Komediowa gorycz
1.
W Ślubach panieńskich pachniało ogórkami. Klara i Aniela, siedząc przy wielkim drewnianym stole, pomagały pani Dobrójskiej wkładać je wraz z czosnkiem do słoików, a zapach ten przenikał do pierwszych rzędów widowni. Po Fredraszkach, kolejnym spektaklu Jana Englerta zrealizowanym na podstawie Fredry, pozostanie nie tyle zapach, co smak: cierpki smak przepołowionej limonki, którą aktor zagryza komediową gorycz sztuk i zapisków Hrabiego.
2.
Niewielkie biureczko, przy którym siedzi Englert, znajduje się z lewej strony sceny – blisko widowni, a jakby na uboczu. Czasami przysiadają się do niego inni aktorzy, czarowne postaci z Fredrowskich komedii, ale tylko na chwilę. Wir miłosnych intryg porywa ich, a Englert zostaje sam – wpatrzony i urzeczony. Uśmiecha się. Właściwie trudno zgadnąć, do kogo należy ten uśmiech i komu jest ofiarowywany: czy to Fredro obdarza nim bohaterów swojej komediowej wyobraźni, czy raczej sam Englert posyła półprywatny uśmiech Hrabiemu, oczarowany rytmem i powabem jego wierszowanych sztuk.
3.
W Fredraszkach miłosne układy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Ale zapoczątkowuje je kac. Birbancki Grzegorza Małeckiego dogorywa, leży na kanapie okryty zmiętą marynarką i nie otwierając oczu – tak pokornie, jak tylko człowiek sfatygowany całonocnym piciem potrafi – domaga się szklanki wody, a właściwie to rumu. Na podłodze, zawinięty w dywan, leży Piotr Grabowski. Gdy przeturla się po scenie i wyswobodzi z tego prowizorycznego schronienia, dostrzeże brak jednego buta… ale i nadmiar różowego gorsetu, opinającego mu tors. Nocne ekscesy najlepiej służą najmłodszemu z mężczyzn. Mateusz Rusin wciąż dokazuje, śpiewa głośno i wesoło, chociaż mina mu rzednie, gdy wywraca na wierzch kieszenie i dostrzega, że nic w nich nie ma, choć być powinno. Ta scena na podstawie Dożywocia, spowita oparami minionej nocy, przejdzie płynnie w zmysłowe sceny z kolejnych komedii. Grabowski okaże się niewiernym Wacławem z Męża i żony, Małecki jego sprytnym konkurentem, a Rusin rozkochanym w Klarze Wacławem z innej już sztuki.
4.
Inscenizacja Englerta milczy o historyczno-obyczajowym kontekście utworów Fredry. Nie ma w niej sporów o miedzę, sarmackiego zaścianka, XIX-wiecznego kostiumu, krytyki porozbiorowego szlochu. Bohaterowie Fredraszek są współcześni, bo czują, kochają, pragną – współcześnie. I ile radości jest w tym ich kochaniu! Małecki kilkukrotnie wyskakuje z szafy, pręży się dumnie i z gracją unosi ręce, prezentując pełen rymów list przeznaczony dla kochanki. Jego spotkania z Elwirą (Beata Ścibakówna) wiele mają z powtarzalności rytuału; są zabawną, szalenie zmysłową grą, wzajemnym zwodzeniem, które usprawiedliwić może tylko miłość. Oszałamiająca Podstolina (Katarzyna Gniewkowska) – w wielkim kapeluszu, obcisłej i wydekoltowanej sukience oraz czerwonych szpilkach – kusi Wacława filuternie a drapieżnie, zupełnie inaczej niż młodziutka Klara. Zwieść może jednak strój Pauliny Korthals – śliczna śnieżnobiała bluzeczka i plisowana spódnica czynią z niej uroczą pensjonarkę, ale jej Klara nie tylko doskonale wie, co w niej siedzi, ale także wie, jaki z tego zrobić użytek. Zaś Justysia (Milena Suszyńska) – także już nie trzpiot – zwodzi wszystkich.
5.
Postacią z zupełnie innego porządku jest Papkin Krzysztofa Wakulińskiego, wdzięczny relikt dawno minionej epoki. Wwożą go na scenę murarze i zrzucają z taczki niczym stertę cegieł, a ten podstarzały amant otrzepuje się tylko, poprawia perukę i jaśnieje w nader ujmującym uśmiechu. Wakuliński gra wspaniały koncert. Przy brzdękach gitary odśpiewuje Oj kot, pani matko…, po czym rozciąga swe pieśni na całą długość rozmowy z Podstoliną. Znużona kobieta chwyta w dłonie skrzypce i stanowczymi pociągnięciami smyczka niemal wymierza razy nieszczęśnikowi. Ale zarówno Fredro, jak i Englert właśnie tę postać traktują najbardziej serio.
6.
Miłosne harce dobiegają końca, by ustąpić miejsca opowieści o pochmurnym losie Fredry. Zgromadzeni na scenie aktorzy z przeróżnych książek, not i czasopism wyczytują oskarżenia, które wymierzano w poetę za jego życia. Są wśród nich zarzuty Seweryna Goszczyńskiego, które ponoć bezpośrednio miały wpłynąć na „złamanie pióra” i zamilknięcie Fredry, ale także te późniejsze, jak chociażby drukowane przez Bartoszewicza stwierdzenie, że wiersz Fredrowskich komedii jest „płynny jak woda, ma także i smak wody”. Englert – tyle dotknięty inwektywami, co bezradny – cytuje fragmenty Pro memoria i wychodzi.
7.
Nastrój opada. Życie komediowych postaci toczy się dalej, ale mniej już w nich zwodniczej miłości. Zaczyna się gra w otwarte karty, w której najbardziej pożądaną wygraną są pieniądze. Ale równolegle do zdarzeń wywiedzionych z komedii Fredry rozgrywają się dwa inne dramaty, ważniejsze: milczenie poety oraz spisywanie testamentu przez Papkina.
8.
W Ślubach panieńskich Englert rozbudował graną przez siebie rolę Radosta. O nim w gruncie rzeczy był ten spektakl – o starzejącym się człowieku, spoglądającym czule w stronę minionego życia, cytującym w swej samotności Fredrowskie Trzy po trzy. Gorycz, którą reżyser doprawił tamtą inscenizację, obecna jest także w Fredraszkach – i to w stopniu nieporównywalnie większym. Ale nie dominuje tej opowieści. Korowód Fredrowskich postaci gromadzi się w finalnym śpiewie. Tak jakby Englert chciał powtórzyć sąd Stanisława Koźmiana, że to śmiech Fredry jest jego główną wartością. Bo „nie rozpaczać, a przede wszystkim żyć trzeba”.
6-02-2015
Teatr Narodowy w Warszawie
Fredraszki
scenariusz: Jan Englert, Tomasz Kubikowski
reżyseria: Jan Englert
scenografia: Barbara Hanicka
muzyka: Maciej Małecki
reżyseria światła: Marek Kozakiewicz
obsada: Katarzyna Gniewkowska, Paulina Korthals, Milena Suszyńska, Beata Ścibakówna, Jan Englert, Piotr Grabowski, Grzegorz Malecki, Mateusz Rusin, Krzysztof Wakuliński
premiera: 18.12.2014
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.