Być blisko
Pastelowa scenografia Olgi Ryl-Krystianowskiej buduje na scenie słupskiego Teatru Laki „Tęcza” przyjemny mikroświat – z zarysami miejskiej zabudowy w tle i centralną konstrukcją, która dość jednoznacznie informuje, gdzie się znajdujemy. Dziecięcy pokój, bo o tej przestrzeni mowa, jawi się tu jako miejsce przytulne, bezpieczne i, o czym także szybko się przekonujemy, nieograniczone w swoich kreacyjnych możliwościach. Jeśli dodać do tego bohatera, który pojawia się w tych iście sielskich okolicznościach – a jest nim Pan Kuleczka (Iwo Bochat), czyli „idealny dorosły” z książek Wojciecha Widłaka – cały ten mikroświat wydawać się może mało skomunikowany z burzliwą codziennością kilkulatków i kilkulatek.
To jednak tylko pierwsze wrażenie. Pastele w przedstawieniu Anny Rozmianiec (reżyseria, adaptacja tekstu oraz ruch sceniczny) szybko nabierają (od)cieni, bo też teatralny Pan Kuleczka z ogromną uwagą przenosi mądrość i przenikliwość literackiego oryginału Wojciecha Widłaka. Popularny i bardzo lubiany cykl opowieści o sympatycznym faceciku i jego bliskich zwierzakach, zainicjowany przez pisarza już blisko ćwierć wieku temu, to seria książek, które eksplorują (wszech)świat dzieci w wieku przedszkolnym. Kaczka Katastrofa, pies Pypeć i mucha Bzyk-Bzyk (w przedstawieniu odpowiednio: Anna Rau, Alicja Gierłowska i Izabela Nadobna-Polanek) reprezentują odmiany dziecięcych zachowań, również (a może przede wszystkim) te, które nam, dorosłym, trudno zrozumieć, wobec których nie mamy często cierpliwości i którym nie chcemy się bliżej przyjrzeć. Pan Kuleczka, opiekun i towarzysz Katastrofy, Pypcia i Bzyk-Bzyki, cierpliwie, ze spokojem i chęcią zrozumienia konfrontuje się z zachowaniem swojej gromadki, a jego „sukces” w tych relacjach polega na adekwatności. Pan Kuleczka nie jest „za mało”, nie jest „za bardzo”, jest zawsze „wystarczająco”. A przede wszystkim – po prostu jest. I nawet jeśli fizycznie za horyzontem, to emocjonalnie zawsze blisko.
Przedstawienie Anny Rozmianiec ma konstrukcję szkatułkową. W otwierających przedstawienie fragmentach czteroosobowy zespół aktorski wciela się w postaci dziecięce, które z ciekawością spoglądają przez szyby swojego pokoju. Malutkie okna pastelowych domków, animowanych w tym fragmencie, stają się rodzajem lupy, przez którą dziecięce oko przemierza zewnętrzny, miejski (jak wynika z narracyjnego kontekstu) świat – nadając znaczenia szczegółom, interpretując to, co widziane. A wszystko to bez wyobraźniowych ograniczeń, bez posługiwania się kulturowymi szablonami, bez pretensji. W pewnym momencie zabawa w nazywanie niezauważalnie przechodzi w swój kolejny etap – odgrywanie ról. Zespół aktorski wydobywa z zakamarków scenografii lalki kaczki, psa i muchy (zaprojektowane przez Olgę Ryl-Krystianowską na podstawie konceptu Elżbiety Wasiuczyńskiej, ilustratorki książkowego Pana Kuleczki), a dziecięce, nienazwane postaci zmieniają się i konkretyzują w bohaterów i bohaterki z opowieści Wojciecha Widłaka.
Co by było, gdyby nie było spania? Co widzimy, gdy patrzymy na świat wokół nas? A co widzimy, gdy zamkniemy oczy? Już od samego początku swojego przedstawienia Anna Rozmianiec powołuje na scenie przestrzeń skomplikowaną wewnętrznie od kłębiących się pytań o sprawy ważne – bo na szczęście „tego, co ważne, jest o wiele więcej”! I każda z tych spraw ujmowana jest z perspektywy odmiennych (czasem nawet skrajnie) spojrzeń na rzeczywistość, reprezentowanych przez zwierzęcą trójkę. Katastrofa zdaje się obrazować tutaj szeroko rozumianą intensywność – dużą ekspresję w okazywaniu emocji, narracyjną zamaszystość, fizyczną ruchliwość. Pypeć jest jej przeciwieństwem (choć nie na zasadzie czarno-białej opozycyjności), jest spokojny w gestach, małomówny, oszczędnie wyrażający swoje uczucia. Mucha Bzyk-Bzyk z kolei porozumiewa się za pomocą dźwiękonaśladowczych komunikatów i ruchu, przez co jej intencje i opinie są często najtrudniejsze do rozpoznania. Co nie znaczy, że niemożliwe – jej postać uczy nas poniekąd wnikliwości i cierpliwości w czytaniu świata. Jeśli zgodzimy się na tę naukę i poświęcimy najmniejszej bohaterce przedstawienia naszą uwagę, szybko zauważymy, jak wiele ma do powiedzenia.
Pan Kuleczka na każdym właściwie ze swoich poziomów czerpie z właściwości dziecięcego świata. Przedstawienie składa się z szeregu wywiedzionych z literackiego oryginału mikropowieści, które przechodzą jedna w drugą bez wyraźnego początku i końca, jak to w dziecięcych zabawach na ogół bywa. „Dziecięcość” oddana jest tutaj poprzez ruch – jego spontaniczność i ekspresyjność, a także szczególnego rodzaju potrzeby, które powodują chociażby, że każda żywiołowość poprzedzona jest/sfinalizowana chwilą na uzupełnienie poziomu energii potrzebnej do dalszej aktywności. Do świata dziecięcego odwołuje się też, o czym już wspominałam, scenografia – w toku akcji pojawiają się jej mobilne, tymczasowe elementy przywołujące na myśl estetykę prac plastycznych przedszkolaków. W tak skomponowanej scenicznej rzeczywistości Katastrofa, Pypeć, Bzyk-Bzyk i tytułowy bohater rozprawiają o chmurach (które „mają dobrze”, bo mogą tak po prostu zmienić się w psa czy Pałac Kultury), bawią się w kalambury (co różni glebogryzarkę, Irenę Santor i jednego adidasa?), gotują (przy okazji odkrywając telepatyczny potencjał durszlaka) czy ze zwykłej białej kartki stwarzają WSZYSTKO (a nawet samolot i lunetę). Reżyserka różnorodnie i atrakcyjnie inscenizuje każdą z tych filozoficzno-dowcipnych narracyjnych perełek. I znów – nieregularny rytm scenicznych działań odwołuje się do specyfiki dziecięcej zabawy, która wychodząc z „nudy”, naturalnie przechodzi w kreacyjny nadmiar. Stąd wraz z biegiem akcji na scenie jest więcej, szybciej i głośniej, a w pewnym momencie zaciera się jej granica z widownią (znakomity pomysł z dyskotekową kulą). Dobrze w te pomysły wkomponowują się wpadające w ucho piosenki (muzyka i teksty Jakuba Woźniaka), które zespół (świetnie przygotowany wokalnie przez Annę Rau) wykonuje bardzo udanie. Ich odbiór utrudnia niestety kiepskie nagłośnienie, stanowiące – mam nadzieję – premierowy wypadek. Pomimo tego śpiewane na scenie utwory to gotowy materiał na mądrą, wpadającą w ucho płytę dla najmłodszych z piosenkami o tym, jak „bardzo mi się chce” i „cieszę się, że cię mam” na czele. Ale aktorski zespół zasługuje na głośne brawa nie tylko z powodu partii śpiewanych. Pan Kuleczka to przedstawienie naprawdę dobrze zagrane (trudno wskazać tu najlepszą rolę) i z bardzo dobrą animacją lalek (tu najbardziej wpada w oko Pypeć Alicji Gierłowskiej).
Słupski Pan Kuleczka ma moc lustra. Najmłodsi i starsi przeglądają się w działaniach bohaterów i bohaterek, odnajdują w tych gestach siebie, swoich bliskich, osoby z dalszego otoczenia. Rozpoznają w nich swoje przeciwieństwa, zachowania, na które się złoszczą, którymi się niecierpliwią, rozczulają. Dostrzegą to, co nudzi i to, co rozśmiesza. Cały proces zachodzący w tej relacji widownia-sceniczny świat wskazuje przede wszystkim różnorodność dziecięcych reakcji, działań, emocji i podkreśla, że każda z nich ma sens i wagę. Z czegoś wynika i o czymś mówi. I nie należy się ich wstydzić. Ale uświadomić nam to może wyłącznie bliskość – uważność na drugą osobę, otwartość na cudzą inność i inność potrzeb. Katastrofa pakuje na wycieczkę do leśniczówki zestaw noży, Pypeć – zestaw plastrów na wypadek ran od tychże narzędzi. Pan Kuleczka nie ocenia tych wyborów. Jest po prostu blisko.
W ostatnich fragmentach Pana Kuleczki Anny Rozmianiec bohaterowie i bohaterki rozglądają się wokół siebie – pastelowy pokój, doświadczony serią zabaw, znacząco różni się od uporządkowanej przestrzeni z początku przedstawienia. „Tu wszystko ma swoje miejsce” – słyszymy, a zdanie to odnosi się tak do stworzonego tu (mikro)świata, jak i do zamieszkującej go (mikro)społeczności. Warto się nad tym zdaniem pogłowić dłużej. Najlepiej wspólnie, w bliskości.
14-06-2023
Teatr Lalki „Tęcza” w Słupsku
Pan Kuleczka
na podstawie książek Wojciecha Widłaka z ilustracjami Elżbiety Wasiuczyńskiej
adaptacja, reżyseria, ruch sceniczny: Anna Rozmianiec
scenografia: Olga Ryl-Krystianowska.
muzyka i teksty piosenek: Jakub Woźniak
asystentka reżyserki i przygotowanie wokalne: Anna Rau
obsada: Alicja Gierłowska, Izabela Nadobna-Polanek, Anna Rau i Iwo Bochat
premiera: 15.02.2023
galeria zdjęć Pan Kuleczka, reż. Anna Rozmianiec, Teatr Lalki „Tęcza” w Słupsku ZOBACZ WIĘCEJ
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노 검증업체.COM
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노사이트.com
Quordle is an engaging social word game that integrates the most advantageous elements of trivia, word knowledge, and word games.
Actually, it's pretty good to see! Tiler Adelaide