AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Coś się bardzo rusza w operze!

Profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktor habilitowany. Teatrolog, kulturoznawca, performatyk, kierownik Zakładu Performatyki Instytutu Kulturoznawstwa UAM. Autor, redaktor, współredaktor książek z zakresu historii teatru i teatru współczesnego, twórca wielu artykułów opublikowanych w Polsce (m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”), a także za granicą.
A A A
Fot. Katarzyna Zalewska  

Napisana przez Edgara Allana Poe w latach 40. XIX wieku „extravaganza” zatytułowana Anioł dziwnych przypadków jest aktualna do dziś.

Bo wciąż dominuje w nas – ludziach zachodniej kultury mocne, bardzo nowoczesne przeświadczenie o racjonalności widzialnego świata. Jesteśmy głęboko przekonani, że wszelkie nieoczekiwane niepomyślności, jakie nas dotykają, są wynikiem albo złowrogich knowań innych racjonalnych ludzi, albo niezamierzonego i niezaplanowanego biegu zdarzeń, który jednak w całym swym niezaplanowaniu i niezamierzeniu jest dziwnie, czasem wręcz zabójczo konsekwentny. Jednym słowem, cały świat (a zwłaszcza my) jest porządny i dobrze poukładany, a rozliczne jego omsknięcia są wynikiem wrażych knowań innych lub po prostu zbiegu niepomyślnych, źle zaprojektowanych bądź/i przeprowadzonych ludzkich działań, które wymknęły się nam lub innym bliźnim spod kontroli (cóż, nikt nie jest doskonały). Czegoś takiego jak pech nie ma – pech jest przedracjonalny, pochodzi z zaprzeszłego świata magii, zabobonów i przesądów!

Poe w sposób nader okrutny skazuje swego konsekwentnie, wręcz zabójczo nowoczesnego bohatera na stopniowe, bardzo bolesne, śmiertelne niemal w skutkach doświadczanie świata jako środowiska przesiąkniętego pechem (a zatem i magią) do szpiku kości. Narzędziem Nieznanych Sił, które przeprowadzają tę przyspieszoną edukację, jest tytułowy Anioł dziwnych przypadków, zesłany na ziemię w formie beczki z mniejszymi beczułkami zamiast nóg i z butelkami zamiast skrzydeł. „Extravaganza” Poego jest napisana z humorem, lecz jednocześnie podszyta charakterystycznymi dla tego autora niedopowiedzeniami tudzież aluzjami, które dobitnie sugerują sprawczą obecność owych Nieznanych Sił w naszym ziemskim bytowaniu (by nie rzec po staropolsku „bydleniu”). Nie bez przyczyny bohater, a zarazem narrator przed feralnym dla siebie tudzież swoich larów i penatów pożarem zasypia w łóżku przy lekturze dzieła o znamiennym tytule Wszechobecność Boga (Omnipresence of the Deity).

Jak zainscenizować operową adaptację „extravaganzy” Poego w małej sali, jak wygospodarować w niej miejsce dla kameralnej orkiestry, setki widzów, a ponadto dla domu głównego bohatera, ulicy, brzegu rzeki, a na koniec dla balonu unoszącego się w przestworzach nad morską tonią? Takiemu oto zadaniu sprostać musieli młodzi realizatorzy jednoaktowej opery Bruno Colego, zrealizowanej w Sali im. Wojciecha Drabowicza poznańskiej opery. Przede wszystkim było to poważne wyzwanie dla reżysera, Krzysztofa Cicheńskiego – lidera offowego teatru Automaton, a zarazem doktoranta w Katedrze Teatru, Dramatu i Widowisk UAM.

Wszyscy – reżyser, muzycy, śpiewacy, scenografka oraz autorka projektów kostiumów sprostali temu wyzwaniu z dużym powodzeniem.

Efekty tego przedsięwzięcia są co najmniej obiecujące – mała scenka tętni życiem.Zaczęło się to wszystko od idei połączenia sił młodych twórców ze wspomnianej Katedry, Uniwersytetu Artystycznego i Akademii Muzycznej. Muzykę i libretto zamówiono u Bruno Colego – wybitnego włoskiego kompozytora, który jest dobrze znany w Poznaniu z racji dwukrotnej współpracy z Teatrem Nowym (2009 i 2011). Wokalistów wybrano w castingu spośród studentek i studentów polskich akademii muzycznych. Główna jego jurorka, profesorka poznańskiej AM Iwona Hossa, przeprowadziła warsztaty z jego zwycięzcami, a potem czuwała nad wokalną formą swych podopiecznych w czasie przygotowań do spektaklu.

A efekty tego przedsięwzięcia są co najmniej obiecujące – mała scenka tętni życiem, przedziwna i groteskowa historia z „extravaganzy” Poego, maksymalnie skondensowana przez Colego w libretcie, jest zajmująca i świetnie zagrana, a w dodatku muzyka jest niebanalna, momentami porywająca, co jest nie tylko zasługą kompozytora, ale także wokalistów i orkiestry, prowadzonej przez Grzegorza Wierusa – asystenta maestro Gabriela Chmury, kierownika muzycznego opery poznańskiej.

Coli dodał do dwóch głównych postaci z opowiadania Poego – Bohatera i Anioła, trzeciego „komedyi sprawcę” – Dziennikarza (baryton Julian Kuczyński, student AM w Poznaniu), który chytrze czuwa nad tym, aby los zatwardziałego racjonalisty ostatecznie się dopełnił. Dziennikarz nie opisuje scenicznych wypadków – on je stwarza, pomagając często Aniołowi w doprowadzeniu Bohatera do ostatecznej klęski, a potem rejestrując jej poszczególne etapy. W scenerii pełnej zakamarków, luk, dziur, dziwnych rekwizytów jego brodata postać wypada z tyłu, z boku, a czasem jakoś tak wręcz znikąd, by dodać do wirującej w zawrotnym tempie akcji kolejną dawkę zamętu i niepewności.

Fabuła „extravaganzy” Poego przedstawiona jest tutaj w około 50 minut, akcja toczy się wartko.Natomiast Bohater występuje w dwóch postaciach – gra go tenor Hubert Walawski, student poznańskiej AM, a zarazem już śpiewak gdańskiej Opery Bałtyckiej (figuruje w programie jako Bohater), oraz Marcin Kluczykowski – aktor dramatyczny, związany z poznańskim Teatrem U Przyjaciół, który określony jest jako Narrator. Obaj są identycznie ubrani, a pierwszoosobowa narracja snuta przez Kluczykowskiego jednoznacznie wskazuje, że grają tę samą postać, tyle że Walawski wyśpiewuje (świetnie i z werwą) teksty wypowiadane przez bohatera, natomiast jego gadający „prawie-że-sobowtór” dopowiada, co mu się przydarzyło. (Tu pozwolę sobie na jedyną krytyczną uwagę: nie wszystkie teksty wypowiadane przez Kluczykowskiego dochodziły do widzów, zagłuszane skutecznie przez dynamiczne brzmienie orkiestry.)

Anioła dziwnych przypadków nie uosabia ani beczka, ani w ogóle żaden przedmiot, lecz ostro wymalowana i wytatuowana barmanka (mezzosopran Magdalena Wachowska, studentka wrocławskiej AM). Jej wygląd przypomina panie zarabiające na życie nie jako barmanki, lecz jako wyposażone w pejcz „dominy” z, nazwijmy to, placówek rozrywkowych o podejrzanej reputacji.

Cała dość skomplikowana fabuła „extravaganzy” Poego przedstawiona jest tutaj w około 50 minut, akcja toczy się wartko, a uwaga widzów ledwo nadąża za zmieniającymi się jak w kalejdoskopie (ale zawsze w precyzyjnie odmierzonym rytmie) wydarzeniami, rekwizytami, ubocznymi postaciami (najbardziej podobał mi się „wieprz”, który nagle „wyskoczył” z taboretowego siedzenia), no i tożsamościami bohaterów. Główny bohater (w obydwu wcieleniach) nie zmienia się zewnętrznie, choć oczywiście zmienia się, i to diametralnie, jego podejście do kwestii pecha oraz do wszechobecnej w ludzkim życiu magii zarządzanej przez Siłę Wyższą; natomiast gwałtowne przemiany nie omijają dwojga pozostałych postaci: Dziennikarz, pożyczając od Anioła czarną perukę i szminkując sobie wargi, staje się na moment wyzywającym „męskim wampem”, zaś „anielska” barmanka, gdy już zaczyna na dobre sprowadzać Bohatera na drogę prawidłowego definiowania rzeczywistości, zamienia się z opryskliwej, brutalnej, niestroniącej od ciosu butelką dominy-brunetki w miłą, spolegliwą, czasem nawet opiekuńczą blond-wychowawczynię. (Chciałem napisać „nianię”, ale to by była już przesada, choćby dlatego, że jednak tatuaże na jej ramionach pozostały nietknięte).

Bardzo lubię taki teatr operowy – TEATR, w którym nie jest pompatycznie i statycznie, w którym aktorzy nie tylko śpiewają, lecz także się poruszają, i to żwawo, w którym szef orkiestry może sobie pozwolić na chwilę wygłupu (usiłował w pewnym momencie dyrygować tokiem mowy Kluczykowskiego-Narratora), w którym funkcjonujący na piątym biegu teatralny mechanizm jest precyzyjnie skonstruowany i dobrze naoliwiony, w którym aktorzy działają kilka metrów od pierwszego rzędu widowni, a orkiestra umieszczona jest z tyłu. Tak więc kolejne eksperymentalne, kameralne inscenizacje w Sali im. Drabowicza witał będę odtąd nieodmiennie a priori z sympatią i nadzieją.

13-08-2014

galeria zdjęć Anioł dziwnych przypadków, reż.Krzysztof Cicheński, Teatr Wielki w Poznaniu Anioł dziwnych przypadków, reż.Krzysztof Cicheński, Teatr Wielki w Poznaniu Anioł dziwnych przypadków, reż.Krzysztof Cicheński, Teatr Wielki w Poznaniu Anioł dziwnych przypadków, reż.Krzysztof Cicheński, Teatr Wielki w Poznaniu ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu
Bruno Coli
Anioł dziwnych przypadków (The Angel of the Odd)
libretto: Bruno Coli (wg Edgara Allana Poe)
oryginalna angielska wersja językowa
kierownictwo muzyczne: Grzegorz Wierus
reżyseria: Krzysztof Cicheński
opieka wokalna: Iwona Hossa
dekoracje: Magda Flisowska
kostiumy: Laura Skowron
reżyseria świateł: Marek Rydian
wykonawcy: Magdalena Wachowska, Hubert Walawski, Julian Kuczyński, Marcin Kluczykowski Orkiestra Kameralna Teatru Wielkiego w Poznaniu
premiera: 07.06.2014

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: