Szukać siebie
Kolejne przedstawienie dyplomowe studentów warszawskiej uczelni teatralnej specjalności Aktorstwo teatru muzycznego to spektakl autorski. Autorski w tym sensie, że wszystko w nim: tekst, muzyka i inscenizacja, zrodziło się w Akademii Teatralnej. Scenariusz i słowa piosenek napisała oraz całość wyreżyserowała wykładowczyni uczelni Ewa Konstancja Bułhak, melodie piosenek skomponowała niedawna absolwentka Akademii (a także szkoły muzycznej) Olga Lisiecka, choreografię opracowała inna absolwentka, Paulina Grzywińska. Powstał w ten sposób – no, może nie obraz, ale szkic do obrazu pokolenia, które co roku w liczbie kilkuset albo i tysiąca osób szturmuje bramę uczelni przy ulicy Miodowej, pełne nadziei, talentów, ambicji. Szczęśliwcy podczas czterech lat studiów zdobywają liczne teatralne umiejętności, co potwierdzają ich spektakle doroczne i dyplomowe. Moment dyplomu, gdy człowiek wypada ze szkolnego trybu studiów i widzi rozpostarte przed nim nieznane życie, to diabelnie trudny czas – czas refleksji. Czy trafiło się na właściwą drogę? Czy naprawdę udało się odnaleźć siebie? O tym jest ten spektakl. Przy czym w refleksjach tonie tu damska część pokolenia, bo w spektaklu grają same dziewczyny.
Jest ich sześć, każda otrzymuje etiudę do odegrania: mówi, kim jest i w jakiej sytuacji się znajduje; wraz ze szmerem lub stukiem perkusji rodzi się piosenka, jej rytmizowane słowa przyciągają głosy pozostałych aż do sekstetu. Otrzymujemy do wysłuchania właściwie nie śpiew, lecz wydzieranie się, ale pod względem wokalnym i harmonicznym (sekstet!) jest to wydzieranie się doskonałe, rytmiczne, bezbłędne intonacyjnie, wiązane z grupowym krokiem i gestem, chwilami bliskie krzyku, a krzyk obecnie to przecież coraz częściej stosowany wyraz protestu, determinacji, bezradności. Siłę dźwięku wzmaga zastosowanie mikroportów, co przy wzmocnionych elektronicznie instrumentach klawiszowych (Urszula Borkowska), gitarach, perkusji i kontrabasie jest konieczne dla wyrównania poziomów akustycznych, nie mówiąc o tym, że większość teatrów, także dramatycznych, używa teraz mikrofonów.
Dziewczyna pierwsza to Lola (Pola Gonciarz). Obchodzi właśnie w domu urodziny, brzmi Sto lat, ona cieszy się, ale zastanawia: co właściwie znaczy sto lat? Stanowi ozdobę ruchową przedstawienia, wyczynia rozmaite fikołki, staje na rękach, robi szpagat. Pani Komendant (Anna Grochowska) w furażerce i mundurze, pracuje na lotnisku, co tydzień potwierdza swą sprawność na strzelnicy. Stremowana nagrywa randkowy czat; chciałaby kogoś mieć. Przedstawia się: Agnieszka Ptak, podkreśla: „ptak”. Później, już bez mundurowego żakietu, tylko w seksownej koszulce, intonuje rozpaczliwą potrzebę bycia z mężczyzną: „Daj, daj, daj! Całuj, pieść!”. Wyborna wokalnie Panna Młoda (Aleksandra Ożóg), z lekka stylizuje się na dziewczynę ze wsi. Mówi o mamie i tacie, nie przyzna się, co robiła z chłopakiem pod miedzą. Gotowa na ślub, w wianku i z bukiecikiem w dłoni myśli, czy jednak nie pozbyć się tego stroju. Tym bardziej, że z góry zjeżdża pięć białych sukien i zaraz wszystkie aktorki, w te suknie ubrane, przemierzają biegiem scenę; czyżby na teatralny znak, że przez głowę każdej dziewczyny przemyka marzenie o ceremonii ślubu? Nasza Panna Młoda rozpoznaje z zachwytem głosy ptaków, skowronka o poranku i słowika wieczorem. Smuci ją, że wybranek „niczego nie kuma”. Zresztą odszedł, została „samiuśka”. Wobec tego nigdy nie stanie się ofiarą, będzie modliszką, drapieżcą, potworem; i okropnie wykrzywia, naiwną dotąd i miłą twarz.
Królowa (Katarzyna Kanabus) nie ma pewności siebie, nadrabia fantazyjnym ubiorem i udawaną swobodą zachowań. Staje do jakichś eliminacji, lecz nie potrafi szczerze odpowiadać na pytania, zamiast tego recytuje wyuczone formuły. Tłucze głową o ścianę, wie, że trzeba w życiu osiągnąć jakąś pozycję, obiecuje sobie: tak, zrobi to, zrobi. Swą prawdziwą naturę odsłania w lirycznej piosence „nie ma nas – tylko śnimy”. Brawurowy epizod odgrywa ustrojona w wyzywającą czerwień Patapapaja (Zuzanna Galewicz). Ma charakterystyczne, wyostrzone makijażem rysy i mimikę złośnicy. Nagrywa filmik reklamujący kulinaria, w porywającym tempie i dzikim tańcu, z przyklejonym uśmiechem potrząsa modnie rozczapierzoną fryzurą i zachęca, by „czosnek z solą ucierać, potem dobrać musztardę”. Wygląda to na satyrę niejednego numeru telewizyjnego. Po tym szaleństwie Galewicz gaśnie. Zwyczajnym tonem zdradza, że wcale nie nazywa się Patapapaja i nawet papaja nie jest jej ulubionym owocem. Odwraca się i znika.
Anioła gra Ada Szczepaniak, blondynka o delikatnej urodzie. Beznamiętnie wyjawia brudne zakulisowe sekrety. Dostała się do Akademii Teatralnej z pierwszą lokatą, a teraz po raz dwudziesty piąty była Aniołem w pastorałce dawanej dla dzieci rano i w południe. Odpina wielkie, szarawe od zużycia skrzydła przytroczone do pleców i zawiesza na drzwiach. Nachodzi ją wątpliwość: czy takie zajęcie, taka rola, stanowić ma spełnienie jej życiowych pragnień?
Wszystkie te opowieści ukazują odarcie z młodzieńczych złudzeń, gdy chce się wznieść wyżej i wyżej, ponad codzienność, ponad to, co otacza. Nie darmo na motto spektaklu wybrano wiersz Juliana Przybosia Dachy – na dachu, nad molochem miasta jest się „bliżej chmur” (to pierwszy człon tytułu przedstawienia). Za przestrogę uznać można otwarcie sceniczne, czyli mechaniczną marszrutę Loli zgodną z suchym rytmem perkusji – jeśli nie uda nam się żyć po swojemu, poza przyjętym modelem, czeka nas nieciekawy byt manekina; i właśnie temu przeciwstawiają się słowem, ruchem, głosem, kostiumem bohaterki spektaklu. Ale ich usiłowania nie kończą się pomyślnie. Żadna nie znajduje siebie. Każda ponosi porażkę. Mówią o tym, niejako prywatnie, pod koniec całej akcji. I śpiewają, początkowo mocno stopniowo cichnąc: „zostawić świat, wszystko to żart, wejść na dach, uwolnić się...” Lecz drugi człon tytułu spektaklu brzmi: „...zaraz spadam”. W tym momencie światło, które wcześniej ożywiało różne pomysłowe projekcje, przygasa, rusza zapadnia i dziewczyny spadają w czeluść. W programie zamieszczono cytaty z książki amerykańskiej pisarki feministki Nadzieja w mroku. Pisze ona: „Stawianie na przyszłość, na własne pragnienia, na możliwość, że otwarte serca i niepewność są lepsze niż przygnębienie i poczucie bezpieczeństwa. Nadzieja jest niebezpieczna, a jednak jest przeciwieństwem lęku”. No nie wiem. W mroku, tam, gdzie dziewczyny spadły, nie ma nadziei. Toteż pointa tego tak bardzo własnego spektaklu przedstawia się przygnębiająco.
Natomiast pokrzepia wszechstronna sprawność aktorska dyplomantek Akademii Teatralnej: w ruchu, warsztacie wokalnym, w umiejętności posługiwania się słowem. W opisywanym dyplomie ich gwarancję stanowi osoba Ewy Konstancji Bułhak. Sama należy do świetnych aktorek śpiewających. Przypomnę jej nieporównaną Pchłę Szachrajkę w scenicznej bajce muzycznej Macieja Małeckiego i recital piosenek tegoż Ulepiły mnie zdolne anioły, utrwalony na płycie. A uczelnia, wcześniej Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna (do 1996 roku), taką tradycją może się chlubić.
Już w 1958 roku na Wydziale Aktorskim pojawił się przedmiot pieśń i piosenka (z „pieśni” szybko zrezygnowano), muzyczne dyplomy zaczął reżyserować Aleksander Bardini, od 1964 roku wykładowca przedmiotu piosenka w PWST. Dyplomy te zyskały szeroki rezonans w prasie. Rekordowe uznanie otoczyło Ćwiczenia z Szekspira (1971), zestaw wierszowanych tekstów różnych postaci ze sztuk Szekspira z muzyką Małeckiego, nazywany polskim Hair. Spektakl pojechał do USA, na festiwal American College Theatre. Warszawscy studenci zagrali to na Uniwersytecie w Minnesocie i w Centrum Kennedy’ego w Waszyngtonie. W programach muzycznych przedstawień figurowały często piosenki z musicali, aż cały taki spektakl – Złe zachowanie – złożył z piosenek Thomasa Wallera Andrzej Strzelecki (1984). Przeniesiony na scenę Ateneum znaczne miał powodzenie. Wspomnę jeszcze o szalonej, hałaśliwej hecy Chopin w Ameryce (2009) z muzyką i tekstami różnych autorów, wreszcie o niedawnym, znakomitym w mej opinii, Przybyszu (2019) Wojciecha Kościelniaka z muzyką Mariusza Obijalskiego, zwieńczonym starannie wydaną płytą CD.
Akademia Teatralna już dawno stała się interesującą muzyczną sceną stolicy. Ale jej przedstawienia dalekie są od dobrej muzycznie rozrywki. Odzywa się w nich głos pokolenia. Przybysz przejmował dramatem uchodźców. W Bliżej chmur. Zaraz spadam słychać młodych, którzy nie radzą sobie ze światem urządzonym im przez dorosłych.
09-02-2022
Teatr Collegium Nobilium – Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie
Dyplom IV roku kierunku aktorstwo, specjalność: aktorstwo teatru muzycznego
Bliżej chmur. Zaraz spadam
teksty piosenek, scenariusz i reżyseria: Ewa Konstancja Bułhak
kompozycja muzyki: Olga Lisiecka
kierownictwo muzyczne: Urszula Borkowska
choreografia: Patrycja Grzywińska
scenografia i kostiumy: Marzena Wodziak
reżyseria światła: Paulina Góral
reżyseria dźwięku: Andrzej Betcher, Miłosz Smyl
obsada: Aleksandra Ożóg, Anna Grochowska, Katarzyna Karnabus, Pola Gonciarz, Zuzanna Galewicz, Ada Szczepaniak
premiera: 22.01.2022
galeria zdjęć Bliżej chmur. Zaraz spadam, reż. Ewa Konstancja Bułhak, Teatr Collegium Nobilium – Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
It's a game. Five dollars is free. Try it It's not an easy game ->-> 카지노 검증업체 .COM