AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Przyszła wiadomość

Hanna Baltyn, fot. Karol Budrewicz  

Przyszła wiadomość, że Hanka Baltyn nie żyje. Spodziewałem się raczej, jak zwykle o tej porze, że to ona zadzwoni z zaproszeniem na imieniny, które obchodziła 26 lipca. No więc już wiadomo, że nie zadzwoni i że więcej się nie spotkamy.

Pierwsze nasze spotkanie? W 1978 roku, zacząłem studia na Wydziale Wiedzy o Teatrze, Hanka była na czwartym roku, już wtedy mitycznym: Sieradzki, Pałasiński, Zembrzuski, Chimiak… Hanka stanowiła osobny mit: uwielbiał ją profesor Raszewski, zachwycał się doktor Timoszewicz, przyjaźnią obdarzyli ją dziekan Koenig i Marta Fik. Zanim bliżej Hankę poznałem, budziła we mnie onieśmielenie; jej żywotność, energia, piekielna inteligencja i wprost zatrważająca erudycja powodowały, że człowiek bał się wyjść przy niej na idiotę. Była prędka w myśleniu i mówieniu – miała niski, ciepły głos – przy tym bezpośrednia, nawet weredyczna; nie wszyscy to lubili.

Hanka ze swoimi rozlicznymi talentami i wiedzą mogła zrobić wielką karierę jako historyk teatru, krytyk, publicysta, redaktor, tłumacz, wydawca… Nigdy jednak nie skupiła się na jednej dziedzinie, robiła w życiu różne rzeczy i wszystkiego po trochu, nie wyłączając epizodu urzędniczego, gdy przez niedługi czas w ministerstwie kultury pełniła funkcję dyrektora departamentu. Myślę, że lubiła żyć intensywnie, swobodnie i z gestem, starała się więc tak usytuować zawodowo, żeby praca nie przeszkadzała jej w życiu, a nawet żeby nie była koniecznością, lecz przyjemnością. Gdy miała ochotę, tłumaczyła oksfordzką Historię teatru, kiedy indziej napisała i wydała Leksykon dramatu, to znów podjęła się redagowania warszawskiej części portalu teatralny.pl. Poza tym z pasją kolekcjonera-smakosza przetrząsała pchle targi i antykwariaty, znajdując stylowe laski, stare sztychy, plakaty, teatrzyki z papieru, bibeloty… Kiedy odwiedzałem Hankę w jej (i Marka Karpińskiego) mieszkaniu na Narbutta, z dumą oprowadzała mnie po salonach, demonstrując nowe trofea.

Była świetną kompanką: cośmy razem zjedli pysznych rzeczy (jej wyrobu!), tośmy zjedli; cośmy wypili, tośmy wypili; co się nagadaliśmy, to się nagadaliśmy. Nie spodziewałem się, że tak szybko będą o tym myślał w czasie przeszłym.

Wybacz, Haniu, że wspominam Cię tak nieżałobnie i bez egzaltacji, ale wiem, że byś mi tego nie darowała.

17-07-2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (6)
  • Użytkownik niezalogowany Marek
    Marek 2020-07-06   23:52:48
    Cytuj

    Tak mało informacji można znaleźć o Pani Hannie Baltyn. O tych, którzy tłumaczą pisze się zwykle niewiele. Ja po przeczytaniu Złodziejki ksiązek gorączkowo przeszukiwałem internet. Koniecznie chciałem znaleźć kontakt i gorąco podziękować za wspaniałe chwile spędzone przy lekturze. To jedna z najpiękniejszych książek jakie przeczytałem. Czytając tę książke czuje się, że tłumaczenie nie powstawało w kilka dni, czuje się, że to tekst, któremu tłumacz oddał całe swoje serce i niezwykłe umiejętności. I tak sie zmutno zrobiło, kiedy przeczytałem,że Złodziejka książek to jedno z ostatnich tłumaczeń Pani Hanny, i że nie będzie ich już wiecej...

  • Użytkownik niezalogowany Tomasz Piwowarczyk
    Tomasz Piwowarczyk 2014-07-24   01:39:55
    Cytuj

    Czuję się w obowiązku wspomnieć Hannę Baltyn, której ja i moja rodzina bardzo wiele zawdzięcza... Poznałem Ją w 1992 r., gdy rozpocząłem pracę w Życiu Warszawy, a Ona pisała zapowiedzi programowe i recenzje starych i nowych spektakli Teatru TV, które od Niej niemal co tydzień przyjmowałem. Okazała się wielce życzliwą osobą dla młodych, kończących studia osób - przyjęła moją żonę do pracy w Wydawnictwie Egmont najpierw na stanowisko "młodszego redaktora Kaczora Donalda", z czego wszyscy nieźle się uśmialiśmy! Zaczął się ponad 10-letni czas fajnej pracy, nieraz śmialiśmy się, że wspieramy się niczym mafia Wydziału Wiedzy o Teatrze... Cóż... Hanna była dynamiczna, wygłaszała opinie nie znoszące sprzeciwu, choć fajnie się z Nią dyskutowało. I zawsze Jej zazdrościłem dynamizmu w pracy. Od razu to, co miała napisać - pisała, aż głośno stukały Jej palce na klawiaturze. Od razu po powrocie z jakiegoś festiwalu - musiała wszystko opisać... Nie jutro, nie jak się wyśpi, ale od razu! To dobra cecha... Była bardzo mądra. Z żalem Ją żegnam...

  •  Andrzej Tadeusz Kijowski
    Andrzej Tadeusz Kijowski 2014-07-18   22:19:24
    Cytuj

    Szok ! Hania była dla mnie uroczym, zdolnym ... Ale przecież - Dzieckiem ! RIP

  •  Andrzej Tadeusz Kijowski
    2014-07-18   21:51:11
    Cytuj

    Poznałem Hanię w tym samym czasie. W Teatrze Współczesnym na próbach "Kordiana" (Wojtek Wysocki, a także Maja Komorowska, Czechowicz, Wołłejko, Jan Englert) ad. 1977, gdzie asystowałem Erwinowi Axerowi, a Ona na zlecenie Jerzego Timoszewicza robiła PRÓBĘ ZAPISU. Potem w Stanie Wojennym schepała moją drugą książkę w "Dialogu" ale nadal żeśmy się lubili. Moje córeczki w latach '90 tych otrzymywały liczne książkowe "wziątki" z Egmontu. Hania dopingowała moim teatralnym ogródkom, a ja wysoko sobie cenię Jej autograf na ofiarowanej mi monumentalnej pracy translatorskiej Hanny Baltyn - okswordzkiej HISTORII TEATRU. Ostatnio wspólnie szukaliśmy "koszernego" wydawnictwa dla mojego publicystyczno-teatrologicznego jadu. Cóż, okazałem się raczej niezjadliwy. Hanię jakieś paskudztwo zżarło. Żal ... Andrzej Tadeusz Kijowski

  • Użytkownik niezalogowany M.Szum
    M.Szum 2014-07-18   02:36:56
    Cytuj

    Nie mogę uwierzyć.. przypomina się tyle barwnych sytuacji, które dzięki niekonwencjonalnych reakcji Hanki urosły do rangi świetnych anegdot. Żal, za wcześnie.

  • Użytkownik niezalogowany Pałasiński
    Pałasiński 2014-07-17   17:16:27
    Cytuj

    Żegnaj Haniu. Zostawiłaś ślad.