiolonczeli, piosenki w wykonaniu Marty Wągrockiej, a garna przez nią postać w pewnym momencie pojawia się z niemymi, trupimi oczami. Mnożenie bytów ponad potrzebę nie wnosi nowych sensów, powoduje natomiast spiętrzenie symboli, a przecież już w samym utworze ich nie brakuje. Śnieg versus lód, czyli konflikt między wzorową, naiwną żoną a kobietą demoniczną, odsłania coraz to nowe konteksty, w których trudno się połapać.
Tekst dramatu grany jest w opracowaniu Anny Gryszkówny. Reżyserka łagodzi nieco niezręczności językowe i egzaltowane kwestie, ale na niewiele się to zdaje. Warto przypomnieć, że Przybyszewski dopiero po przyjeździe do Krakowa w 1898 roku zaczął pisać po polsku, wcześniej tworzył w języku niemieckim, pozostając przy tym czołową postacią cyganerii berlińskiej. Żal patrzeć, jak aktorki i aktorzy Teatru Narodowego męczą się z dialogami, które po prostu nie leżą im w ustach. A przecież obsada jest nie byle jaka. Oskar Hamerski (Tadeusz) bardzo się stara, żeby wypowiadane kwestie brzmiały naturalnie. Podobnie zresztą jak młody aktor Henryk Simon (Kazimierz, zakochany w Bronce brat jej męża), który ma na koncie kilka interesujących ról. Jedna z największych osobowości Teatru Narodowego, Dominika Kluźniak, próbuje odnaleźć właściwy ton i często jej się to udaje. Kiedy jednak musi wypowiadać passusy, które brzmią mniej więcej tak: „Byłam twoją poduszeczką, prześcieradełkiem, kołderką…”, to w ogóle przestaję rozumieć, dlaczego reżyserka postawiła na ten tekst. Broni się femme fatale grana przez Patrycję Soliman, a to dlatego, że Ewa jest sztuczna, wystudiowana, nieszczera i co rusz wygłasza fałszywie brzmiące, kwieciste zdania.
Anna Gryszkówna, bardzo zdolna aktorka, w wywiadzie opublikowanym na stronie Narodowego, tłumaczy, że w teatrze najbardziej interesuje ją to, co dzieje się między ludźmi, między kobietą a mężczyzną. Dodaje, że ze względu na język warto sięgać po zapomniane utwory, które mogą wydawać się ramotą, jednak „okazują się bardzo nośne i aktualne”. Zgoda, relacje międzyludzkie są fascynujące, ale akurat w Śniegu ich konstrukcja wydaje się ryzykowna i pozostaje konsekwencją postaw właściwych dla epoki modernizmu. Szukanie na siłę głębszych motywacji ich działania nie wnosi nic do spektaklu. Nie rozumiem też sensu pracy z psychologiem, którą odbyli aktorzy, związanej „ze zrozumieniem i poznaniem tożsamości postaci, ich nieświadomych konfliktów i charakterystyki relacji” – jak czytamy w programie.
Wracam do pytania postawionego na początku. Po co dziś wystawiać nieudany, anachroniczny dramat Przybyszewskiego? Podejrzewam, że już na etapie prób czytanych aktorzy mieli problem z meandrycznym tekstem. Dlaczego więc brnąć dalej? Być może należało rozważyć połączoną z dyskusją lekturę dramatu w obecności publiczności i na tym zakończyć eksperyment.
21-04-2021
Teatr Narodowy
Stanisław Przybyszewski
Śnieg
reżyseria: Anna Gryszkówna
scenografia: Martyna Kander
muzyka: Michał Lamża
reżyseria światła: Karolina Gębska
projekcje wideo: Jagoda Chalcińska
obsada: Dominika Kluźniak, Patrycja Soliman, Marta Wągrocka, Oskar Hamerski, Henryk Simon
premiera: 12.03.2021
Oglądasz zdjęcie 4 z 5