Dożynki na działkach
Działki pracownicze są camp i vintage. Są eko, cool i hip (bądź hep). I ponoć przeżywają drugą młodość – może na tej samej fali, co meblościanki i plastikowe oprawki okularów. Dożynki Adrianny Gołębiewskiej to opowieść trochę o działkach, a trochę o ich dziwacznej nieprzystawalności do naszych czasów. Hipsteriada jest tu tylko trampoliną.
Trampoliną, by zadać pytanie o to, co naturalne. O to, gdzie szukamy tej naturalności i jak ją definiujemy. Na terenie ogródków działkowych, na płytach chodnikowych z betonu artystka rozlokowała dwadzieścia kilka kodów QR odsyłających do zamieszczonych w sieci filmów z tancerzami. Filmów zrealizowanych w tym samym miejscu i jakoś związanych z przestrzenią oraz wypełniającymi ją przedmiotami: w serii improwizowanych ruchów, poddanych zresztą widocznemu montażowi, tancerze próbują znaleźć dla siebie miejsce wśród altanek, przed zdobionymi furtkami, obok ściśniętych na małej przestrzeni roślin. Stojąc przy kodzie QR, wpatrując się w ekran smartofna, słuchając towarzyszącej nagraniom muzyki, wbrew sobie i niepostrzeżenie jakby opuszczamy rzeczywistość, która nas otacza, przenosząc się do światów z nagrań. Światów będących przecież rejestracją realności, którą właśnie opuściliśmy. A opuściliśmy, by czuć się naturalniej? Czy dlatego, że zmęczył nas kontakt z naturą? W każdym razie ten kontakt, który zapewniają działki pracownicze.
Bo przecież działki pracownicze to natura bardzo oswojona. Miały, w założeniu, ofiarowywać ich właścicielom kontakt z tym, czego nie dawało miasto, ale przecież od początku proponowały tylko jakiś erzac przyrody. Ulokowane w środku miasta wcale nie gwarantowały (i nie gwarantują) świeższego powietrza, a ich nieduże rozmiary nie pozwalają na doświadczenie intymności. Rousseau, ten zwolennik powrotu do źródeł i przeciwnik cywilizacji, uznałby ogródki działkowe za piekło na ziemi: każdy skrawek terenu poddany zostaje tu ludzkiej ingerencji, a wszelka wolność zostaje naturze odebrana pieczołowitymi gestami sekatorów, posunięciami kosiarek, wykorzystaniem chemicznych środków chwastobójczych. Oaza natury przeradza się w scenę ludzkiej aktywności, której nadrzędnym celem jest stworzenie sztucznego raju – swojskiego, na ile tylko się da.
I tu okazuje się, że każdy na działce chce być artystą – strugać fikuśne strachy na wróble, malować z dziecięcą fantazją furtki, zdobić, czym się da, altanki. No, i pielęgnować te dywany kwiatowe na wzór perskich kilimów… Przycinać te trawniki, jakby właśnie przeszedł po nich, drobiąc kroczki, nadwiślański Le Nôtre. Strzyc żywopłoty i formować krzewy. Heblować figurki, ukrywać wśród traw minigroty. Tworzyć Arkadie naszych czasów.
Adrianna Gołębiewska interesuje się tą potrzebą bycia artystą na łonie natury. Niedługie filmiki, będące rejestracją ruchów improwizujących tancerzy, pozostają w ciekawej relacji z działkową przestrzenią, w której każdy oddaje się potrzebie tworzenia. Widać w jej pracy tę dziwaczną sprzeczność definiującą pracownicze ogródki działkowe – naturalność i niezgodę na swobodę, pragnienie spokoju i świadomość ciągłej potrzeby ustawiania się w relacji do innych. Szczęśliwie nie przebiera swoich aktorów w działkowców, ale pozwala im pozostać w codziennych kostiumach. Skanujemy kody, wpatrujemy się w ekran i widzimy ludzi realizujących własne pragnienie bycia artystą – co więcej, bycia artystą składającym hołd działkowemu kołu natury.
Spacerując po działkach i śledząc internetowe łącza, myślałem o trafności, z jaką Dożynki opisują fenomen działek, zwłaszcza dziś, gdy tak często młodzi aktywiści wieszczą drugą młodość tych przestrzeni. Działki wielu wymienia w jednym ciągu ze spożywczymi kooperatywami, carpoolingiem, wegańskimi serami i fairtrade’ową kawą latte na sojowym mleku… Deweloperskie zakusy na tereny ulokowane nierzadko w centrach miast powołują na chwilę barwne koalicje protestujących złożone z właścicieli drewnianych altanek i bywalców artystowskich knajp. W Dożynkach mamy wymowną diagnozę tej nowej fascynacji działkami – znów chodzi o eskapizm. O jednoczesne bycie i niebycie w naturze. O patrzenie na działki z zamkniętymi oczami.
Jasne, uczestnicząc w Dożynkach byłem zafascynowany otaczającą mnie przestrzenią, zwłaszcza że nikt w mojej rodzinie nigdy nie miał działki. Ale czy naprawdę ta eksplozja twórcza działkowców, której owocami była barwna kakofonia sztachet i blask odstraszających szpaki starych płyt CD zawieszonych na gałęziach, była dla mnie czymś więcej niż muzeum osobliwości? Muzeum ciekawym przez chwilę, a i tak głównie pod warunkiem, że wmówię sobie, że jest ono czymś innym, niż jest naprawdę. W tym sensie uruchamiane kodem QR tańce były jakby nową wersją „działkowego wyposażenia” – kolejną odsłoną twórczych pragnień oderwanych od rzeczywistości.
I pytają Dożynki o to, co prawdziwie naturalne w naszej codzienności. Czy swobodniej czujemy się w otoczeniu wydzielającym zapachy i nieustannie buntującym się przeciwko naszym próbom przejęcia kontroli, czy w rzeczywistości wirtualnej: uruchomionej, kiedy chcemy, i wyłączonej, gdy nam się znudzi.
Już niedługo, dzięki Galerii Czynnej, w Dożynkach uczestniczyć będzie można ponownie – 1 października, od godziny 15.00 (Rodzinne Ogródki Działkowe im. W. Reymonta, ul. Źródłowa 36/38 w Łodzi).
27-09-2017
Adrianna Gołębiewska
Dożynki
Praca dyplomowa zrealizowana w Pracowni Multimediów ASP w Łodzi
premiera: 20.09.2017
Visit W3Schools
Praca dyplomowa była dla mnie wyzwaniem, której nie mogłem sprostać samodzielnie. Dzięki firmie X stałem się nie tylko autorem solidnej pracy, ale także pewnym siebie kandydatem na obronę. Ich profesjonalizm sowa naukowa i zaangażowanie pozwoliły mi skoncentrować się na istocie moich badań, wiedząc, że mam wsparcie ekspertów. Ich krytyczny ogląd i wskazówki pomogły mi ulepszyć moje prace, a podczas obrony czułem się pewny, że jestem przygotowany na każde pytanie. Bez ich pomocy nie osiągnąłbym tego sukcesu.