Baśniowe milczenie
W wersji Ostapczuka Dziewczynka z zapałkami to spektakl, w który wchodzimy jak w sen – by w pełni go przeżyć i pozwolić, by przepłynął przez nasze zmysły.
fot. HaWa
„Zimno było, śnieg padał, ściemniało się coraz bardziej, wieczór się zbliżał. Ostatni dzień roku skończy się niedługo” – tymi słowami zaczyna się słynna baśń niezrównanego mistrza tego wyjątkowego gatunku, Hansa Christiana Andersena. Przywołuję je nie tylko dlatego, że świetnie oddają atmosferę pierwszych scen rzeszowskiego spektaklu, lecz również z tego prostego powodu, że w jego trakcie ich nie usłyszycie. W ogóle ze sceny nie padnie ani jedno zdanie, ponieważ Dziewczynka z zapałkami w Teatrze Maska to spektakl pantomimiczny. Co więcej, jego reżyser, Bartłomiej Ostapczuk – aktor-mim, reżyser i choreograf, pomysłodawca oraz założyciel Warszawskiego Centrum Pantomimy – jest zwolennikiem i propagatorem tego, by, ujmując to tautologicznie, pantomima pozostawała pantomimą.
W jednym z wywiadów, udzielonym z okazji kolejnej edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu, którego jest dyrektorem artystycznym, powiedział: „Nie ma jednego teatru pantomimy. Dziś przenika się on coraz bardziej z teatrem tańca, butoh, klaunadą, physical theatre czy multimediami. Ja […] staram się przekonywać widzów do teatru, który mimo wszystko zachowuje cechy gatunku. Teatru, w którym aktor wie, dlaczego milczy. W którym spektakle nie są jedynie hybrydami różnych form sztuki”. Słowa te, w kontekście powstawania coraz to liczniejszych hybryd, zbiegiem lat zyskały na aktualności.
Dziewczynka z zapałkami to przykład przedstawienia, które skutecznie zachowuje cechy gatunku pantomimy. Z jednym jednak istotnym zastrzeżeniem – jego obsada w całości składa się z aktorek i aktorów Teatru Maska, bez udziału zawodowych mimów. Wydawać by się mogło, że to potencjalne źródło trudności. Jak zauważył Ostapczuk w przywoływanym wywiadzie: „Aktor dramatyczny nie staje się mimem tylko dlatego, że przez dziesięć minut na scenie nie wypowiedział słowa”. Różnice w posługiwaniu się ciałem, w myśleniu o czasoprzestrzeni czy o obecności scenicznej są fundamentalne. Przestawienie się na ten rodzaj pracy wymaga ogromnej wrażliwości i przygotowania – zadanie trudne nawet dla doświadczonych artystów. Dlatego spieszę uspokoić – cała szóstka, zważywszy na stosunkowo krótki okres przygotowań, poradziła sobie naprawdę znakomicie.
Postacie w spektaklu są interesujące i starannie poprowadzone, co daje się odczuć już przy pierwszym pojawieniu się tytułowej bohaterki. Katarzyna Lewandowska, młoda, niezwykle utalentowana aktorka i absolwentka wrocławskiej filii AST, która szybko zyskała status filaru rzeszowskiej sceny, natychmiast przykuwa naszą uwagę. Jej duże, wyraziste oczy i szczerość emocji natychmiast zdobywają sympatię dzieci (przedstawienie skierowane jest do widzów od szóstego roku życia) oraz dorosłych. Wkrótce jednak większe wrażenie robi mistrzowskie opanowanie precyzyjnej partytury ruchu – każdy drobny gest, każda intencja zostają przez aktorkę oddane z niezwykłym wyczuciem.
Zobaczymy też błyszczące łzami oczy Joanny Prus, wirującą w tańcu Ewę Mrówczyńską oraz Annę Kukułowicz w ciepłej, subtelnej roli Babci. Wyjątkowym kontrapunktem jest charyzmatyczny i zabawny duet Tomasza Kuliberdy i Emila Musialskiego, który wprowadza do spektaklu lekkość i humor.
Opowieść o małej dziewczynce,która w sylwestrową noc boso przemierza ulice, próbując sprzedać kilka paczek zapałek, liczy zaledwie trzy strony. Prosta, krótka, a zarazem smutna i głębokowzruszająca, uderza w uniwersalne struny ludzkiej wrażliwości. Ostrzega przed obojętnością wobec krzywd i niesprawiedliwości dotykających najbardziej bezbronnych – tych, którzy giną w tłumie obojętnych przechodniów, a tym bardziej w cieniu bogatych karoc pędzących ku wystawnym posiadłościom.
Dziewczynka z zapałkami odsłania także intrygujący motyw metafizyczno-religijny. Wierzącym przynosi obietnicę zadośćuczynienia po śmierci, zaś w odczytaniu romantycznym współbrzmi z Szekspirowskimi słowami, które Mickiewicz uczynił mottem jednego z najsłynniejszych swoich wierszy: „Zdaje mi się, że widzę…Gdzie? / Przed oczyma duszy mojej”. Skłania więc do refleksji nad granicami poznania, sugerując, że rzeczywistość nie sprowadza się wyłącznie do tego, co dostrzegamy zmysłami, ani nie zawsze poddaje się pragmatycznej logice. Interpretacji tego krótkiego dzieła nie brakuje. Warto np.wspomnieć jungowską i feministyczną wykładnię Clarissy Pinkoli Estés, która w książce Biegnąca z wilkami analizuje tę historię w kontekście bajkowych i mitycznych archetypów. Trudno się więc dziwić, że po to skromne wydawałoby się dzieło tak często sięgali poeci, pisarze, kompozytorzy czy filmowcy.
W wersji Ostapczuka Dziewczynka z zapałkami to spektakl, w który wchodzimy jak w sen – by w pełni go przeżyć i pozwolić, by przepłynął przez nasze zmysły. W ciągu nie spełnia godziny oglądamy sekwencję wizualnych obrazów – pomysłowych, efektownych i otwartych na wieloznaczne odczytania. Każda zapalona przez Lewandowską zapałka staje się portalem do świata pełnego rażących kontrastów i niesprawiedliwości, ale także chwil zauroczenia, westchnienia i humoru. Ostapczuk wiernie podąża za wizjami Andersena, jednocześnie je uzupełniając – np. wątkiem listu, który Dziewczynka z poświęceniem niesie adresatowi, tylko po to, by ten bez chwili namysłu podarł go na strzępy. Takie dopowiedzenia wzbogacają i dopełniają świat duńskiego mistrza baśni.
Tragiczny finał tej historii pozostaje wierny pierwowzorowi. W niemal magiczny sposób, niezauważalny dla publiczności, aktorka „przemienia się” w lalkę – łudząco do niej podobną i w naturalnej skali. W tej przewrotnej wizji śmierć jawi się jako przejście do świata ożywionej formy, który paradoksalnie wydaje się bardziej „ludzki” niż rzeczywistość, jakiej bohaterka doświadczała za życia. Scena wniebowzięcia, przerwana wyciemnieniem, staje się katartycznym epilogiem, głęboko zapadającym w pamięć widzów.
Integralną częścią tej sugestywnej narracji jest przemyślana i przyciągająca uwagę reżyseria światła, za którą również odpowiadał Ostapczuk. Zastosowane efekty – jak choćby słup punktowego światła oddzielający Dziewczynkę od reszty świata czy starannie dobrana, symboliczna paleta kolorów – idealnie współgrają z wysmakowaną scenografią autorstwa Sławomira Szondelmajera. Jej dominującym elementem są cztery ogromne, ruchome ramy okienne, które dynamicznie modelują przestrzeń sceniczną, pojawiając się i znikając z niezwykłą płynnością. Równie imponujące są kostiumy Agnieszki Magiery, inspirowane estetyką XIX-wiecznych grafik. Dzięki prostym, ale efektownym rozwiązaniom, takim jak duże kaptury, postaci z łatwością przechodzą dynamiczne metamorfozy, wzbogacając wizualną stronę spektaklu.
W teatrze lalek nie mogło zabraknąć też elementów teatru formy – subtelnych i urokliwych, jak fruwająca w powietrzu książka przypominająca motyla. Jednak Dziewczynka z zapałkami to przede wszystkim odważny eksperyment, na który zdecydowała się dyrektorka Teatru Maska Monika Szela. Ryzyko przyniosło efekty – spektakl zachwyca formą i przekazem. Dla młodych widzów to nie tylko lekcja empatii, ale także szansa na zetknięcie się z teatrem, który operuje symboliczną poetyką i wyrafinowaną plastycznością. Widzowie mają okazję odkryć, że milczenie może być bardziej poruszające niż tysiące słów.
05-02-2025
Teatr Maska w Rzeszowie
Dziewczynka z zapałkami
na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena
Adaptacja, reżyseria, reżyseria światła: Bartłomiej Ostapczuk
Muzyka: Jagoda Stanicka
Scenografia: Sławomir Szondelmajer
Asystentka scenografa: Anna Macugowska
Kostiumy: Agnieszka Magiera
Asystentka reżysera: Katarzyna Lewandowska
Obsada: Anna Kukułowicz, Tomasz Kuliberda, Katarzyna Lewandowska, Ewa Mrówczyńska, Emil Musialski, Joanna Pruś
Premiera: 28 listopada 2024
Dziewczynka z zapałkami, reż. Bartłomiej Ostapczuk, Teatr Maska w Rzeszowie
W wersji Ostapczuka Dziewczynka z zapałkami to spektakl, w który wchodzimy jak w sen – by w pełni go przeżyć i pozwolić, by przepłynął przez nasze zmysły.
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.