Bardzo długi wiek
Na soczystej zieleni okładki wielkie białe litery układają się w lakoniczne: Wiek XIX. Niżej widnieje równie krótkie uściślenie – Przedstawienia. Doceniam podobną oszczędność i trafiającą w sedno precyzję. Każdy, kto sięgnie po książkę Ewy Partygi zwabiony możliwością zagłębienia się w historię dziewiętnastego stulecia, z pewnością nie poczuje się zawiedziony. Nawet jeżeli niespecjalnie interesuje się teatrem. Jeżeli zaś Przedstawienia i cała otoczka są mu bliskie, tom nabierze licznych dodatkowych walorów.
Autorka, o czym uprzedza w wyczerpującym i wzorowym, jak na mój gust, wprowadzeniu, wybiera koncept tak zwanego bardzo długiego wieku XIX. Wieku nie bez kozery określanego „wielkim stuleciem Polaków” i czasem „sprawy narodowej”, obejmującym niemal cały okres zaborów, wchłaniającym większość powstań i zrywów narodowych, rewolucję 1905 roku i początek pierwszej wojny światowej. Kolejną zasadniczą i godną naśladowania decyzją Partygi stało się stanowcze odcięcie się od arcydzieł i autorów, którzy kojarzą się nam lub którzy powinni nam się kojarzyć z wyznaczonym okresem w pierwszej kolejności. Chociaż w ponad pięćsetstronicowym dziele znajdzie się miejsce dla Modrzejewskiej, Orzeszkowej czy Zapolskiej, Mickiewicz zostanie tu wspomniany jedynie przy okazji poświęconych wieszczowi uroczystości i katalizujących społeczno-polityczne zaangażowanie rocznic. Chopin doczeka się zaledwie kilku zdań przy kilku akapitach dla Moniuszki, jednak o obu panach razem wziętych przeczytamy znacznie mniej niż o, dajmy na to, Józefie Narzymskim.
Nie oznacza to wcale, iż autorka zamierza podkopywać fundament pod ugruntowanym w tradycji panteonem wielkich i sławnych. Stosowana przez Partygę strategia jest znacznie subtelniejsza w swych celach i środkach. Polega raczej na niuansowaniu, smakowaniu szczegółów i mnożeniu perspektyw, aniżeli na otwartej demaskacji, sprzeciwie i „filozofowaniu młotem”. Chodzi o uczciwe przyjrzenie się okresowi, kiedy to, co obecnie uchodzi za obowiązkowe, normatywne i powszechnie znane, wcale takim nie było i, być może, mimo wszystko nadal takim nie jest. Spróbować zobaczyć dziewiętnasty wiek oczami dziewiętnastego wieku. Znaleźć się wśród „dostawców teatralnych”, autorów, zasłużenie lub nie, zapomnianych i postaci równie fascynujących, co kontrowersyjnych. Zajrzeć na Przedstawienia Scen Narodowych, ale też nie pozwolić sobie pogardzić teatrzykami ogrodowymi.
Po lekturze tomu wiek, w którym mamy przyjemność żyć i umierać, wydaje się być „wnukiem” zaskakująco podobnym do swego „dziadka”. Tu, czyli w XIX stuleciu, tkwią korzenie odradzających się we współczesnej Europie ruchów nacjonalistycznych. Tu tożsamość po raz pierwszy staje się prawdziwym wyzwaniem, profesja – powołaniem i misją, pieniądz – szansą na szybki awans społeczny, kultura – globalną, a każde większe miasto, w tym licząca siedemset tysięcy mieszkańców Warszawa, „przestrzenią niekończącego się spektaklu pobudzającego wszystkie zmysły”. Przykładem tych zbieżności niech będą chociażby słowa Alfreda ze sztuki wspomnianego już Narzymskiego Pozytywni: „Przeciskać się przez tłum, walczyć… wydobywać się na wierzch ciągle… ciągle… spychać tych, co nam przeszkadzają i pamiętać zawsze, że życie krótkie i że raz się tylko żyje… oto rozum…”. Czyż nie jest to kwintesencja tryumfującej obecnie filozofii wyścigu szczurów pod patronatem prymitywnego hedonizmu? Proszę bardzo, jeszcze jedna do bólu współczesna obserwacja: „Domy towarowe stały się szybko ważnymi instytucjami miejskimi: tam się bywało, spotykało znajomych, poznawało nowe trendy w modzie, spędzało czas, a «przy okazji» wydawało pieniądze na mniej lub bardziej potrzebne rzeczy”. A czy pełnych goryczy zapewnień i przypomnień Nowaczyńskiego o tym, że istniała przecież Polska „potężna mózgiem, myślą, charakterem, imponująca podobłocznym szybowaniem wolnej myśli, Polska mniejszości, Polska akatolicka, Polska humanistyczna, Polska ariańska, Polska farmazońska, Polska Sejmu Czteroletniego, Polska romantyczna, cywilizowana do szpiku kości już w pierwszej połowie XVI wieku”, nie czyta się jak wycinka z ubiegłotygodniowego felietonu? Zresztą, mogę sobie tylko wyobrazić, przez jaką masę ówczesnej publicystyki musiała przebrnąć autorka. Odnaleziona w bibliografii lista wykorzystanych czasopism liczy dwadzieścia dwa tytuły. Wśród nich znajdziemy zarówno „Gazetę Warszawską”, „Gazetę Polską” czy „Gazetę Narodową”, jak cytowanego w rozdziale Małka Szwarcenkopf, czyli Żydzi „Izraelitę” oraz „Poradnik Teatrów i Chórów Włościańskich” z Kościuszko pod Racławicami, czyli chłopi. Obszerniejsze fragmenty tych pism, na przywoływaniu których postanowiono nie oszczędzać, znakomicie obnażają najistotniejsze społeczne napięcia i światopoglądowe konflikty, dając wgląd w panujące sposoby myślenia i odczuwania.
Punktem wyjścia dla każdego z siedmiu rozdziałów stał się jeden konkretny tekst dramatyczny. Ich zestawienie wydaje mi się dosyć wymowne: Wezbranie Wisły Ludwika Adama Dmuszewskiego, Halka Stanisława Moniuszki, Pozytywni Józefa Narzymskiego, Podróż po Warszawie Feliksa Szobera, Kościuszko pod Racławicami Władysława Ludwika Anczyca, Małka Szwarcenkopf Gabrieli Zapolskiej, Było to nad Bałtykiem Adolfa Nowaczyńskiego. Każdy z rozdziałów można czytać osobno i każdy stanowi fragment większej układanki pod tytułem Wiek XIX. Pod tym względem Ewa Partyga rewelacyjnie panuje nad materiałem. Łączy drobiazgowe analizy i odważne syntezy, nie przesadza z dygresjami i nie urywa wątków zbyt pospiesznie. Śmiało ocenia, lecz raczej nie potępia, zawsze udzielając głosu drugiej stronie. Zgrabnie splata motywy, łączy historie prawdziwych ludzi i zmyślonych bohaterów, krzyżuje anegdoty z wędrówkami do klasyków myśli humanistycznej.
Świetnie zredagowany i dopieszczony pod każdym względem Wiek XIX. Przedstawienia może służyć za przykład tego, jak ma wyglądać książka naukowa przeznaczona dla szerszego grona czytelników, będąc jednocześnie kolejną obowiązkową pozycją dla „zaczytanych w teatrze”. Pracą, do której z pewnością będziecie powracać nie raz i nie dwa. Do tego wydana została tak solidnie, że masywne tomisko niełatwo jest czytać, trzymając je jedną ręką. Okładka wydaje się tak twarda, że dałoby się z niej uszyć koszulkę kuloodporną. Z tyłu tej okładki, jako mały prezencik dla tych, którym nie wystarczy ogromna ilość zdjęć, udało się zamieścić pendrive’a z całą serią nagrań. Czego by jeszcze chcieć? No chyba tylko dołączonego biletu na prawdziwą podróż w czasie. Tam i z powrotem. Ale na to jeszcze zaczekamy. Może na trzechsetną rocznicę teatru publicznego w Polsce?
06-10-2017
Ewa Partyga, Wiek XIX. Przedstawienia, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Państwowy Instytut Wydawniczy, Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2016.
+++!