Życie zabrane do walizki
Poetyckie piękno tego przedstawienia bierze się z precyzyjnego operowania skrótem i symbolem; chyba dlatego spektakl Łukasza Batki jest naraz konkretny i angażujący. Bezimienny/Nieznany, opowieść o uciekinierach-tułaczach, którzy całe swoje życie musieli zmieścić w jednej walizce, przypomina o tragedii, która wciąż się dzieje, a do której my zdążyliśmy się przyzwyczaić. Twórcy pozbawiają nas tego komfortu zobojętnienia.
Jest w tym spektaklu potencjał przypowieści. Choć bohaterowie zdają się niezdefiniowani i choć miejsce ich urodzenia pozostaje nieokreślone, to jednak akcja ciąży w stronę konkretu, którym staje się trwający już ponad dekadę kryzys migracyjny. Oswojony naszą łatwością do odwracania wzroku i zapominania, nierzadko też rozbrajany skłonnością do uogólnień i relatywizacji (czyż nie każdy kiedyś uciekał? – myślimy, z czym zresztą gra jak z ogniem spektakl Batki) w Bezimiennym/Nieznanym ten realny dramat powraca jakby za sprawą samych interpretacji widzów. Tak, na scenie Bliski Wschód prawie się nie pojawia: śpiew muezzina szybko zostaje wyciszony, a spalone domy przypominają „domy w ogóle” – nie zaś zabudowę arabskich miast. Niemniej bezpieczną refleksyjność szybko wypiera dyskomfort konkretu: opowiada nam się o realnej tragedii, tej, która wciąż się dzieje i której – właśnie przez tę jej współczesność – nie sposób zamknąć w bezpiecznym, bo pisanym w czasie przeszłym ciągu historii.
Wydawać by się mogło, że decydując się na użycie przede wszystkim techniki teatru przedmiotu, Łukasz Batko stosuje wobec widzów rodzaj emocjonalnego szantażu. Zabudowana walizkami scena (tak, by przypominała kadłub łodzi), czuła opowieść o zwykłym dniu z życia rodziny zakończonym zbombardowaniem jej domu (odegrana przez nieco tylko większe od kciuka lalki), wypadający za burtę kufer (a wraz z nim kolejne ludzkie istnienie)… to wszystko jest lawirowaniem na granicy dwóch światów. Jeśli Bezimienny/Nieznany nie staje się tkliwą opowiastką, a przeradza się w dramatyczny reportaż o tragedii, która ma swoją twarz, to dzieje się tak dzięki ascetycznej precyzji twórców: ich umiejętności panowania nad emocjami, sygnalizowania tragedii, a nie ich eksploatowania, ale przede wszystkim dzięki ich decyzji, by często stawać się – tak jak my, widzowie – obserwatorem swoich opowieści.
Robią to na różne sposoby. Przyglądanie się animowanym przez siebie lalkom jest dopiero wstępem do wyjątkowego wypracowania ze śledzenia tego, co na scenie. Zdystansowanie się do fabuły uderza, gdy aktorki zdają się same gubić w natłoku kufrów, z których każdy kryje kolejny dramat. Widoczne jest, gdy na scenie musi pojawić się sam reżyser, by dać wskazówki gry, by coś popchnąć dalej. Ma wreszcie moc zawładnięcia naszą percepcją, gdy Aleksandra Batko, Masza Lesiak-Batko i Żaneta Małkowska podają sobie z rąk do rąk mikroskopijną pochodnię, by bliżej przyjrzeć się makiecie ruin zrujnowanego osiedla, jeszcze niedawno, przed zbombardowaniem, tętniącego prawdziwym życiem.
Wspólnym mianownikiem tej refleksji o tragedii migracyjnej zdaje się zwrócenie uwagi na rolę przypadku w życiu i śmierci tych, którzy zziębnięci i mokrzy czekają na chybotliwym pokładzie, aż łódź dobije do bezpiecznego brzegu. Dla kogo zabraknie miejsca, a dla kogo tylko koca? Kto wydostanie się spod gruzów, a kto pod nimi umrze? Kto znajdzie drogę na piasku, a kto zabłądzi wśród pustynnych wydm. I wreszcie: na kogo my, żyjący po tej bezpiecznej stronie morza, zwrócimy uwagę, a od kogo odwrócimy wzrok? Ta analiza przypadku – nienachalna, ale przecież wciąż obecna w spektaklu – jest ważnym wkładem w rozważania o uchodźczym kryzysie. Jednocześnie wcale nie uśmierza naszego poczucia winy czy chociaż odpowiedzialności. Mimo wszystko, zdaje się mówić Łukasz Batko, zachęcając nas ze sceny do dziwacznego głosowania (jak z niedobrego reality show: komu jaki bilet?), każdy wybór ma jednak znaczenie. Mimo wielu nieszczęść, na które nie mamy wpływu, możemy przecież podejmować także realne działania – my, czyli widzowie z realnego świata. W realnym świecie, czyli nie w teatrze.
Bezimienny/Nieznany to szczególna refleksja o rzeczywistości emigracyjnej tragedii, może tym bardziej wyjątkowa, że powstała dobre kilka lat po okresie teatralnego zainteresowania problemem. Wcześniej pisała o nim oświetlona wciąż jeszcze tlącym się blaskiem Nobla Elfride Jelinek (dramat Podopieczni), zaangażowane teatry – od Starego po warszawski Powszechny – urządzały debaty, zainteresowali się nim polscy dramatopisarze (wydana przez „Dialog” antologia miniatur Są takie chwile, czy Muzułmany Artura Pałygi)… Wykorzystywano oburzenie, gniew, skandal, kartezjańską logikę i tradycyjne odwołania do tradycyjnej przyzwoitości. Łukasz Batko zdaje się pytać, co z tamtych emocji pozostało. Która utonęła, a która pozostaje na powierzchni naszej codziennej uważności.
18-08-2021
Grupa Gra/nice we współpracy z Teatrem Pinokio w Łodzi
Bezimienny/Nieznany
pomysł i realizacja: Łukasz Batko
scenografia: Anna Adamiak, Radosław Pacholczyk, Aleksandra Batko, Masza Lesiak-Batko, Żaneta Małkowska, Łukasz Batko
lalki: Justyna Bernadetta Banasiak
muzyka: Łukasz Batko
wideo: Piotr Henryk Osak
opieka artystyczna: Magdalena Miklasz
obsada: Aleksandra Batko, Masza Lesiak-Batko, Żaneta Małkowska, Łukasz Batko
premiera: 04.06.2021
Projekt zrealizowany w ramach sfinansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego stypendium Młoda Polska dla Łukasza Batko na rok 2020
galeria zdjęć Bezimienny/Nieznany, pomysł i realizacja: Łukasz Batko, Grupa Gra/nice we współpracy z Teatrem Pinokio w Łodzi ZOBACZ WIĘCEJ
Dziękuję za zwrócenie uwagi: tak, nie podałem w informacji technicznej nazwiska autorki lalek - wyjątkowych, jak całe przedstawienie (przepraszam!). Już proszę redaktorów portalu o dodanie tej informacji. Banasiak napisał(a):
Lalki: Justyna Bernadetta Banasiak