AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Oddech Afryki

Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
Fot. Łukasz Giza / Teatr Muzyczny Capitol  

Oddech. Uporczywy i drażniący. Towarzyszy wielu scenom. Słychać go w ciszy nawet. Umwuka, nowa premiera we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol, irytuje i uwiera.

W języku kinyarwanda umwuka znaczy „oddech” i „duch”. Umwuka to oddech duchów, także ofiar współczesnego holokaustu. 6 kwietnia 1994 roku w Kigali ktoś zestrzelił samolot z rwandyjskim prezydentem Juvénalem Habyarimaną. Bojówki Hutu, jednej z ludności zamieszkujących Rwandę, uznały katastrofę lotniczą za sygnał do rozpoczęcia masakry innego ludu, Tutsi. Podczas trzech kolejnych miesięcy zamordowano milion osób. Niby o tym wiedzieliśmy, ale owego roku bardziej pasjonowały nas Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej, premiera filmu Lion King czy występy pierwszej polskiej piosenkarki w Konkursie Eurowizji. Co wrażliwsi głęboko przeżywali samobójczą śmierć Curta Kobaina, lidera Nirvany. Kilka młodych osób próbowało nawet skoczyć z dachu wieżowca. Mieszkałem wtedy w Berkeley. Amerykańska MTV przerywała co chwilę program, żeby powstrzymać potencjalnych samobójców. Campus uniwersytecki wibrował od eksplozji histerii. Ani słowa o Rwandzie…

Umwuka burzy  samozachwyt nad naszą najnowszą historią. W 1994 roku Polska była krajem wolnym. Upojeni własną solidarnością, mało się wtedy przejmowaliśmy biednym krajem afrykańskim, gdzie Hutu mordowali Tutsi. Żądło totalitarnej ideologii znieczuliło nas na ból innego człowieka. Dowodem polskie prawo emigracyjne. Nie wszyscy jednak jesteśmy bierni. Są pośród nas odważni reporterzy i wrażliwi artyści. Kilkanaście lat po afrykańskim ludobójstwie Wojciech Tochman pojechał do Rwandy, żeby rozmawiać z osobami, które przeżyły masakrę. To, co usłyszał opublikował w książce Dzisiaj narysujemy śmierć. Trauma trwa. Dzisiejsza Rwanda, wciąż pełna otwartych ran, demistyfikuje radosny globalizm i ostrzega. Eskalacja konfliktów społecznych to groźne narzędzie polityczne. Może się wymknąć z rąk. Świat jak dotąd żadnej masakry nie powstrzymał. 6 czerwca 2014 roku, w dniu premiery spektaklu Umwuka, fanatycy z Boko Harum mordowali wieśniaków w północnej Nigerii, a Rosjanie w Ługańsku celowali do Ukraińców.

Umwuka burzy  samozachwyt nad naszą najnowszą historią. Mikołaj Woubishet, młody aktor Capitolu, poruszony książką Tochmana, nie potrafił zachować obojętności w obliczu świadectw zebranych przez reportera. Przekonał dyrektora Konrada Imielę do podjęcia ryzyka. Widowisko o ludobójstwie znalazło się więc w programie… teatru muzycznego. I nie ma w tym nic niestosownego. Wszak najwięksi poeci, od Homera po Miłosza, powtarzali, że czyny człowieka najdłużej trwają w pieśni. Wszelkie czyny, także haniebne.

Woubishet zaraził swoją postawą innych artystów związanych z Capitolem. Sprawił, że Jan Naturski – młody reżyser, aktor i dramaturg, absolwent wrocławskiej PWST – zainspirowany reportażem Tochmana, napisał scenariusz, teksty pieśni i podjął się reżyserii przedstawienia Umwuka. Muzykę skomponował Grzegorz Mazoń, także absolwent wrocławskiej szkoły teatralnej. W spektaklu obok Woubisheta wystąpiło sześcioro młodych aktorów, w tym gościnnie artysta z Togo, Benoit le Gros.

Anna Chadaj, scenografka, umieściła akcję przedstawienia w wykafelkowanej przestrzeni Kigali Memorial Center, przypominającej wnętrze rzeźni. Dziesiątki fotografii porozwieszane na ścianach wzmacniają upiorne wrażenie. Tylko przypadek sprawił, że w Rwandzie twarze ofiar miały karnację ciemną, a w Jugosławii czy na Ukrainie ginęli i giną osoby z jasną skórą. Centrum przestrzeni zajmuje ogromny metalowy stół/ołtarz. Tam aktorzy zrzucą na stos maczety wyrwane ze ścian w najbardziej wstrząsającej scenie przedstawienia.

Ceremonię w Sali Ciśnień teatru Capitol inicjuje Benoit le Gros. Pełni funkcję griota, tradycyjnego afrykańskiego opowiadacza. Tańczy w ludowym stroju i dzielnie zmaga się z polską mową. Afrykanin groźnie potrząsa kijem z grzechotkami i patrzy nam prosto w oczy, kiedy opowiada o Rwandzie, małej krainie odległej dwa tysiące kilometrów od jego rodzinnego Togo. Griota swoimi opowieściami i żywiołowym tańcem uwalnia duchy, uwięzione w książce Dzisiaj narysujemy śmierć.

Polscy aktorzy, trochę turyści, a trochę szamani obrzędu terapeutycznego, przepuszczają przez swoje ciała serie świadectw spisanych wiernie przez Tochmana. Ze sceny na scenę przemieniają się w kolejnych Tutsi i Hutu, w ofiary i katów, choć niekiedy ciężko odróżnić jednych od drugich. Na początku młodzi artyści wydali mi się spięci, jakby przygniotła ich powaga tematu i przeraziła bezczelność własnego przedsięwzięcia. Premiera Umwuki zbiegła się ze światową, trwającą sto dni akcją „Kwibuka 20”, upamiętniającą dwudziestą rocznicę masakry w Rwandzie. Kwibuka w lokalnym języku znaczy „pamiętaj”.

Opowieść o zapomnianym ludzie w Afryce, który sam niemal się wyrżnął, bo z nieba spadł samolot z ich prezydentem, wydaje się zatrważająco swojska.Polacy nie tyle grają, co raczej cytują, ich niezborność czy sztuczność uwiarygadnia dokumentalny charakter przedsięwzięcia. To nie jest sztuka fikcyjna. Trudno musiały przechodzić przez gardło niektóre zdania zanotowane przez Tochmana, skoro tak niełatwo było ich słuchać. Rewelacyjna Agata Obłąkowska-Woubishet w porażającym monologu wciela się kobietę opętaną nienawiścią. Równie znakomita Małgorzata Fijałkowska przepuszcza przez siebie słowa kobiety wielokrotnie gwałconej. Adrian Kąca przeobraża się w niekochane dziecko, owoc zbiorowego gwałtu. Tomasz Leszczyński daje głos ohydnemu gwałcicielowi, święcie przekonanemu o własnej niewinności. Mikołaj Woubishet tworzy poruszający portret bezsilnego lekarza. Biega po widowni i błaga nas o pomoc. Ale, wiadomo, Europa w tym czasie fascynowała się innymi tematami. Publiczność, z definicji wyłączona ze świata przedstawienia, zachowuje bierność. Jak osławione oddziały ONZ. Ta scena staje się wciąż aktualną i porażającą metaforą naszej bezsiły w obliczu tragedii innych ludzi. W finale Woubishet i Kąca nakładają niebieskie hełmy żołnierzy ONZ i brawurowo odśpiewują parodię Marsylianki. Beztroski taniec pary idiotów pośród trupów równie śmieszył, co przyprawiał o dreszcze.

Grzegorz Mazoń zakorzenił muzykę do spektaklu w pulsach i rytmach afrykańskich, ale jego kompozycje są na wskroś nowoczesne. Mają poruszyć widzów w Polsce 2014. Najwspanialszy song w przedstawieniu śpiewają Alicja Kalinowska i Leszczyński. Kalinowska wzrusza już samą barwą głosu. Mazoń skutecznie unika tandetnego folkloru czy banalnych odniesień do afrykańskiej egzotyki. To zapewne wynik strategii zaproponowanej przez Jana Naturskiego, bardzo kreatywnego i zaskakująco dojrzałego artysty młodego pokolenia. Miewa świetne pomysły teatralne i mądre. Spektakl nie mizdrzy się do publiczność. Jest chropawy. Narracja rwie się jak w żywym dokumencie. Autentyzm zaangażowania wszystkich artystów uwiarygadnia cały projekt. Młodzi twórcy zmagają się nie z literacką fikcją, ale prawdziwym dokumentem. Wiele duchów, które przywołują w spektaklu, to wciąż żywi ludzie. Podczas owacji na stojąco Mikołaj Woubishet nie ukrywał wzruszenia.

Opowieść o zapomnianym ludzie w Afryce, który sam niemal się wyrżnął, bo z nieba spadł samolot z ich prezydentem, wydaje się zatrważająco swojska.

13-06-2014

 

Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
Umwuka
scenariusz (na podstawie książki Wojciecha Tochmana Dzisiaj narysujemy śmierć), teksty piosenek, reżyseria: Jan Naturski
muzyka i kierownictwo muzyczne: Grzegorz Mazoń
scenografia i kostiumy: Anna Chadaj
ruch sceniczny: Maciej Cierzniak
obsada: Małgorzata Fijałkowska, Alicja Kalinowska, Agata Obłąkowska-Woubishet, Benoit Le Gros, Adrian Kąca, Tomasz Leszczyński, Mikołaj Woubishet
muzycy: Konrad Rogiński (band leader/ perkusja), Łukasz Damrych/ Dominik Mąkosa (piano), Kamil Pełka/ Piotr Sypień (gitara basowa)

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę:
komentarze (1)
  • Użytkownik niezalogowany wiki_28
    wiki_28 2015-04-09   13:44:29
    Cytuj

    Byłam, przepiekne przedstawienie, ściska za gardło, WARTO!!!