Żyć chwilą
Najnowsza premiera warszawskiego Guliwera to spektakl-pułapka. Wiadomo: zbliżają się święta, dzieciarnia stęskniona jest prezentów, więc czymś trzeba jej zapełnić okres oczekiwania. Tym czymś jest wytwarzanie tak zwanej „świątecznej atmosfery” i teatr może się w nie włączyć. Jeśli więc na afiszu znajdzie się taki tytuł jak Choinka, opatrzony jeszcze nazwiskiem Hansa Christiana Andersena, można się domyślać, że będzie to świąteczny spektakl jak się patrzy.
Choinka jest jedną z mniej znanych baśni Andersena, więc nie wszyscy znają jej treść, w której Boże Narodzenie wcale nie jest chwilą ostatecznego szczęścia i radości, lecz raczej początkiem smutnego końca. Dlatego dziwić może, iż tak pesymistyczną historię warszawski teatr przygotował dla młodszych dzieci. Przed obejrzeniem spektaklu zastanawiałam się, czy może twórcy pójdą drogą „poprawiania” baśniopisa i zdejmą nieco ciężaru z prezentowanej opowieści, czy może spróbują ją zrobić bardziej śmieszną niż ponurą? Z jednej strony miałam lekkie obawy, z drugiej – nazwisko reżysera, Roberta Jarosza, dawało nadzieję na mądry i dobry spektakl dla dzieci już od trzeciego roku życia. Ta nadzieja nie została zawiedziona: spektakl był w warstwie fabularnej wierny Andersenowi, natomiast sposób budowania opowieści, jej inscenizowanie, czyniły ją strawną także dla młodszych przedszkolaków.
Scena Liliput, na której grana jest Choinka, jest rzeczywiście lilipucich rozmiarów, dzięki czemu dzieci mogą znajdować się bardzo blisko aktorów. W Choince przestrzeń gry jest pośrodku, jej zaplecze znajduje się na obu jej końcach, a poprzez nią mogą patrzeć na siebie mali widzowie. Takie ustawienie przestrzeni wymaga od aktorów grania równocześnie na obie strony, tak by żadna z grup widzów nie miała poczucia, że ogląda przedstawienie „od tyłu”. W Choince uzyskano ten efekt dzięki nieustannemu, choć nienerwowemu przemieszczaniu się postaci oraz kanałowi, znajdującemu się między dwoma podestami sceny. Aktorzy mogli się w nim całkowicie skryć, wystawiając jedynie ręce lub nogi, które przez jakiś czas wystarczały za postacie. W ten bardzo pomysłowy, choć prosty sposób pokazane jest rośnięcie choinki, czemu poświęcony jest początkowy fragment przedstawienia. Podobnie scenografia, na którą składają się zwykłe ubrania, tworzące dwie kotary na końcach sceny, jest w zasadzie prezentacją metaforycznych możliwości teatru, tego, że można go stworzyć „z niczego” czy też, że dowolny element, jeśli tylko zostanie mądrze i pomysłowo użyty, może budować sensy przedstawienia.
Historia w spektaklu prowadzona jest przez trzy postacie: Narratora Klumpe-Dumpe (Georgi Angiełow), Choinkę (gościnnie Milena Kranik) oraz Ivede-Avede (gościnnie Hipolit Woźniak), który przez cały spektakl na żywo przy pomocy bandżo tworzy jego warstwę dźwiękową. Dzięki wyborowi takiego instrumentu, na muzykę w przedstawieniu składają się nie tylko dźwięki strun, ale też te wydawane przez obciągnięte skórą pudło rezonansowe bandżo, służące chwilami za bęben. Na początku przedstawienia ze sceny padają słowa napisane przez Andersena, które opisują rośnięcie w dalekim lesie choinki. Ona sama natomiast pojawia się jako ręce wystające z kanału między podestami. Ręce się wiją, dłonie układają się w różne wzory, a wyginające się palce nadają postaci tej choinki kruchości i delikatności. Gdy w słowach pojawia się informacja o tym, że Choinka urosła, ręce zostają zastąpione przez dłuższe i silniejsze nogi aktorki. Ta ludzko-fizyczna forma postaci Choinki, inaczej niż działoby się to w przypadku jakiegoś animanta, od samego początku sugeruje nie tylko jej antropomorfizację, ale wyraźne utożsamienie jej z człowiekiem. Toteż kolejne sceny, w których Choinka „dorasta”, zaznaczają ten proces zmianami jej ubrania, dołożeniem futrzanej narzutki, czy później, kiedy jest ubierana przed wigilią, założeniem mieniących się trampek i takiejż wełnianej czapki. Nie jest to więc w gruncie rzeczy „ubieranie świątecznego drzewka”, ale zamienianie zwykłego stroju na bardziej „dorosły” i odświętny. Te skromne zabiegi inscenizacyjne służą jednak przede wszystkim wydobyciu na pierwszy plan przesłania z baśni Andersena: nie warto lekceważyć obecnych chwil, czekając na te, które przyjdą. O tym napomina cały czas Choinkę Narrator: ciesz się słońcem, śniegiem, tym, co masz. Ona natomiast uważa, że inne drzewa są szczęśliwsze, ważniejsze, bo pływają jako maszty na statkach albo też są wycinane i zabierane z lasu przez ludzi. W ten sposób nie docenia tego, co ma, łudząc się, że ważne dopiero nadejdzie. I tak mija jej całe, krótkie życie...
Jedyny plan tej dość ponurej opowieści, który przystosowywał ją dla widzów „od trzeciego roku życia”, to plan lalkowy. W nim narrator z żywego planu przeistaczał się w animatora miłych, zabawnych postaci zająca, bociana, jaskółek, myszek czy szczurów. Tu pozwalał sobie na żarty i błaznowanie, co mali widzowie nagradzali radosnym śmiechem. Dzięki temu zachowano subtelną równowagę między powagą przesłania prezentowanej historii a zdolnościami percepcyjnymi małych widzów. W ten sposób powstało przedstawienie dla widzów od lat trzech do stu, łączące prostą formę z całkiem poważnym zagadnieniem: jak żyć? i równocześnie podpowiadające bardzo wyraźną odpowiedź: ciesz się każdą chwilą, bo nie wiesz, co cię spotka.
Choć chyba ta refleksja była trochę zbyt abstrakcyjna dla pociech, z którymi przyszło mi oglądać Choinkę. Ostatnie słowa aktorki, już po spaleniu tytułowego drzewka, brzmią: „Minęło”. Na co dzieci całkiem naturalnie pytają głośno: „Co minęło?”. Cudowny wiek, w którym świadomość przemijania jeszcze nie istnieje. Ta właśnie interwencja dzieci stworzyła najpiękniejszą pointę dla pięknego spektaklu Jarosza. Choinka z Guliwera zastawia podstępną, lecz potrzebną pułapkę na tych, którzy decydują, jaki spektakl wytworzy dla ich podopiecznych świąteczną atmosferę – kusi bezpiecznym tytułem, a potem podaje całkiem porządną porcję refleksji, ubraną w świetnie zrobiony teatr. Nadaje się do grania przez cały rok, choć pewnie dla wielbicieli świątecznej atmosfery Choinka w majowym repertuarze może wyglądać na czysty surrealizm albo też kwiatek do kożucha…
07-01-2019
galeria zdjęć Choinka, reż. Robert Jarosz, Teatr Guliwer w Warszawie ZOBACZ WIĘCEJ
Teatr Guliwer w Warszawie
Choinka
według Hansa Christiana Andersena
przekład: Bogusława Sochańska
reżyseria: Robert Jarosz
scenografia: Mária Bačová
muzyka: Hipolit Woźniak
pedagog teatru: Justyna Czarnota
obsada: Georgi Angiełow, Milena Kranik, Hipolit Woźniak
premiera: 6.12.2018.