Hucpa z grzybnią
Chodzenie na Grzyby do teatru jest jeszcze nudniejsze niż chodzenie na grzyby do lasu. Z lasu jednak można coś do domu przynieść i spożytkować, a z najnowszego przedstawienia Weroniki Szczawińskiej i Piotra Wawra Juniora trudno. Jak czytamy w opisie: spektakl w warszawskim Powszechnym odpowiada na „mykologiczną manię”. Trzymanie ręki na trendach to może i dobry punkt wyjścia, ale nie powinien być metą.
Miało być zabawnie. Przyglądamy się komediowo nakreślonej mykoterapii prowadzonej przez Łysiczkę (Grzegorz Falkowski). Na zajęcia uczęszczają i pod grzybowymi pseudonimami kryją się także: mający problemy z agresją Rydz (Mamadou Góo Bâ); entuzjasta czakramów i jedności z kosmosem Borowik (Oskar Stoczyński); przez rozliczne problemy dręczona i nadziei w psychodelikach upatrująca Purchawka (Natalia Lange) oraz Kurka (Maria Robaszkiewicz) – cierpiąca na… grzybicę. Taki tu mamy humor. Dorzućmy jeszcze garść frazeologicznych dowcipów, fragmenty opisu grzybobrania z Pana Tadeusza i kwestia komizmu chyba załatwiona. A nie, zaraz. Zapomniałem o najważniejszym. Nadrzędna jest tu lekka beka z nowych duchowości, alternatywnych terapii i wszelkiej maści eksperymentalnych praktyk, które mają nam w życiu ulżyć. No i z ćpania. Przecież gdy mówisz „grzyby”, myślisz „psylocybinowe”, czyż nie? Na halucynogenne doświadczenie czeka Purchawka, więc gdy tylko terapeuta powie, że grzyby są wszędzie, a więc i w kranówce, którą popijają, zaczyna się trip. Narkotyczna autosugestia prowadzi do spotkania z innym gatunkiem. Jakiś ogólny Grzyb przejmuje kontrolę nad terapeutą i wygłasza orędzie do homo sapiens sapiens. Krytyczny to głos, nieprzyjemny dla ludzkich uszu. Niewiele zostało nam na tej planecie czasu, grzyby zaś mają go w bród. To zupełnie inna perspektywa, wszak dobrze pamiętają te wyrośnięte jaszczurki, które biegały tu przed chwilą. Co więcej, ludzie nie są w stanie do końca zrozumieć grzybowej złożoności, a co za tym idzie – stajemy wobec grzybów jak wobec obcej, pozaziemskiej cywilizacji i choć prowadzimy badania i coś tam wiemy, to nawiązanie satysfakcjonującej współpracy jest niemożliwe. Chichoczącej Purchawce powie zaś: „ty jesteś jak żart, tylko taki strasznie nieśmieszny”. A więc zna się ów Grzyb także na teatrze.
Miało być mądrze. Tematem są fascynujące wszak istoty. Twórcy podeszli do sprawy poważnie – w „creditsach” znajdziemy konsultantkę mykologiczną (Marta Wrzosek). Jednak ze spektaklu o ustaleniach mykologii dowiadujemy się niewiele, poza ogólnikowym – acz fundamentalnym – stwierdzeniem, że bez grzybów świat nie dałby rady. A bez ludzi – owszem, jeszcze jak. Usłyszałem też, że istnieją jakoweś pędzelaki, kropidlaki i pleśniaki, ale co to takiego dokładnie – nie wiem. Wiedzieć też nie muszę, przecież nikt nie idzie do teatru na wykład (choćby i popularnonaukowy). Pojmuję, że powinno mi wystarczać wyobrażenie wielkiej grzybowej sieci, która oplata całe na tej planecie życie i z którą dzięki teatrowi możemy się połączyć. Aby zjawisko to uplastycznić zawieszono nad sceną (i ustawioną wzdłuż jej czterech boków widownią) białe płótno z kilkoma okrągłymi otworami. Opada ono w kluczowym momencie niby baldachim. Aktorzy wyglądający przez owe dziury będą więc grzybami, które wychynęły na świat – my zaś oglądamy wówczas ich nogi-korzenie. I to właśnie ta oddolna, podziemna perspektywa jest kluczowa. Gdzieś nad nami szumi i trzeszczy las (nie było nas, był las, a w nim grzyby, nie będzie nas, będzie las, a w nim grzyby). Na scenograficzną ironię zakrawa fakt, że ową sieciowość poczułem dopiero, gdy światło przygasło, a większość widzów oddała się prowadzonej przez Grzyba medytacji i zamknęła oczy. Spojrzawszy w górę, zobaczyłem przebijającą przez płótno kanciastą czerń reflektorów i osprzętowania. Struktura ta zdawała się nie mieć końca. Była co się zowie nieorganiczna, jakby z dystopijnego s.f. wzięta – a jednak adekwatna. W gruncie rzeczy to ta sama historia – grzybnia czy cyfrowa chmura. I tu i tu chodzi o połączenie z przekraczającą wyobraźnię zbiorowością. O to, by zamiast pojedynczym być jednym.
Miało być refleksyjnie. „Poczujcie jak się upraszczacie, redukujecie, kompostujecie, rozkładacie – czy nie miło jest się sobą dzielić?” – pyta Grzyb, a ja zastanawiam się, czemu ta kapitulacja ma służyć? O ile dobrze rozumiem – w ocaleniu świata, chodzi o zachowanie Ziemi w kondycji umożliwiającej jej mieszkańcom życie bez większych niż obecnie problemów. Niespecjalnie atrakcyjna wydaje się więc alternatywa solidarnościowego samobójstwa i dołączenia do grzybni. Byłaby ledwie przyspieszeniem nieuchronnego – przecież i tak zostanę rozłożony i spożytkowany. Jest w tym oczywiście pokusa dla wyobraźni – wyjść poza to, co ludzkie. Otworzyć się na międzygatunkowe perspektywy. Grzyby jednak, podobnie jak inne tego rodzaju przedsięwzięcia, sugerują coś przeciwnego – takie wyjście jest niemożliwe. Antropocentryzm jest nie tylko nieprzekraczalny, ale też nierozszerzalny. Opowiadanie o tym, co nie-ludzkie, jedynie to podkreśla.
16-12-2022
Teatr Powszechny w Warszawie
Weronika Szczawińska, Piotr Wawer Jr
Grzyby
reżyseria: Weronika Szczawińska, Piotr Wawer Jr
scenografia, kostiumy: Marta Szypulska
ruch sceniczny: Agata Maszkiewicz
asystentka reżyserów: Marta Szlasa-Rokicka
konsultacje mikologiczne: Marta Wrzosek
nagranie muzyki: Aleksandra Gryka
konsultacje terapeutyczne: Dobrawa Borkała
inspicjentka: Bazhena Shamovich
obserwacja uczestnicząca: Katarzyna Tokarska-Stangret
obsada: Grzegorz Falkowski, Mamadou Góo Bâ, Natalia Lange, Maria Robaszkiewicz, Oskar Stoczyński
premiera: 19.11.2022
galeria zdjęć Grzyby, reż. Weronika Szczawińska, Piotr Wawer Jr, Teatr Powszechny w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 온라인카지노.com
"Chodzenie na Grzyby do teatru jest jeszcze nudniejsze niż chodzenie na grzyby do lasu." Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że ta recenzja będzie dnem, nie pomyliłam się ;)
Zajebisty spektakl. Uśmiałem się do łez.
Chu*nia z grzybnią! Zgadza się. Temat grzybów ma olbrzymi potencjał. Niestety spektakl w Powszechnym ślizga się po powierzchni, nudzi i mierzi marnym aktorstwem. Strata czasu.
wyjątkowo chujowa recenzja.