Szczęśliwe dni: 10 grudnia
Konkurs na dyrektora Instytutu Teatralnego nie został rozstrzygnięty. Komisja zrobiła unik. Ale swoim gestem zmusiła ministerstwo do zjedzenia kolejnej żaby.
Takiego obrotu sprawy chyba nikt się nie spodziewał, łącznie z ministerstwem, które przecież miało upatrzonego kandydata i dobrało komisję w taki sposób, żeby pomyślnie przeprowadzić ustawkę. Tymczasem coś się rypnęło i ministerstwo znalazło się – który to już raz! – w bardzo niekomfortowej sytuacji. Komisja, a w każdym razie jej zaufani członkowie, zawiedli władzę i może dlatego w najbliższych dniach mają się stawić „na dywaniku”. Pewno będą się tłumaczyć, dlaczego zgodzili się dać dupci, a zarazem ratowali dziewictwo.
Z paru źródeł znam dość dokładnie przebieg rozmów komisji z kandydatami. To, co tam się działo, przepraszam za wyrażenie, w pale się nie mieści. Misie-Pisie – myślałby kto, że przytulanki – wyszczerzyły kły i okazały się krwiożerczymi Niedźwiedziami. Czyniły nawet usilne starania, żeby jednej ze swoich ofiar nie dopuścić do rozmowy pod pretekstem prawnym, aż interweniować musiał ministerialny jurysta, który uznał bezzasadność pretekstu.
Wtedy do boju ruszyła Wielka Niedźwiedzica, która upatrzoną ofiarę postanowiła zagryźć. Prowadziła przesłuchanie z agresją, jakiej nie powstydziłaby się aktywistka ZMP z czasów stalinowskich. Myślę, że sama Małgorzata Wassermann mogłaby u Wielkiej Niedźwiedzicy pobierać korepetycje ze sztuki zaszczuwania. Przy okazji dostało się powszechnie znanej i cenionej historyczce teatru z tytułem profesora belwederskiego, którą Wielka Niedźwiedzica publicznie zdezawuowała – może z zawiści, a może z bezinteresownej wredności. Bo o frustrację zawodową Wielkiej Niedźwiedzicy nie posądzam – ma swój dorobek. Inna sprawa, że jej sława nie wykracza poza pewien odcinek ulicy Długiej w Warszawie.
Zachowanie dwóch Niedźwiedzi też nie przypominało Kubusia Puchatka. Jeden z nich szedł po swoje, aż w pewnym momencie się zreflektował – co go w moich oczach trochę ratuje. Drugi miał moralne dylematy, które rozwiała rozmowa na wysokim szczeblu, a więc „huzia na Józia”. Niemniej drugiego Niedźwiedzia dręczą wyrzuty sumienia. Następnego dnia po rozmowach konkursowych kajał się jak bohater Dostojewskiego: „Jestem szmata” – oznajmił.
Malownicze.
Ostatecznie w rywalizacji Doroty Buchwald z Patrykiem Kenckim głosy rozkładały się trzy do trzech. Przewodnicząca komisji, zamiast przychylić się do któregoś z kandydatów, zaproponowała nierozstrzyganie konkursu. Jak mawiał Skrzetuski do Podbipięty, dziwne jest w tym wszystkim materii pomieszanie.
Co dalej, nikt nie wie. Czy ministerstwo naśle komisarza, którym może być ktokolwiek, czyli w praktyce byle kto?
Czy mianuje dyrektora? Nawet gdyby miało taki zamiar, to wątpię, czy w zaistniałej sytuacji znajdzie się ktoś odpowiedzialny i kompetentny, kto posadę przyjmie. Chyba, że kompletny cynik albo wariat.
Wreszcie, czy rozpisany zostanie nowy konkurs? Jeśli tak, to zastrzeżenie jak wyżej: nie wierzę, żeby znaleźli się poważni kandydaci, że o chętnych do odegrania ról w sądzie kapturowym nie wspomnę.
W każdym z tych przypadków Instytut Teatralny podzieli los Teatru Polskiego we Wrocławiu i Starego Teatru w Krakowie.
Czy jest szansa, żeby ministerstwo nie jadło żaby? Widzę tylko jedną możliwość: ponowne powołanie Doroty Buchwald na stanowisko dyrektora Instytutu Teatralnego, poprzedzone rozmowami układających się stron przy stole okrągłym czy kwadratowym – choć, zważywszy okoliczności, najodpowiedniejszy byłby stół w kształcie jaja. Zapewne nie mogłoby się obejść bez ustępstw, kompromisów czy korekt – z obu stron. Uważam jednak, że gra jest warta świeczki. Dorobek Instytutu zostanie uratowany, a ministerstwo wyjdzie z twarzą przed niemal całym środowiskiem teatralnym. Jeśli funkcjonariusze ministerstwa wybiorą zniszczenie placówki na Jazdowie, wstyd ich przeżyje.
10-12-2018
Janusz, ktoś mi powiedział, że zapadłeś na zdrowiu i nawet o tym wspomniałeś. Tylko to się liczy, bo wszystko inne "jest diabła warte… poza Szopenem, Mozartem; poza Słowackim i Mickiewiczem jest w ogóle niczem”... Bój się Boga (bo bóg jest, to tylko Nietzsche umarł) naśladować Ratyńskiego. Trzymaj się. ja
Mój Boże, jakim cudem na portalu o kulturze może pojawić się felieton pisany takim językiem?
January napisał(a):
Współczuję Ci Janusz takiego sortu (tu i na jubileju), ale sameś chciał Grzegorzu Dyndało... Ja zawsze piszę o sobie, ale o anonimowych debilach teżJKZ nie czuje, że o sobie pisze - brzytwa nieużywana... A chamowi - którym JKZ jest - nauki o pięknie nie pomogą, ani nic nie pomoże, bo jest chamem nierefleksyjnym, co się ma za szarmanta i dżentelmena, jakby nie widząc swoich chamskich odzywek i sformułowań. jkz napisał(a):
wzajemnie, wzajemnie. Brzytwa nie używana (szczególnie na poziomki) staje się tępym wytrychem. Nie należy zaniedbywać nauki o pięknie... Zanim zgłosimy akces
Szanowny Jacku,podtrzymuję moją opinię sprzed 6 lat, mimo że dziś jesteśmy w nieprzyjaźni. Powiedziałbym tylko, że tymczasem Twoje zalety, jak ta brzytwa u Mrożka, wyostrzyły się tak, że została sama ostrość. Pozdrawiam, JM
REKOMENDACJA: Gorąco polecam kandydaturę p. Jacka Zembrzuskiego do powoływanej przez Urząd m. st. Warszawy Społecznej Rady Kultury. P. Jacek Zembrzuski - reżyser teatralny - jest mi znany od 1978 roku jako artysta i człowiek przejawiający głębokie zaangażowanie w kwestii kształtu i urządzenia życia teatralnego w kraju i zwłaszcza a Warszawie. P. Jacek Zembrzuski jest doskonale zorientowany w kwestiach artystycznych, ekonomicznych i organizacyjnych teatru. Odznacza się odwagą, uczciwością, prawością, dociekliwością i autentyczną troską o dobro zbiorowe. Jest człowiekiem wolnym od koniunkturalizmu, twardym dyskutantem i nieprzekupnym obrońca prawa. Uważam p. Jacka Zembrzuskiego za wprost wymarzonego uczestnika prac Społecznej Rady Kultury, gwarantującego ich jawność, przejrzystość i obywatelski charakter. Janusz Majcherek Wykładowca Akademii Teatralnej, 500153117, Warszawa, 13.08.2012 (skan odręcznego podpisu)
PS: Zembrzuski nie przegrał, tylko zremisował z Buchwald (art. 216 kk). To rzeczywiście wstyd
popatrzyłeś w lustro January i wezbrało Cię na wymioty. Nie dziwoto, tu się zbiera...
JKZ przegrał, ale lizu lizu tym razem do resortu łasi się i podlizuje. Teraz Wandy na procesy nie skazuje. Łaskawca, choć niezmiennie CHAM.
będę uparcie powtarzał: Warszawa. List otwarty Jacka K. Zembrzuskiego Znając ustawę daję pełne prawo komisji i ministrowi do podejmowania suwerennych decyzji, tylko, decyzji podjętej wczoraj nie rozumiem! - pisze jeden z kandydatów w konkursie na dyrektora Instytutu Teatralnego. W związku z nieeleganckimi próbami nacisku na Komisję konkursową w sprawie wyboru kandydata na dyrektora Instytutu Teatralnego w Warszawie dezawuującymi obowiązujące prawo przed i - od dziś - po konkursie, jako jego pełnoprawny i merytorycznie zakwalifikowany uczestnik postuluję - zgodnie ze swym Programem - natychmiastowe zorganizowanie debaty w Instytucie Teatralnym z czworgiem przesłuchiwanych wczoraj kandydatów, oraz przedstawicielami (wszystkimi uczestnikami?) Komisji... Znając ustawę daję pełne prawo komisji i ministrowi do podejmowania suwerennych decyzji, tylko, decyzji podjętej wczoraj nie rozumiem! Uważam (to też mój postulat programowy), że przejrzystość i jawność podejmowania działań w sprawie bulwersującej środowisko jest konieczna dla potwierdzenia dobrych intencji MKiDN i wbrew "poparciu" proponuję otwarty d i a l o g. To warunek demokracji bo... prawdziwa cnota (władza) krytyk się nie boi. Z uszanowaniem Jacek K Zembrzuski Jacek K Zembrzuski Materiał nadesłany 07-12-2018
Majcher łże jak pies. Rozmawiał tylko z zainteresowaną (i opisaną w art. 216 kk) Buchwaldową. Kłamie o wyniku. Wszystko jedno, co zmyśli o "juryście" - w konkursie w Starym Teatrze nie był taki dociekający, a tu nawet nieprecyzyjnie ustalił skład komisji - oceniano tylko cztery osoby, w tym mnie NIE przewodnicząca Komar-Morawska! Ta "niedźwiedzica, rodem z ZMP" to Joasia Krakowska, ale ona tylko lobbowała, naciskała i się podpisywała. Jak żałośnie to widać, słychać i czuć... Poza uprawianiem kodziawerskiego podskakiwania nich krytykuje rząd, czemu nie. Ale kłamstwo, Majcherku nie przejdzie: są świadkowie. Nazwisko tego "upatrzonego", bo o znajomych od "dupci" nie pytam: Twój interes (z Tusku, Milleru, Struziku i Bufetową and co) osobnyteatrosobny.blogspot.com