AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

To skomplikowane

Przemiany, reż. Michał Borczuch, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza
fot. Bartek Warzecha  

Zagrzebać się w mitach. Kroić je i zszywać, zaglądać pod podszewkę, pruć i cerować. Co atrakcyjne eksponować, co nudne wyrzucać. Przymierzać wreszcie i obracać się przed lustrem celem sprawdzenia, jak leżą. A jak nie leżą, to bez żalu zmieniać. Odrzucać, odwieszać – to przecież tylko kostiumy. Przednia zabawa! Trochę zazdrościłem młodym twórcom, zaproszonym przez Michała Borczucha do udziału w Przemianach, tych wszystkich przygód, które musieli przeżyć na drodze do spektaklu wychodzącego od dzieła Owidiusza, a zmierzającego ku portretowi ich pokolenia czy raczej – ku fotkom z ich nastoletniego „tu i teraz”.

To właśnie migotliwość współczesnej komunikacji obrazkowej, a nie artystycznie zamknięty komunikat (strumień, a nie archiwum), zdaje się najlepszym odzwierciedleniem niepoddającego się petryfikacji procesu wchodzenia w dorosłość. Bezlitośnie powiązanego w stołecznym spektaklu z umieraniem. Jesteśmy więc gdzieś pomiędzy – na granicy światów, których bramami zdają się umieszczone po bokach sceny ponure wejścia do… jaskiń? Kopalni? Obstawiam to drugie (jako nastolatek widywałem podobne w Heroes of Might and Magic III). Struktura Przemian nie ma jednak nic wspólnego z logiką gry komputerowej. Bohaterowie nie eksplorują zaciemnionej planszy, są na swoim boisku, które usiłują dokładniej rozpoznać, zwłaszcza że coś z nim nie tak (nad głowami wiszą zdeformowane kosze do gry w piłkę). Pomagają im w tym aktorzy. Na poziomie technicznym – bezspornie, na poziomie treści – pozornie. Dość szybko okazuje się, że kolejność jest tu odwrotna. To dorośli usiłują nauczyć się czegoś od młodszych – skonfrontować zmianę pokoleń, odnaleźć samych siebie sprzed lat – odpowiedzieć na bolesne pytania, co poszło nie tak? Niekiedy rozpaczliwie, jak Wenus (Dominika Biernat). Bywa też, że okazują się dokładnie tacy sami – czy to dowód na niegasnącą młodość, czy też na niesłabnącą moc przekleństwa, które, przywarłszy do człowieka, staje się w końcu cechą charakteru? Scena, w której prowadzący warsztaty Choreos (świetny Rob Wasiewicz) konfrontuje się z młodym Narcyzem (Kacper Zakrzewski) i odsłania własny narcyzm, to jeden z lepszych momentów spektaklu. Niestety parodystyczna sekwencja warsztatów choreograficznych przypada na sam początek przedstawienia. Im dalej w las, tym gorzej.  

Warszawskie Przemiany bez wątpienia przekazują jedną z prawd o mitologii – jest zagmatwana i łatwo się w niej zgubić. Artyści wiodą nas przez historie z dzieła Owidiusza splątane dodatkowo aktualizacyjną perspektywą tego co „teraz”. Akteon (Karol Franek Nowiński) przez pomyłkę trafił do damskiej szatni – tak się przynajmniej tłumaczy, dorzucając dla większego zmylenia przeciwnika wyznanie o rówieśnikach z biol-chemu, szyderczo głuchych na piękno Pana Tadeusza, którego on sam pokochał… Mówiłem, że łatwo się tu zgubić, zwłaszcza jeśli mitologie występują w liczbie mnogiej. Jego wtargnięcie było przykre przede wszystkim dla przebierającej się wówczas Atalanty (Jagoda Klimkowska), która musi poradzić sobie z uruchomionym automatycznie i wbrew jej samej poczuciem winy. Bez obaw, pomaga jej w tym koleżanka oraz porządnie odrobiona lekcja feminizmu. Na ścianie z boku widowni i na ekranie umieszczonym na scenie widzimy przy okazji malarskie odwzorowanie mitu o Dianie i nimfach przyłapanych przez tebańskiego myśliwego w kąpieli. Krótka lekcja i już wiemy, jaki los spotkał Akteona. Rzecz nie jest jednak czarno-biała. Bo czy bogini łowów ukarała myśliwego za podglądanie? A może za wcześniejszą rzeź na zwierzętach? Ale przecież sama ubiera się w ich skóry… Czy na pewno powinniśmy z nią sympatyzować?

Młodzi performerzy sami wskazywali tematy i problemy, które podjęto na scenie. Nie są to rzeczy błahe (katastrofa ekologiczna, molestowanie seksualne), ale w takim natężeniu przechylają się w stronę szkiców i haseł – przykładem rozwinięcie wątku kobiecej wolności i podmiotowości. Wenus udziela instrukcji, jak należy zachowywać się na protestach, aby uniknąć kłopotów z Policją. Teatr krytyczny mobilizuje młode bojowniczki i młodych bojowników, doradzając, aby nie nosili lampasów ni srebra, ni złota, lecz szary strój (taki nie rzuca się w oczy). Ważne są też maski, które poza pandemiczną prewencją zapewniają pożądaną anonimowość. Z kim jednak toczy się ów bój? Bo przecież nie tylko z autorami zmian w prawie dotyczącym aborcji, co dobitnie pokazuje oburzenie Atalanty na Ceres (Małgorzata Witkowska), która w scenie sądu (wrócimy do niej) wyznaje swą odpowiedzialność za katastrofę klimatyczną. Gdyby potraktować tę walkę serio, wyrugować z niej szkolny ton wyuczonego na pamięć tekstu (gaszący jego manifestacyjną moc), wtedy przeciwnikiem powinni okazać się po prostu dorośli.

Sami się zresztą podkładają w dziwacznej opowieści o igraszkach trojga bogów: Bachusa (Borczuch), Minerwy (Sara Celler-Jezierska) i Plutona (Andrzej Szeremeta w zastępstwie za Krzysztofa Zarzyckiego). Na ekranach widzimy nagrania z wizyty w Warszawie trzech chłopaków z Domu Dziecka w Szamocinie, którzy brali udział we wcześniejszych działaniach artystycznych Bachusa i Plutona i z którymi to maluczkimi (chłopcy nie dostąpili antycznych pseudonimów) artyści-bogowie nawiązali pewną więź. Nie daje im ona spokoju, szczególnie Plutonowi. Padają trudne pytania – a może nie należało przywozić ich do Warszawy? Może niepotrzebny był ten wspaniały tydzień wypełniony atrakcjami z innego świata, których milczące pamiątki oglądamy na ekranach? Czy to nie okrutne, jeśli potem musieli wrócić z Olimpu do Szamocińskiego bidula? Trudno znieść ten paternalistyczny ton, podkreślany przez wymuszone milczenie samych zainteresowanych. Ich wypowiedzi pojawiają się jedynie jako odczytywane przez aktorów stenogramy z przeprowadzonych wcześniej rozmów. Milczenia bywają jednak wymowne. To też takie było, jasno wskazując, kto tu jest bohaterem, a kto pretekstem. Uprzedmiotowienie trójki chłopców z Szamocina podkreślała żywa obecność warszawskich nastolatków. Rodzi się jednak pytanie, czemu ta – całkiem długa – sekwencja miała służyć? Krytycznej autorefleksji nad uprzywilejowaniem dorosłych artystów? W spektaklu o dorastającej młodzieży?

Grający w Przemianach nastolatkowie trafili do spektaklu poprzez warsztaty i spotkania w ramach pracowni Open Studios. Borczuch nie jest amatorem w pracy z amatorami i to widać. Niestety nie ma immunitetu na teatralne niebezpieczeństwa. Warszawski spektakl ciągnie się chwilami jak nudna lekcja. Na szczęście przewidziano przerwę, a po niej część drugą – odrębną. Trafiamy do sali sądowej, w której odbywa się proces wytoczony przez Ceres przeciwko Plutonowi. Bóg podziemi porwał jej nieletnią córkę – Prozerpinę (Olga Ostachowicz). W tym konflikcie miłości (romantycznej i rodzicielskiej) pada wiele gorzkich słów. Siedzący dookoła sędziny młodzi bohaterowie domagają się uznania swoich praw. Konfrontują dorosłych z gorzką odpowiedzialnością, przerzucaną z reguły na dzieci, od których wymaga się wiedzy i umiejętności przez nikogo nieprzekazanych. Niespodzianie Mecenas (Paweł Smagała) zostaje przemieniony w Puchacza – zwiastun nieszczęścia, które rychło objawia się w tragicznych wiadomościach o śmierci syna sędziny Atlasy (Halina Rasiakówna). Bogini heroicznie nie przerywa rozprawy. Wieńczy ją nieco ckliwą i patetyczną przemową. Smagała w pierzastym kostiumie przechadza się w międzyczasie po scenie i śmiesznie pohukuje. Jakby twórcy za wszelką cenę chcieli uniknąć patosu, który nawet jeśli zawiera sens i przesłanie całego przedstawienia, mógłby odstręczyć młodych widzów. Czy rzeczywiście? Pohukiwania Smagały nie wprowadzały równowagi, wręcz przeciwnie – ironicznie zasłaniały niosący treść tekst. W efekcie całość kończyła się w nastroju uczniowskiego sabotażu pedagogicznych wysiłków. Nie chciałbym umniejszać mocy takim performansom, ale po instrukcje, jak je robić, miast do Owidiusza, należałoby zapukać do Niziurskiego.

17-12-2021

Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza
Przemiany
reżyseria: Michał Borczuch
tekst i dramaturgia: Joanna Bednarczyk
scenografia i kostiumy: Dorota Nawrot
muzyka: Krzysztof Bagiński
reżyseria światła: Oskar Pawełko
video: Wojciech Sobolewski
operator kamery: Marek Zajączkowski
pedagog teatru: Sebastian Świąder
obsada: Laura Baranowska, Dominika Biernat, Kamil Biła, Marcelina Bukowska, Sara Celler-Jezierska, Ksenia Cieślukowska, Jagoda Klimkowska, Emilia Kubiak, Dawid Łagodziński, Karol Franek Nowiński, Olga Ostachowiscz, Zuzanna Plucińska, Halina Rasiakówna, Michalina Rodak, Paweł Smagała, Michał Sosnowski, Jagoda Szymkiewicz, Jakub Wakar, Rob Wasiewicz, Kaja Wiechacka, Małgorzata Witkowska, Kacper Zakrzewski, Krzysztof Zarzecki, Ewelina Żak, Martyna Żarnowska
premiera: 19.09.2021

galeria zdjęć Przemiany, reż. Michał Borczuch, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza Przemiany, reż. Michał Borczuch, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza Przemiany, reż. Michał Borczuch, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza Przemiany, reż. Michał Borczuch, Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza ZOBACZ WIĘCEJ
 

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
dwa plus trzy jako liczbę: