AKCEPTUJĘ
  • Strona używa plików cookies, korzystanie z niej oznacza, że pliki te zostaną zamieszczone na Twoim urządzeniu. więcej »

Rozmowa II: profesjonalista

Współczesnym teatrem, a raczej szerzej: współczesną sztuką, zajmuje się Pan profesjonalnie od kilkudziesięciu lat. Czy prywatnie teatr Pana interesuje?

Widzi Pani, ja do teatru chodzę niesłychanie rzadko. Chodzę tylko na to, co mnie interesuje. Czasem jest to aktor, czasem problem, rzadziej reżyser. Są twórcy, których znam, wiem, na co ich stać, i jeśli np. Pani X coś wystawia, to po prostu nie idę na przedstawienie. Są realizatorzy, którzy najzwyczajniej mnie nie obchodzą. Sądzę, że może wybór jest w moim przypadku łatwiejszy, bo mam pewne „rozeznanie”, ale mało jest takich widzów, którzy chodzą na wszystko. Na ogół każdy wybiera.

U mnie to nawet nie jest problem takich czy innych upodobań. Nie, to jest problem chyba tego, że większość tych rzeczy, o których mówi dzisiaj w Polsce teatr, mnie zupełnie nie obchodzi. I to znowu nie jest kwestia współczesnych sztuk. Bo o rzeczywistości niekoniecznie musi się mówić poprzez sztukę współczesną. Sądzę, że jeśli ktoś ma coś do powiedzenia i na takim czy innym dramacie umie to zrobić, to w pewnej mierze, jakby to powiedzieć, robi jakieś dzieło współczesne.

Odnoszę wrażenie, że większość ludzi teatru w ogóle nie ma nic do powiedzenia. Po prostu udaje. Ma chwyty, chce się dobrze sprzedać, myśli, że trzeba coś robić, bo teatr jest staroświecki, a niech będzie awangardowy. Jest to gówno, nie awangarda, ale oni z kolei tego nie rozumieją, że jeśli ma być awangardowe, to musi o coś chodzić, a nie o chwyty, bo chwyty są sprawą drugorzędną. Kantor w „Życiu Literackim” wyjaśnia tę sprawę. Mam nawet to „Życie” pod ręką. Przeczytam to Pani: „Co do związku akademizmu i awangardy. Przecież u nas w ogóle nie istnieje coś takiego, jak teatr akademicki, ale właśnie ta nieszczęsna tradycja »awangardyzmu«. W dobrym teatrze akademickim obowiązuje perfekcyjna forma, taki teatr nie może być ani nieudolny, ani pretensjonalny. Naszych teatrów zawodowych nie można uznać za akademickie, ponieważ brak im właśnie poprawności, prostoty i równowagi (w życiu nazywamy to taktem), usiłują za to bezskutecznie przekroczyć granicę awangardowości.”1

Całą współczesność przejął film.

Czasem chodzę, najczęściej dlatego, że muszę. Ale nie jestem teatromanem, może kiedyś byłem, w każdym razie dziś już nie jestem. Nie wiem, czy wtedy teatr był lepszy, czy ja byłem bardziej zapalony do tego  –  trudno jest mi powiedzieć. Taki autentyczny stosunek miałem do teatrów studenckich, gdzie nie musiałem chodzić, a chodziłem, i tu mogę powiedzieć, że w tym sensie byłem teatromanem. Tyle, że teatrów studenckich już nie ma.

Powiem Pani, że nawet rozmowa o teatrze mnie męczy, bo tak naprawdę nic mnie to nie obchodzi. I nie będę się zmuszał, bo po co?

1 Nowa sytuacja w sztuce- rozmowa z Tadeuszem Kantorem, „Życie Literackie” 1979, nr 2.

Małgorzata Świerkowska-Niecikowska, Rozmowa II: profesjonalista [w:] Z loży malkontenta. O widowni teatrów warszawskich, PIW, Warszawa 1981, s.17-18.

skomentuj

Aby potwierdzić, że nie jesteś robotem, wpisz wynik działania:
siedem minus cztery jako liczbę: