AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Wielki teatr historii

Kings of War. reż. Ivo van Hove, Barbican (Londyn), Théâtre National de Chaillot (Paryż), Wiener Festwochen
Reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze” i „Dialogu”.
A A A
fot. Jan Versweyveld  

Latem roku 1588 flota Elżbiety I, protestanckiej królowej Anglii, zniszczyła Wielką Armadę, dumę Hiszpanii i katolików. Świat się zmienił.

Anglicy przejęli panowanie na morzu, protestanci uwierzyli, że Bóg im sprzyja. Odparcie groźnej inwazji wywołało na wyspie eksplozję dumy narodowej. Legenda królowej, „niezwyciężonej dziewicy”, umocniła się na dobre, a w elżbietańskim Londynie nastała moda na sztuki historyczne. W owych czasach głównym źródłem wiedzy o przeszłości i narodowej tożsamości był właśnie teatr. Mało kto umiał czytać, a szkoły uczyły przede wszystkim pacierza.

W latach 1590. wszyscy poeci ożywiali dawnych władców Anglii. Także Szekspir. Najpierw wspólnie z kolegami napisał aż dwie sztuki o Henryku VI, religijnym obłąkańcu, który utracił angielskie ziemie we Francji i rozpętał wojnę Dwóch Róż, pustoszącą wyspę przez trzy dekady. Sukces obu sztuk był tak wielki, że po dwóch latach Szekspir, Christopher Marlowe i Thomas Nashe dopisali do nich prequel z pastiszem historii Joanny d’Arc i osobliwymi zaręczynami Henryka VI z Małgorzatą, córką króla Francji.

W tym samym czasie Szekspir samodzielnie kontynuował królewskie dzieje Anglii, komponując Tragedię Ryszarda III, przerażający portret masowego mordercy, protoplasty wszystkich Hitlerów i Stalinów. Po kilku latach, znowu sam, powrócił do opowiadania historii, tworząc Żywot Henryka V, prequel do trylogii o Henryku VI.

Henryk V sprytnym manewrem pokonał Francuzów pod Azincourt i podbił Francję, pieczętując swój sukces małżeństwem z Katarzyną, córką Karola VI Szalonego i Izabelli. Sztuka Szekspira często potem grywana była dla pokrzepienia serc w trudnych dla wyspiarzy chwilach. Podczas drugiej wojny światowej Sir Laurence Oliver został nawet zwolniony ze służby wojskowej, żeby mógł sfilmować adaptację Henryka V.

Opowiadam te wszystkie nieco skomplikowane szczegóły, by unaocznić trudności, z jakimi musieli się borykać scenarzyści przedstawienia Kings of War (Królowie wojny). Stworzenie spójnej opowieści z pięciu wyjątkowo rozbudowanych sztuk – Henryka V, trylogii o Henryku VI i Ryszarda III – było zadaniem karkołomnym, a nade wszystko bezczelnym. Dziesiątki postaci i krzyżujących się wątków, epizodyczna struktura dramatów, długie monologi – nawet Brytyjczycy nie znają dziś tak dobrze swej historii, by się w tym wszystkim połapać. A Królowie wojny adresowani byli do widowni holenderskiej.

Reżyser i pomysłodawca całego projektu to genialny Ivo van Hove, jeden z najwybitniejszych dziś reżyserów teatralnych w świecie. Richard Schechner opowiadał mi w przerwie wrocławskiego pokazu Królów wojny, że w Nowym Jorku van Hove zgarnia wszystkie najważniejsze nagrody teatralne. Od roku 2001 jest dyrektorem Toneelgroep w Amsterdamie, czołowej sceny w Holandii. Z tym właśnie zespołem często odwiedza Wrocław. Osiem lat temu, również na Festiwalu Dialog, pokazali Rzymskie tragedie, sześciogodzinne widowisko składające się z trzech rzymskich sztuk Szekspira: Koriolana, Juliusza Cezara oraz Antoniusza i Kleopatry. Było to jedno z najciekawszych i najoryginalniejszych przedstawień szekspirowskich, jakie udało mi się w życiu zobaczyć. Ascetyczna inscenizacja została dosłownie otwarta na widzów. Na scenie znajdowały się stoiska z jedzeniem, kanapy, fotele i toalety, z których każdy mógł swobodnie korzystać. Widzowie mieszali się z aktorami, a pomiędzy nimi krążyli ludzie z kamerami i transmitowali wybrane obrazy na wielki ekran ponad sceną. Światowy sukces Rzymskich tragedii dowiódł, że Ivo van Hove potrafi czytać Szekspira wyjątkowo kreatywnie.

Do pracy nad scenariuszem Królów wojny reżyser zaprosił dwóch dramaturgów. Z jednym, Bartem van den Eynde, współpracował już wcześniej przy Rzymskich tragediach. Van den Eynde oprócz teatru studiował także mediewistykę, jest więc specjalistą od czasów „królów wojny”. Panowie dokonali w trójkę nie lada wyczynu – napisali po holendersku nową sztukę Szekspira.

Ivo van Hove miał prosty i nośny pomysł. Postanowił pokazać trzy różne zachowania władców w obliczu potencjalnego konfliktu zbrojnego. Henryk V po koronacji przemienia się z lekkoducha w mężnego wodza i, podpuszczony przez doradców, najeżdża Francję. Henryk VI, opętany religią, zdradzany przez żonę i marginalizowany, nie jest w stanie zapobiec wybuchowi wojny domowej. Ryszard III, piekielnie inteligentny, porównuje siebie do Boga i, pozbawiony wyższych uczuć, manipuluje ludźmi jak szmacianymi kukiełkami. Decyzje lub wahania każdego z tych królów mają poważne konsekwencje – prowadzą do śmierci na polach bitewnych setek tysięcy niewinnych ludzi.

Przykrojenie z pięciu długich sztuk czteroipółgodzinnego spektaklu łączyć się oczywiście musiało z bolesnymi ofiarami. Więcej tekstu trzeba było wykreślić niż dało się zostawić. Z Henryka V van Hove wyciął na przykład pierwszą scenę, bardzo znamienną w kontekście dzisiejszych wydarzeń w Polsce. Dwaj biskupi w obronie kościelnych, czyli własnych, majątków decydują się na rozpętanie wielkiego konfliktu. Nasze lokalne sprawy nie były jednak tematem holenderskiego przedstawienia. Van Hove miał ambitniejszy plan: spróbował ukazać uniwersalne źródła wojen, także tych współczesnych. 

Scenariusz Królów wojny jest zadziwiająco czytelny i zrozumiały. Na scenie czternaście osób wciela się w trzydzieści pięć postaci. Rewelacyjne użycie multimediów pomaga łatwo orientować się w rozwoju wypadków. Spektakl rozpoczyna się od koronacji Henryka V w 1413 roku, a kończy koronacją Henryka VII w 1485 roku, kilka miesięcy po niechlubnej śmierci Ryszarda III w bitwie pod Bosworth. Głównymi bohaterami są trzej władcy: dwaj Henrykowie, V i VI, oraz Ryszard III. Henrykom poświęcona została pierwsza, trzygodzinna część spektaklu. Po przerwie na scenę wkracza Ryszard i wznieca chaos.

To zadziwiające, że Szekspir wciąż jest „naszym współczesnym”. Czasy się zmieniają, nowe wynalazki technologiczne rewolucjonizują środki przekazu, a teksty Szekspira kolejnym pokoleniom pomagają zrozumieć samych siebie. Van Hove wzorem artystów elżbietańskich nie rekonstruuje epoki historycznej. Ubiera aktorów w kostiumy dzisiejsze. Intrygi i mordy rozgrywa tu i teraz, w świecie widza. Współczesne wojny prowadzą panowie w eleganckich garniturach pod krawatami. Zwykli ludzie, ofiary kolejnej bitwy, pojawiają się tylko na olbrzymim ekranie i raczej rzadko.

Napisy skrupulatnie informują o datach poszczególnych epizodów, a brak historycznych ubiorów paradoksalnie przybliża nas do dawnych wydarzeń. Żywi ludzie, podobni do nas, kochają się i zabijają, spiskują i koronują. Reżyser wyostrza relacje pomiędzy osobami dramatu. Ascetyczna przestrzeń i minimalistyczna scenografia skutecznie skupiają uwagę widowni na samych aktorach. W chwilach przełomowych możemy obserwować na ekranie wielkie powiększenia ich twarzy.

Teatralnie Królowie wojny wydali mi się jeszcze ciekawsi od Rzymskich tragedii, pomimo bardziej może konwencjonalnej inscenizacji. Van Hove z maestrią największych mistrzów malarstwa holenderskiego bezbłędnie panuje nad artystyczną formą narracji. Precyzyjnie kontroluje każdy szczegół inscenizacji. Znakomicie pomyślana została przestrzeń spektaklu. Jan Versweyveld wzniósł na scenie swoisty bunkier, do którego wiodą trzy białe korytarze, częściowo tylko widoczne. Rozgrywają się w nich kluczowe sceny, transmitowane na wielki ekran. Symultaniczna akcja sprawnie jest prowadzona i pomaga orientować się w kontekstach aktualnych wydarzeń.

Ascetyczna zabudowa przestrzeni scenicznej znakomicie odzwierciedla rządy kolejnych królów wojny. Świat Henryka V to w zasadzie obóz wojskowy, pełen map i raportów wojennych wyświetlanych na komputerach. Henryk VI potrzebuje łóżka, przed którym się modli. W jego świecie środek sceny zajmuje wielki stół. Wokół tłoczą się skłóceni magnaci. We wstrząsającym finale swej historii Henryk VI klęczy na stole i błaga, by mu pozwolono jeszcze trochę porządzić. Dzieje Ryszarda III rozpoczynają się od nastania pokoju. Na scenie pojawiają się wygodne fotele i tort. Szybko jednak wszystko to znika. Król pozostaje sam w pustej przestrzeni. Zamyka drzwi. Kontakt ze światem zapewnia mu tylko olbrzymi telewizor.

Przedstawienie grane jest rewelacyjnie. W 2016 roku Hans Kesting za rolę Ryszarda III otrzymał Luidora (Louis d’Or), najważniejszą w Holandii nagrodę aktorską. W spektaklu Kesting fascynuje złem i inteligencją. Przystojne i wysokie ciało deformuje delikatnie, zgodnie zresztą z najnowszymi odkryciami archeologicznymi. Wedle Szekspira Ryszard miał garb, ale w 2012 roku pod miejskim parkingiem w Leicester odnaleziono królewskie szczątki i okazało się, że Ryszard nie był garbaty, ale cierpiał na boczne skrzywienie kręgosłupa.

W fenomenalnej parodii koronacji Kesting żartuje sobie z garbatego Ryszarda. Narzuca na plecy dywan zamiast królewskiego płaszcza, staje przed lustrem, na głowę wbija koronę, garbi się i wykrzywia kończyny, twarz deformuje ohydnym grymasem. Przez chwilę trwa w bezruchu i podziwia swe dzieło, a potem rzuca się w szalony cwał po scenie. Tak mu się spieszy do prawdziwej koronacji, że sam sobie rozwija czerwony dywan.

Rola Kestinga należy do wybitnych osiągnięć współczesnego teatru. Aktor nie tylko brawurowo rozkochuje w sobie księżniczki i napuszcza na siebie naiwnych dworzan, ale też telefonuje do Trumpa, Merkel i Putina. Nawet na chwilę Ryszard III nie przestaje być naszym współczesnym. Przed bitwą pod Bosworth duchy zamordowanych mężczyzn i kobiet nawiedzają go z ekranu ogromnego telewizora. We wstrząsającym finale wrzeszczy, że odda królestwo za konia i galopuje samotnie po pustej scenie.

Eelco Smits stworzył niepokojący portret zagubionego Henryka VI. Pasiasta pidżama budząca obozowe skojarzenia trafnie oddaje zniewolony umysł tego króla. Henryk nie protestuje, kiedy jego ukochany wuj wyprowadzany jest na pewną śmierć. Chowa się tylko jeszcze głębiej w swojego pasiaka.

Świetny jest także Ramsey Nasr. Otwiera i złowieszczo zamyka przedstawienie. Najpierw występuje w roli Henryka V. Jego zaloty do Katarzyny, Francuzki nieznającej angielskiego (granej przez znakomitą Hélène Devos), to najzabawniejsza scena w całym spektaklu. W finale Nasr pojawia się jako Richmond. Człowiek, który ostatecznie zdołał pokonać Ryszarda III, niepokojąco zapętla akcję przedstawienia do początku. Jego koronacja jako Henryka VII, pomimo górnolotnych słów, kojarzy się z koronowaniem Henryka V i zdaje się inicjować kolejny cykl mordów i zdrad.

Jan Kott, autor głośnego zbioru studiów Szekspir współczesny (1965), przetłumaczonego także na angielski, już ponad pół wieku temu dostrzegł w tragediach królewskich Szekspira działanie Wielkiego Mechanizmu: „Król i uzurpator, tyran i jego następca wstępują po schodach historii. Kiedy władca jest już u szczytu, następca wchodzi na te same schody. Władca jest już za swoje zbrodnie znienawidzony. Cała nadzieja jest w następcy. Ale kiedy dojdzie do szczytu, włoży tę samą koronę obarczoną zbrodniami”.

Kott snuł pesymistyczne wizje Mechanizmu w siermiężnej epoce postalinowskiej. Pół wieku później Ivo van Hove stawia światu podobną diagnozę. Tragedie królewskie wciąż rozgrywają się w świecie rzeczywistym. Każdego dnia jakiś Henryk czy Ryszard wysyła ludzi na śmierć. Premiera Królów wojny odbyła się w czerwcu 2015 roku podczas Wiener Festwochen. Dziś, dwa lata później, szyici i sunnici wciąż wysadzają się nawzajem w powietrze, Rosjanie okupują Ukrainę, islamiści polują na Europejczyków i Amerykanów, Europejczycy i Amerykanie polują na islamistów, wszyscy bombardują Syrię, Korea Północna pręży atomowe muskuły, w Birmie trwa krwawa czystka etniczna, a wojna domowa pustoszy Sudan, Mali i Kongo.

Kings of War
niepokojąco powtarzają główne pytanie tegorocznego Festiwalu Dialog: „Naprzód! Ale dokąd?”

25-10-2017

galeria zdjęć Kings of War. reż. Ivo van Hove, Barbican (Londyn), Théâtre National de Chaillot (Paryż), Wiener Festwochen <i>Kings of War</i>. reż. Ivo van Hove, Barbican (Londyn), Théâtre National de Chaillot (Paryż), Wiener Festwochen <i>Kings of War</i>. reż. Ivo van Hove, Barbican (Londyn), Théâtre National de Chaillot (Paryż), Wiener Festwochen <i>Kings of War</i>. reż. Ivo van Hove, Barbican (Londyn), Théâtre National de Chaillot (Paryż), Wiener Festwochen ZOBACZ WIĘCEJ
 

Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog – Wrocław, 14-21.10.2017

Barbican (Londyn), Théâtre National de Chaillot (Paryż), Wiener Festwochen
Kings of War
reżyseria: Ivo van Hove
tłumaczenie: Rob Klinkenberg
adaptacja: Bart van den Eynde, Peter van Kraaij
dramaturgia: Peter van Kraaij
scenografia i reżyseria świateł: Jan Versweyveld
kompozytor: Eric Sleichim
muzyka: Steve Dugardin (kontratenor), bl!ndman (orkiestra dęta): Konstantin Koev, Charlotte van Passen, Daniel Quiles Cascant, Daniel Ruibal Ortigueira
kostiumy: An d’Huys
wideo: Tal Yarden
obsada: Hélène Devos, Fred Goessens, Janni Goslinga, Aus Greidanus jr., Marieke Heebink, Robert De Hoog, Hans Kesting, Ramsey Nasr, Chris Nietvelt, Harm Duco Schut, Bart Slegers, Eelco Smits, Leon Voorberg, Minne Koole
premiera: 5.06.2015

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
trzy plus dziesięć jako liczbę: