AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Córka boga wśród ludzi

Gra snów, reż. Sławomir Narloch, Teatr Narodowy w Warszawie
Doktor nauk humanistycznych. Wykładowca Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie i Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała w "Teatrze", którego była redaktorem, a także w "Dialogu" i "Więzi". Pracowała również jako sekretarz redakcji w wydawnictwie Świat Książki.
A A A
fot. Marta Ankiersztejn  

Andrzej Wanat uparcie podkreślał, jak ważne są początkowe minuty przedstawienia. Zanim zacznie się spektakl, publiczność gromadząca się na widowni Sceny przy Wierzbowej, ma przed oczami czarny płot rozciągnięty wzdłuż pierwszego rzędu. Na początku pojawia się Sufler (Kacper Matula) i wygłasza fragment słowa Od autora, stanowiącego wprowadzenie Augusta Strindberga do Gry snów. Mijają długie minuty. Trudno utrzymać skupienie na kwestii wypowiadanej przez aktora. Widzowie niecierpliwią się coraz bardziej. Nareszcie scena się odsłania, ale do samego końca widoczna będzie tylko środkowa jej część. Kilkunastu aktorów oraz muzyków tłoczy się w ciasnej i dodatkowo tak istotnie ograniczonej przez Martynę Kander przestrzeni.

Odnoszę wrażenie, że Sławomir Narloch, posiadający oryginalny i rozpoznawalny styl, pozostaje bezradny wobec niefortunnej i nieprzyjaznej scenografii. I tak zadanie ma wyjątkowo trudne. Gra snów uchodzi nie tylko za jeden z bardziej niejasnych dramatów Strindberga, ale zalicza się też do najmniej zrozumiałych tekstów, jakie dla teatru napisano. Autor zaznacza, że odwołuje się do „pozornie logicznej formy snu”. Zmieniają się miejsca, brak jest jakiejkolwiek chronologii, postaci mają niejasną tożsamość, potrafią ją zmienić w trakcie jednej sceny, podlegają nieustającym transformacjom ku dezorientacji widzów. W założeniu Strindberga akcja rozgrywa się bowiem w głowie Poety. Ta pojemna formuła może wprawdzie pomieścić najbardziej wymyślne figury wyobraźni, ale jak przełożyć je na konkret teatralny i przenieść na scenę? Jak w onirycznej, płynnej materii literackiej wyznaczyć tropy pozwalające odnaleźć się w niej publiczności?

Wydaje się, że Narloch znajduje koncept, który rozwiązuje trudności inscenizacyjne generowane przez dramat Strindberga. W jego ujęciu główny motyw, to jest – ziemska odyseja Córki boga Indry, konfrontującej się głównie z ludzkimi cierpieniami i nieszczęściami – zostaje rozegrany przez średniowieczną trupę teatralną. Należący do niej aktorzy wykonują po kilka ról. Problem w tym, że widz szybko traci orientację, z jaką postacią ma do czynienia. Na dodatek kostiumy bohaterów pochodzą z różnych porządków i są nośnikami kolejnych znaczeń. Naprawdę trudno się połapać w tej maskaradzie czerpiącej inspiracje, między innymi, z malarstwa, motywu tańca śmierci czy moralitetu. Dlatego bohaterowie stają się obcy, nieprzystępni, a ich los kompletnie dla widzów nieczytelny i przez to obojętny.

Do mocnych stron spektaklu należy muzyka Jakuba Gawlika. Teksty ballad Sławomira Narlocha tym razem nie chwytają za serce i mam poczucie, że dramat Strindberga i w tym aspekcie stawia ograniczenia, choć reżyser zaznacza w wywiadzie zamieszczonym na stronie Teatru Narodowego, że Grę snów czyta się dziś jak libretto operowe. Warto natomiast podkreślić, że songi rozpisane są na tak oryginalne instrumenty jak: piła, dudy, lira korbowa, szałamaja czy fidel. Najbardziej przypadła mi do gustu niosąca ważny morał piosenka o sałatce warzywnej, wykonana brawurowo przez Grzegorza Kwietnia i Annę Lobedan, która ponadto wciela się w postaci Diabła, Śmierci i Aktorki oraz akompaniuje na kontrabasie.

Cały zespół Teatru Narodowego gra z wielkim zaangażowaniem. Cezary Kosiński występuje w trzech rolach: jako Oficer, Adwokat i Poeta. Patrycja Soliman zostaje w pamięci w poruszającej roli Ślepca. Anna Ułas jako Rektor zmyślnie manipuluje dziekanami Wydziału Teologicznego, Filozoficznego, Medycznego i Prawnego. Tylko Córka Indry (Ewa Bukała) nie zmienia tożsamości, ponieważ jej obecność stanowi metafizyczną ingerencję w ludzki świat. Całość dopełniają: Sławomira Łozińska, Jakub Gawlik, Piotr Kramer, Malwina Laska-Eichmann, Hubert Paszkiewicz i Henryk Simon. Naprawdę widać wielki wysiłek nie tylko zespołu artystycznego, ale też pracowni Teatru Narodowego. Na scenie możemy oglądać wyrafinowane kostiumy, wymagające ogromu pracy fryzury, precyzyjną charakteryzację oraz wymyślne rekwizyty. Na koniec między widownią i sceną znów wyrasta płot, a jednocześnie symboliczna bariera, przez którą nie przenikają ani sensy, ani emocje.

08-05-2024

Teatr Narodowy w Warszawie
August Strindberg
Gra snów
przekład: Zygmunt Łanowski
opracowanie dramaturgiczne, teksty ballad, reżyseria: Sławomir Narloch
scenografia i kostiumy: Martyna Kander
muzyka: Jakub Gawlik
przygotowanie wokalne: Magdalena Czuba
reżyseria światła: Karolina Gębska
obsada: Ewa Bukała (AT), Cezary Kosiński, Kacper Matula, Jakub Gawlik, Piotr Kramer, Grzegorz Kwiecień, Malwina Laska-Eichmann, Anna Lobedan, Sławomira Łozińska, Hubert Paszkiewicz, Henryk Simon, Patrycja Soliman, Anna Ułas
zespół muzyczny: Anna Bojara-Czarnecka, Anton Korolov, Wojciech Lubertowicz/Daniel Moński, Jakub Gawlik, Anna Lobedan, Kacper Matula, Hubert Paszkiewicz
premiera: 13.04.2024

galeria zdjęć Gra snów, reż. Sławomir Narloch, Teatr Narodowy w Warszawie Gra snów, reż. Sławomir Narloch, Teatr Narodowy w Warszawie Gra snów, reż. Sławomir Narloch, Teatr Narodowy w Warszawie Gra snów, reż. Sławomir Narloch, Teatr Narodowy w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (2)
  • Użytkownik niezalogowany nancy lucy
    nancy lucy 2024-05-15   11:20:43
    Cytuj

    Thank you for providing such useful information driving directions. I've been having trouble coming up with many questions about this topic. I'll stick with you!

  • Użytkownik niezalogowany jiasmu88
    jiasmu88 2024-05-14   10:32:32
    Cytuj

    Dziękuję za podzielenie się tą ciekawą sceną z przedstawienia. Zgadzam się, że pierwsze minuty spektaklu są niezwykle ważne duck life, ponieważ to właśnie wtedy następuje pierwszy kontakt publiczności z przedstawianym światem.