Rok Kantorowski bez Kantora
Zacznę od tego, że piszę to wszystko z własnego punktu widzenia, jako twórca pozbawiony tworzywa, wyrwany z procesu pracy w jej połowie.
Zadzwoniła do mnie dziennikarka z Radia Łódź i poprosiła, żebym wziął udział w audycji na temat Kantora i Roku Kantorowskiego. Powiedziała, że zrobiła krótką ankietę na Piotrkowskiej i na dwadzieścia zapytanych osób tylko jedna wiedziała, kto to był Tadeusz Kantor. Dziennikarka była przerażona. Wiedza o największym obok Grotowskiego twórcy teatru XX wieku jest bliska zeru. A do tego Teatrowi Chorea zabrania się sięgać po jego teksty. Trzeba o tym rozmawiać.
Chyba jest o czym. I to w szerszym kontekście niż nasz nienarodzony spektakl.
Trzy lata temu Paweł Passini zaproponował Kasi Tadeusz, Idze Załęcznej i mnie pracę nad spektaklem o Kantorze. Byłem zaskoczony; wiele razy prowadziliśmy długie rozmowy o Grotowskim, a o Kantorze nigdy. Dodatkowo Paweł chciał, żebym czytał jego teksty, notatki z pracy nad spektaklem Niech sczezną artyści, wydane w trzytomowej edycji pism zebranych Tadeusza Kantora przez Ossolineum.
To była niesamowita praca. Jak czytać, mówić, robić tekst wielkiego artysty i wizjonera, nie ulegając jego osobowości? Jak uwolnić się, nawet podświadomie, od imitowania jego obecności, sposobu mówienia, ekspresji? Szczególnie niełatwe zadanie, kiedy miało się okazję oglądać go na żywo w akcji. Paweł ubrał mnie w strój kosmonauty, co bardzo mi przeszkadzało. Tłumaczył wymijająco, że dzisiaj takie teksty można wygłaszać tylko z Księżyca.
Jedynym wyjściem dla nas była taka praca z tekstem, takie wniknięcie w niego, żeby uwolnić siebie i widza od powierzchownych porównań i skojarzeń z mistrzem. Czytaliśmy z Pawłem te teksty godzinami i wybieraliśmy to, co brzmiało wiarygodnie. Bardzo pomogły postacie kobiet, budowane przez Kasię i Igę. Jedna była tworzona wokół Chłopczyka z dzieciństwa Kantora, a druga wokół Pięknej Kobiety, która na końcu okazywała się Śmiercią.
Praca z Pawłem Passinim zawsze jest wyzwaniem. Na początku ma bardzo konkretną wizję i koncepcję całości, a potem im bardziej się zagłębiamy w tematy, wątki i gotowe sceny, Paweł otwiera procesy w bardzo różnorodne kierunki, zaprzeczające czasami punktowi wyjścia. Jakby chciał sprawdzić zarówno aktorów, jak i swoje koncepcje.
Sczezłych, bo o tym spektaklu mowa, zagraliśmy kilka razy w różnych miastach Polski, zapraszając wielokrotnie spadkobierczynię spuścizny Kantora i czekając na zgodę użycia tekstów jej ojca. Nie znalazła czasu i odmówiła udzielenia zgody. Tłumaczyła, że taka była wola mistrza. Spektakl poszedł do kosza.
Rok Kantorowski – MKiDN ogłasza konkurs „Promesa: Tadeusz Kantor”. Ponawiamy próbę. Kantor – ten niezagrany, nieopowiedziany, nieznany, metafizyczny i przejmująco intymny – siedzi w nas jak zadra. Zgłaszamy się pełni entuzjazmu – Rok Kantorowski, nie powinno być tym razem żadnego problemu. Spadkobierczyni jest w komisji konkursowej. Dostajemy grant! 20 tysięcy na zrobienie nowego spektaklu pt. Jestem twoim ambalażem. Nie jest to suma oszałamiająca, można by powiedzieć, że raczej symboliczna. Ale wszyscy bardzo chcemy to zrobić mimo piekielnie przeładowanego kalendarza jesiennego każdego z nas. Zwracamy się formalnie o zgodę do spadkobierczyni na użycie fragmentów tekstów teoretycznych Tadeusza Kantora, wydanych w trzytomowej edycji Pism przez Ossolineum. Otrzymujemy odmowę! Nie ma rozmowy, nie możemy nawet przedłożyć wyboru tekstów i scenariusza. „Bo ojciec byłby przeciwny”. Owszem, w regulaminie konkursu było zastrzeżenie co do użycia tekstów scenicznych i partytur. My zamierzaliśmy jednak użyć testów teoretycznych i notatek do spektaklu Niech sczezną artyści.
O Kantorze, geniuszu teatru, należy mówić językiem teatru. Jeżeli nie teatr, to co? Wystawy, albumy, tablice pamiątkowe, muzea i rzeźby, performanse i filmy. Tyle że jeśli prześledzi się twórczość Kantora w całości, bez trudu zauważy się jedną rzecz: cała jego działalność plastyczna, performerska, teoretyczna i praktyczna wywodziła się, rodziła się i wynikała z jego teatru! A nie odwrotnie.
Jeżeli chcesz się czegoś dowiedzieć o mistrzu i chcesz, żeby to była twoja wiedza, a nie zapożyczona ani zacytowana, to z nim rozmawiaj. Ale nie na kolanach! Bo niczego się nie dowiesz. Nie deprymuj się, nie zakładaj, że jesteś dużo mniejszy. To wszystko jest jasne. Tylko jak rozpocząć taką rozmowę, kiedy mistrz ma zakneblowane usta? Jeżeli jego myśl, słowo, emocja i lęk nie mogą być przywołane na żywo na scenie? Kiedy jest niemową lub niemą kukłą, to możemy do niego najwyżej stroić miny i gęby. Składać hołdy i wyrażać zachwyty. W ten sposób jednak nigdy nie powstają dzieła sztuki, nie nawiązuje się rozmowa.
Moja wieloletnia relacja z Grotowskim zaczęła się od tego, że po spektaklu Apocalypsis cum figuris w Starej Prochowni podszedłem do niego i zapytałem wstrząśnięty, dlaczego tak mocno jest przeciwko Bogu. Wtedy, patrząc przenikliwie, jakby chciał się dowiedzieć, kto pyta, odpowiedział, że to nie jest przeciw Bogu, że nie jest przeciwko komukolwiek, to jest o bogu w człowieku…
Myślę, że to był początek rozmowy, która trwa dla mnie do tej pory. I naprawdę wtedy nie przeszkadzało Grotowskiemu, że mam 20 lat, długie włosy i w teatrze byłem dopiero trzy razy.
Taka sama rozmowa może się zrodzić poprzez pracę z tekstami kogoś, kogo już nie ma między żywymi. Jeżeli prowadzimy ją nie poprzez intelektualne konstrukcje czy teoretyczne dysputy, tylko odwołując się do własnego doświadczenia i kluczowych pytań, które sobie zadajemy w życiu. Choćby nie wiem jak naiwne one były, to taka rozmowa nabiera wiarygodności, bo jest osobista.
Zakaz sięgania po teksty, który uzasadnia się wolą zmarłego, jest wymazywaniem obecności Kantora i robieniem z niego kukły kulturowej, martwej lalki, z którą zmagał się niemal w każdym ze swoich spektakli. Można te teksty czytać sobie po cichu – głośno już nie…
Zrozumiałe jest, że Kantor mógł nie chcieć, by jego scenariusze i partytury były przerabiane, cytowane i przetwarzane w nowe inscenizacje. Tu mógł mieć całkowitą rację. Ale nakaz, aby żadne słowo przez niego wypowiedziane czy napisane nie mogło paść nigdy ze sceny ani w ogóle publicznie, uznałby zapewne za szaleństwo i absurd. Jeszcze żyją ludzie, którzy z nim pracowali, znali i widzieli jego spektakle. Żywe odreagowanie, odpowiedź Kantorowi, jak Grotowski odpowiedział Stanisławskiemu (jak Rodowicz próbował Grotowskiemu – wybaczcie tę pychę), jest możliwa tylko teraz. Potem zostanie nam Wikipedia, archiwa , pomniki i cmentarze.
A robienie spektaklu o niemożności zrobienia spektaklu (jak nam proponowano), to trochę jak proponować ogierowi, by zrobił spektakl o kastracji. Chcemy uprawiać sztukę o tym, co najważniejsze w życiu i sztuce, a nie sztukę o frustracji i impotencji.
P.S.
Odkąd zacząłem pisać maile o Kantorze do różnych ludzi, żeby zobaczyć, czy to mnie się coś porobiło w głowie, czy rzeczywiście wkraczamy w jakieś obszary absurdu, dostaję na swoją pocztę dziesiątki powiadomień z hasłem „Kantor.pl”. Wielki Internet czuwa i żywo reaguje. Nie chciałbym, żeby to była jedyna żywa reakcja na nasze pytania…
P.S.2
Na 7 grudnia o godz. 19:30 Instytut Teatralny w Warszawie zaplanował rozmowę o Roku Kantora w ramach cyklu "Rozmowy niekontrolowane". Wszystkich zainteresowanych zapraszam, może uda nam się o tym sensownie pogadać.
7-10-2015
Więcej o zakazie użycia tekstów Tadeusza Kantora:
Przymiotnik Kantorowski skutecznie odnosi się do nazwy Kantora, ale czy wiedzą Państwo co oznacza samo słowo "Kantor"...
Może taki kontakt Wam się przyda. Pani Sylwia Hanff. Powodzenia :-) http://www.cpk.art.pl/Events/view
Zróbcie coś własnego, jeśli na prawdę znacie postać Tadusza Kantora i jego twórczość to będziecie to potrafić. Zbyt dużo filozofii w tej rozmowie, zbyt mało własnej inicjatywy. Kantor to idea, która można kontynować i zachować się twórczo. Bardzo mądrze to zrobił. Dobrze, że zadajecie sobie pytania, ale jeszcze trzeba próbować na nie odpowiedzieć. Zastanówcie się jakie korzyści płyną dla Was z takiej sytuacji. Kantor udowodnił, że to co zrobił to coś więcej niż tylko nawiązanie. Myślę, że dobrze potraktować tę sytuację jako wyzwanie