How are you?
Na tegoroczną, dwunastą już edycję Festiwalu Teatru Dokumentalnego i Rezydencji Artystycznej Sopot Non-Fiction złożyły się trzy przedstawienia teatralne, czytanie performatywne, wieczór filmowy z muzyką na żywo oraz sześć prezentacji w formule work in progres. Osiem festiwalowych wieczorów, ułożonych przez kuratorów: Adama Nalepę, Romana Pawłowskiego i Adama Orzechowskiego, bardzo wyraźnie (jak co roku zresztą) wskazało największą siłę szeroko rozumianego teatru dokumentalnego: jego namacalną wręcz bliskość względem aktualnego świata, jego moc zakreślania obszarów, które codzienny dyskurs z wielu powodów omija. Jego, tak po prostu, odwagę w stawianiu uwag czy pytań.
Sopot Non-Fiction to trzeci trójmiejski festiwal teatralny, który relacjonuję w niedługim czasie i mam w związku z tym dwie niepokojące refleksje. Pierwsza: w tym obszarze niewiele już pozostało do (o)pisania, ponieważ nadmorska metropolia jest pod tym względem porażająco uboga. Ostatnie lata to właściwie ciąg znikania teatralnych wydarzeń. Refleksja druga: te festiwale, które tu (jeszcze) istnieją, cierpią na permanentne niedofinansowanie. Jak Sopot Non-Fiction, unikalne w skali teatralnej mapy kraju wydarzenie, które zamiast rozwijać się, powiększać, korzystać z wypracowanego doświadczenia (a jest z czego!), z roku na rok dramatycznie kurczy się z powodu braku pieniędzy.
Ostatnia edycja sopockiego festiwalu, zainicjowanego i organizowanego przez Fundację Teatru BOTO oraz przy współudziale Teatru Wybrzeże (większość propozycji programowych oglądaliśmy na sopockiej Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże), rozpoczęła się od przedstawienia w reżyserii Kuby Zubrzyckiego Ósmy. Trzeci. Przedstawienie Teatru Gdynia Główna stanowi efekt kilkuletniej pracy reżysera nad tematem nieistniejącego już klubu Zatoka Sztuki w Sopocie, z którym związane były osoby dopuszczające się przemocy seksualnej wobec kobiet i nieletnich dziewcząt. Skomplikowana, wielopoziomowa i długoletnia sprawa seksualnych przestępstw i nadużyć przedstawiona została przez Zubrzyckiego już trzy lata temu jako performatywne czytanie w ramach rezydencji artystycznej Sopot Non-Fiction 2020. Bardzo dobrze zagrane przedstawienie (świetna, poruszająca rola Edyty Janusz-Ehrlich w roli Matki, ciekawe kreacje Magdaleny Bednarek, Małgorzaty Polakowskiej, Magdaleny Smuk i Piotra Srebrowskiego) podejmuje sprawę samobójczej śmierci czternastoletniej dziewczynki, jednej z wielu nieletnich ofiar związanego z „Centrum Sztuki” (jak nazwano w przedstawieniu osławiony sopocki klub) seryjnego gwałciciela i stręczyciela. Historia Diany (inspirowanej postacią Anaid, gdańszczanki zgwałconej przez „łowcę nastolatek”, która popełniła samobójstwo 8 marca 2015 roku) jest w przedstawieniu punktem wyjścia do opowieści o licznych nadużyciach, o przemocy, o polityczno-biznesowych uwikłaniach. Kuba Zubrzycki opowiedział tę historię językiem łączącym wieloznaczność onirycznych, celowo nieostrych bądź przerysowanych obrazów z konkretem dokumentalnej narracji. Ta formuła nie zawsze jednak działa, momentami bywa nieco przebrzmiała i niepotrzebnie estetyzująca. Pomimo tego przedstawienie brzmi bardzo mocno, przede wszystkim jako wyraźna, głośna opowieść o mechanizmach rozpraszania zbrodni i deprecjonowania przemocy. Także jako historia polityki na tak zwanym „szczeblu lokalnym”, organizowanej przez rodzinno-biznesowe relacje, dojmująco wręcz bezkarnej i niezależnej względem tych wszystkich, którzy nie są jej bezpośrednim wcieleniem.
Tegoroczna edycja sopockiego festiwalu poświęciła sporo miejsca wciąż niestety toczącej się wojnie w Ukrainie, którą przedstawiane projekty zaprezentowały z nieco mniej spodziewanej – bo głównie białoruskiej – perspektywy. W przedstawieniu How Are You reżyser Andrei Novik zagania nas (dosłownie) do piwnicy sopockiego lokalu Dwie Zmiany, która staje się na niespełna godzinę schronem zbierającym (około)wojenne głosy: ukraińskie, białoruskie, ale i rosyjskie. Świetny, swoiście „szybki” tekst przedstawianej sztuki napisał Vital Karaban, a zbudowany jest on z internetowych wyimków – komentarzy i wpisów, które dokumentowały pierwsze dni ataku Rosji na Ukrainę. Stłoczeni w ciemnym, dusznym pomieszczeniu słuchamy gorączkowo wypowiadanych i wykrzykiwanych fraz, które aktorski zespół (Andrei Bardukhaeu-Arol, Maksym Shyshko, Alesia Bardukhaeva-Arol, Andrei Novik, Maria Pietrowicz) podaje nam, będąc niemal w całkowitym bezruchu, boleśnie oddającym życiowe uwięzienie ich postaci – wojennych ofiar. Przedstawienie niezwykle obrazowo zdaje relację z pierwszych momentów wojny, o których opowiadają ci, których wytrąciła ona nagle z codziennej trajektorii. Ludzie uciekający przed wojną na zachód, ludzie doświadczający wojny w zaatakowanej ojczyźnie, wreszcie – ludzie kibicujący oprawcom z (pozornie) bezpiecznego „fotela przed telewizorem”. Novik i Karaban zwięźle i sprawiedliwie oddają tragedię ich wszystkich, świetnie panując nad rytmem i natężeniem płynących ze sceny słów.
Teatralnie najlepszym przedstawieniem tegorocznej edycji Sopot Non-Fiction była produkcja Teatru Polskiego w Bydgoszczy: Stella Walsh. Najszybsza osoba świata Anny Mazurek (tekst) i Jana Jelińskiego (reżyseria). Opowieść o słynnej polskiej sportowczyni, zamordowanej w 1980 roku Stanisławie Walasiewicz (nazwanej w USA Stellą Walsh), stanowi ważny głos w powszechnym dyskursie o „inności”. Przede wszystkim: Mazurek i Jeliński stworzyli przedstawienie, które u swoich fundamentów ma niejako postulat odejścia od używania tego określenia. W Stelli Walsh nikt nie jest (albo, jak wolimy, każdy jest) inny, wszyscy za to są „jacyś”. Jakaś jest Matka (Małgorzata Witkowska) bohaterki, rozpaczliwie próbująca ukryć jej interseksualność; jakaś jest ciekawa świata Siostra Stelli (Emilia Piech, na scenie bydgoskiej grająca wymiennie z Katarzyną Pawłowską); jakiś jest jej poszukujący w obszarze seksualności mąż Harry (Michał Surówka). Jakiś jest zacięty w wykluczających schematach Pierre de Coubertin (Jerzy Pożarowski). To niezwykle przejmujące, ale w wielu fragmentach także niesamowicie dowcipne przedstawienie stanowi, jak deklarował reżyser w pospektaklowej rozmowie (w tegorocznej edycji festiwalu spotkania te prowadzili w różnych konfiguracjach Adam Nalepa, Roman Pawłowski i Anna Wakulik), sprzeciw wobec uwłaczającego medialnego „śledztwa”, które po zabójstwie Stelli zajęło się „sprawą” jej płci, podając w wątpliwość bezdyskusyjne sukcesy sportowczyni, rozprawiając nad jej tożsamością płciową. Oglądałam to przedstawienie po raz drugi od premiery i jestem pod wielkim wrażeniem głównej roli Zheni Doliak, która na sopockiej scenie przedstawiła swoją kreację Stelli w jeszcze bardziej zniuansowany, niejednoznaczny sposób.
Tuż przed finałem Sopot Non-Fiction, za który mniej lub bardziej oficjalnie uważa się aktorskie czytania prezentujące pracę rezydencką, Adam Nalepa zaprosił nas na performatywne czytanie nagradzanej sztuki Christiana Lollike, jednego z najlepszych współczesnych dramatopisarzy duńskich. Za Manifest 2083 Lollike zdobył tytuł dramatopisarza roku oraz nagrodę specjalną w prestiżowym konkursie im. Reumerta. „Bohaterem monodramu jest aktor, który przygotowuje się do roli Andersa Breivika, sprawcy masakry na norweskiej wyspie Utoya w 2011 roku. Podstawą dramatu był tekst 2083: Europejska Deklaracja Niepodległości, przygotowany przez terrorystę i rozsyłany przez niego pocztą internetową chwilę przed zamachem. To liczące ponad 1500 stron połączenie osobistego pamiętnika mordercy, wyrazu własnych przekonań, skrajnie prawicowych tekstów skopiowanych z Internetu, instrukcji przygotowania domowych bomb…” – zapisana w festiwalowym programie notatka o dramacie Lollike przerażająco sygnalizuje krajobraz, po którym przeprowadzi nas bohater monodramu. U Nalepy kreuje go porażająco Sylwia Góra, której rola z całą pewnością należy do najlepszych tegorocznego festiwalu, wstrząsająco łączących dokumentalny materiał i teatralną fantazję. Zasadniczą kwestią – tak w literackim oryginale, jak i w jego scenicznej adaptacji – jest pytanie o możliwość aktorskiego przetworzenia doświadczenia Breivika. Czy to wykonalne? A może wcale nie jest to trudne? Te pytania prowadzą nas poprzez refleksje o współczesnej europejskiej tożsamości, powierzchownie otwartej i akceptującej, wewnętrznie (mocniej lub mniej) skrywającej ogromną niechęć, nienawiść, produkujący opresję i strach. Finał czytania w reżyserii Adama Nalepy (choć zastanawiam się, na ile mieliśmy do czynienia z formułą wymagającą pracy, a na ile z gotowym do przedstawienia dziełem teatralnym) był jednym z najmocniejszych doświadczeń tegorocznego Sopot Non-Fiction – dłoń Sylwii Góry markująca strzał z pistoletu na oślep w głowy zebranych na widowni osób. Symboliczne odtworzenie zła, „banalnego” i przypadkowego, a zarazem skrupulatnie wypracowywanego, przemyślanego i potwornie intencjonalnego.
Zło, o którym opowiada Manifest wyreżyserowany przez jednego z kuratorów festiwalu, było tematem, zaznaczonym bądź głośno wypowiedzianym, trzech z sześciu prezentacji działań rezydenckich. Przypominając: co roku Sopot Non-Fiction ogłasza nabór eksplikacji projektów dokumentalnych. Spośród zgłoszonych prac wybierane są te najciekawsze, które następnie opracowywane są podczas sopockiej rezydencji. Finałem tej pracy jest sceniczna prezentacja w ramach ostatnich dni Sopot Non-Fiction. Te zaś rozpoczęły się w tej edycji od Auschwitz Tour, sztuki Elżbiety Depty, wyreżyserowanej przez nią samą, wykonanej przez Annę Lenczewską. Ta kreuje rolę przewodniczki, oprowadzającej anonimową grupę osób (z całego świata, jak się domyślamy) po terytorium obozu zagłady Auschwitz. Spokojny, niemal hipnotyzujący głos bohaterki opowiada o wielorakim, trudnym do intelektualnego i emocjonalnego przetworzenia cierpieniu osób uwięzionych tu niespełna wiek temu, relacjonując jednocześnie konfrontację zwiedzających z tym niepojętym złem. Auschwitz to miejsce, które trzeba sobie wyobrazić, słyszymy, a to wyobrażenie w sporej części zależy od umiejętności narracyjnych osoby oprowadzającej. W rozmowie po prezentacji twórczynie czytania przyznały, że nadrzędnym zagadnieniem fundującym cały pomysł była kwestia „performerskiego bycia”, związana z pracą osób oprowadzających po miejscu zagłady, ale też cały problem „tanatoturystyki”, potrzeby obcowania ze śmiercią, której motywacje i źródła bywają bardzo różne. Autorskie czytania sporo mówiły o kwestii, która w samym czytaniu była jedynie lekko zaznaczona – o swoistej jarmarczności naznaczającej dzisiejsze Auschitz, którego zwiedzaniu towarzyszyć może wycieczka do kopalni soli, kupowanie pamiątek, konsumpcja pierogów. Bardzo ciekawy pomysł wyjściowy, który w skończonej wersji na pewno wymaga mocniejszego akcentowania.
Wojna w Ukrainie, zbrodnia rosyjska na społeczeństwie ukraińskim, białoruskim czy gruzińskim, stała się mocno dyskutowaną sprawą tegorocznej edycji festiwalu za sprawą wspomnianego już How are you, ale i dzięki dwóm projektom rezydenckim: Mozaice Vitala Karabana oraz Fall Maksyma Shyshko.
Pierwszy z projektów, znakomicie wykonany na scenie przez Karabana i Ketevan Asratashvili, miał formę performatywnego koncertu, podczas którego intensywna elektroniczna muzyka (podbijana przez pulsujące, klubowe światła) niosła opowieść o współczesnym doświadczeniu wymuszonej przez wojnę emigracji. Bohater i bohaterka Mozaiki krótkimi, niezwykle obrazowymi opowieściami o codzienności w Polsce stawiają pytania o granice wolności. Ich głos, opisujący doświadczenie, ale wolny od oceniania i wartościowania czy wręcz im niechętny, brzmi absolutnie rozdzierająco. Prosty pomysł wyjściowy – na opowiedzenie o swoim doświadczeniu za pomocą osobistego, wręcz intymnego języka sprawdził się tutaj doskonale.
Na podobnej formule do How are you zbudowane zostało czytanie pod tytułem Fall. Maksym Shyshko (reżyser, aktor, autor koncepcji), Vital Karaban (reżyser, dramaturg), Andrej Evdokimov (muzyk, kompozytor), Masza Piatrowicz (aktorka) oraz Ketevan Asratashvili (aktorka) tworzą narrację ze strzępków internetowych komentarzy. Przeprowadzają nas w ten sposób przez kolejne fazy tragedii, których doświadczyły ich społeczeństwa: rosyjskiej, wieloletniej agresji, pandemii, wreszcie wojny. I znów – pozbawiony inscenizacyjnych ozdobników pomysł zadziałał bardzo dobrze, wielkie uznanie należy się całej ekipie twórców i twórczyń, która potrafiła tak precyzyjnie opowiedzieć o swoim osobistym, tak „świeżym” doświadczeniu.
Ważnym obszarem teatralnych poszukiwań tegorocznej edycji Non-Fiction były pytania o szeroko ujętą cielesność, stawiane w kontekście pracy: seksualnej, artystycznej oraz działań łączących te dwie sfery. Czytanie pod tytułem Osoby kurewskie (Szymon Adamczak, Wojtek Rodak, Aleksandra Kluczyk, Foxy, Fsu oraz Bartek Suxje) usytuowało w swoim centrum doświadczenie pracy seksualnej, o której opowiedziały osoby badające artystycznie tę kwestię, ale i zaangażowane w sex working zawodowo. Osoby tworzące projekt przyznały w rozmowie, że najbardziej interesuje je kwestia „alternatywnych modeli hakowania rzeczywistości”, które wyrastają ze sfery omijanej w powszechnym dyskursie. Samostanowienie osób wykonujących sex working, ale i prawo do bezpiecznego, (z)godnego wykonywania pracy seksualnej to kwestie, które wybrzmiały wprawdzie mocniej podczas samej dyskusji niż czytania, jednak w ostatecznym rozrachunku projekt Osoby kurewskie stanowi bardzo ciekawy pomysł teatralny, otwierający szeroki obszar znaczeń i doświadczeń, obowiązkowy do społeczno-emocjonalnego przerobienia, przegadania.
Kwestią cielesności narażonej na szeroko rozumiane zawłaszczenie zajął się projekt Ciało w reżyserii Wery Makowskx i w wykonaniu Magdaleny Kaweckiej. Znaczącą część prezentacji stanowi świetnie zmontowany materiał wideo (Mateusz Rzońca), w którym oglądamy spotkanie dwóch kobiet: emerytowanej tancerki Violetty Maciejewskiej oraz Magdaleny Kaweckiej, tancerki i byłej uczennicy Maciejewskiej. Świetny, bardzo poruszający, ale także dowcipny materiał, w którym kulturowe obciążenia stykają się z empatią i bliskością. To czytanie wyróżniało się na tle większości propozycji rozbudowaną warstwą inscenizacyjną, która za pomocą ciekawej choreografii badała wiodące tu zagadnienie „terminu przydatności” ciała wykonującego pracę artystyczną, ale też i współczesnego ciała w ogóle. Jego uwikłania w społeczne „powinności”, schematy, oczekiwania, zagrożenia. Ciekawy pomysł i bardzo dobre wykonanie.
Na koniec kilka słów o czytaniu z dnia pierwszego Maratonu Non-Fiction. Laurka Zuzanny Bojdy (tekst), Bartłomieja Kalinowskiego (reżyseria) oraz Zofii Bąk (wykonanie) stawia pytanie, które wywołało jedną z najżywszych dyskusji festiwalowych. Co się stanie, kiedy moja mama/mój tata umrą? Lęk przed odejściem rodziców okazuje się kwestią trudną dla każdej ze stron, a w kontekście całego społeczeństwa – tematem tabuizowanym, przemilczanym, nieistniejącym. Osoby tworzące projekt bez ogródek zadają dziecięce pytanie, które zapisane jest „naturalnie” w każdej/każdym z nas, a które wyparte zostaje w procesie kulturowo-społecznego „(nie)oswajania ze śmiercią”. Nie pytają o uniwersalne kwestie (choć pośrednio oczywiście tak), lecz z bezpretensjonalnością kilkuletnich dzieci zadają pytanie o konkretny moment, o konkretne osoby, o konkretne uczucia. Rozrysowują na scenie swoistą laurkę, mapę pamięci, która zarazem pozwala przetrwać w paraliżującym lęku. Świetny przykład nieoczywistego pomysłu na teatr dokumentalny. Osobiście bardzo liczę na dalsze rozwinięcie tego projektu.
Pomimo ewidentnego niedofinansowania tegorocznej edycji Festiwalu Teatru Dokumentalnego i Rezydencji Artystycznej Sopot Non-Fiction osoby organizujące wydarzenie, z Adamem Nalepą na czele, zaproponowały program wyraźnie skupiony na najbardziej aktualnych tematach społecznych, kulturowych, politycznych. Wspomniana już przeze mnie nadrzędna wartość teatru dokumentalnego – jego bliskość i swoista „namacalność” – każdorazowo czyni sopocki festiwal obszarem ważnych dyskusji, obserwacji, miejscem narodzin istotnych pomysłów. Miejscem, w którym teatr reaguje na najnowsze społeczne kwestie, zdarzenia; w którym sceniczna rzeczywistość odbija najbardziej aktualny świat; gdzie odpowiada się na to fundamentalne dla codzienności, zapisane w tytule przedstawienia Andreia Novika pytanie „How are you?”. Nie inaczej było i tym razem.
06-09-2023
12. Festiwal Teatru Dokumentalnego i Rezydencji Artystycznej Sopot Non-Fiction, Fundacja Teatru BOTO, Teatr Wybrzeże, Gdańsk 26.08 – 2.09.2023.
Are you ready to dive into the vibrant world of Philippines nightlife? Click here for more: ->-> 마닐라 ktv.COM
Are you ready to dive into the vibrant world of Philippines nightlife? Click here for more: ->-> 마닐라 마사지.COM
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> [url=https://www.outlookindia.com/outlook-spotlight/2024-experience-money-payment-verification-baccarat-site-safe-toto-site-casino-bonus-recommendation-ranking-top-8] 카지노사이트 [/url].com
Discount 30% when buying computer just register here: 카지노 검증업체.com
Pretty nice post. I just stumbled upon your weblog and wanted to say that I have really enjoyed browsing your blog posts. After all I’ll be subscribing to your feed and I hope you write again soon! My website: fish frenzy 2 game online
I read your new stuff on a regular basis. Your writing style is awesome, keep doing what you’re doing.hottop coffee roaster supplier13 You can visit our website at any time.
I appreciate your informing me about this article, as I find it to be quite remarkable. That is precisely what I had hoped to find, and I earnestly request that you maintain the provision of such remarkable material in the years to come. retro games
Thanks for everyone's interesting and useful sharing pizza tower, I will visit often to find the necessary information.