Hamlet i swojaki
Hamlet we wsi Głucha Dolna to na pewno inscenizacja z serii „demokratyzujących” widownię – rodzaj kontrpropozycji dla eksperymentalnych spektakli z Małej Sceny Teatru Nowego. Robert Talarczyk wyreżyserował sztukę, która od polskiej prapremiery w 1975 miała już bez mała dwadzieścia inscenizacji, stając się prawdziwym klasykiem komediowych scen. I jak to z klasykami bywa, pojawiło się pytanie: unowocześniać, czy nie?
Unowocześniono, w dodatku radykalnie, bo fabułę o mieszkańcach zapyziałej wsi wystawiających arcydramat Shakespeare’a wyjęto z historycznego kontekstu Jugosławii Josipa Tito i wsadzono w coś jakby dzisiejszą Polskę. Nad sceną rozciąga się wyborczy bilbord Bukary, który nie jest już sekretarzem lokalnej organizacji partyjnej, a posłem na Sejm, zaś – skądinąd nienachalne, o czym za chwilę – aluzje do pisowskiego bełkotu zastępują nawiązania do partyjnej nowomowy doby towarzyszy i towarzyszek. Robert Talarczyk mówił przed premierą, że ta historia równie dobrze co na polskiej wsi, mogłaby się wydarzyć na Bałutach, co jest akurat nieprawdą, bo nie wydarzyłaby się ani tam, ani tu, ale liczy się konceptualna wykładnia zawarta w jego opinii: komedia Ivo Brešana jest aktualna o tyle, o ile uznamy, że nie była ponadczasowa już w chwili napisania, więc należy ją osadzić w tu i w dzisiaj. Pomógł mu w tym Miłosz Markiewicz, który sztukę chorwackiego dramatopisarza odchorwacił (adaptacja tekstu i dramaturgia), a przekład Stanisława Kaszyńskiego odstylizował. (Plakat nie wspomina, czyj jest przekład, ale nie udało mi się znaleźć informacji, o tym, że adaptator i dramaturg zna chorwacko-serbski, tym bardziej jego nieprosty – dla samego Kaszyńskiego – dialekt z okolic Šibenika, w którym napisany jest tekst. Przypuszczam zatem, że jednak ma dług wdzięczności wobec legendarnego tłumacza.) Co uzyskali?
Otóż nie wiem, czy coś mniej absurdalnego od oryginału czytanego dzisiaj, czy coś bardziej. Na pewno stracono zjadliwą krytykę na prowincjonalne układy – tę krytykę, której precyzja niemal z dnia na dzień zapewniła Brešanowi miejsce pośród największych bałkańskich pisarzy drugiej połowy dwudziestego stulecia (a przecież „Jugosławię” czytał wówczas cały świat). Stracono także prawdopodobieństwo sytuacji: pięć dekad temu lokalny aktyw demoludów wystawiał własnymi siłami klasykę dramatu w siermiężnych salach wiejskich domów kultury – zwłaszcza gdy trzeba się było pokazać władzy. Dziś wystawianie na wsi Shakespeare’a, by uczcić przyjazd premiera, możliwe jest tylko w gorączkowych albo sennych marach. Zyskano zaś coś, co można by nazwać bezpieczeństwem: bo o ile oryginalni bohaterowie Brešana nie tylko mogli istnieć, ale nawet istnieli, o tyle bohaterowie Talarczyka i Markiewicza są po prostu czystą abstrakcją. Więc patrzenie na nich nie zaboli, bo też nikt w nich nie odnajdzie ani siebie, ani sąsiadów. Nie ważne – z Bałut czy z zapyziałej wsi. Raz jeszcze mamy zatem do czynienia ze spektaklem, dla którego programowe zapowiedzi twórców były czymś na kształt zmyłki. W tym spektaklu na pewno trudno jest się przejrzeć.
I chyba dlatego, bezkarnie, duża część publiczności dobrze się na nim bawi. Poza tym, że nie ma tu obciachu romantycznych komedii teatralnych ani puszczania bąków i wywrotów na skórce od banana, nie ma też treści przykrych lub niewygodnych. Ta kpina z PiS-u, o której wspomniałem (widoczna głównie w żartach z antyniemieckiej retoryki prezia i spółki) jest tu pozbawiona zębów, więc jak ktoś nie chce jej zauważyć, to nie zauważy, a po wyjściu z teatru będzie mógł bronić tezy, że był to spektakl o obłudzie polityków w ogóle. No i oczywiście, że był o mizerii Polski i Polaków…
Ten narodowy akcent jest tu podbijany. Drugą część spektaklu, wbrew nadziejom widza, że zobaczy inną wersję Czego nie widać?, czyli Hamleta źle zagranego przez aktorów-dyletantów, otwiera scena niczym chocholi taniec z Wyspiańskiego. Dymy, niepewny krok, spowolnione ruchy i ogólnie witamy nad Wisłą! Oczywiście trochę się to dłuży, ale korzyść z rozwiązania jest oczywista – jeśli ktokolwiek miał wątpliwości, czy oby nie ogląda kabaretu, to właśnie się tych wątpliwości pozbywa, zyskując w zamian przekonanie, że uczestniczył w czymś ważnym. Że raz jeszcze komedia bawi, ale także uczy. I że teatr to jednak nie kabaret.
W spektaklu ładnie ogrywa się prościutką scenografię, bo Robert Talarczyk umie być sprawnym rzemieślnikiem. Skoro już zaleje się kawałek sceny sztucznym deszczem, to później tę kałużę będzie się – z sensem – wykorzystywało, i skoro wtarabani się na scenę bele słomy, to nie tylko po to, by tam zalegały. Najwięcej barw ma rola Szymona Murzyna w wykonaniu Tomasza Kubiatowicza, który zagrał tu prostaczka prawdziwie zachwyconego wizytą w stołecznym teatrze. Jego streszczenie Hamleta – choć dramaturgicznie to jeden z najtrudniejszych fragmentów sztuki – jest pełną życia etiudą, w której mistrzowsko lawiruje między byciem grubianinem a kimś, kogo Shakespreare faktycznie mógł poruszyć.
18-01-2023
Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
Ivo Brešan
Hamlet we wsi Głucha Dolna
adaptacja tekstu i dramaturgia: Miłosz Markiewicz (na podstawie Przedstawienia Hamleta we wsi Głucha Dolna w przekładzie Stanisława Kaszyńskiego)
reżyseria: Robert Talarczyk
scenografia, kostiumy, reżyseria światła: Justyna Łagowska
muzyka: Miuosh
obsada: Przemysław Dąbrowski, Barbara Dembińska, Maciej Kobiela, Agnieszka Korzeniowska, Dariusz Kowalski, Michał Kruk, Tomasz Kubiatowicz, Konrad Michalak, Adam Mortas, Bartosz Turzyński, Paulina Walendziak
premiera: 6.01.2023
galeria zdjęć Hamlet we wsi Głucha Dolna, reż. Robert Talarczyk, Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi ZOBACZ WIĘCEJ
LunwenHelp为确保让每位学生满意,安排有多年工作经验的资深导师负责学生网课代上订单。我们会按照学生网课任务、成绩要求、网课时长为学生安排专属导师,导师全程负责学生网课任务,不仅在规定时间内刷完网课还会在有条不绪的完成各项作业、考试,能为学生取得其满意成绩。
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노사이트.com
This is amazing share ! Suika Game
https://tiny-fishing.co/game-suika-or-watermelon-game
The forum content that you shared with me has provided me with a significant amount of knowledge that is useful. I really hope you'll start posting updates more frequently. nytimes crossword