AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Notatniki z podróży

Allegro agitate, kreacja zespołowa Teatru Ósmego Dnia: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Jacek Chmaj, Tadeusz Janiszewski, Marcin Kęszycki, Teatr Ósmego Dnia z Poznania
Profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktor habilitowany. Teatrolog, kulturoznawca, performatyk, kierownik Zakładu Performatyki Instytutu Kulturoznawstwa UAM. Autor, redaktor, współredaktor książek z zakresu historii teatru i teatru współczesnego, twórca wielu artykułów opublikowanych w Polsce (m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”), a także za granicą.
A A A
"Allegro agitate", fot. Zdzisław Orłowski  

Rzecz cała ma krótki tytuł: Allegro agitate i długaśny podtytuł, opatrzony nawiasem: (utwór, który musi być wykonywany z niespokojną, udręczoną miną). Kiedy jednak wchodzimy do sali Teatru Ósmego Dnia, żadnych udręczonych min nie ma: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Tadeusz Janiszewski oraz Marcin Kęszycki witają wchodzących gości-widzów szerokimi uśmiechami, którym towarzyszą „prywatne” teksty, przesycone nostalgiczną nieco autoironią. Gdy już jesteśmy sprawnie rozsadzeni, demonstrowane są nam tu między innymi ślusarskie klucze nr 19 z dwunastoma ząbkami wewnętrznymi, które z bliska pokazuje nam Adam Borowski, z komentarzem, że bez tych kluczy nie ma Teatru Ósmego Dnia. „O tym się nie mówi na uniwersyteckich wykładach” – dodaje Ewa Wójciak. W odpowiedzi kiwam głową, zrezygnowany: fakt, nie mówi się. Ale zapamiętam i w najbliższym semestrze na pewno wspomnę – na samym początku!

Na dwóch przeciwległych, szczytowych ścianach sali wyświetlany jest film kręcony podczas montażu rusztowań do spektaklu Arka (2000). Najpierw oglądamy ich produkcję w wielkiej przemysłowej hali, potem ich montaż na miejscu spektaklu. „Widać, że się posunęliśmy” – zauważa Ewa Wójciak. Na filmie przemazuje się montujący aż miło młodziutki Marcin Liber, wówczas współpracujący z „Ósemkami” aktor Teatru Biuro Podróży. Z tyłu dochodzą do nas głośne komentarze Tadeusza Janiszewskiego, dotyczące aktualnej sytuacji politycznej w Niemczech, a konkretnie wyniku wyborów lokalnych w Turyngii.

Jesteśmy jakoś dziwnie usadzeni: jeden segment widowni twarzą do jednej szczytowej ściany, drugi do drugiej. Czyli połowa widzów siedzi tyłem do drugiej połowy, zabawiana powitalnie przez połowę aktorskiej obsady: Wójciak i Borowski performują tam, gdzie akurat jestem usadzony, a Janiszewskiego i Kęszyckiego słyszę gdzieś z tyłu, grających twarzą do drugiej połowy widowni. Grających? Od czasu sceny Ściepy z Przeceny dla wszystkich (1977) my – starzy, wierni widzowie Teatru Ósmego Dnia, jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu „prywatnego”, autotematycznego sposobu istnienia aktorek i aktorów na scenie. Kiedyś go nawet bardzo uczenie, analitycznie opisywałem i definiowałem, a dziś wystarczy, że „grają” zamienię na „performują” i wszystko jest jasne. Refleksja o teatrze też się posunęła.

W ramach zapowiedzianych uroczyście „prawdziwych działań” aktorka i aktorzy myją się w miskach rozstawionych w rogach sali na małych stolikach z litego drewna. Po wstępnym autoperformansie pora na „prawdziwe” występy. Przy myciu można jednak wciąż autotematycznie ponarzekać, utrzymując się jeszcze w tej „prywatnej” konwencji. „Całe życie eksperyment – montaż i demontaż” – mówi Adam Borowski, utyskując dalej na terror scenografa i oświetleniowca, dla których, jego zdaniem, teatr bez aktora byłby z pewnością lepszy.

Pada zapowiedź „prawdziwego poruszenia widowni”, uzupełniona uspokajającym zapewnieniem, że nie ma się czego bać. No, nie wiem: jak całe życie eksperyment, to co oni teraz mogą wywinąć? Strach jest... No, ale zasadniczo... zawsze się musimy starać, żeby zachować twarz, kiedy nagle czujemy, że wraz z całym segmentem widowni jesteśmy przesuwani w bok. Po tym „prawdziwym” manewrze znajdujemy się twarzą w twarz z drugą połową widzów, ustawieni ukośnie od rogu do rogu sali.

Aktorka i trzech aktorów objawiają się nam teraz już w swej wersji w pełni teatralnej: Ewa w eleganckiej bordowej sukni, panowie w czarnym obuwiu, białych koszulach, czarnych spodniach i takiegoż koloru „marynarkach smokingowych” z błyszczącymi wyłogami.

Tadeusz Janiszewski rozpoczyna swój kolejny solowy popis w Teatrze Ósmego Dnia od przypomnienia słynnego tekstu, który otwierał Więcej niż jedno życie (1981): „Godzina wolności przed wami”, a potem wzywa nas, byśmy ją dobrze wykorzystali. Na tym jednak nostalgiczne wspomnienia się kończą – Janiszewski chwyta dziarsko mop, z namaszczeniem moczy go w wodzie i zaczyna wycierać nim czarną podłogę – jeszcze nie zdyszany, jeszcze nie spocony, ale jakże już prawdziwy! Opowiada nam, cały czas szorując na mokro, o relacjach Barucha Spinozy z Bogiem – to nawiązanie do wiersza Herberta Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy, o którym zresztą wspomina. Kto ten wiersz pamięta, ten nadąża za wartką narracją aktora. Kto nie pamięta, ten będzie musiał (albo i nie musiał) odświeżyć sobie lekturę w domu i zastanowić się, co też Tadeusz miał na myśli. Tak czy inaczej, trzeba się będzie zastanowić, co tak naprawdę w życiu wolimy i cenimy najbardziej: rozszerzenie duszy i umysłu, „przebicie zasłony” oddzielającej nas od pytań o największe tajemnice świata czy raczej rzeczy banalne, przyziemne, czysto „życiowe”, które jednak w przywoływanym na scenie wierszu sam Stwórca określa jako „Naprawdę Wielkie”. No i mamy zagwozdkę – tu mop i podłoga, tu Baruch i Bóg. A Tadeusz patrzy na nas, trochę ironicznie, trochę badawczo. I szoruje – trochę już spocony, jeszcze nie zdyszany.

Jak to w Teatrze Ósmego Dnia, pora teraz na gwałtowny kontrapunkt: klucze nr 19 w dłoń i do ukłonów przystąp! Obracane w rękach narzędzia wydają nieprzyjemny, metaliczny dźwięk, po podłodze snuje się „sceniczny dym”. Gdy się nieco rozwiewa, przychodzi pora na korektę ustawienia widowni – okazuje się (i słusznie – pamiętamy!), że „diagonal” nie przejdzie, bo się w ogóle nie zgadza ze szlachetną tradycją teatru alternatywnego, która wymaga, by dwa przeciwległe segmenty widowni były ustawione prosto, wzdłuż ścian sali. No jasne: wszędzie, gdzie dane było mi oglądać spektakle tego zespołu – w salach teatralnych, gimnastycznych, wykładowych, parafialnych, w aulach, na uniwersyteckim korytarzu, na piętrze blaszanego baraku – „diagonal” nie był stosowany. Kultowy układ „prosto-ścienno-równoległy” należy wobec tego zachować w imię szlachetnej tradycji, której sprzeniewierzyć się nie wolno, nawet jeśli całe życie to eksperyment. Ewa Wójciak dodaje, że ważną częścią tej tradycji jest także improwizacja zespołowa – unikalna specjalność Teatru Ósmego Dnia. Partnerzy poddają jej od razu tematy improwizacji, które dla fanów tej grupy brzmią jakoś swojsko, na przykład: Ci, którzy przychodzą do nas w snach. Ale to przywołanie, w odróżnieniu od poprzedniego, nie skutkuje natychmiastowym wcieleniem kultowego motywu w życie. I całe szczęście. Uff! Ostatnim zasugerowanym przez któregoś z aktorów tematem improwizacji są: Usta ministra Ziobro. To temat konkretny, paląco aktualny, pora się zań wziąć. A przy okazji też za inne aktualnostki. (Trudno dziś powiedzieć, czy są to Rzeczy Naprawdę Wielkie, ale na razie zajmijmy się nimi, na życiowy banał lub na transcendencję przyjdzie jeszcze z pewnością pora.)

Ewa maluje partnerom na środku ust cienką czerwoną kreskę. Trzej aktorzy zaprzęgają się przy pomocy długich gumowych ekspanderów do obecnej cały czas na scenie wysokiej, metalowej, prostopadłościennej konstrukcji. Kilka metrów od niej stoi statyw, zwieńczony kamerą i mikrofonem. Borowski, Janiszewski i Kęszycki dopadają do nich, pokonując zawzięcie gumowy opór, i wyrzucają z siebie gorączkowo kolejne dowody na sprawność i zasługi obecnego rządu. Na ekranie widać ich zbliżające się i oddalające, rosnące i malejące twarze. Owym heroicznym zrywom towarzyszą wystudiowane gesty rąk – efekt nabycia podstawowej praktycznej wiedzy z zakresu języka ciała, nauczanej na niezliczonych kursach, szkoleniach i warsztatach. Nieodparte, coraz bardziej zdyszane i spocone „parcie na ekran” trzech ubranych elegancko panów godne jest najwyższego uznania, które nieustannie wyraża Ewa Wójciak, stojąca obok statywu, dyrygując kolegami, dodając im otuchy, zachęcając do kolejnych prób pokonania gumowego oporu.

Wymienione podczas tej szamotaniny osiągnięcia aktualnego rządu są zadziwiające i wywołują pomruki (liczne, zapewne entuzjastyczne) po obu stronach widowni. To nie tylko powołanie do życia nowych elit, lecz między innymi także Nagroda Nobla w dziedzinie literatury, wynalezienie kamizelki kuloodpornej i telewizora, największy ruch oporu, największe ratowanie Żydów (to reminiscencje wojenne), komisarz ds. rolnictwa w Unii Europejskiej… Gdy wykrzyczany zostanie w ekstatycznym entuzjazmie (idealnie zgodnym z językiem ciała) ostatni slogan: „My zawsze po stronie Polski!”, następuje totalna zmiana nastroju: pełne goryczy, zmęczenia i obrzydzenia, wypowiadane z rosnącą rezygnacją „rzygam tym!”, powtarzane wielokrotnie przez wszystkich trzech podmalowanych elegantów, głoszących dotąd chwalbę rządu. Pytanie: kto tym rzyga? Wypowiadający się „prywatnie” aktorzy czy grani przez nich, dobrze wytrenowani panowie, reprezentujący oficjalny nurt życia publicznego? Być może ci ostatni w realnym życiu też „tym rzygają”, ale boją się nawet pisnąć o swym zmęczeniu i obrzydzeniu samymi sobą? Bo chyba są jednak ludźmi, a nie przymocowanymi do jakichś „politycznych ekspanderów” cyborgami?

(Nawiasem mówiąc, gdy oglądałem tę scenę, zamarzył mi się cykl cotygodniowych, kilkunastominutowych minispektakli przygotowanych przez Teatr Ósmego Dnia, w których zespół ten komentowałby bieżące wydarzenia w sposób wyszukany teatralnie, przesycony oczywiście jadowitą groteską. Byłoby to coś na kształt scenicznego wcielenia dawnej Polskiej Kroniki Filmowej, a zarazem twórcza kontynuacja chwalebnych tradycji Magazynu Decybel Jerzego Dobrowolskiego i Dziennika Telewizyjnego Jacka Fedorowicza. Nie będę tu znowu strzelał erudycją i przypominał skrzących się złośliwym czarnym humorem smakowitych scen z dawnych i niedawnych spektakli „Ósemek”. Wywód ów niewątpliwie by wsparł moje najgłębsze przekonanie, że ten rodzaj noblesse też oblige do radykalnych, nowatorskich działań. Poza tym, skoro całe życie to eksperyment…).

Teraz w rękach całej czwórki pojawiają się małe szare walizki – typowy bagaż podręczny na czas lotniczej podróży. Położone na czterech drewnianych stolikach stanowią przedmiot granicznej kontroli. Celem podróży jest Meksyk. Na filmie widzimy drogę (zapewne z lotniska do centrum miasta), sfilmowaną z okien samochodu. Na początku przebiega ona wzdłuż lepianek z fawel, potem widać już porządnie, skrupulatnie ogrodzone rezydencje.

Pora na cztery piękne, świetnie napisane opowieści o różnych odwiedzonych miejscach, o napotkanych tam ludziach i zasłyszanych tam historiach. Nie będę ich szczegółowo relacjonował, ważne jest to, że w każdej z nich pojawia się konflikt, ludzka krzywda i zbrodnia władzy wobec obywateli.

Najpierw Tadeusz Janiszewski opowiada o wizycie Teatru Ósmego Dnia w ożywionej głasnostią i pierestrojką Moskwie wiosną 1989 roku w ramach MIR Caravane; o graniu Wzlotu (premiera: 1982), opowieści o życiu i śmierci Osipa Mandelsztama, dla dawnych łagierników i bezdomnych. A na koniec o odwiedzinach w domu Gruzinów, którzy przeżywali akurat masakrę w Tbilisi z 9 kwietnia 1989 roku, kiedy to regularne oddziały sowieckiej armii zaatakowały pokojową, niepodległościową manifestację, zabijając 19 osób i raniąc setki. Na ekranie widzimy odgrodzoną barierkami od alei Rustawelego siedzibę Rady Najwyższej Gruzińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i łopoczącą przed tym budynkiem flagę Gruzji.

Kolej na Adama Borowskiego. Na ekranie pojawia się pustynny krajobraz, gdzieś daleko widać niskie, szare budynki. Na pierwszym planie widzimy ogrodzenie z drutu kolczastego i napis „Danger mines” po angielsku i po arabsku. To granica między Izraelem i Strefą Gazy. Adam opowiada o niekończącej się spirali agresji: ze strony palestyńskiej lecą w kierunku eleganckiego kibucu, pieczołowicie nawadnianych ogrodów i betonowych schronów rakiety, czasem chałupniczo konstruowane, czasem „prawdziwe”; w odwecie mamy atak izraelskich helikopterów (z pewnością do bólu „prawdziwych”) na osiedla w Strefie Gazy. I tak w kółko, bez przerwy, bez widocznego politycznego skutku. Bez sensu?

Marcin Kęszycki snuje opowieść o pustyni Atacama w Chile. Jak twierdzi, nigdzie usłane gwiazdami niebo nie jest człowiekowi bliższe niż właśnie tam. Idąc wzdłuż terenu gry, Marcin rozsypuje na podłodze białe kamyki. „Niebo gwiaździste pode mną?” Gdzieś w środku swej narracji wspomina o ludziach, którzy patrząc w górę, doświadczając bliskości Absolutu, „patrząc sobie z niebem w oczy”, usiłują dostrzec gdzieś tam w górze swych bliskich, zamordowanych przez siepaczy Pinocheta.

Ewa Wójciak opowiada o Buenos Aires. Na ekranie widzimy parę tańczącą tango – to reklama jednej z wielu szkół nauczających „prawdziwej” wersji tego tańca. Nie o tangu jednak jest tu mowa, lecz o warsztatach, garażach – miejscach zbrodni z czasów dyktatury wojskowej (1976-1983). Najstraszliwszym takim miejscem było poddasze Szkoły Mechaników Marynarki Wojennej (ESMA). Szczegółowa opowieść Ewy o kaźni jest skrótowo ilustrowana przez trzech partnerów. Porwanie, uprowadzenie, tortury, a potem do samolotu, szyna do nóg i spuszczenie z dużej wysokości do oceanu, daleko od brzegu, żeby nie można było nigdy znaleźć ciała.

„Nie umiem o tym opowiadać, nie umiem milczeć” – wyznaje na koniec aktorka. A czy my umiemy słuchać? Czy dostrzegamy, jak można odczłowieczać swoje ofiary, torturować je, gwałcić, a potem zabijać w imię „oczyszczania argentyńskiego domu”?

Na ekranie widzimy teraz tłum latynoskich widzów, na ogół młodych lub bardzo młodych. Zapewne czekają gdzieś w Buenos Aires na spektakl Teatru Ósmego Dnia. Są pogodni, ufnie spoglądają w oko kamery. Trauma zapewne przeminęła, nowe pokolenie jej już nie odczuwa. Co z pamięcią?

Teksty owych relacji-zwierzeń są, jako się rzekło, świetnie napisane, a na scenie docierają do nas przejmująco dzięki temu, że są bardzo osobistym świadectwem: „byłam/byłem, widziałam/widziałem, przeżyłam/przeżyłem, MYŚLĘ!”.

Pora na finał: aktorka i aktorzy przemierzają teren gry z notatnikami „podróżnymi” w rękach, wypowiadając pogodnym, acz jednak wzruszonym głosem wersy z Herberta (Podróż) i Audena (Atlantyda). Wersów tych cytował już jakoś szczegółowo nie będę, powiem tylko, że najbardziej zapadły mi w pamięć motywy szorstkości ziemi, logiki mniemań „miejscowego uczonego” i obraz ojczyzny widziany z oddali.

W tekście zapowiadającym spektakl jego twórcy i twórczyni piszą między innymi o tym, że jest on „podróżą w głąb siebie – przez przestrzeń duchową, ale i przez tę realną, geograficzną. (…)… staramy się podzielić tym, czego doświadczyliśmy: pokorą wobec świata, fascynacją i zachwytem odległymi kulturami, lecz także otwarciem na innych ludzi i ich dramaty. (…) Jesteśmy robotnikami teatru i obywatelami świata. Taka filozofia”.

Mocno, sugestywnie wyrażona w tym pięknym spektaklu. Co mamy zrobić z wiedzą o konfliktach, torturach, masakrach, tak sugestywnie przekazaną nam przez czwórkę „robotników sceny i obywateli świata”? Czy musimy wierzyć uczonym tezom (opartym na niezbitych dowodach i eleganckiej logice), które głoszą, że Atlantyda nie istnieje? I kto ma rację? Bóg czy Spinoza? A może racja leży gdzieś pośrodku, między gwiaździstym niebem a piachem Atacamy? O tym już sami musimy pomyśleć. Może nic odkrywczego nie wymyślimy, trudno. Ale przynajmniej pomyślimy. A poza tym: co przeżyliśmy, to nasze!

19-02-2020

galeria zdjęć Allegro agitate, kreacja zespołowa Teatru Ósmego Dnia: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Jacek Chmaj, Tadeusz Janiszewski, Marcin Kęszycki, Teatr Ósmego Dnia z Poznania <i>Allegro agitate</i>, kreacja zespołowa Teatru Ósmego Dnia: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Jacek Chmaj, Tadeusz Janiszewski, Marcin Kęszycki, Teatr Ósmego Dnia z Poznania <i>Allegro agitate</i>, kreacja zespołowa Teatru Ósmego Dnia: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Jacek Chmaj, Tadeusz Janiszewski, Marcin Kęszycki, Teatr Ósmego Dnia z Poznania <i>Allegro agitate</i>, kreacja zespołowa Teatru Ósmego Dnia: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Jacek Chmaj, Tadeusz Janiszewski, Marcin Kęszycki, Teatr Ósmego Dnia z Poznania ZOBACZ WIĘCEJ
 

Teatr Ósmego Dnia z Poznania
Allegro agitate (utwór, który musi być wykonywany z niespokojną, udręczoną miną)
kreacja zespołowa Teatru Ósmego Dnia: Ewa Wójciak, Adam Borowski, Jacek Chmaj, Tadeusz Janiszewski, Marcin Kęszycki
muzyka: Sebastian Dembski
współpraca: Iza Rudzka, Maciej Sierpień, Przemysław Mosiężny, Piotr Najrzał, Jacek Nowaczyk, Jakub Staśkowiak
w spektaklu wykorzystano fragmenty wierszy Zbigniewa Herberta oraz fragment wiersza Atlantyda Wystana Audena w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka
premiera: 20.12.2019

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany jkz
    jkz 2020-02-23   10:22:22
    Cytuj

    troszku irytujące, że lakierowaniem "Ósemek" zajmują się od dawna znajomi, czyli, kumoterka... Ponieważ sam do nich należałem wybiórczą relację uzupełnię świadectwem uczestnika, w sprawie śrubokręta. Po pozbyciu się Lecha jego miejsce zajmował powoli Chmaj. Na uwagę Ewki do niego: "kuźwa, może byś wreszcie coś przeczytał", mój kumpel, Jacek, odrzekł: "bo jeśli ja wam śrubki nie dokręcę, to te wasze na lektury, na luj..."! I oczywiście, miał rację