AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Sfajdać się czy umrzeć?

fot. Marta Ankiersztejn  

 

Nie po raz pierwszy proza Jerzego Pilcha okazuje się pożądanym i efektownym materiałem dla teatru. Od ponad dwóch dekad realizowane są z powodzeniem adaptacje jego powieści i nie tylko. Emocje, myśli, głosy, dialogi wydobyte z narracji należą do złożonych i wielobarwnych postaci, których historie piszą się na scenie dramatycznej w sposób nie mniej potoczysty i swobodny niż na stronach książki. 

Tak dzieje się też w Teatrze Narodowym przy Wierzbowej. Dwadzieścia lat od premiery Nart Ojca Świętego w reżyserii Piotra Cieplaka, po Inne rozkosze sięga dziś Jacek Głomb. To jego drugie spotkanie z Pilchem – spektakl Zabijanie Gomułki wg Tysiąca spokojnych miast powstał w Teatrze w Legnicy w 2018 roku. 

Dla zaściankowego świata opisanego przez autora gęstym, zmysłowym, zgoła barokowym, niepozbawionym ironii językiem reżyser i scenografka Małgorzata Bulanda znajdują malarski kształt oddający prowincjonalny charakter miejsca oraz stan umysłu zamieszkujących go postaci. W wypełnionym starymi meblami wnętrzu drewnianego domu, nieco przytłaczającym i dusznym (panuje tu istny horror vacui: liczne krzesła, szafy, łóżko i kartony, fisharmonia, stolik do gry w szachy, blaszana balia do kąpieli), życie rodziny augsburskich ewangelików organizuje się w rytuałach wokół długiego, wielofunkcyjnego stołu. Jak na symultanicznej scenie, możliwa jest wielość równoległych akcji, które rozgrywają się na strychu, w jadalni, w kuchni z udziałem pojedynczych, to znów kilkunastu osób. W głębi, oszklone drzwi werandy, otwarte podczas sceny ogrodowej na drabinie oraz kąpieli, wpuszczają do środka nieco powietrza i oddech.

W drodze na widownię, publiczność przechodzi przez urządzony w detalach korytarz, na którego ścianie wiszą m.in. przedwojenne narty. To nawiązanie do górskich okoliczności uzdrowiskowej Wisły, ale też do przedstawienia na kameralnej scenie sprzed lat. 

Od wejścia, zaproszeni do tej rzeczywistości widzowie, włączani do rozmowy przez aktorów, mogą poczuć się uczestnikami uroczystości, posiedzeń, zajść. Granica między dwiema strefami ulega zatarciu. 

W centrum zdarzeń pozostaje Kohoutek (Oskar Hamerski), lekarz weterynarii, w którego pozornie ułożone, bo podwójne, życie nieoczekiwanie wkracza zdeterminowana Aktualna Kobieta (Justyna Kowalska). Bez zapowiedzi zjawia się w domu amanta z planem zamieszkania pod jednym dachem. Lekkoduch i erotoman, prowincjonalny Don Juan, „uwodziciel z bożej łaski”, podszyty strachem i dzieckiem, bohater zgoła gombrowiczowski, dwoi się i troi, by ukryć atrakcyjną kochankę przed „zacną”, niewolną od dziwactw, ciasnych przesądów i przekonań rodziną. Ma on na swoim koncie liczne podboje i romanse, uniesienia i głębsze relacje, przelotne i dłuższe, z których za każdym razem wycofywał się rakiem. Jednak tym razem sytuacja wymknęła się mu spod kontroli. W przerażeniu i w bezradności czyni groteskowe wysiłki, by „upchnąć” kochankę na strychu, zanieść koc i śniadanie, odbierając z jej rąk słój pulpetów (którego zniknięcie mogą spostrzec domownicy), pośpiesznie zażyć wspólnej kąpieli, a jednocześnie uczestniczyć w urodzinowej biesiadzie swej babki (Anna Chodakowska), trzymającej fason i przytomność mimo podeszłego wieku. Niczym zalękniony chłopiec skrada się we własnym mieszkaniu. Przemyka na palcach między napompowanym kazaniem Pastora (Jacek Mikołajczak), czujnym wzrokiem despotycznej Matki (Beata Fudalej), która sypie z rękawa frazesami i moralnymi wskazaniami bez pokrycia, toastem i kolejną tyradą posępnego Doktora (Mariusz Benoit), lekceważącym spojrzeniem Żony o intelektualnych ambicjach (Monika Dryl), surową miną zmartwiałego Ojca (Mirosław Konarowski). 

Rodzice dawno zaprojektowali mu weterynaryjną przyszłość, jeszcze przed jego urodzinami. Od tamtego czasu pozostaje pod ich kuratelą, wciąż zawstydzany. Matka upomina go i żąda, by za karę oddał papierosy. Właściwie to nie wyrósł z pieluch. Nosi w sobie poczucie winy zapijane alkoholem. Równocześnie sam z siebie czyni ofiarę uzależnienia od rozpusty, co zdaje się chwilami wygodne, bo w ten sposób może usprawiedliwić się zewnętrznym pokuszeniem i losem. Swoje erotyczne skłonności Kohoutek tłumaczy na różne sposoby: neurotyczną potrzebą miłości, rekompensatą niespełnienia w innych obszarach życia, poszukiwaniem matki w każdej napotkanej kobiecie lub wręcz nienawiścią do płci przeciwnej. Namiętnościom potrafi nadać metafizyczne znaczenie, gdy trzeba, odwołuje się do cytatów z Biblii. W szczerej rozmowie z życzliwym mu Doktorem Kohoutek odsłania mroki duszy. O jego rozterkach dowiadujemy się też z licznych monologów, w które układa „nieuczesane myśli”, wygłaszanych w naszą stronę. Hamerski jest w tych wypowiedziach bezpośredni, zabawny, to znów żałosny, błazeński, farsowy. Lawiruje, kuli się, wije, chowa, miota – jakby tańczył na linie.

Kohoutek naiwnie sądzi, że przystojna Żona niczego się nie domyśla, gdy tymczasem już dawno odkryła jego niewierność, a nawet zdążyła się nią poniekąd znudzić, podobnie jak swoją funkcją strażniczki niedojrzałego męża. Kluczowa zresztą dla rozwoju wypadków zdaje się konfrontacja, do której doprowadza, dzieląc się spostrzeżeniami z Kohoutkiem. Obnaża przed nim niedostatki i przyczyny nieudanego związku. Widzi w małżonku małego chłopca żyjącego w nieustannym przerażeniu, rozpaczliwej ucieczce i konspiracji, wśród zakazów, których złamanie pozwala mu na chwilę poczuć się wolnym, bezpiecznym, a także, paradoksalnie, bezgrzesznym. W jego złudzeniu jest coś tragikomicznego. 

Nie przypadkiem w przedstawieniu Głomba wszystkie kobiety (w tym także Wandzia Anny Gryszkówny – nadgorliwa, zapięta pod szyję rezydentka i jej nieszczęsna, zdominowana córka Elżunia Laury Pajor, a także usztywniona Pastorowa Anny Ułas), poza rolami postaci z otoczenia Kohoutka, tworzą Chór Kobiet. Jak na planie tragedii antycznej, toutes proportions gardeés, dochodzi do starcia bohatera z fatum, do rozkoszy, pychy i upadku, demaskacji, uczuć litości i trwogi. Reżyserowi i aktorom udaje się stworzyć wyraziste portrety indywidualne a zarazem, dzięki zestrojonej, równej grze zespołu, zręcznie zakomponowaną fotografię zbiorową – dynamiczną, zrytmizowaną, spójną choć skontrastowaną, z zachowaniem formy, głębi ostrości i równowagi światłocienia. Ostatecznie Aktualna Kobieta dołącza do żeńskiego zgromadzenia za stołem, w którym zasiada również Żona. Panuje tu jedność, kreują wspólny front, lożę, z której z godnością i z politowaniem obserwują niefortunne poczynania doktorka. Ten na ich widok, by „nie sfajdać się ze strachu” po prostu czmycha. Wyjeżdża. Zapada się pod ziemię. „Co lepsze?” – pyta chór retorycznie: „Sfajdać się czy umrzeć? Lepiej umrzeć, bo kto umrze, ten już się nie sfajda, a kto się sfajda, ten i tak umrze”.

I śmieszne to i straszne. 

29-01-2025

 

Teatr Narodowy

Inne rozkosze 

na podstawie powieści Jerzego Pilcha

Adaptacja sceniczna: Robert Urbański

Reżyseria: Jacek Głomb

Scenografia i kostiumy: Małgorzata Bulanda

Muzyka: Bartek Straburzyński

Ruch sceniczny: Witold Jurewicz

Reżyseria światła: Jacek Głomb, Małgorzata Bulanda

Występują: Mariusz Benoit, Monika Dryl, Beata Fudalej, Anna Gryszkówna, Oskar Hamerski, Mirosław Komarowski, Justyna Kowalska, Jacek Mikołajczak, Laura Pajor, Anna Ułas

Premiera: 7 grudnia 2024, Scena przy Wierzbowej im. Jerzego Grzegorzewskiego 

galeria zdjęć Inne rozkosze, reż. Jacek Głomb, Teatr Narodowy Inne rozkosze, reż. Jacek Głomb, Teatr Narodowy Inne rozkosze, reż. Jacek Głomb, Teatr Narodowy Inne rozkosze, reż. Jacek Głomb, Teatr Narodowy ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
jeden razy osiem jako liczbę: