AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Najgorszy ze światów

Wzrusz moje serce, reż. Artur Tyszkiewicz, Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie
Doktor nauk humanistycznych. Wykładowca Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie i Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała w "Teatrze", którego była redaktorem, a także w "Dialogu" i "Więzi". Pracowała również jako sekretarz redakcji w wydawnictwie Świat Książki.
A A A
fot. Krzysztof Bieliński  

W trakcie oglądania spektaklu Wzrusz moje serce w Teatrze Ateneum nie dawała mi spokoju jedna myśl. Dramat Hanocha Levina, po który sięgnął Artur Tyszkiewicz, wydaje się piekielnie trudny do grania dla aktorów. Co zrobić z tekstem, co do którego nie wiadomo, o czym w zasadzie jest? Jak zbudować role, kiedy w zamyśle autora postaci są wyzute z koloru, nijakie, nieważne. Czego się złapać? W jakim pójść kierunku?

Na scenie podupadający, ponury nadmorski kurort przypominający też arenę cyrkową. W tym niechcianym świecie spotykamy bohaterów sprawiających wrażenie najgorszych wersji samych siebie. Jakby Levin budował dramat wyłącznie w oparciu o drugoplanowe czy też epizodyczne postaci. Lalalala to prowincjonalna szansonistka, której nie udało się zrobić kariery. Zakochany w niej na zabój sędzia Lamka nie odstępuje piosenkarki na krok, choć ta stale wymyśla preteksty, żeby się z nim nie spotkać. Przyjaciel Lamki, Pszoniak, usiłuje mu wyperswadować nieodwzajemnione, beznadziejne uczucie. Jednak sam tkwi w nieudanym małżeństwie z Jako-taką, której życie upływa na leżeniu w łóżku i piciu herbaty.

Założenie Levina wydaje się dość oczywiste. Niemoc, bezruch i marazm, przenikające wizję rzeczywistości i los postaci, odciskają swój ślad w konstrukcji dramatu, który rozmywa się w miałkich dialogach, w powielających się scenach, niczym refreny w piosenkach Lalalali. Lepsze życie jest gdzie indziej, bohaterowie są poza jego zasięgiem, ale też nie robią nic, żeby do niego aspirować. Są mali, śmieszni, marni, budzą współczucie, ale też irytację.  

Ale jak przełożyć ten koncept na zadania sceniczne? Muszę powiedzieć, że aktorzy dokonują rzeczy niemożliwej, wypełniają treścią prowokacyjną pustkę z zamysłem zaprojektowaną przez izraelskiego pisarza. Łukasz Simlat, który debiutuje w Teatrze Ateneum, w roli sędziego Lamki jest znakomity. Jego namiętność do Lalalali ma w sobie dziecięcy zachwyt, wydaje się naiwna, ślepa, bezinteresowna i nieznająca granic, ale też obsesyjna i zaborcza. U Lamki bezradność idzie w parze z determinacją, rozbrajająca prostolinijność z potrzebą mistyfikacji. Plan dnia ściśle podporządkowuje rozkładowi zajęć piosenkarki. Nie dopuszcza do siebie myśli, że Lalalala nigdy nie odwzajemni jego miłości. Nie słucha Pszoniaka, stale uruchamiając tematy zastępcze. Karmi się złudzeniami, nie chce znać prawdy, ale właśnie iluzja daje mu energię, żeby przetrwać kolejny dzień. A może jest inaczej. Może tylko udaje, że kocha Lalalalę, by nadać życiu sens. Jest zagubiony, uparty niczym chłopczyk, który musi dostać upragnioną zabawkę, ale chwilami tak bardzo wkurzający, że bierzemy stronę jego ukochanej.    

Julia Kijowska występuje w podwójnej roli Lalalali i Jako-takiej. Prawdę mówiąc, nie do końca rozumiem tę decyzję obsadową i mogę jedynie oddać głos reżyserowi, który w programie do spektaklu tłumaczy, że przyjął zasadę awersu i rewersu, a więc Jako-taka jest odbiciem Lalalali. W perspektywie Lamki podrzędna szansonistka wydaje się niemal świętą, choć jej wyzywające pozy i kokieteryjny szeroki uśmiech przyklejony do twarzy daleko odbiegają od tego wizerunku. Podczas gdy Lalalala eksponuje swoją cielesność i seksualność, Lamka idealizuje jej obraz i nie chce zauważyć, że jego wybranka puszcza się, zaliczając kolejnych kochanków i wcale się z tym nie kryje. Ale jednak nie potrafi odprawić Lamki skutecznie i zdecydowanie, jakby karmiła swoją próżność zalotami namolnego wielbiciela. Z kolei Kijowska w roli Jako-takiej nie pokazuje twarzy. Oglądamy ją od tyłu, kiedy przewieszona przez bar, wyraźnie obniżonym głosem zmusza Pszoniaka, żeby dostarczał jej kolejne porcje herbaty.

Pszoniaka, męża Jako-takiej, gra Grzegorz Damięcki. Jego rola życiowa sprowadza się do obsługiwania żony, która całymi dniami leży w łóżku. Przyjaciel Lamki to jedyna postać w dramacie, która w pewnym momencie buntuje się przeciw zastanej rzeczywistości. Wprawdzie Pszoniak ucieka od żony do hotelu, jednak jego zryw jest nietrwały, przejściowy, iluzoryczny. Wiadomo, że powrót do domu jest tylko kwestią czasu. W końcu lepsze trwanie u boku Jako-takiej niż Byle-jakiej lub Żadnej. Autor pokazuje zmęczonych małżonków, którzy nie mogą wytrzymać ze sobą, ale też bez siebie.

Zależności między czwórką bohaterów należy również traktować jako modele ludzkiego losu. Jedni tkwią w nieudanych związkach jak w pułapce i nie znajdują z niej ucieczki, inni dążą do urzeczywistnienia relacji, które nigdy nie dojdą do skutku. Ich rozpaczliwe położenie staje się faktycznie źródłem przenikliwej samotności. Z okrucieństwem graniczącym z perwersją autor nie wskazuje jednak trzeciej drogi. Co pozostaje Lalalali, Lamce, Jako-takiej i Pszoniakowi? Bycie ku śmierci. I śmiech. Bo tylko on daje chwilowe zapomnienie. Bohaterowie Levina wtapiają się w tło świata, który nie sprawia wrażenia szczególnie udanej wersji. Za życia są niewidoczni, przezroczyści, żadni. Kiedy ich zabraknie, nikt nawet nie zauważy.

17-05-2023

Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie
Hanoch Levin
Wzrusz moje serce
przekład: Michael Handelzalc
reżyseria: Artur Tyszkiewicz
scenografia i kostiumy: Justyna Elminowska
ruch sceniczny: Ilona Molka
reżyseria świateł: Karolina Gębska
muzyka: Jacek Grudzień, Piotr Maślanka
obsada: Julia Kijowska, Łukasz Simlat, Grzegorz Damięcki, Janusz Łagodziński, Jan Wieteska, Paweł Gasztold-Wierzbicki, Jakub Pruski, Piotr Maślanka
premiera: 18.02.2023

galeria zdjęć Wzrusz moje serce, reż. Artur Tyszkiewicz, Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie Wzrusz moje serce, reż. Artur Tyszkiewicz, Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie Wzrusz moje serce, reż. Artur Tyszkiewicz, Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie Wzrusz moje serce, reż. Artur Tyszkiewicz, Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę:
komentarze (4)
  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-03-25   10:06:30
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 토토사이트.COM

  • Użytkownik niezalogowany seo
    seo 2024-03-13   09:05:37
    Cytuj

    When your website or blog goes live for the first time, it is exciting. That is until you realize no one but you and your.Great job for publishing such a beneficial web site. Your web log isn’t only useful but it is additionally really creative too.Thank you because you have been willing to share information with us. we will always appreciate all you have done here because I know you are very concerned with our. https://www.posterprintcenter.com/backlit-film.html

  • Użytkownik niezalogowany SAFETOTO
    SAFETOTO 2024-03-03   08:03:23
    Cytuj

    It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노사이트.com

  • Użytkownik niezalogowany Lucyna
    Lucyna 2024-01-06   21:44:19
    Cytuj

    Czy wszyscy musimy być silni, barwni, przebudowywać świat, przenosić góry, znakomicie realizować wielkie cele, być w zdrowych relacjach ze światem i znakomicie związkach? Nie ma miejsca na zwykłych ludzi? Zasługują tylko na miejsce w śmietniku z napisem bio,dokąd bohaterów wysyłał autor? Spektakl najpierw mnie nudził, potem podziwiałam aktorów jak dobrze zagrali to "nic do zagrania". Zabieg z podwójną rolą kobiecą udziwniony niepotrzebnie i to drżenie (?) Szkoda też, że budynek w tak kiepskiej kondycji, dawno nie byłam.3