AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

O wyższości Wrocławia

Budorigum, czyli amerykańscy naukowcy o polskim Wrocławiu, Formacja Chłopięca Legitymacje i goście, Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
Fot. Łukasz Giza / Teatr Muzyczny Capitol  

Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu rozrasta się w tempie zawrotnym. Od kilku lat jest międzynarodowy. W tym roku rozpoczął się od gali, a w programie znalazło się ponad czterdzieści przedstawień i koncertów, w tym dwa specjalne i dwa – chyba – finałowe. Chyba, bo jeden ma tytuł „finał”, a drugi, pokazywany dwa dni później – „koniec”. Gala i dwa koncerty specjalne tworzyć mają tryptyk o przeszłości miasta. PPA został wpisany do programu ESK, czyli świętowania Wrocławia jako Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Na początek wybrałem się zatem na galę.

Koncert wymyślili i zrealizowali Sambor Dudziński, Konrad Imiela i Cezary Studniak, czyli kultowa Formacja Chłopięca „Legitymacje”. To ich druga gala. W roku 2008 robili Wiatry z mózgu podczas 26. PPA. W tym roku chłopięce trio przygotowało program zatytułowany Budorigum, czyli amerykańscy naukowcy o polskim Wrocławiu. Imiela napisał scenariusz, Studniak spektakl wyreżyserował, a Dudziński wzbogacił pejzaż dźwiękowy swoją nieokiełznaną wyobraźnią muzyczną. Zagrali też główne role. Szkoda tylko, że tak dużo mówili i tak mało sami śpiewali. Bo śpiewanie powierzyli innym, czyli gwiazdom, z różnym niestety skutkiem.

Nazwa Budorigum zachowała się na mapie Ptolemeusza z połowy II wieku naszej ery i już niemieccy uczeni dopatrywali się związków tej starożytnej osady z późniejszą fundacją miasta zwanego przez nich Breslau, a przez nas Wrocławiem. Sprawa jest jednak kontrowersyjna. Bo Budorigum łączono także z Raciborzem i innym miejscowościami na Śląsku. Amerykańscy uczeni podczas 37. PPA nie mieli jednak wątpliwości. Budorigum to po łacinie Wrocław. Amerykańscy uczeni wiedzą najlepiej, bo „są najlepsi” – podkreśla wrocławski uczony Bogusław Bednarek w filmie promującym PPA.

Zanim jednak konferencja została oficjalnie otwarta na scenę Teatru Polskiego we Wrocławiu wdarł się legendarny Jaś Pawie Oczko. To postać autentyczna. Jaś miał kłopoty z poruszaniem się, rzadko mówił cenzuralnie, uwielbiał piwo, a jeszcze bardziej wrocławskie tramwaje. Siadał zwykle za dziewczyną, która mu się spodobała, i lekko szturchał ją w ramię. Kiedy ofiara się odwracała, Jaś wybałuszał na nią swoje zielone oko, co zwykle wywoływało nieoczekiwane reakcje. Taki koloryt lokalny. W niezapomnianego Jasia wcielił się Bartosz Picher. Wcielił się totalnie, bo chwilami odrażał bardziej niż oryginał.

Jaś Pawie Oczko, czyli lekko sparaliżowany i mocno zidiociały Polak bez znajomości języków obcych, godnie reprezentował nasz naród podczas amerykańskiej konferencji. Bez kompleksów i zwykle dosadnie domagał się tłumaczenia wykładów na język polski. Wygłaszał też pikantne komentarze, zwykle z użyciem wyrazu „kurwa”. Bez zastrzeżeń akceptował jednak kosmiczne teorie na temat historii Wrocławia. Polski idiota bywa bezsilny wobec uroku Amerykanina z naukowym tytułem.

Oprócz Jasia scenę zaludnili także inni wybitni wrocławianie, niektórzy obecni duchem, inni nie swoim ciałem. Dowiedzieliśmy się, że wszyscy jesteśmy potomkami aktorki Teatru Polskiego Ewy Skibińskiej i dyrektora Krzysztofa Mieszkowskiego. Niezawodny Adam Cywka inteligentnie sportretował profesora Miodka. Pojawił się też Wojaczek, ale Grzegorz Wojdon nieco przeszarżował w udawaniu pijanego poety i nie dało się rozumieć słów. Prawdziwy Bogdan Zdrojewski dyskretnie uśmiechał się w pierwszym rzędzie na dźwięk swego nazwiska. Obowiązkowo przywołano duchy Tomaszewskiego i Grotowskiego. Wszystko to w absurdalnej i mało poważnej atmosferze, typowej dla wcześniejszych dokonań chłopiąt z „Legitymacji”.

Konferencja składała się z dziesięciu wykładów ilustrowanych scenami śpiewanymi i tańczonymi. Obrady przerywały wybryki Jasia Pawie Oczko oraz surrealistyczne interwencje organizatorki konferencji, czyli znakomitej i zawsze zabawnej Joanny Kołaczkowskiej, żeńskiej podpory kabaretu Hrabi. Żeby tak jeszcze Kołaczkowskiej pozwolono zaśpiewać… To znakomita artystka, pod każdym względem.

Rewelacją wieczoru była jak zwykle Justyna Szafran. Wielka aktorka i wspaniała śpiewaczka brawurowo wykonała hymn Strzeż się tych miejsc legendarnego wrocławskiego zespołu Klaus Mitffoch. W finale pieśni reżyser kazał jednak artystce miotać się po scenie w cielistym kostiumie z czarną peruką w miejscu łona. Miała to być zapewne parodia bezsensownego obnażania aktorów we współczesnym teatrze. Mnie ten finał rozsierdził, co jednak może dowodzić słuszności reżyserskich decyzji, bo w końcu przeżyłem przedstawienie emocjonalnie. „Nie wolno – oburzałem się po cichu – obrażać talentu wielkiej artystki takimi pomysłami!”

Szafran ożywiła klasyczną piosenkę aktorską. Podobnie Marcin Czarnik i Agnieszka Dygant. Czarnik z wielkim talentem i humorem stworzył homoseksualny portret Bolesława Śmiałego. Zaśpiewał sławne Domy z betonu Martyny Jakubowicz. Scena ta była praktycznie jedynym nawiązaniem do współczesnej polityki. Popisy Czarnika przerwał widz z balkonu, czyli Andrzej Gałła. Domagał się króla heteroseksualnego i Polski dla prawdziwych Polaków. Kiedy Czarnik przeobraził się z delikatnego chłopca w brutalnego wokalistę zespołu heavymetalowego, widz Gałła dostał ataku serca z zachwytu i padł martwy na scenę.

Diva Dygant wcieliła się w emigrantkę z krainy wikingów. Nawet śpiewała po norwesku. Z wdziękiem dominowała nad samczym chórem i nad widownią. Inni goście wypadli gorzej. Jan Peszek profesjonalnie wyśpiewał i wytańczył rolę australijskiego tłumacza o nazwisku Joe Pesci. Ale bez wzlotów. Janusz Radek wydzierał się pośród dymów. Trudno to było wytrzymać, a jeszcze trudniej zrozumieć. Wrzeszczał coś o minikonikach – co mogło być wyrafinowaną aluzją do wrocławskich krasnali, największych nieobecnych podczas gali.

Trzej członkowie „Legitymacji” sportretowali po kolej dziesięciu dziwacznych profesorów ze Stanów. Bywało śmiesznie i zwykle na granicy sensu. Pierwszy zabrał głos Imiela jako John Kaczmarek. Mówił nieźle po angielsku. Tłumaczył go Peszek. Studniak też zaczął po angielsku. Najpierw był zabawnym rabinem, potem ortodoksyjnym wyznawcą islamu. Najbardziej zachwycał jako bizon Sam White Tower, w ogromnej masce i kostiumie żubra. Imiela stworzył równie intrygującą, co kontrowersyjną postać Afroamerykanina.

Świetny był Indianin Peacock Eye w wykonaniu Dudzińskiego. Artysta dał popis swoich muzycznych talentów, tworząc, w zasadzie bez użycia słów, karykaturę popularnych obrazów rdzennego mieszkańca Ameryki. Wykład Indianina był ilustrowany przez wrocławskie walki plemienne pomiędzy zwolennikami Henryka Tomaszewskiego i Jerzego Grotowskiego. Bój pantomimów z aktorami eskalował aż do ukrzyżowania Dudzińskiego-Cieślaka w „akcie całkowitym”.

Podczas gali znakomicie wypadały wszystkie sceny śpiewane. Były kunsztownie dopracowane od strony muzycznej przez Wojtka Krzaka. Do atutów koncertu należał zespół wybitnych muzyków w składzie Krzak, Maja Kleszcz, Marta Stanisławska, Bartek Pałyga, Michał Litwiniec i Marcin Ożóg. Świetny był chór artystów Capitolu. Rewelacyjnie wykonali Wrocławską piosenkę, przełożoną na język staropolski przez Bogusława Bednarka. W wielu scenach nieźle tańczyli. To z kolei zasługa choreografii Jacka Gębury, kierownika baletu w Capitolu.

Na koniec Formacja Chłopięca wykonała wspaniały song unplugged. Trio „Legitymacje” to taki nasz swojski Monthy Pyton. Ale Monthy Pyton dla osób światłych i dobrze wykształconych. Widzowie nieznający dawnej i najnowszej historii Wrocławia po gali będą musieli odrobić lekcje w Internecie. Tam się dowiedzą, dlaczego Wrocław jest Europejską Stolicą Kultury. Co prawda telewizja publiczna, zajęta bardziej kreowaniem rzeczywistości niż jej dokumentowaniem, zignorowała PPA, ale przyleciał do nas prosto z Hollywood sam John Malkovich. Pojawił się w niedzielę na widowni rewelacyjnego koncertu brytyjskiego artysty o nazwisku Benjamin Clementine. Czas pomyśleć o przeniesieniu stolicy z Warszawy do Wrocławia.

18-05-2016

galeria zdjęć Budorigum, czyli amerykańscy naukowcy o polskim Wrocławiu, Formacja Chłopięca Legitymacje i goście, Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu <i>Budorigum, czyli amerykańscy naukowcy o polskim Wrocławiu</i>, Formacja Chłopięca Legitymacje i goście, Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu <i>Budorigum, czyli amerykańscy naukowcy o polskim Wrocławiu</i>, Formacja Chłopięca Legitymacje i goście, Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu <i>Budorigum, czyli amerykańscy naukowcy o polskim Wrocławiu</i>, Formacja Chłopięca Legitymacje i goście, Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu ZOBACZ WIĘCEJ
 

Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu
Formacja Chłopięca Legitymacje i goście
Koncert Galowy: Budorigum, czyli amerykańscy naukowcy o polskim Wrocławiu
pomysł i inscenizacja: Sambor Dudziński, Konrad Imiela, Cezary Studniak
scenariusz: Konrad Imiela
reżyseria: Cezary Studniak
scenografia i kostiumy: Agata Duda-Gracz
aranżacje i kierownictwo muzyczne: Wojciech Krzak
audiosfera: Sambor Dudziński
choreografia: Jacek Gębura
światło: Tomasz Filipiak
tłumaczenie na staropolski Wrocławskiej piosenki: dr Bogusław Bednarek
angielskie teksty wykładów: Agnieszka Imiela, dr Barbara Pendzich

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: