AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Hłasko w Muzeum Żydów Polskich

Historyk teatru, krytyk teatralny i literacki oraz tłumacz książek. Pracowała w Instytucie Sztuki PAN, Ministerstwie Kultury, była redaktorem naczelnym wydawnictwa Egmont. Współpracowała z TVP. Jest stałą współpracownicą Polskiego Radia. Publikowała w czasopismach poświęconych sztuce, literaturze i teatrowi (m.in. w „Dialogu” i „Teatrze”).
A A A

Wszyscy byli odwróceni  w adaptacji i reżyserii Michała Zadary to opowieść o ludziach, którzy szukają i nie mogą znaleźć sobie miejsca w obrębie historii, geografii i stosunków społecznych.

 

Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce dla realizacji scenicznej izraelskich opowiadań Marka Hłaski niż wpół otwarte Muzeum Historii Żydów Polskich. Niepokojące krzywizny wnętrz projektu fińskiej pracowni Lahdelma & Mahlamäki są symbolem nie tylko przejścia Żydów przez Morze Czerwone, ale też splątania losów Polaków i Żydów. Marek Hłasko, emigrant z komunistycznej Polski i świadek Zagłady, był dobrym obserwatorem i analitykiem rodzącego się państwa Izrael i jego problemów. Państwo to powstało bowiem wyłącznie z emigrantów, bo trudno mówić o repatriacji po niemal dwu tysiącach lat diaspory, czyli faktycznej nieobecności.

Autor opowiadania Wszyscy byli odwróceni dobrze rozumiał konflikty, jakie targały izraelską społecznością po wywalczeniu niepodległości państwa. Na siatce zasłaniającej ekran w przeszło 400-osobowym audytorium muzeum wyświetlane są zarówno miejsca akcji (Tel-Awiw, Ejlat), jak i informacje o jej czasie – rok 1961. Był to rok dla izraelskiego społeczeństwa przełomowy i wyjątkowy. Pojmanie, proces i stracenie Adolfa Eichmanna zmieniło ocenę Zagłady i stosunek sabrów (urodzonych już w Izraelu, dla których hebrajski był pierwszym językiem) do świeżo przybyłych z Europy ofiar Holocaustu. Do tej pory bohaterami byli młodzi bojownicy, którzy w 1948 roku z bronią w ręku wywalczyli niepodległość. Ofiary Oświęcimia i Treblinki były traktowane z pogardą jako tchórzliwa masa bezwolnie idąca na rzeź. Proces Eichmanna przywracał tym masom odmawianą dotąd godność. Hłasko roztrząsa problem, czy uderzony mężczyzna, który nie odpowiedział ciosem na cios, traci honor i godność. I na ten problem należy patrzeć przez pryzmat oceny shoah.

Innym problemem jest los bojowników o wolność Izraela, szczególnie tych z grupy Irgun Abrahama Sterna. Po odzyskaniu niepodległości, kiedy wzrosła w cenę polityczna rozwaga, a potaniała odwaga, stali się oni ludźmi zbędnymi. Pozbawieni legalnych środków zarabiania na życie zostawali bandytami, a ich losy przypominały Hłasce losy tych byłych żołnierzy Armii Krajowej po 1945 roku, których dziś nazywa się wyklętymi.

Kolejna sprawa to hebraizacja nazwisk i imion. Przybranie nowego imienia to jak symboliczne narodzenie się po raz drugi, tym razem jako obywatel państwa Izrael. I tak u Hłaski Dov Ben Dov to zarazem syn Dova i brat drugiego Dova. Uczestniczący w aliji (powrocie do Izraela) wstydzili się swoich aszkenazyjskich, brzmiących z niemiecka nazwisk (nierzadko zabawnych lub nieprzyzwoitych – u nas w zaborze pruskim nadawaniem ich zajmował się np. poeta fantastyczny Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, dający swobodny upust swojej wyobraźni).

Scena rozpływa się w potwornym upale. Dla przybysza z Europy to przyjemność na dwa tygodnie wakacji, ale nie na całe życie. Upał jest szczególnie dotkliwy w najdalej na południe wysuniętym mieście Izraela, Ejlacie, w którym jest 360 słonecznych dni w roku, a temperatura przekracza 50 stopni Celsjusza. Na początku lat 60. Ejlat nie przypominał dzisiejszego kurortu z klimatyzowanymi hotelami i festiwalami filmowymi. To dziura, którą – jak pisze Hłasko – można przejść w dwadzieścia minut i która stanowi rodzaj izraelskiej Syberii, gdzie nie mróz, ale skwar jest środkiem szczególnego udręczenia. Zsyła się tam w trybie administracyjnym trudny element, ludzi, na których ciążą wyroki.

Aktorzy długie minuty przed rozpoczęciem akcji szwendają się po scenie, jakby przymierzając się do niej. Sztuka w adaptacji i reżyserii Michała Zadary jest opowieścią o ludziach, którzy szukają i nie mogą znaleźć sobie miejsca. W obrębie historii, geografii i stosunków społecznych. Na szerokiej, nieomal pustej (poza niezbędnymi tandetnymi meblami) scenie rozstawione są stelaże, których rolą jest markowanie miejsc, takich jak: kawiarnia, sypialnia, warsztat samochodowy, dom rodzinny Dov Ben Dova, brzeg morza czy posterunek policji. Żadna przestrzeń nie jest tu własna, nikt nie ma swojego stałego miejsca. Nawet młodszy Dov Ben Dov goszcząc brata-przybysza w swoim i ojca domu, poszukuje intymności małżeńskiej z Esther nad morzem. Brak intymności był zresztą obsesją Hłaski od jego debiutu, Ósmego dnia tygodnia.

Swój czy obcy – nieważne, wszyscy są zawsze odwróceni w tym piekle, w którym niewiele się dzieje, a ewidentna jest tylko fizyczna i psychiczna męka. Aktorzy sami ustawiają światła i regulują wszechobecne, trzeszczące odbiorniki radiowe (to niezbywalna część ilustracji muzycznej autorstwa Jana Duszyńskiego, która jest utrzymana w klimacie epoki). Ludzie nie rozstawali się wówczas z trzymanymi przy uchu tranzystorami, nie tylko do celów rozrywkowych (to za sprawą komunikatów radiowych przeprowadzono w latach 1967 i 1973 wojskową mobilizację). W tym upale i hałasie, w morzu pitego na okrągło piwska, przy nienormalnych stosunkach społecznych, rodzinnych i ekonomicznych nietrudno o agresję. Nie brakuje jej i tutaj – wyładowanie brutalności czy morderczych instynktów i intencji skupia się na paskudnym, niechlujnie oklejonym taśmą manekinie, któremu – jak w teatrze lalek czy przedmiotów – można bez markowania przyłożyć z buta czy wbić nóż. Nie bije się konkretnego człowieka, bije się symbol, wali się w coś w ogóle, byle mocno i dosłownie. Swój czy obcy – nieważne, wszyscy są zawsze odwróceni w tym piekle, w którym niewiele się dzieje, a ewidentna jest tylko fizyczna i psychiczna męka. W tym kraju in statu nascendi sabrowie gardzą emigrantami z Europy, ci mają w pogardzie sefardyjczyków z Mahrebu, wszyscy uważają się za lepszych od czarnych felaszy z Etiopii. Ortodoksyjni Żydzi odwrócili się od państwa Izrael, bo to państwo może przywrócić tylko mesjasz, a laicki Ben Gurion nim nie był, socjaliści odwrócili się od zaharowanych na śmierć robotników, rząd olewa kombatantów, nawet w rodzinach tzw. pozytywnych uczuć mamy jak na lekarstwo. Stosunek Hłaski do kobiet jest charakterystyczny dla tamtego czasu. Czasu tak zwanej męskiej literatury. Kobiety są po to, aby zdradzać i poniżać mężczyzn. Po prostu odwróciły się od nich.

Czy adaptacja się udała? Połowicznie. Tekst, dialogi brzmią niestety pretensjonalnie, znacznie gorzej niż w oryginale, czemu sprzyja oparta na wrzasku i sztuczności interpretacja zwłaszcza męskiej części  zespołu (z wyłączeniem Edwarda Lubaszenki i Oskara Hamerskiego). W tej potem i krwią pisanej szopce Hłaski ci zgrabni chłopcy powinni spróbować zagrać raczej typy niż przedwojenne stereotypy rozkrzyczanych, rozhisteryzowanych Żydów. Kobiety, zarówno Esther Barbary Wysockiej, poruszająca się jakby na stałe podłączono ją do prądu zmiennego, jak i niemiecka turystka Anny Cieślak (zapewne figura Sonji Ziemann, żony Hłaski, która zagrała w telewizyjnej adaptacji Wszyscy byli odwróceni z 1970 roku), są piękne, zgrabne i intrygujące, choć wyalienowane jak wszyscy pozostali bohaterowie. Aż żal, że nie udało się tu wiele przemycić z Hłaskowskiej (auto)ironii i poczucia humoru. Właściwie dopiero ostatnia, dwuznaczna (przez tożsamość imion braci) scena, w której ciężarna, owdowiała Eshter pozostaje sama w Eljacie po śmierci męża i odejściu kochanka, deklarując miłość i pamięć dla ojca dziecka, Dova Ben Dova, daje widzowi intelektualną i emocjonalną satysfakcję.   

„Wszyscy byli odwróceni, ale pewnego dnia może się zdarzyć, że wszyscy odwrócą się akurat wtedy, gdy wam będzie się działa krzywda” – napisał Marek Hłasko. I w czerwcu 1967 roku słowo stało się ciałem. Wobec zewnętrznego zagrożenia wszyscy się odwrócili. Ku sobie i przeciw wrogom.

07-10-2013

Muzeum Historii Żydów Polskich
Koprodukcja Centrali, Agencji Artystycznej GAP, Muzeum Historii Żydów Polskich oraz Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
Marek Hłasko
Wszyscy byli odwróceni
reżyseria i scenografia: Michał Zadara
muzyka: Jan Duszyński
kostiumy: Arek Ślesiński
obsada: Anna Cieślak, Edward Linde-Lubaszenko, Barbara Wysocka, Mateusz Janicki, Michał Kruk, Oskar Hamerski, Arkadiusz Brykalski
premiera: 18.07.2013

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: