AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Nie tylko dla dziewczynek

Maleńkie Królestwo królewny Aurelki, reż. Ewa Piotrowska, Teatr Baj w Warszawie, Teatr Pleciuga w Szczecinie
Doktor habilitowana kulturoznawstwa, adiunkt w Zakładzie Performatyki Instytutu Kulturoznawstwa UAM. Autorka i współautorka książek i artykułów wydanych w Polsce i za granicą.
A A A
fot. Alberto Roca Macia  

Książka Maleńkie Królestwo królewny Aurelki Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel została wydana dziewięć lat temu. We współczesnej literaturze dla dzieci to cała epoka: żonglowanie bajkowymi schematami, dekonstrukcja, ironia i kontyngentyzm stały się od tamtego czasu chlebem powszednim. Z tego powodu tekst Jędrzejewskiej-Wróbel obecnie niemal mieści się w szufladzie „bajka dla dzieci”, a jeszcze precyzyjniej (skoro w tytule występuje królewna) – dla dziewczynek.

Jak powszechnie wiadomo, dziewczynki nade wszystko uwielbiają królewny, róże, długie sukienki z suto marszczonymi spódnicami, diademy na głowę, a przede wszystkim pragną być piękne i czekać na swojego księcia z bajki, który stanowi ukoronowanie ich marzeń. Takie genderowe stereotypy, wzmacniane merkantylnie, mają się bardzo dobrze szczególnie w głowach pań i panów wierzących w naturalny i oczywisty porządek świata. Królewna w tytule – wiadomo: książka czy spektakl będzie dla dziewczynek. Co ciekawe, w drugą stronę to już tak nie działa, król czy królewicz posiada uniwersalizującą siłę bycia bohaterem dla wszystkich. Sądząc po składzie widzowskim na warszawskiej premierze, stereotyp ten ma się całkiem dobrze nawet wśród oświeconych rodziców, którzy swoje dzieci prowadzają do teatru: zdecydowaną większość młodej widowni stanowiły dziewczynki. Maleńkie Królestwo królewny Aurelki w reżyserii Ewy Piotrowskiej, koprodukcja warszawskiego Baja i szczecińskiej Pleciugi, jest jednak spektaklem dla wszystkich płci, ponieważ opowiada o sprawach dotyczących w tym samym stopniu dziewczynek, jak i chłopców. Opowiada o tym, że władza powiązana jest z odpowiedzialnością, a każdy człowiek ma prawo do szukania swojego własnego „szczęśliwego zakończenia”.

Adaptacji swojej książki na potrzeby sceny dokonała sama Roksana Jędrzejewska-Wróbel, usunęła niektóre postacie i – co oczywiste – skróciła akcję. Spektakl zaczyna się niczym Piaskownica Walczaka: puste betonowe podwórko, ona, on i duży zamek wybudowany z piasku. Emeryk (Rafał Hajdukiewicz) i Aurelka (Malwina Czekaj) nie przepadają za sobą, a może po prostu nie wiedzą, jak ze sobą rozmawiać. Aurelka zła na to, jak przebiega jej spotkanie z chłopcem, zła na cały świat krzyczy, że chce być sama i – jak to bywa w bajkach – na jej nieszczęście jej życzeniu staje się zadość. Dziewczynka dostaje swoje własne maleńkie królestwo, w którym to ona będzie ustalać zasady. Od tego momentu rozpoczyna się właściwa historia, która ma być egzemplifikacją tego, że rzeczywistość, także w bajce, jest bardziej skomplikowana, niż się to wydaje. Nawet królewna-władczyni ma bowiem nad sobą Wielkiego Ochmistrza (Mirosław Kucharski), który chce, by świat był taki, „jak powinien” (czyli jak go ktoś kiedyś wymyślił), i do tego potrzebuje władcy, choćby miał on być tylko figurantem. Aurelka ma być królową, wie, że wszystko będzie tak, jak ona chce, ale jeszcze musi nauczyć się tego, że jej dyspozycje mają swoje konsekwencje. Próbując nauczyć się, jak władać, idzie do lasu, gdzie spotyka kobietę – Jagę, żadną babę, która ma być jej nauczycielką – opiekunką. Ta pierwsza część przedstawienia to dopiero wprowadzanie historii, kolejne motywy i wątki pojawiają się po to, by za chwilę zostać porzucone. Po pierwszej scenie znika Emeryk, po wprowadzeniu dwóch skrajnych modeli władzy: całkowitej swobody i totalnej kontroli, królewna porzuca królestwo, by poddać się ironiczno-wschodniej ezoteryce w wykonaniu Jagi (Grażyna Nieciecka-Puchalik). Z jednej strony taka rwana narracja może utrudniać odbiór i powodować zagubienie w tym, kim jest który z bohaterów – byłam świadkiem, jak siedząca nieopodal mnie dziewczynka przekonywała, że Emeryk to brat i dlatego Aurelka nie chciała go poślubić. Równocześnie jednak taka rozpadająca się narracja, która nie prowadzi w żadnym znanym kierunku rozwijania się opowieści, nakazuje czujność i skupienie, ponieważ porzucenia akcji zaskakują, a przez to nie pozwalają oprzeć się na znanych schematach fabularnych czy stereotypach poznawczych.

Druga część przedstawienia jest natomiast zebraniem w jeden splot wszystkich wcześniejszych wątków opowieści: kiedy Aurelce wydaje się, że już wie, jak być królewną, wraca do swego królestwa, a tu kolejne zaskoczenie. Wielki Ochmistrz jest już zaprzątnięty wprowadzaniem kolejnego „naturalnego porządku” dotyczącego królewien i ich królestw – musi przybyć rycerz, który uczyni królewnę szczęśliwą, czyli pojmie ją za żonę. Jak powszechnie wiadomo, jest to jedyne dopuszczalne „szczęśliwe zakończenie” historii o królewnach. Początkowo Aurelka jest nawet skłonna współpracować z Ochmistrzem: zgadza się założyć odpowiednią sukienkę, a nawet wspiąć się na wieżę, by wyglądać księcia. Ta część poprowadzona jest na delikatnej ironii i komizmie wynikających z prezentacji potrzeby wpasowania się przez Aurelkę w gotowy wzorzec bycia królewną. Bunt przychodzi dopiero wtedy, gdy okazuje się, że to Emeryk dał się wkręcić w rolę księcia z bajki, zwabiony przez Ochmistrza perspektywą dokonania bohaterskich czynów. Dwoje dawnych wrogów musi się zjednoczyć, by znaleźć swoje własne, a nie przygotowane przez kogoś innego „szczęśliwe zakończenie”. W jego poszukiwaniu natrafią oczywiście na postacie z bajek, ale potraktowane przewrotnie: smok nie jest wcale agresywny – pomylono zamówienie Ochmistrza i przysłano nie tego gada; wilk został pomówiony przez Czerwonego Kapturka, bo tak naprawdę jest chodzącą słodyczą.

Rozmaite miejsca tej opowieści pojawiają się na scenie głównie dzięki projekcjom na trzech białych zastawkach w nieregularnych kształtach. Rysunki, które są na nich wyświetlane, utrzymane w stylistyce dziecięcej twórczości, budują nie tylko tło, ale bardziej komentarz do wydarzeń. Kiedy natomiast trzeba precyzyjnie zaznaczyć miejsce akcji, stają się bardziej realistyczne, na przykład wymalowują w tle fragmenty pałacu. Las natomiast jest pokazany poprzez połączenie tych dwóch strategii – drzewa są niemal realistyczne, ale się poruszają, dzięki czemu oddane zostają emocje dwójki dzieci. Ciekawym plastycznie rozwiązaniem była przemiana ramy stanowiącej piaskownicę w królewską koronę czy samochód, który przemieszczał się na nogach Emeryka, albo też taniec wachlarzy w czasie odwiedzin u Jagi.

Ta bajka o królewnie wcale nie jest tylko dla dziewczynek – chłopców tak samo może tłamsić i ograniczać narzucone przez kulturę wyobrażenie, jak być chłopcem – księciem z bajki. Edukację genderową wobec obu płci warto zacząć jak najwcześniej, tylko w ten sposób mali ludzie mogą uczyć się po prostu być sobą. Maleńkie Królestwo królewny Aurelki to bardzo przyzwoita propozycja dla młodych ludzi, którzy muszą się nauczyć, że wszelkie gotowe wzory są jedynie propozycją, którą można przyjąć lub nie.

29-10-2018

galeria zdjęć Maleńkie Królestwo królewny Aurelki, reż. Ewa Piotrowska, Teatr Baj w Warszawie, Teatr Pleciuga w Szczecinie <i>Maleńkie Królestwo królewny Aurelki</i>, reż. Ewa Piotrowska, Teatr Baj w Warszawie, Teatr Pleciuga w Szczecinie <i>Maleńkie Królestwo królewny Aurelki</i>, reż. Ewa Piotrowska, Teatr Baj w Warszawie, Teatr Pleciuga w Szczecinie <i>Maleńkie Królestwo królewny Aurelki</i>, reż. Ewa Piotrowska, Teatr Baj w Warszawie, Teatr Pleciuga w Szczecinie ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Baj w Warszawie, Teatr Pleciuga w Szczecinie
Roksana Jędrzejewska-Wróbel
Maleńkie Królestwo królewny Aurelki
reżyseria: Ewa Piotrowska
scenografia: Andrzej Czyczyło
muzyka: Wojciech Błażejczyk
reżyseria światła: Prot Jarnuszkiewicz
projekcje multimedialne: Kacper Czyczyło
obsada: Rafał Hajdukiewicz, Grażyna Nieciecka-Puchalik, Mirosław Kucharski, Malwina Czekaj,
Marek Zimakiewicz
premiera: 22.09.2018 (Szczecin), 29.09.2018 (Warszawa)

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę: