AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Powagarujmy

Chaos pierwszego poziomu, reż. Mateusz Pakuła, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
Teatrolożka i filmoznawczyni.
A A A
"Chaos pierwszego poziomu", materiały ogranizatora  

To spektakl naukowy, tak przynajmniej zapowiadali przed premierą jego twórcy. O ewolucji, co bardzo mnie ucieszyło, bo niedawno usłyszałam od dziesięciolatki, że ona i jej koledzy nie dowiedzieli się na lekcji biologii zbyt wiele, bo nauczyciel nie był pewien, czego uczniowie piątej klasy uczą się na religii. Nie żartuję: w XXI wieku pan od biologii zastanawia się, co powinien powiedzieć dzieciom, żeby nie kłóciło się to ze słowami pani katechetki. Nawet jeśli nauczyciel tylko zastanawia się (i to głośno, skoro jego rozterki poznaje cała klasa), co może, a czego nie może przekazać dzieciom, jest już naprawdę źle. Dlatego wiązałam z Chaosem pierwszego poziomu pewne nadzieje. Zwłaszcza że w zapowiedziach pojawiał się fragment tekstu Mateusza Pakuły: „W czasach, w których triumfy znów święcą stare zabobony, w których szaleją antyszczepionkowcy i płaskoziemcy, i zaprzeczacze atropocentrycznego globalnego ocieplenia, w czasach, w których podważa się podstawowe naukowe fakty, bardzo potrzeba nam nauki i rozumu, również, a może zwłaszcza, w przestrzeni sztuki”.
 
Na początku jest zabawnie: widzów wita płynący zza kulis Głos (Jana Peszka), który przedstawia się jako Krystyna Czubówna, lektorka niemal wszystkich nadawanych w polskiej telewizji programów przyrodniczych. Głos zapowiada, że przed oczyma widzów rozegra się „nasza niekończąca się historia”. Brzmi interesująco, zwłaszcza że na scenie pyszni się spory model komórki. Scenografia Justyny Elminowskiej i kostiumy Marty Śnioczek-Masacz są najbardziej interesującymi elementami przedstawienia: niby ilustrują, ale jednocześnie nie tracą abstrakcyjnej tajemniczości. Co prawda kombinezony, w jakich prezentują się publiczności Białko Motoryczne Julo (Juliusz Chrząstowski) i Białko Motoryczne Majnio (Michał Majnicz), wydają się nazbyt krzykliwe i chyba utrudniają swobodę ruchów, ale wyobrażenie morskich stworzeń, skompilowane w konstrukcji noszonej przez jednego z aktorów, może przemówić do najmłodszych odbiorców. Właśnie, do najmłodszych, a przecież spektakl jest, jak napisano w programie, „przeznaczony dla młodzieży 14+ i dorosłych”. Wybór odbiorcy wydaje się w przypadku Chaosu pierwszego poziomu kluczowy. Do kogo skierowane jest przedstawienie, grane nie tylko o zwyczajowej wieczornej porze, ale również przed południem?

Przyznam, że na powyższe pytanie usiłowałam znaleźć odpowiedź przez dwie godziny trwania spektaklu. Owszem, otrzymujemy naukowe informacje, pojawia się nawet sympatyczny, rozśpiewany Charles Darwin (Łukasz Szczepanowski), a Białka Motoryczne z dużym oddaniem usiłują pokazać, jak zaczęło się życie na Ziemi. Problem w tym, że potok słów nie pozwala zrozumieć istoty ewolucji. Owszem, wywodom, jakie słyszymy, towarzyszy prezentacja – aktorzy naprawdę się starają, wykonując rozmaite układy choreograficzne – ale, mówiąc najprościej, z lawiny wiadomości trudno wyłuskać te najważniejsze. 

Ale chaos informacji, bo w końcu można zabieg dramaturgiczny Pakuły uznać za podkreśloną w tytule przewrotną grę z widzem (choć dla grup szkolnych może być ona nieco kłopotliwa, o czym za chwilę), nie okazuje się głównym problemem spektaklu. Przyznam, że poczułam się lekko skonfundowana poziomem żartów, z których najbardziej wyrazisty polega na pomyleniu ewolucji z owulacją. Oto na scenie pojawia się Komórka Jajowa (w tej roli widziałam Małgorzatę Zawadzką) i stwierdza, że przebrała się tak właśnie, będąc przekonaną, że występuje w spektaklu o owulacji właśnie. Zawadzka ogrywa „wtopę” swojej postaci naprawdę zabawnie, ale we mnie ów koncept autora i reżysera wzbudził pewien niesmak. Bo skoro kierujemy przekaz do „młodzieży 14+”, tego typu dowcip pozostaje co najmniej wątpliwy, zwłaszcza w czasach batalii o uznanie edukacji seksualnej za oczywisty przedmiot nauczania w szkołach. A jeśli zastanowić się nad „naukowością” spektaklu, to podawana w ekspresowym tempie zbitka faktów, dotyczących DNA, RNA, prokariotów, eukariotów i tak dalej, nieco dezorientuje. Przyjmijmy jednak, że oglądamy spektakl, a nie prezentację na lekcji biologii, zatem chodzi bardziej o zachęcenie młodszych i starszych widzów do zgłębiania (już po wyjściu z teatru) odpowiednich źródeł, albo chociaż o uzmysłowienie pewnych zjawisk, pozornie tylko w XXI wieku oczywistych. Czy jednak takie założenie jest wystarczające do stworzenia dwugodzinnego przedstawienia?

Dyskusyjne wydało mi się również wprowadzenie do „naszej niekończącej się historii” Ekoterrorystki (znakomita Anna Paruszyńska). Aktorka, cała pomalowana na czarno, z warkoczykami przywołującymi skojarzenia z Gretą Thunberg, wkracza do akcji, oskarżając Głos o pochwałę energii atomowej i grożąc zdetonowaniem bomby. Na nic zdają się tłumaczenia, że opowieść o ewolucji niewiele ma wspólnego ze szkodliwą działalnością gatunku ludzkiego, Ekoterrorystka wykrzykuje dalej monolog o zniszczeniu natury. W otoczeniu przyjaznych Białek wydaje się dość groteskowa, po prostu niezrównoważona: nie dość, że mówi nie na temat, to jej ekspresja wzbudza uśmiech politowania. Czy naprawdę o taką wizję ekologii chodziło – jako populistycznych wrzasków, w istocie zagrażających ludziom i odwiecznej harmonii przyrody? Mam nadzieję, że nie, ale niestety w taki właśnie sposób ów wątek wybrzmiewa.

Uatrakcyjnieniem lekcji biologii mają być piosenki, kwadrans fortepianowego popisu i solo na perkusji w wykonaniu Gołębi: Marka, Zuzi, i Antka (Marcin Pakuła, Zuzanna Skolias, Antonis Skolias). Dlaczego Gołębie śpiewają i grają? Żeby pokazać wielkość ludzkich dokonań, zdolność nie tylko przetrwania, ale też tworzenia?

Dinozaurzyca (Małgorzata Gałkowska) płacze nad śmiertelnością (znów żarcik: mamy duszę czy tylko dupę?), a biedny Darwin nie bardzo umie ją pocieszyć. Darwinizm oraz filozofia Nietschego stają się przedmiotem rozważań Szczura (Szymon Czacki), który najpierw pomstuje na „idiotę Mickiewicza” (i jego „Miej serce i patrzaj w serce”), a potem przytacza „ludobójcze brednie”, jakie rzekomo formułował autor Niewczesnych rozważań. Gałkowska i Czacki są w tych krótkich scenach naprawdę świetni. Problem w tym, że i oni, i pozostali znakomici aktorzy Starego grają w nieudanym spektaklu. Szkoda, bo naprawdę potrzebujemy dziś tego, o czym mówi Głos na samym początku: nauki i rozumu również w przestrzeni sztuki.  

24-02-2020

galeria zdjęć Chaos pierwszego poziomu, reż. Mateusz Pakuła, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie <i>Chaos pierwszego poziomu</i>, reż. Mateusz Pakuła, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie <i>Chaos pierwszego poziomu</i>, reż. Mateusz Pakuła, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie <i>Chaos pierwszego poziomu</i>, reż. Mateusz Pakuła, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie ZOBACZ WIĘCEJ
 

Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
Mateusz Pakuła
Chaos pierwszego poziomu
reżyseria: Mateusz Pakuła
scenografia: Justyna Elminowska
kostiumy: Marta Śniosek-Masacz
muzyka: Antonis Skolias, Zuzanna Skolias
reżyseria światła: Paulina Góral
choreografia: Mikołaj Karczewski
animacja wideo: Jakub Woynarowski
obsada: Małgorzata Gałkowska, Marta Ojrzyńska / Małgorzata Zawadzka, Anna Paruszyńska, Juliusz Chrzanowski / Stanisław Linowski, Szymon Czacki, Michał Majnicz / Maciej Charyton, Łukasz Szczepanowski, Jan Peszek (głos), muzycy: Antonis Skolias, Zuzanna Skolias, Marcin Pakuła
premiera: 05.01.2020

 

 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: