Frutti di mare dla najmłodszych
Dawno, dawno temu, w 1837 roku, genialny, ale – przyznajmy szczerze – chwilami nieco ponury baśniopisarz Hans Christian Andersen wypuszcza na świat jedną z najsłynniejszych outsiderek w historii dziecięcej literatury.
Ze swoją ulubienicą obchodzi się jednak dość brutalnie – pozbawia ją głosu, nieśmiertelnej duszy, a na dodatek skazuje na bardzo smutny koniec. Ale na szczęście dla Małej Syrenki jej przejmującym losem zainteresuje się amerykański czarodziej Walt Disney. W 1989 roku jego stojący na skraju bankructwa następcy postanawiają wydostać z morskich odmętów małą dziwaczkę i dać jej drugą szansę na szczęśliwy i spełniony żywot. Aparycja młodej pin-up girl, oryginalna czerwona fryzura i niewinne spojrzenie małego jelonka były niczym wyrok. Mała Syrenka została skazana na happy end, a wspomnieniem po jej poprzednim wcieleniu jest obowiązkowy punkt na mapie turystycznej Kopenhagi. Walt Disney Pictures wydostało się z finansowej przepaści i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Nie ma się co obrażać na ten (który to już?) odcinek cyklu „Jak dzielni Amerykanie ratują resztę świata” – zdaje się mówić Szymon Jachimek, który przepisał na użytek gdyńskiej sceny animowaną wersję Małej Syrenki. On i reżyser Tomasz Valldal Czarnecki z humorem i bez pretensji podeszli do popowej wersji historii o morskiej marzycielce, udowadniając, że odpowiednio zmodyfikowana może stanowić materiał na zabawne, przyjemne dla oka i ucha przedstawienie dla najmłodszych widzów.
Linia fabularna najnowszej propozycji Centrum Kultury Gdynia jest mało skomplikowana i po części pokrywa się z animowanym pierwowzorem. Mała Syrenka (Anna Kędroń), córka Neptuna (Jeremiasz Gzyl), króla mórz, żyje w podwodnym królestwie. I jak to w przypadku dorastającej młodzieży bywa – nudzi ją bezpieczna i monotonna przestrzeń rodzinnego gniazda. Tęsknoty prowadzą ją ku powierzchni morza, gdzie można poobserwować inny świat i obce istoty – ludzi. Kiedy pewnego dnia Syrenka ratuje jednego z przedstawicieli ludzkiego rodzaju, kapitana rybackiego kutra (Michał Cyran), jest pewna, że nadszedł czas opuścić morze i zacząć spełniać swoje marzenia. I tu pojawia się problem natury fizycznej, który jednak pomaga rozwiązać Wiedźma (w tej roli również Jeremiasz Gzyl). Zaproponowany przez nią układ – „nogi za głos” – budzi słuszne wątpliwości wśród bliskich Syrenki: Szalonej Ośmiornicy (Sandra Niklas), Konika Morskiego (Ignacy Liss) i trójki morskich śpiewaków, czyli grupy Frutti di Mare (Julia Kolan, Mikołaj Kowalczyk i Konrad Wojtowicz). Zdeterminowana, owładnięta chęcią eksploracji stałego lądu Syrenka zgadza się na zamianę i rozpoczyna podróż, która diametralnie zmieni nie tylko jej życie.
Twórcy przedstawienia dobrze wiedzą, że w dobie „bajek niesfornych” teatralne odtworzenie przesłodzonej animacji Disneya raczej nie znalazłoby uznania wśród małoletniej publiczności. Dlatego w gdyńskiej Małej Syrence pojawia się postać Wiedźmy, która realizuje tu obowiązkowy w najnowszej animacji schemat postaci pozornie negatywnej, o silnie komediowym potencjale. Nośnikiem wątków komediowych jest w Małej Syrence Czarneckiego także zespół Frutti di Mare, wprowadzający do przedstawienia elementy dzisiejszej rzeczywistości telewizyjnej, zdominowanej przez rozmaite talent shows. Tak – realizatorzy spektaklu operują pomysłami już ogranymi. Ale sposób posługiwania się nimi, pozbawiony nachalności i bezpretensjonalny, daje efekt, który nie razi wtórnością. Cieszę się, że Czarnecki i Jachimek nie powielili w swoim spektaklu częstego błędu wielu dzisiejszych produkcji dla dzieci – natrętnej próby uwiedzenia dorosłej części widowni. Tu grupą uprzywilejowaną są na szczęście najmłodsi, ale bez obaw – dowcip w Małej Syrence daleki jest od infantylności i całkiem skutecznie bawi starszych widzów.
Aby przełamać cukierkowość głównego tematu przedstawienia, podróży Syrenki do świata ludzi i jej miłości do Kapitana, jego realizatorzy wprowadzili wątki drugoplanowe. Każdy z nich zawiera w sobie proste treści, podane w sposób czytelny nawet dla najmłodszych dzieci. Perypetie przyjaciół Syrenki przekonują, że należy wierzyć we własne siły i nie bać się podejmowania trudnych wyzwań. Historia Wiedźmy pokazuje, że każdy moment jest dobry na to, aby zmienić swoje przyzwyczajenia, a poza tym – nie powinniśmy wstydzić się naszych pasji, nawet jeśli innym mogą się one wydać dziwaczne i „niepasujące” do nas. Twórcy Małej Syrenki pokusili się również o wpisanie w ramy swojego przedstawienia wątku proekologicznego. Jest on rozbudowany na tyle, aby klarownie przedstawić dzieciom skutki śmiecenia i nie przekształcić spektaklu w nudną pogadankę dydaktyczną.
Odpowiedzialna za scenografię Monika Wójcik ubrała mało skomplikowaną fabułę przedstawienia w pomysłową formę, estetycznie odnoszącą się do animacji Disneya. Jest kolorowo i bardzo morsko. Niemal wszystkie elementy scenografii stanowią dmuchane materace i zabawki, tłem dla nich są animowane projekcje wyświetlane w głębi sceny. Materiały użyte przez Wójcik dają wrażenie lekkości i ciągłego ruchu scenicznej przestrzeni, przez co dobrze współgrają z charakterem przedstawianej opowieści. Kostiumy podkreślają plażowo-letni klimat spektaklu i nie pozostawiają wątpliwości co do tego, którą wersją Małej Syrenki inspirowali się realizatorzy.
W spektaklu Centrum Kultury Gdynia występują obok dorosłych, zawodowych aktorów dzieci i młodzież z Teatru Komedii Valldal Junior. Dziecięca energia i profesjonalizm dorosłych dobrze ze sobą współgrają i nadają przedstawieniu równy, wartki rytm. Udział dziecięcych aktorów na pewno ułatwia tu interakcję z najmłodszą publicznością, która kilkakrotnie zapraszana jest do komentowania akcji.
Mała Syrenka to spektakl mocno rozśpiewany. Dobrze, że cukierkowe partie Anny Kędroń przełamywane są zabawnymi piosenkami wykonywanymi (z dużym talentem!) przez dzieci i spontanicznymi fragmentami, które z rockowym pazurem śpiewa Jeremiasz Gzyl. Zresztą grana przez niego postać Wiedźmy to najjaśniejszy punkt przedstawienia. Absolwent Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni świetnie czuje kreskówkową konwencję spektaklu, bardzo dobrze odnajduje się w przerysowanej roli i w pełni wykorzystuje jej komediowy potencjał. Uwagę przyciąga także jego świetny głos.
Mała Syrenka Tomasza Valldala Czarneckiego to spektakl zbudowany za pomocą prostych środków, ale dopracowany i inscenizacyjnie spójny. Pogodna, mało skomplikowana historia podana została tu w barwny, dowcipny i dobrze zagrany sposób. Powinna spodobać się najmłodszym, kilkuletnim dzieciom. Wprawdzie spektakl Czarneckiego z Małą syrenką Andersena ma niewiele wspólnego (dlatego dziwi mnie nazwisko pisarza na afiszu…), stanowi za to ciekawą wariację na temat jednej z najsłynniejszych animacji studia Disneya. I dowód na to, że nawet mocno lukrowana opowieść może całkiem dobrze smakować, pod warunkiem, że mdlącą słodycz przełamią inne, kontrastujące z nią nuty.
12-11-2014
galeria zdjęć Mała Syrenka, reż. Tomasz Valldal Czarnecki, Centrum Kultury Gdynia, Scena SAM ZOBACZ WIĘCEJ
Centrum Kultury Gdynia, Scena SAM
Mała Syrenka
na podstawie baśni H. Ch. Andersena
reżyseria: Tomasz Valldal Czarnecki
scenariusz: Tomasz Jachimek
występują: Michał Cyran, Jeremiasz Gzyl, Anna Kędroń, Julia Kolan, Mikołaj Kowalczyk, Aleksandra Lenczewska, Ignacy Liss, Sandra Niklas, Konrad Wojtowicz
premiera: 18.10.2014
Drodzy Państwo w recenzji jest ogromny błąd - chór Frutti di Mare składa się z czterech członków! Trójce dzieci towarzyszy pełnoletnia Aleksandra Lenczewska.
Drodzy Państwo w recenzji jest ogromny błąd - chór Frutti di Mare składa się z czterech członków! Trójce dzieci towarzyszy pełnoletnia Aleksandra Lenczewska.