Brak apetytu i w ogóle
Transplantacją teatru do Internetu zajmują się coraz to nowe placówki. Przyszedł czas i na lubelski Teatr Osterwy, który jako pierwszą premierę online dał Psie serce. Opowiadanie Michaiła Bułhakowa zaadaptował i wyreżyserował Igor Gorzkowski. Premierowa transmisja odbyła się w Sylwestra. Jeśli ktoś nie przepada za fajerwerkami, mierzi go wesołość, a celebracja uderzeń zegara nie jest dlań przekonująca – mógł zaznać wytchnienia i bez reszty oddać się malkontenctwu. Artyści ze sceny przy Narutowicza zadbali, aby nie zabrakło pożywki.
Po pustej widowni i scenie, na której obracają się pokoje rezydencji profesora Preobrażeńskiego (Włodzimierz Dyła), biega pies Szarik (Wojciech Rusin), który wskutek eksperymentów medycznych zamieni się niebawem w obywatela Telefona Telefonowicza Szarikowa. W historii tej metamorfozy zapisał Bułhakow zjadliwą krytykę porewolucyjnej Rosji, która to krytyka na lubelskiej scenie, zdaje się, tak stępiała, że trudno uwierzyć iż tekst na wiele lat uwięziła cenzura. Jest to oczywiście zrozumiałe podczas lektury, ale jeśli ktoś wcześniej Psiego serca nie przeczytał, to spektakl raczej go do tego nie zachęci. W inscenizacji Gorzkowskiego ostrze krytyki wymierzono jednak przede wszystkim nie w proletariackich towarzyszy (ucharakteryzowanych na cyrkową trupę), lecz w samego profesora, który pasuje jak ulał do stereotypu oderwanego od rzeczywistości burżuja (czy też – przedstawiciela elity). Mógłby się na niego oburzyć nie tylko niegdysiejszy proletariusz, ale i dzisiejszy prekariusz, ciułający na niebotyczny kredyt mieszkaniowy. Filip Filipowicz dysponuje bowiem wielopokojowym apartamentem, którego integralności zaciekle broni przed interwencjami wzbudzającego pożałowanie komitetu domowego. Ale nie w przyzwyczajeniu do metrażu tkwi antypatyczny potencjał naukowca, lecz w jego stosunku do bliźniego, który zawiera się w sentencji: „Nikogo nie wolno bić (…). Na człowieka i na zwierzę należy wpływać wyłącznie siłą przekonywania. Czy dostał już dzisiaj mięso?”. Przygarnąwszy psa, którego oddanie zaskarbił sobie kiełbasą krakowską, odnosi się doń przyzwoicie, aż do chwili, gdy w wyniku przeszczepu ludzkich jąder i przysadki mózgowej niespodziewanie uczyni zeń człowieka. W inscenizacji Gorzkowskiego nie dziwi więc podłe zachowanie Szarikowa, choć Rusin dba, abyśmy specjalnie się nad jego bohaterem nie roztkliwiali, sugestywnie kreując podejrzanego prymitywa. Co do ogólnej kondycji ludzkiej miał Szarikow dobre rozeznanie i przed transplantacją. Wtedy jednak dawał się nabrać na miłosierdzie profesora. Po metamorfozie maski spadły, jego niegdysiejszy pan, a dzisiejszy gospodarz nie zasługuje na nic dobrego. Wszak z lekkim tylko żalem posłał Szarika na śmierć w imię eksperymentu, wcześniej oferując kilka tygodni poczciwego życia. Z widzem zostaje zaś pytanie: kto tu człowiekiem, a kto zwierzęciem, i na czym polega różnica?
Zdaje się jednak, że lubelskie Psie serce miało przede wszystkim dostarczyć rozrywki. Co i rusz wyczuwamy, że grana właśnie scena powinna nas rozbawić, jednakowoż – nie bawi. Przykładem parada pacjentów i operacja transplantologiczna, której usunięto makabryczność oryginału, a w zamian wszczepiono… trudno powiedzieć, ale prawdopodobnie twórcy celowali w groteskę. Skoro już przy grotesce jesteśmy, to nie sposób pominąć operowych arii śpiewanych przez wyglądającą z balkonu lub huśtającą się nad sceną Martę Ledwoń. Wielbicielem opery jest profesor, tego rodzaju sztuce niechętny pozostaje Szarik, który w opowiadaniu wspomina: „I gdyby nie jakaś wydra, która na łące pod księżycem śpiewa Boska Aido tak, że aż serce zamiera, byłoby naprawdę wspaniale”. Spektakl, choć stara się nabrać impetu, co rusz buksuje w miejscu, stopniowo tracąc energię i gasnąc. „Tylko gadają, gadają i nic z tego” – powiada w pewnym momencie Szarikow, zdradzając swoją opinię o teatrze w ogóle – łatwo się z nim zgodzić. Podobnie jak z wnioskiem, że lepiej pójść do cyrku. Pragnienie to twórcy zresztą przewidzieli, fundując przerywniki w postaci układów akrobatycznych członków komitetu. Przezornie przy tym dbając o interes własnej profesji i pilnując, aby cyrk nie kojarzył się widzowi lepiej niż teatr.
Prawdopodobnie wrażenie byłoby inne (a kto wie, może byłoby i zabawnie), gdyby z Psim sercem spotkać się na żywo, a nie za pośrednictwem kamery i ekranu. Rejestracja jest, owszem, profesjonalna, aktorom zdarza się nawet korzystać z możliwości mówienia wprost do kamery. Niemniej zarówno dramaturgicznie, jak i scenograficznie jest Psie serce spektaklem tradycyjnym, jakby wyjętym z przeszłości dużo dalszej niż czasy przed pandemią, a format telewizyjny dobitnie to podkreśla. W tekście Bułhakowa twórcy szukają uniwersaliów, tracąc przy tym kąśliwość jego wymowy – w efekcie historia Szarikowa niespecjalnie musi nas interesować, a przecież mogłaby. Dość pomyśleć o relacjach władzy, którą elita sprawuje nad zbiorowym ciałem słabszych. Jak okrutny i bezlitosny byłby wtedy morał tej opowieści, ta jeszcze jedna metamorfoza, transformacja Szarikowa w Szarika – przywracająca porządek, czyli okazywane z wdzięcznością posłuszeństwo psa wobec człowieka.
03-03-2021
Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie
Michaił Bułhakow
Psie serce
reżyseria, adaptacja: Igor Gorzkowski
scenografia, reżyseria światła: Jan Polivka
muzyka: Zbigniew Kozub
kostiumy: Joanna Walisiak
choreografia: Inga Pilchowska
obsada: Marta Ledwoń, Jolanta Rychłowska, Jowita Stępniak, Magdalena Zabel, Tomasz Bielawiec, Michał Czyż, Włodzimierz Dyła, Przemysław Gąsiorowicz, Maciej Grubich, Paweł Kos, Krzysztof Olchawa, Wojciech Rusin, Daniel Salman
premiera: 14.11.2020
galeria zdjęć Psie serce, reż. Igor Gorzkowski, Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie ZOBACZ WIĘCEJ